Spojrzałam cicho na krople deszczu, które spadały do małej kałuży. Ach,
brzydka ta pogoda... Przekręciłam się z boku, na bok. Po kilku minutach
nudnego leżenia, wstałam powoli i ziewnęłam.
- Hmm.... - popatrzyłam na ścianę i zielone liście, które w magiczny
sposób straciły swój kolor. Zieleń miałam przed sobą jak farbę.
Zamoczyłam łapkę w zielonej cieczy i wytarłam ją o ścianę. No i tak
przez pół godziny. W końcu upadłam wyczerpana. Niestety na dworze dalej
padało. Położyłam się na moim łożu i usnęłam w głęboki sen.
Obudziłam się po trzech godzinach. Otworzyłam szeroko oczy. Ku mojemu
szczęściu, deszczu już nie było. Stanęłam na nogi, po czym wyszłam z
mojej jaskini.
- Fuuuj. - powiedziałam, gdy wdepnęłam w błoto.
Wtedy moje oczy ujrzały waderę, chyba jakąś nową. Spojrzała na mnie dziwnie i rzekła:
<Amy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz