Nie zwracałam uwagi na to, że Azazel nie chciał bym za nim poszła.
Pomyślałam, że może się przydam. Wraz z basiorem poczuliśmy dym i mięso.
Chciałam podejść bliżej, lecz samiec odepchnął mnie lekko.
- Nie, tam może być ... człowiek. - powiedział patrząc na ogromne krzaki.
Usiadłam zła patrząc jak on powoli idzie w tamtą stronę.
Wtem usłyszałam szybkie, ciche kroki. Spojrzałam w lewo. Biegł tam
ogromny wilk, który był bardzo podobny do tamtych, które mnie porwały.
Tym razem on chciał zaatakować Azazela. On był już w powietrzu.
Patrzyłam na to jakby w zwolnionym tempie.Podbiegłam do samca i
odepchnęłam z całej siły. Tam ten się przewrócił, a ja dostałam pazurami
w brzuch. Jęknęłam cicho, po czym ujrzałam przed oczami czerń....
Azazel?
poniedziałek, 10 listopada 2014
niedziela, 26 października 2014
Od Azazela, c.d. Melisy
Rozmyślałem chwilę. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Przecież Melisa... nie. Melisa nie może mówić. Więc to odpada.
- Powinienem sprawdzić, skąd tu wziął się ten osioł - powiedziałem do wilczycy, chociaż dobrze wiedziałem, że nie mi odpowie.
Ominąłem kudłate zwierzę i chciałem pójść w stronę z której on przyszedł. Melisa poszła za mną, jednak nie mogłem jej narażać.
- Nie - powiedziałem stanowczo. - Pójdę sam.
Wadera zrobiła tylko zadziorną minę; nie przejęła się zbytnio moim rozkazem. Uznałem, że rozkazywanie tym razem nie pomoże. Pozwoliłem jej iść z sobą.
Po pewnym czasie poczułem zapach ognia i pieczonego mięsa.
Melisa?
- Powinienem sprawdzić, skąd tu wziął się ten osioł - powiedziałem do wilczycy, chociaż dobrze wiedziałem, że nie mi odpowie.
Ominąłem kudłate zwierzę i chciałem pójść w stronę z której on przyszedł. Melisa poszła za mną, jednak nie mogłem jej narażać.
- Nie - powiedziałem stanowczo. - Pójdę sam.
Wadera zrobiła tylko zadziorną minę; nie przejęła się zbytnio moim rozkazem. Uznałem, że rozkazywanie tym razem nie pomoże. Pozwoliłem jej iść z sobą.
Po pewnym czasie poczułem zapach ognia i pieczonego mięsa.
Melisa?
Od Melisy
Spojrzałam cicho na krople deszczu, które spadały do małej kałuży. Ach,
brzydka ta pogoda... Przekręciłam się z boku, na bok. Po kilku minutach
nudnego leżenia, wstałam powoli i ziewnęłam.
- Hmm.... - popatrzyłam na ścianę i zielone liście, które w magiczny sposób straciły swój kolor. Zieleń miałam przed sobą jak farbę.
Zamoczyłam łapkę w zielonej cieczy i wytarłam ją o ścianę. No i tak przez pół godziny. W końcu upadłam wyczerpana. Niestety na dworze dalej padało. Położyłam się na moim łożu i usnęłam w głęboki sen.
Obudziłam się po trzech godzinach. Otworzyłam szeroko oczy. Ku mojemu szczęściu, deszczu już nie było. Stanęłam na nogi, po czym wyszłam z mojej jaskini.
- Fuuuj. - powiedziałam, gdy wdepnęłam w błoto.
Wtedy moje oczy ujrzały waderę, chyba jakąś nową. Spojrzała na mnie dziwnie i rzekła:
<Amy?>
- Hmm.... - popatrzyłam na ścianę i zielone liście, które w magiczny sposób straciły swój kolor. Zieleń miałam przed sobą jak farbę.
Zamoczyłam łapkę w zielonej cieczy i wytarłam ją o ścianę. No i tak przez pół godziny. W końcu upadłam wyczerpana. Niestety na dworze dalej padało. Położyłam się na moim łożu i usnęłam w głęboki sen.
Obudziłam się po trzech godzinach. Otworzyłam szeroko oczy. Ku mojemu szczęściu, deszczu już nie było. Stanęłam na nogi, po czym wyszłam z mojej jaskini.
- Fuuuj. - powiedziałam, gdy wdepnęłam w błoto.
Wtedy moje oczy ujrzały waderę, chyba jakąś nową. Spojrzała na mnie dziwnie i rzekła:
<Amy?>
piątek, 24 października 2014
Od Annayi
Z rana miałam zabiegany dzień. To coś znaleźć, to coś komuś przekazać i ani chwili dla siebie. Biegłam tak po całej watasze, jak kot z pęcherzem i załatwiałam wszystkie te sprawy. Daję słowo, w końcu nabawię się bąbli na łapach.
Około godziny dwunastej, jeśli wierzyć słońcu, miałam dostarczyć Azazelowi raport o przepływie strumienia w jego górnej fazie, gdy wpadłam na czarną waderę.
- Auć! - pisnęła dość cicho. Musiałam zahaczyć o nią skrzydłem.
- Wybacz - rzekłam od razu, sprawdzając, czy nic jej się nie stało. - Nie zauważyłam cię. Cały czas biegam po lesie, bez opamiętania i nawet nie patrzę na co wpadam.
- Więc podpowiem ci, że wpadłaś na mnie - odparła niezbyt zadowolona wadera.
- Tak, już teraz to wiem... Jestem Annayia, chyba się jeszcze nie znamy.
- Amy. Miło poznać... w miarę. Dokąd tak pędzisz?
- Do Alphy. Mam mu powiedzieć jak płynie strumień leśny.
- To takie ważne?
- W sumie... nie aż tak, żeby na kogoś wpadać. - Znów się zawstydziłam.
<Amy?>
Około godziny dwunastej, jeśli wierzyć słońcu, miałam dostarczyć Azazelowi raport o przepływie strumienia w jego górnej fazie, gdy wpadłam na czarną waderę.
- Auć! - pisnęła dość cicho. Musiałam zahaczyć o nią skrzydłem.
- Wybacz - rzekłam od razu, sprawdzając, czy nic jej się nie stało. - Nie zauważyłam cię. Cały czas biegam po lesie, bez opamiętania i nawet nie patrzę na co wpadam.
- Więc podpowiem ci, że wpadłaś na mnie - odparła niezbyt zadowolona wadera.
- Tak, już teraz to wiem... Jestem Annayia, chyba się jeszcze nie znamy.
- Amy. Miło poznać... w miarę. Dokąd tak pędzisz?
- Do Alphy. Mam mu powiedzieć jak płynie strumień leśny.
- To takie ważne?
- W sumie... nie aż tak, żeby na kogoś wpadać. - Znów się zawstydziłam.
<Amy?>
Od Melisy c.d. Azazela
Popatrzyłam na Azazela. Patrzył na mnie nie co zszokowany widząc mój
ogon. Uniosłam tylko ramiona ze smutną miną, chociaż w środku czułam
ciepło, że on jest przy mnie. Otrzepałam się z piachu. Uśmiechnęłam się
lekko do Azazela. Wtedy usłyszeliśmy trzask suchych gałązek. Odwróciłam
się w stronę dźwięku. Naszym oczom ukazał się wielki osiołek. To znaczy
tak mi się wydawał, że był wielki... Azazel wstał z groźną miną. Ale,
czy jeśli jest przed nami osioł, to czy niedaleko mogą być ludzie?
Spojrzałam wielkimi oczami na Azazela.
Azazel? ;3
Azazel? ;3
sobota, 11 października 2014
Nowa wadera - Amy!
Jeśli ktokolwiek tu jeszcze zagląda... Witamy nową wilczycę!
Imię: Amy
Płeć: Samica
Wiek: 3 lata
Ranga: Omega
Stanowisko: Opiekun młodych
Cechy charakteru: Amy to bardzo cicha i skryta wadera, czasami jednak pokaże pazurki. Lubi podróżować oraz bawić się z innymi, uwielbia dzieci wręcz je kocha marzy o własnej córce.
Moc: Duch - Nigdy nie odkryła jego zastosowania, moc ducha skrywa w sobie wiele tajemnic krążą plotki, że panuje na 4 żywiołami w malutkim stopniu. Lewitacja, Czytanie w myślach.
Druga połówka: Brak
Rodzina:
Ashley - Siostra
Luna - Matka
Jacob - Ojciec
Historia: Została wydalona z watahy przez swoją siostrę
Autor postaci: Roxana122
niedziela, 5 października 2014
Od Marilyn'a c.d. Annayi
- Serio? - spytałem, nieco zbity z tropu. - Ty pewnie też.
- Pewnie? - nie zrozumiała wadera.
- No, nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że tak.
Annayia zaśmiała się pod nosem.
- Ciężko nam się rozmawia - powiedziała.
- Dopiero teraz to zauważyłaś?
- Niestety - wzruszyła ramionami.
Zapadła cisza. Przez ten czas tylko staliśmy i patrzyliśmy się na siebie. Po chwili zauważyłem, że zaczyna zapadać zmrok.
- Powiedz mi... o której zwykle kładziesz się spać? - zapytałem Annayię.
- Dwie godziny po zachodzie słońca, a co? - odparła nieufnie.
- Zaczyna się ściemniać.
- Chcesz już iść, prawda?
Rozgryzła mnie.
- Tak. Spotkamy się jutro?
- A chcesz?
Wzruszyłem ramionami.
- To tak, czy nie?
<Annayia? Wyszedł sam dialog ;-;>
- Pewnie? - nie zrozumiała wadera.
- No, nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że tak.
Annayia zaśmiała się pod nosem.
- Ciężko nam się rozmawia - powiedziała.
- Dopiero teraz to zauważyłaś?
- Niestety - wzruszyła ramionami.
Zapadła cisza. Przez ten czas tylko staliśmy i patrzyliśmy się na siebie. Po chwili zauważyłem, że zaczyna zapadać zmrok.
- Powiedz mi... o której zwykle kładziesz się spać? - zapytałem Annayię.
- Dwie godziny po zachodzie słońca, a co? - odparła nieufnie.
- Zaczyna się ściemniać.
- Chcesz już iść, prawda?
Rozgryzła mnie.
- Tak. Spotkamy się jutro?
- A chcesz?
Wzruszyłem ramionami.
- To tak, czy nie?
<Annayia? Wyszedł sam dialog ;-;>
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
Od Azazela c.d. Melisy
Zauważyłem Melisę. Powoli podszedłem do niej.
- Hej, Meliso - przywitałem się. - Ładny dzionek.
Kiwnęła twierdząco głową. Zauważyłem, że jej znak zniknął.
- Eee... co zrobiłaś ze znakiem? - spytałem niepewnie.
<Melisa? Wybacz, że tak krótko>
- Hej, Meliso - przywitałem się. - Ładny dzionek.
Kiwnęła twierdząco głową. Zauważyłem, że jej znak zniknął.
- Eee... co zrobiłaś ze znakiem? - spytałem niepewnie.
<Melisa? Wybacz, że tak krótko>
sobota, 23 sierpnia 2014
Glass odchodzi
Z przykrością informuję, że Glass postanowił odejść z naszego stada z powodów osobistych. Żegnamy, Glass...
Imię: Glass
Powód odejścia: Decyzja właściciela
Nowy członek!
Imię: Indila
Płeć: wadera
Wiek: 3 lata
Ranga: Omega
Stanowisko: Żołnierz
Cechy charakteru: Jest przyjacielska, zawsze pomoże. Jest stanowcza. Bardzo lubi czuć że ktoś ją kocha.
Moc: rozpęta tornado i burze. Zamienia się w cie. Energią przywołuje inne zwieręta.
Druga połówka: Jestem zauroczona w Enkas ♥
Rodzina: porzuciłam
Historia: Nie pamieta.
Autor postaci: DEBORA
Inne zdjęcia:-
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Od Azazela c.d. Glassa
- Glassie, zastanów się, czy osoba z takim imieniem jak moje może NIE MIEĆ czegoś wspólnego z diabłem - mruknąłem nonszalancko.
- Aha... - odparł Glass, najwyraźniej nie rozumiejąc co mam na myśli.
- Po prostu... tak - westchnąłem. - Ale dlaczego to ważne?
Rzuciłem mu przenikliwe spojrzenie, żądające jasnej odpowiedzi i już nawet nie pytałem co on ma na sumieniu.
Co my robimy w tym Piekle? Żyjemy, nie jesteśmy martwym Johnem Wayne Gacy i Richardem Ramirezem, którzy już smażą się w kotle z wrzącym olejem... Więc dlaczego?
(Glass?)
- Aha... - odparł Glass, najwyraźniej nie rozumiejąc co mam na myśli.
- Po prostu... tak - westchnąłem. - Ale dlaczego to ważne?
Rzuciłem mu przenikliwe spojrzenie, żądające jasnej odpowiedzi i już nawet nie pytałem co on ma na sumieniu.
Co my robimy w tym Piekle? Żyjemy, nie jesteśmy martwym Johnem Wayne Gacy i Richardem Ramirezem, którzy już smażą się w kotle z wrzącym olejem... Więc dlaczego?
(Glass?)
niedziela, 17 sierpnia 2014
Od Melisy c.d. Azazela
Leżałam cicho patrząc w niebo. Miło się tak leżało, cały ten dzień jakoś
szybko, fajnie zleciał. W pewnym momencie wstaliśmy i rozeszliśmy się
do swoich jaskiń. Zmęczona położyłam się na moim posłaniu...
Następnego dnia, także bardzo rano wstałam. Nikogo jednak nie zastałam. Samotnie udałam się do lasu. Znalazłam pomarańczowy listek i zamoczyłam go w bardzo małym źródełku. Łapą, po kilku minutach, otarłam pomarańczową wodą mój koniec ogona. Zakryłam ten znak. Wróciłam po kilku minutach. Nad jeziorem leżał Azazel. gdy zobaczył mnie. wstał.
