niedziela, 26 października 2014

Od Azazela, c.d. Melisy

Rozmyślałem chwilę. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Przecież Melisa... nie. Melisa nie może mówić. Więc to odpada.
- Powinienem sprawdzić, skąd tu wziął się ten osioł - powiedziałem do wilczycy, chociaż dobrze wiedziałem, że nie mi odpowie.
Ominąłem kudłate zwierzę i chciałem pójść w stronę z której on przyszedł. Melisa poszła za mną, jednak nie mogłem jej narażać.
- Nie - powiedziałem stanowczo. - Pójdę sam.
Wadera zrobiła tylko zadziorną minę; nie przejęła się zbytnio moim rozkazem. Uznałem, że rozkazywanie tym razem nie pomoże. Pozwoliłem jej iść z sobą.
Po pewnym czasie poczułem zapach ognia i pieczonego mięsa.

Melisa?

Od Melisy

Spojrzałam cicho na krople deszczu, które spadały do małej kałuży. Ach, brzydka ta pogoda... Przekręciłam się z boku, na bok. Po kilku minutach nudnego leżenia, wstałam powoli i ziewnęłam.
- Hmm.... - popatrzyłam na ścianę i zielone liście, które w magiczny sposób straciły swój kolor. Zieleń miałam przed sobą jak farbę.
Zamoczyłam łapkę w zielonej cieczy i wytarłam ją o ścianę. No i tak przez pół godziny. W końcu upadłam wyczerpana. Niestety na dworze dalej padało. Położyłam się na moim łożu i usnęłam w głęboki sen.
Obudziłam się po trzech godzinach. Otworzyłam szeroko oczy. Ku mojemu szczęściu, deszczu już nie było. Stanęłam na nogi, po czym wyszłam z mojej jaskini.
- Fuuuj. - powiedziałam, gdy wdepnęłam w błoto.
Wtedy moje oczy ujrzały waderę, chyba jakąś nową. Spojrzała na mnie dziwnie i rzekła:

<Amy?>

piątek, 24 października 2014

Od Annayi

Z rana miałam zabiegany dzień. To coś znaleźć, to coś komuś przekazać i ani chwili dla siebie. Biegłam tak po całej watasze, jak kot z pęcherzem i załatwiałam wszystkie te sprawy. Daję słowo, w końcu nabawię się bąbli na łapach.
Około godziny dwunastej, jeśli wierzyć słońcu, miałam dostarczyć Azazelowi raport o przepływie strumienia w jego górnej fazie, gdy wpadłam na czarną waderę.
- Auć! - pisnęła dość cicho. Musiałam zahaczyć o nią skrzydłem.
- Wybacz - rzekłam od razu, sprawdzając, czy nic jej się nie stało. - Nie zauważyłam cię. Cały czas biegam po lesie, bez opamiętania i nawet nie patrzę na co wpadam.
- Więc podpowiem ci, że wpadłaś na mnie - odparła niezbyt zadowolona wadera.
- Tak, już teraz to wiem... Jestem Annayia, chyba się jeszcze nie znamy.
- Amy. Miło poznać... w miarę. Dokąd tak pędzisz?
- Do Alphy. Mam mu powiedzieć jak płynie strumień leśny.
- To takie ważne?
- W sumie... nie aż tak, żeby na kogoś wpadać. - Znów się zawstydziłam.

<Amy?>

Od Melisy c.d. Azazela

Popatrzyłam na Azazela. Patrzył na mnie nie co zszokowany widząc mój ogon. Uniosłam tylko ramiona ze smutną miną, chociaż w środku czułam ciepło, że on jest przy mnie. Otrzepałam się z piachu. Uśmiechnęłam się lekko do Azazela. Wtedy usłyszeliśmy trzask suchych gałązek. Odwróciłam się w stronę dźwięku. Naszym oczom ukazał się wielki osiołek. To znaczy tak mi się wydawał, że był wielki... Azazel wstał z groźną miną. Ale, czy jeśli jest przed nami osioł, to czy niedaleko mogą być ludzie? Spojrzałam wielkimi oczami na Azazela.

Azazel? ;3

sobota, 11 października 2014

Nowa wadera - Amy!

Jeśli ktokolwiek tu jeszcze zagląda... Witamy nową wilczycę!


Imię: Amy
Płeć: Samica
Wiek: 3 lata
Ranga: Omega 
Stanowisko: Opiekun młodych
Cechy charakteru: Amy to bardzo cicha i skryta wadera, czasami jednak pokaże pazurki. Lubi podróżować oraz bawić się z innymi, uwielbia dzieci wręcz je kocha marzy o własnej córce. 
Moc: Duch - Nigdy nie odkryła jego zastosowania, moc ducha skrywa w sobie wiele tajemnic krążą plotki, że panuje na 4 żywiołami w malutkim stopniu. Lewitacja, Czytanie w myślach.
Druga połówka: Brak
Rodzina:
Ashley - Siostra 
Luna - Matka
Jacob - Ojciec
Historia: Została wydalona z watahy przez swoją siostrę
Autor postaci: Roxana122

niedziela, 5 października 2014

Od Marilyn'a c.d. Annayi

- Serio? - spytałem, nieco zbity z tropu. - Ty pewnie też.
- Pewnie? - nie zrozumiała wadera.
- No, nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że tak.
Annayia zaśmiała się pod nosem.
- Ciężko nam się rozmawia - powiedziała.
- Dopiero teraz to zauważyłaś?
- Niestety - wzruszyła ramionami.
Zapadła cisza. Przez ten czas tylko staliśmy i patrzyliśmy się na siebie. Po chwili zauważyłem, że zaczyna zapadać zmrok.
- Powiedz mi... o której zwykle kładziesz się spać? - zapytałem Annayię.
- Dwie godziny po zachodzie słońca, a co? - odparła nieufnie.
- Zaczyna się ściemniać.
- Chcesz już iść, prawda?
Rozgryzła mnie.
- Tak. Spotkamy się jutro?
- A chcesz?
Wzruszyłem ramionami.
- To tak, czy nie?

<Annayia? Wyszedł sam dialog ;-;>