Następnego dnia, także bardzo rano wstałam. Nikogo jednak nie zastałam. Samotnie udałam się do lasu. Znalazłam pomarańczowy listek i zamoczyłam go w bardzo małym źródełku. Łapą, po kilku minutach, otarłam pomarańczową wodą mój koniec ogona. Zakryłam ten znak. Wróciłam po kilku minutach. Nad jeziorem leżał Azazel. gdy zobaczył mnie. wstał.
<Azazel? Brak weny -_->
sobota, 16 sierpnia 2014
od Arissaki c.d od Cosma
Zeskoczyłam ze stołu i rzuciłam się na potwora.
Jakimś cudem udało mi się go odrzucić od Cosma, ale on od razu wziął się za atak na mnie.
Wywrócił mnie i przycisnął do ziemi.
Cosmo już wstawał.
Zaczęłam gryźć go po łapach, a ten szybko wziął nóż, którym wcześniej zabijał pewnie inne wilki, bo nóż był cały we krwi.
Jednym szybkim machnięciem przeciął mi cały policzek, po czym zaczął celować nożem w Cosma, który już na niego skakał.
Ja zaczęłam piszcząc tarzać się po ziemi.
Cosmo? Ja też mam brak weny
Jakimś cudem udało mi się go odrzucić od Cosma, ale on od razu wziął się za atak na mnie.
Wywrócił mnie i przycisnął do ziemi.
Cosmo już wstawał.
Zaczęłam gryźć go po łapach, a ten szybko wziął nóż, którym wcześniej zabijał pewnie inne wilki, bo nóż był cały we krwi.
Jednym szybkim machnięciem przeciął mi cały policzek, po czym zaczął celować nożem w Cosma, który już na niego skakał.
Ja zaczęłam piszcząc tarzać się po ziemi.
Cosmo? Ja też mam brak weny
od Mii- Jak dołączyłam
Wędrowałam przez wiele dni. Miałam wrażenie że błądzę już kilka lat. Usiadłam znudzona na brzegu jakiegoś jeziora. Spojrzałam na swoje odbicie w wodzie. Zanurzyłam w zimnej wodzie najpierw jedną łapę, potem drugą, trzecią i czwartą. Chwilę potem, bawiłam się w wodzie jak małe szczenię. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki.
- Hej! Kto tu jest? - zapytałam, zziajana.
- A kim ty jesteś? - zapytał tajemniczy głos z krzaków.
- Jestem Mia.
- Co tu robisz?
- Ja... szukam... no, chyba szukam watahy...
- Dobrze się składa. Jestem Alfą, watahy Wolfish Brothers. Chcesz dołączyć?
No, właśnie, czy chcę? Cóż, nigdy nie czułam takiej potrzeby... Mia?! Co się z tobą dzieje?! Chcesz być sama do końca życia?! Nie, tego na pewno nie chcę... Więc weź się w garść i dołącz! To twoja szansa! Musisz wreszcie rozpocząć nowe życie. Tak, to prawda.
- Tak, z wielką chęcią dołączę - powiedziałam.
Ruszyłam za brązową waderą. Po kilku minutach marszu, zapytałam:
- Zagrajmy w otwarte karty. Jak się nazywasz?
- Mam na imię Latica - odparła wadera.
- Aha...
- Skąd jesteś, Mia?
- Z daleka. Zapewne nie słyszałaś o watasze Black Demons?
Wadera przecząco pokręciła głową.
- No, właśnie - kontynuowałam - ja byłam córką tamtej Alfy. Szkoliłam się na Alfę, przez dwa lata. Pewnego dnia naszą watahę napadła, wroga wataha. Mój ojciec poległ, a ja uciekłam. Dzięki zbiegowi okoliczności, spotkałyśmy się przed chwilą nad jeziorem.
Alfa, pokiwała głową ze zrozumieniem i współczuciem. Zaprowadziła mnie do jakiejś jaskini.
- To będzie twój dom - powiedziała - Co powiesz na stanowisko szpiega? Bo, usłyszałaś mnie, kiedy ja stałam w miejscu. No, delikatnie podnosiłam łapę.
- Jasne, w sumie czemu nie? - odparłam.
Alfa wyszła z jaskini, zostawiając mnie samą. Położyłam się na ziemi i zaczęłam się bawić kamykami. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.
- Hej! Kto tu jest? - zapytałam, zziajana.
- A kim ty jesteś? - zapytał tajemniczy głos z krzaków.
- Jestem Mia.
- Co tu robisz?
- Ja... szukam... no, chyba szukam watahy...
- Dobrze się składa. Jestem Alfą, watahy Wolfish Brothers. Chcesz dołączyć?
No, właśnie, czy chcę? Cóż, nigdy nie czułam takiej potrzeby... Mia?! Co się z tobą dzieje?! Chcesz być sama do końca życia?! Nie, tego na pewno nie chcę... Więc weź się w garść i dołącz! To twoja szansa! Musisz wreszcie rozpocząć nowe życie. Tak, to prawda.
- Tak, z wielką chęcią dołączę - powiedziałam.
Ruszyłam za brązową waderą. Po kilku minutach marszu, zapytałam:
- Zagrajmy w otwarte karty. Jak się nazywasz?
- Mam na imię Latica - odparła wadera.
- Aha...
- Skąd jesteś, Mia?
- Z daleka. Zapewne nie słyszałaś o watasze Black Demons?
Wadera przecząco pokręciła głową.
- No, właśnie - kontynuowałam - ja byłam córką tamtej Alfy. Szkoliłam się na Alfę, przez dwa lata. Pewnego dnia naszą watahę napadła, wroga wataha. Mój ojciec poległ, a ja uciekłam. Dzięki zbiegowi okoliczności, spotkałyśmy się przed chwilą nad jeziorem.
Alfa, pokiwała głową ze zrozumieniem i współczuciem. Zaprowadziła mnie do jakiejś jaskini.
- To będzie twój dom - powiedziała - Co powiesz na stanowisko szpiega? Bo, usłyszałaś mnie, kiedy ja stałam w miejscu. No, delikatnie podnosiłam łapę.
- Jasne, w sumie czemu nie? - odparłam.
Alfa wyszła z jaskini, zostawiając mnie samą. Położyłam się na ziemi i zaczęłam się bawić kamykami. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.
czwartek, 14 sierpnia 2014
Od Marilyn`a "Nowe doświadczenia"
Obudziłem się jak zawsze w mojej małej jaskini. Myśliwi z rana poszli na polowanie. Nie miałem co robić więc poszedłem na spacer. Przemierzyłem wschodnie tereny lasu, przebrnąłem przez rzekę, pohasałem po polach; zwiedzałem okolice. Spacer był taki przyjemny ,że nie zauważyłem , jak opuszczam teren watahy . Pogoda była ładna wysoko na niebie pływały wielkie kłębiaste chmury, białe niczym śnieg... w kwietniu. Nad moją głową latały jaskółki świergoląc nieprzerwanie. Nagle usłyszałem obce wycie. Chciałem dowiedzieć się skąd ono dochodzi więc pobiegłem za dźwiękiem. Znalazłem się w obcym lesie, z pewnością nie należącym do mojej watahy. Zmęczonym biegiem chciałem przysiąść, ale nagle z pobliskich krzaków wyskoczył obcy mi wilk.
Jeżył się, szczerzył zęby i warczał na mnie groźnie. Skoczył w moją stronę. Przygwoździł mnie łapami do ziemi. Natychmiast odepchnąłem go od siebie i przystąpiłem do ataku. Wilk złapał mnie za kark i pociągnął zębami za moją skórę. Poczułem silny ból. Użyłem mocy i stałem się niewidzialny. Zaskoczony wilk puścił mnie i zaczął się rozglądać. Skoczyłem na niską gałąź drzewa, gdy nagle do wilka dołączyła cała wataha. Piętnaście wrogich wilków powiadomione, że w okolicy znajduje się intruz, to znaczy ja, były mocno zdenerwowane. Przemieniłem się w kruka i odleciałem stąd jak najdalej. Nie wiem ile czasu zajęło mi dotarcie do watahy, ale wiem, że gdy tylko znalazłem się pod moją jaskinią, zrzuciłem kamuflaż, wskoczyłem do niej i niemal natychmiast zapadłem w sen.
od Cosma c.d od Arissaki
Skoczyłem na potwora i zacząłem się z nim siłować. Chciałem go wrzucić do ognia który oświetlał pomieszczenie, ale on był silniejszy i nie było to łatwe. Wywinąłem się z jego łap i poleciałem na szczyt pomieszczenia by mnie nie dosięgnął. Niestety mój plan się nie powiódł. Wilk chodził po ścianach jak pająk i dostał się do mnie. Zleciałem na dół i czym prędzej zacząłem przegryzać sznury którymi związał Arissakę. Jednak zanim zdążyłem dokończyć dzieło on skoczył z sufitu prosto na mnie. Zaczął mnie dusić. Arissaka do końca przegryzła sznury i się uwolniła.
Arissaka? (brak weny)
Arissaka? (brak weny)
Nowa wadera!
Imię: Mia
Płeć: Wadera
Wiek: 4 lata
Ranga: Omega
Stanowisko: Szpieg
Cechy charakteru: Mia jest typem optymistki. Jej świat ubarwiony jest w wielu kolorach. Zawsze we wszystkim szuka zalet, nie lubi się kłócić - woli żyć z innymi w zgodzie. Jest waderą bardzo czułą, rodzinną i zabawną. Kocha się bawić. Mimo tego że jest dorosła, ma zwyczaj zachowywać się jak szczenię. Mimo wszystko, Mia umie pokazać rogi. Umie być niemiła. Jest inteligentna, i roztropna. Szybko się przywiązuje, co uważa za jedną ze swoich wad. Ciągle ma mnóstwo energii, która nigdy nie znika. Romantyczna. Uwielbia towarzystwo, jest szczera (czasem aż do bólu), pewna siebie i uśmiechnięta. Przyjacielska. Odważna i oddana. Zawsze zachowuje dobre maniery, jest uprzejma. Czasem wydaje się tajemnicza.
Moc:
- wysysanie duszy: potrafi wyssać duszę i oddać ją temu samemu wilkowi, lub innemu. Wyssane dusze przechowuje w oczach.
- lecznicze łzy: gdy nad kimś zapłacze, jej łzy rozejdą się po ciele i zagoją wszystkie rany. Jej łzy są przywoływane tylko nad tym kogo kocha.
- przemiana w smoka
Druga połówka: podoba jej się Axel
Rodzina: Ojciec - Grom
Historia: Mia była córką, alfy watahy Black Demons. Jej ojciec, kochał ją całym sercem. Pewnego dnia gdy Mia, wróciła do watahy z przechadzki po lesie spotkała jedynie gruzy swojej rodzinnej watahy. Jedyne co zobaczyła żywego, to jej ojciec który poległ w walce z alfą wrogiej watahy. Przed śmiercią zdążył jej powiedzieć, aby sie nie poddawała i szła nową drogą. Tak więc Mia, uciekła i ustaliła sobie motto: "Nie ważne jak straszna była Twoja przeszłość, ważne jest to abyś umiał spostrzec kiedy jest czas na nową przyszłość".
Autor postaci: RitaKota009
Płeć: Wadera
Wiek: 4 lata
Ranga: Omega
Stanowisko: Szpieg
Cechy charakteru: Mia jest typem optymistki. Jej świat ubarwiony jest w wielu kolorach. Zawsze we wszystkim szuka zalet, nie lubi się kłócić - woli żyć z innymi w zgodzie. Jest waderą bardzo czułą, rodzinną i zabawną. Kocha się bawić. Mimo tego że jest dorosła, ma zwyczaj zachowywać się jak szczenię. Mimo wszystko, Mia umie pokazać rogi. Umie być niemiła. Jest inteligentna, i roztropna. Szybko się przywiązuje, co uważa za jedną ze swoich wad. Ciągle ma mnóstwo energii, która nigdy nie znika. Romantyczna. Uwielbia towarzystwo, jest szczera (czasem aż do bólu), pewna siebie i uśmiechnięta. Przyjacielska. Odważna i oddana. Zawsze zachowuje dobre maniery, jest uprzejma. Czasem wydaje się tajemnicza.
Moc:
- wysysanie duszy: potrafi wyssać duszę i oddać ją temu samemu wilkowi, lub innemu. Wyssane dusze przechowuje w oczach.
- lecznicze łzy: gdy nad kimś zapłacze, jej łzy rozejdą się po ciele i zagoją wszystkie rany. Jej łzy są przywoływane tylko nad tym kogo kocha.
- przemiana w smoka
Druga połówka: podoba jej się Axel
Rodzina: Ojciec - Grom
Historia: Mia była córką, alfy watahy Black Demons. Jej ojciec, kochał ją całym sercem. Pewnego dnia gdy Mia, wróciła do watahy z przechadzki po lesie spotkała jedynie gruzy swojej rodzinnej watahy. Jedyne co zobaczyła żywego, to jej ojciec który poległ w walce z alfą wrogiej watahy. Przed śmiercią zdążył jej powiedzieć, aby sie nie poddawała i szła nową drogą. Tak więc Mia, uciekła i ustaliła sobie motto: "Nie ważne jak straszna była Twoja przeszłość, ważne jest to abyś umiał spostrzec kiedy jest czas na nową przyszłość".
Autor postaci: RitaKota009
Inne zdjęcia:
jako smok:
środa, 13 sierpnia 2014
Od Glassa c.d. Azazela
- Humpf. Cóż. To znaczy, że robimy coś źle i Stwórca przysłał nas na randkę z Diabłem. Słodko, co nie? - zapytałem z sarkazmem.
- Jak możesz w takim momencie się śmiać? - zapytał.
- Miałeś wcześniej jakieś kontakty z Diabłem, jego poplecznikami, czy zrobiłeś coś bardzo złego? To ważne. - zadałem pytanie, ignorując jego poprzednie.
Basior zastanowił się i powiedział:
Azazel?
- Jak możesz w takim momencie się śmiać? - zapytał.
- Miałeś wcześniej jakieś kontakty z Diabłem, jego poplecznikami, czy zrobiłeś coś bardzo złego? To ważne. - zadałem pytanie, ignorując jego poprzednie.
Basior zastanowił się i powiedział:
Azazel?
Od Glassa c.d. Melisy
- Pokaż tą łapę. - poprosiłem tonem alà rozkazującym.
Niepewna wadera cofnęła łapę, patrząc na mnie podejrzliwie.
Westchnąłem z irytacją i rzekłem:
- No przecież cię nie zgwałcę. Daj tą łapę. - rozkazałem. Teraz Melisa podała mi kończynę.
Chwyciłem ją delikatnie i... walnąłem ją z całej siły, moją nogą.
- Ała! Debilu!!! Co ty robisz? - zapytała wściekła, wyrywając mi łapę.
- Wejdź teraz w kwiaty.
Wadera spojrzała na mnie zdenerwowana.
- Chyba kpisz!
- Teraz nie będzie cię boleć.
Samica niepewnym krokiem weszła w rosnącą niedaleko łączkę.
Nic się nie stało.
Melisa?
Niepewna wadera cofnęła łapę, patrząc na mnie podejrzliwie.
Westchnąłem z irytacją i rzekłem:
- No przecież cię nie zgwałcę. Daj tą łapę. - rozkazałem. Teraz Melisa podała mi kończynę.
Chwyciłem ją delikatnie i... walnąłem ją z całej siły, moją nogą.
- Ała! Debilu!!! Co ty robisz? - zapytała wściekła, wyrywając mi łapę.
- Wejdź teraz w kwiaty.
Wadera spojrzała na mnie zdenerwowana.
- Chyba kpisz!
- Teraz nie będzie cię boleć.
Samica niepewnym krokiem weszła w rosnącą niedaleko łączkę.
Nic się nie stało.
Melisa?
od Arrisaki c.d od Cosma
Zauważyłam Cosma.
Leżałam związana na jakimś stole, pewnie mnie usmaży następną.
- Uważaj Cosmo, on słabo słyszy, ale ma rewelacyjny wzrok i dobrze czuje. – Powiedziałam dosyć głośno, ale on i tak tego nie usłyszał.
Nagle popatrzył na moją stronę, zaczął podchodzić. Cosmo szybko schował się pod stołem, na którym leżałam.
Wilk zaczął krążyć dookoła stołu, patrząc na mnie. Nadepnął na wystający spod stołu ogon Cosma.
Cosmo syknął z bólu, wilk go zobaczył.
Cosmo?
Leżałam związana na jakimś stole, pewnie mnie usmaży następną.
- Uważaj Cosmo, on słabo słyszy, ale ma rewelacyjny wzrok i dobrze czuje. – Powiedziałam dosyć głośno, ale on i tak tego nie usłyszał.
Nagle popatrzył na moją stronę, zaczął podchodzić. Cosmo szybko schował się pod stołem, na którym leżałam.
Wilk zaczął krążyć dookoła stołu, patrząc na mnie. Nadepnął na wystający spod stołu ogon Cosma.
Cosmo syknął z bólu, wilk go zobaczył.
Cosmo?
wtorek, 12 sierpnia 2014
Od Azazela c.d. Melisy
Wrzucenie mnie do wody chyba tylko Melisie mogło ujść na sucho. Miała szczęście. Ale dawała mi zbyt dużo radości, bym mógł się na nią gniewać. Pływaliśmy radośnie, bawiliśmy się, wypoczywaliśmy. Fajnie było widzieć radość w oczach Melisy.
W końcu wyszliśmy z wody. Melisa nadal się nie odzywała. Ja też. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, choć podejrzewam, że w tej właśnie chwili rozumieliśmy się bez słów. Obojgu nam było wesoło, byliśmy zmęczeni i nie przeszkadzała nam cisza.
W końcu jednak powiedziałem:
- Pochodźmy jeszcze trochę. Lubię spacery. - Chcąc ją zachęcić, uśmiechnąłem się lekko. Wadera nie była przeciw, więc pochodziliśmy jeszcze trochę.
Pomyślałem, że bliskość innego wilka będzie poprawiać humor Melisie. Więc nie kwapiłem się, by ją opuszczać. Jakoś przeżyjemy ten tydzień.
Wyszliśmy na słoneczną łąkę. Żółta trawa falowała na wietrze. Pięknie to wyglądało. Bez słowa położyliśmy się na niej i łapaliśmy promienie słońca.
Melisa?
W końcu wyszliśmy z wody. Melisa nadal się nie odzywała. Ja też. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, choć podejrzewam, że w tej właśnie chwili rozumieliśmy się bez słów. Obojgu nam było wesoło, byliśmy zmęczeni i nie przeszkadzała nam cisza.
W końcu jednak powiedziałem:
- Pochodźmy jeszcze trochę. Lubię spacery. - Chcąc ją zachęcić, uśmiechnąłem się lekko. Wadera nie była przeciw, więc pochodziliśmy jeszcze trochę.
Pomyślałem, że bliskość innego wilka będzie poprawiać humor Melisie. Więc nie kwapiłem się, by ją opuszczać. Jakoś przeżyjemy ten tydzień.
Wyszliśmy na słoneczną łąkę. Żółta trawa falowała na wietrze. Pięknie to wyglądało. Bez słowa położyliśmy się na niej i łapaliśmy promienie słońca.
Melisa?
Od Melisy c.d. Azazela
Azazel podszedł do mnie. Fajnie było go znów zobaczyć, chociaż go
wczoraj widziałam... W odpowiedzi uśmiechnęłam się blado. Poszliśmy na
spacer po plaży. Azazel zaczął "zwierzać" mi się ze spraw z watahy.
Rozumiałam go. Chciałam pocieszyć, lecz nie mogłam. Przytakiwałam tylko,
uśmiechałam się.
- Może masz ochotę na śniadanie z sarny? - zapytał zatrzymując się.
Przytaknęłam ochoczo z uśmiechem. Poszliśmy w głąb lasu, Azazel wypatrzył piękną, soczystą sarnę.
Kilka minut później jedliśmy pyszne mięso w ciszy. Po jedzeniu, udaliśmy się nad jezioro. Dla zabawy wepchałam tam Azazela. Z rozpędem wleciałam do nieco zimnej wody. Zapomniałam, że Azazel za bardzo nie lubi wody. Gdy wypłynęłam na powierzchnię, zrobiłam do niego smutną minę, z czego on się zaczął śmiać. Ja uśmiechnęłam się do basiora i zanurkowałam na chwilę. Gdy wypłynęłam, nie widziałam Azazela. Zaskoczył mnie z tyłu, po czym zaczęliśmy się śmiać. Podpłynęłam do niego z uśmiechem.
<Azazel, dokończysz?>
- Może masz ochotę na śniadanie z sarny? - zapytał zatrzymując się.
Przytaknęłam ochoczo z uśmiechem. Poszliśmy w głąb lasu, Azazel wypatrzył piękną, soczystą sarnę.
Kilka minut później jedliśmy pyszne mięso w ciszy. Po jedzeniu, udaliśmy się nad jezioro. Dla zabawy wepchałam tam Azazela. Z rozpędem wleciałam do nieco zimnej wody. Zapomniałam, że Azazel za bardzo nie lubi wody. Gdy wypłynęłam na powierzchnię, zrobiłam do niego smutną minę, z czego on się zaczął śmiać. Ja uśmiechnęłam się do basiora i zanurkowałam na chwilę. Gdy wypłynęłam, nie widziałam Azazela. Zaskoczył mnie z tyłu, po czym zaczęliśmy się śmiać. Podpłynęłam do niego z uśmiechem.
<Azazel, dokończysz?>
Od Azazela c.d. Melisy
Melisa nie pojawiła się do wieczora. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale uznałem, że musi po prostu trochę pobyć sama. Wszedłem więc do swojej jaskini i ułożyłem się do snu. Latica zajmie się sprawami watahy. Zasnąłem.
Śniły mi się latające kamienie.
Proszę nie wnikać.
Następnego dnia udałem się nad strumień. Ostatnio robię to dość często, co poradzić. Napiłem się, po czym położyłem na brzuchu i obserwowałem przepływające obok mnie liście, które zabrała woda.
Po chwili na drugim brzegu zobaczyłem Melisę. Marnie wyglądała. Podniosłem się.
- Melisa?
Nie odpowiedziała. No tak, ma się nie odzywać.
Przeszedłem strumień, nie zwracając uwagi na ostre, śliskie kamienie, które wbijały mi się w łapy. Wyszedłem na drugim brzegu i spojrzałem ze współczuciem na waderę.
- Marnie wyglądasz - powiedziałem cicho. - Może chciałabyś pójść na spacer? Na poprawę nastroju.
(Melisa?)
Śniły mi się latające kamienie.
Proszę nie wnikać.
Następnego dnia udałem się nad strumień. Ostatnio robię to dość często, co poradzić. Napiłem się, po czym położyłem na brzuchu i obserwowałem przepływające obok mnie liście, które zabrała woda.
Po chwili na drugim brzegu zobaczyłem Melisę. Marnie wyglądała. Podniosłem się.
- Melisa?
Nie odpowiedziała. No tak, ma się nie odzywać.
Przeszedłem strumień, nie zwracając uwagi na ostre, śliskie kamienie, które wbijały mi się w łapy. Wyszedłem na drugim brzegu i spojrzałem ze współczuciem na waderę.
- Marnie wyglądasz - powiedziałem cicho. - Może chciałabyś pójść na spacer? Na poprawę nastroju.
(Melisa?)
Od Azazela c.d. Glassa
Nogi prawie się pode mną ugięły. Piekło. Podziemne gniazdo demonów, diabłów i samego Szatana... Gdzie dusze grzeszników gotują się w kotłach wrzącego oleju, wrzeszczą jak opętani i modlą się do Boga, którego zdradzili? Czy to może inne piekło? Coś co Glass nazwał piekłem, gdyż było to miejsce faktycznie godne takiego tytułu. Nie bardzo go rozumiałem.
Po słodkim zapachu, który nas tu przywiódł nie było śladu. Zastąpił go gryzący zapach siarki.
- Glass... O czym ty mówisz? - zapytałem niepewnym głosem. Chciałem uchwycić wzrok basiora, jednak on rozglądał się po tym dziwnym miejscu.
Glass?
Po słodkim zapachu, który nas tu przywiódł nie było śladu. Zastąpił go gryzący zapach siarki.
- Glass... O czym ty mówisz? - zapytałem niepewnym głosem. Chciałem uchwycić wzrok basiora, jednak on rozglądał się po tym dziwnym miejscu.
Glass?
Od Azazela c.d. Beatrice
Przed sobą miałem naprawdę smutny "obrazek". Mógłbym powiedzieć "obraz nędzy i rozpaczy", ale tu bardziej pasowało określenie "bólu i cierpienia". Beatrice, wyglądająca na taką małą w tym deszczu, pośród wysokich paproci, stała przede mną, drżąc lekko, jednak nadal zachowując swój bojowy wyraz twarzy.
- Nie mówi się "co", tylko "słucham" - poprawiłem ją, chcąc samego siebie wpędzić w dobry nastrój, bo jej już chyba nie dało się rozweselić.
- Co? - powtórzyła wadera na złość.
- Nie potrzebujesz czasem pomocy? - zapytałem.
- Nie bardzo - rzuciła tylko.
Spojrzałem na jej otarcia. Najlepiej to one nie wyglądały.
- Wrócisz ze mną łaskawie do watahy, abym mógł wezwać lekarza, który cię opatrzy? - zapytałem nieprzyjemnym tonem.
Cisza.
- Trudno - mruknąłem. - W watasze będzie na ciebie czekać gotowe śniadanie, żebyś sama nie biegała za sarnami. Nie łaź do późna.
Odwróciłem się i odszedłem w swoją stronę. Nie żebym sądził, że zachęcę ją jedzeniem, nie, po prostu chciałem ją jakoś udobruchać. Pokazać, że nie jestem wrogiem.
Kroczyłem przez pole paproci, wysoko stawiając łapy, by nie zaplątały się w zielsko. Wiatr wiał mi w plecy, sprawiając ból.
Spojrzałem za siebie. Beatrice zniknęła. Ruszyłem dalej. Po dziesięciu minutach zauważyłem coś w krzakach, pięćdziesiąt metrów ode mnie. Wadera przecierała się przez gąszcz, zmierzając w dół pochyłości, na której oboje się znajdowaliśmy. Albo mnie nie widziała, albo specjalnie nie zwracała na mnie uwagi. Usiadłem na zimnej ziemi i przez chwilę obserwowałem, chcąc odgadnąć, czy zmierza do watahy, czy może nie. Na ogół szła w dobrym kierunku, ale... No nic, może czas uszanować jej prywatność. Ruszyłem szybkim krokiem przed siebie. Wataha była już niedaleko.
<Beatrice?>
- Nie mówi się "co", tylko "słucham" - poprawiłem ją, chcąc samego siebie wpędzić w dobry nastrój, bo jej już chyba nie dało się rozweselić.
- Co? - powtórzyła wadera na złość.
- Nie potrzebujesz czasem pomocy? - zapytałem.
- Nie bardzo - rzuciła tylko.
Spojrzałem na jej otarcia. Najlepiej to one nie wyglądały.
- Wrócisz ze mną łaskawie do watahy, abym mógł wezwać lekarza, który cię opatrzy? - zapytałem nieprzyjemnym tonem.
Cisza.
- Trudno - mruknąłem. - W watasze będzie na ciebie czekać gotowe śniadanie, żebyś sama nie biegała za sarnami. Nie łaź do późna.
Odwróciłem się i odszedłem w swoją stronę. Nie żebym sądził, że zachęcę ją jedzeniem, nie, po prostu chciałem ją jakoś udobruchać. Pokazać, że nie jestem wrogiem.
Kroczyłem przez pole paproci, wysoko stawiając łapy, by nie zaplątały się w zielsko. Wiatr wiał mi w plecy, sprawiając ból.
Spojrzałem za siebie. Beatrice zniknęła. Ruszyłem dalej. Po dziesięciu minutach zauważyłem coś w krzakach, pięćdziesiąt metrów ode mnie. Wadera przecierała się przez gąszcz, zmierzając w dół pochyłości, na której oboje się znajdowaliśmy. Albo mnie nie widziała, albo specjalnie nie zwracała na mnie uwagi. Usiadłem na zimnej ziemi i przez chwilę obserwowałem, chcąc odgadnąć, czy zmierza do watahy, czy może nie. Na ogół szła w dobrym kierunku, ale... No nic, może czas uszanować jej prywatność. Ruszyłem szybkim krokiem przed siebie. Wataha była już niedaleko.
<Beatrice?>
Od Melisy c.d. Glassa
Popatrzyłam na Glassa, po czym wstałam.
- Ym nic mi nie jest. - odparłam i pobiegłam do lasu. Niestety basior się mnie uczepił i pobiegł za mną. Gdy tak biegłam, nadepnęłam łapą na małego kwiatka. Moja łapa zaczęła puchnąć, stała się czerwona. Bardzo bolała, bolała jakby ktoś wbił mi z całej siły gwoździa. Jęknęłam cicho. Spojrzałam do tyłu. Glass stał tam i patrzył w moją stronę.
- Co ci jest? - zapytał.
- Mi nic, łapie tak. - odpowiedziałam i kulejąc, poszłam do morza, gdzie zamoczyłam łapę. - Mam uczulenie na kwiaty.. to nie moja wina. - powiedziałam gdy Glass kolo mnie usiadł.
<Glass?>
- Ym nic mi nie jest. - odparłam i pobiegłam do lasu. Niestety basior się mnie uczepił i pobiegł za mną. Gdy tak biegłam, nadepnęłam łapą na małego kwiatka. Moja łapa zaczęła puchnąć, stała się czerwona. Bardzo bolała, bolała jakby ktoś wbił mi z całej siły gwoździa. Jęknęłam cicho. Spojrzałam do tyłu. Glass stał tam i patrzył w moją stronę.
- Co ci jest? - zapytał.
- Mi nic, łapie tak. - odpowiedziałam i kulejąc, poszłam do morza, gdzie zamoczyłam łapę. - Mam uczulenie na kwiaty.. to nie moja wina. - powiedziałam gdy Glass kolo mnie usiadł.
<Glass?>
Od Melisy c.d. Azazela
Pobiegłam w głąb lasu. Moja głowa była cały czas opuszczona. Usiadłam
obok drzewka. Nie było już Azazela. Chyba nie powinnam go tak odganiać.
Nie wiem co ja wogóle robię. Zaczęłam się zażalać nad sobą. Płakałam.
Gdy zaczął padać deszcz, nie widać było moich łez. Wstałam powoli, po
czym pobiegłam do jaskini. Miałam ją nie daleko Azazela. Tak jak
przypuszczałam, był on tam. Ze spuszczoną głową poszłam wilczym kłusem
do jaskini. Położyłam się na posłaniu. Od jutra nie będę mogła już nic
mówić. Może ten pech w końcu odejdzie... Poszłam spać. Dzięki Bogu, nic
mi się nie śniło. Wstałam. Wyglądałam okropnie. Cicho i powoli, poszłam
nad jezioro, i obmyłam swoją twarz. Na drugim brzegu leżał Azazel.
<Azazel?>
<Azazel?>
Od Glassa c.d. Melisy
Zacząłem patrzeć w stronę morza.
Dzisiejsze może było dosyć wzburzone, pewnie było około 4 stopni Beauforta.
W powietrzu niemal czuło się sól.
- Co się stało? - zapytałem.
- Nic się nie stało... - odparła trochę zdziwiona.
- A właśnie, że się stało. Tylko co?
- Jestem Melisa, a ty? - zapytała zmieniając bieg rozmowy na inne tory.
- Glass. Nie zmieniaj tematu. Widać po Tobie, że coś się dzieje. - powiedziałem pewien.
Melisa?
Dzisiejsze może było dosyć wzburzone, pewnie było około 4 stopni Beauforta.
W powietrzu niemal czuło się sól.
- Co się stało? - zapytałem.
- Nic się nie stało... - odparła trochę zdziwiona.
- A właśnie, że się stało. Tylko co?
- Jestem Melisa, a ty? - zapytała zmieniając bieg rozmowy na inne tory.
- Glass. Nie zmieniaj tematu. Widać po Tobie, że coś się dzieje. - powiedziałem pewien.
Melisa?
Od Glassa c.d. Azazela
- Oh shit. - tylko tyle zdążyłem powiedzieć, zanim nagle wszystko zaczęło znikać.
Pojawiliśmy się nagle w jakimś dziwnym wymiarze. Wszędzie było w cholerę ciemno.
Jedyne co dawało światła, to płynąca niczym wodospad lawa, spadająca do krateru obok nas.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytał zdziwiony Azazel - Jaskinie?
- Nie. - odparłem cicho i przełknąłem ślinę.
- To gdzie?
- Azazel, jesteśmy w piekle.
Azazel?
Pojawiliśmy się nagle w jakimś dziwnym wymiarze. Wszędzie było w cholerę ciemno.
Jedyne co dawało światła, to płynąca niczym wodospad lawa, spadająca do krateru obok nas.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytał zdziwiony Azazel - Jaskinie?
- Nie. - odparłem cicho i przełknąłem ślinę.
- To gdzie?
- Azazel, jesteśmy w piekle.
Azazel?
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Od Annayi c.d. Marilyn'a
Zamurowało mnie. Co on odstawia? Nie bardzo się znamy, a on już gada coś o różnicach i akceptowaniu zachowań. Ale dobra, nie wolno się zrażać...
- Spokojnie. Nie ma problemu - uśmiechnęłam się blado.
- Jakiego problemu?
- Nic mi w twojej osobie nie przeszkadza. Za to myślę, że jednak jesteśmy podobni.
- Jak? - dopytywał się basior.
- Nie mam pojęcia, ale jestem przekonana, że mam rację - uśmiechnęłam się szerzej.
Mój chytry plan wypalił; wywołałam u niego śmiech. Krótki, ale wydaje mi się, że szczery. Ja również się roześmiałam.
- Wiesz, że jesteś ciekawą osobą? - zapytałam go po chwili.
Marilyn?
- Spokojnie. Nie ma problemu - uśmiechnęłam się blado.
- Jakiego problemu?
- Nic mi w twojej osobie nie przeszkadza. Za to myślę, że jednak jesteśmy podobni.
- Jak? - dopytywał się basior.
- Nie mam pojęcia, ale jestem przekonana, że mam rację - uśmiechnęłam się szerzej.
Mój chytry plan wypalił; wywołałam u niego śmiech. Krótki, ale wydaje mi się, że szczery. Ja również się roześmiałam.
- Wiesz, że jesteś ciekawą osobą? - zapytałam go po chwili.
Marilyn?
Od Beatrice c.d. Azazela
Czułam uwierający ból. Coś zaciekle rozdzierało mi skórę na łopatce i
brzuchu, choć sama starałam się uwolnić od paraliżującego zmęczenia. Nie
świadoma zostawianiem krwawych śladów na leśnej ściółce, usłyszałam za
sobą znajome kroki. Przygryzłam wargę, robiąc gwałtowny obrót w tył.
Azazel. Jestem na niego skazana. Wilk zbliżał się do mnie powoli i
nieubłaganie. Nie miałam ochoty na bezsensowną ucieczkę, czy zabawę w
chowanego; powiem co mam powiedzieć, miejmy nadzieję, puści mnie samą i
da sobie spokój. Alfa podszedł na tyle, by mógł mnie rozpoznać i z
kamienną twarzą, bez słowa usiadł na ziemi.
- Co? – syknęłam jadowicie. W co on gra? Do czego mnie prowokuje? Zaschnięta krew przylegająca do mojego ciała, być może nie wyglądała cholernie pięknie, ale rany powoli przestawały piec. Zaczerpnęłam kilka głębokich oddechów leśnego powietrza, uspakajając spojrzenie.
{Azazel? Mimo, iż zgłaszałam nieobecność (nie ma mnie na liście, dziwne) napisałam opowiadanie. Niestety jest krótkie, ponieważ pisane mobilnie}
- Co? – syknęłam jadowicie. W co on gra? Do czego mnie prowokuje? Zaschnięta krew przylegająca do mojego ciała, być może nie wyglądała cholernie pięknie, ale rany powoli przestawały piec. Zaczerpnęłam kilka głębokich oddechów leśnego powietrza, uspakajając spojrzenie.
{Azazel? Mimo, iż zgłaszałam nieobecność (nie ma mnie na liście, dziwne) napisałam opowiadanie. Niestety jest krótkie, ponieważ pisane mobilnie}
od Cosmo c.d od Arrisaki
Gdy się obudziłem szedłem tropem krwi. Starałem się jak najszybciej ale to nie było łatwe. W końcu dotarłem do ogromnej komnaty wypełnionej złotem i oświetlonej ogniem. Zobaczyłem związaną Arissakę i smażącego się powoli na ogniu wilka. Potwór był przy palonym wilku i widocznie robił sobie obiad.
Po cichu i niezauważenie przyczągałem się do Arissaki.
Arissaka? (brak weny)
Po cichu i niezauważenie przyczągałem się do Arissaki.
Arissaka? (brak weny)
od Arrisaki c.d od Cosm'a
Próbowałam obudzić Cosma, ale po prostu się nie dało..
Kiedy obróciłam się, zobaczyłam jak wilk dosłownie leci w moją stronę. Instynktownie położyłam się na ziemi, a ten przeleciał nade mną. Po prostu po sekundzie, znów do mnie leciał, tym razem, chciałam uciec, ale kiedy się podniosłam wgryzł się w moją szyję wywracając mnie.
Nic mi się nie stało, ale ból był okropny. Nie pokazywałam tego. Jęknęłam tylko cicho, po czym zaczęłam się szarpać. Ale im mocniej kopnęłam wilka, tym mocniej zaciskał szczęki.
- Czego ode mnie chcesz, potworze?! – Krzyknęłam cicho, ponieważ brakowało mi powietrza.
- Death... – Warknął cicho.
Wreszcie mnie puścił, a ja mogłam wreszcie oddychać.
Złapał mnie za tylną łapę, po czym zaczął gdzieś wlec.
Zamknęłam oczy, zasłoniłam je łapami.
- Proszę, niech to będzie tylko sen... – Szepnęłam kiedy usłyszałam przeraźliwy krzyk kogoś cierpiącego, jakby obdzieranego ze skóry.
Cosmo? Ratuj...
Kiedy obróciłam się, zobaczyłam jak wilk dosłownie leci w moją stronę. Instynktownie położyłam się na ziemi, a ten przeleciał nade mną. Po prostu po sekundzie, znów do mnie leciał, tym razem, chciałam uciec, ale kiedy się podniosłam wgryzł się w moją szyję wywracając mnie.
Nic mi się nie stało, ale ból był okropny. Nie pokazywałam tego. Jęknęłam tylko cicho, po czym zaczęłam się szarpać. Ale im mocniej kopnęłam wilka, tym mocniej zaciskał szczęki.
- Czego ode mnie chcesz, potworze?! – Krzyknęłam cicho, ponieważ brakowało mi powietrza.
- Death... – Warknął cicho.
Wreszcie mnie puścił, a ja mogłam wreszcie oddychać.
Złapał mnie za tylną łapę, po czym zaczął gdzieś wlec.
Zamknęłam oczy, zasłoniłam je łapami.
- Proszę, niech to będzie tylko sen... – Szepnęłam kiedy usłyszałam przeraźliwy krzyk kogoś cierpiącego, jakby obdzieranego ze skóry.
Cosmo? Ratuj...
od Shinai c.d od Daki'ego
Zaśmiałam się ironicznie, po czym ruszyłam w stronę basiora. Wyminęłam go jednak. Podeszłam do jednego z drzew i uderzyłam w nie ogonem. Otworzyła się sekretna szafka, z której wyjęłam nóż, miecz, gwoździe, szklankę i młot. Na szczęście mam trzy ogony (jakby ktoś nie wiedział).
- Nie lubię, kiedy ktoś wchodzi na mój teren, dlatego specjalnie dla Ciebie, zrobię kompocik... - zachichotałam, po czym rzuciłam w stronę samca mieczem. Udało się mu jednak uciec. Następny był nóż i młot. Broń upadła na końcówkę ogona Daiki'ego, ale ten dał radę się wyswobodzić. Rzuciłam szklanką i gwoździami. Jeden z nich wbił się samcowi w łapę.
- Nie chcę Cię tutaj widzieć - warknęłam i poszłam do domu.
< Daiki?>
- Nie lubię, kiedy ktoś wchodzi na mój teren, dlatego specjalnie dla Ciebie, zrobię kompocik... - zachichotałam, po czym rzuciłam w stronę samca mieczem. Udało się mu jednak uciec. Następny był nóż i młot. Broń upadła na końcówkę ogona Daiki'ego, ale ten dał radę się wyswobodzić. Rzuciłam szklanką i gwoździami. Jeden z nich wbił się samcowi w łapę.
- Nie chcę Cię tutaj widzieć - warknęłam i poszłam do domu.
< Daiki?>
niedziela, 10 sierpnia 2014
Od Marilyn'a c.d. Annayi
Staliśmy kilka metrów od siebie i jak głupi wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Nie cierpię takich sytuacji.
- Rozumiesz, że denerwują mnie ponuraki? - spytałem.
- Nie jestem ponurakiem - mruknęła Annayia.
- Oczywiście...
Znów ta cisza...
- Lubię cię - kontynuowałem - ale trochę się różnimy.
Wadera patrzyła na mnie zdziwiona. Chyba nie rozumiała...
- Ech, chcę ci powiedzieć, że jak chcesz tak strasznie się ze mną przyjaźnić, to musisz zaakceptować moje zachowania.
Tak, powiedziałem wszystko prosto z mostu, jak zwykle mam w zwyczaju. Tyle, że nie powiedziałem jej, że czytam jej w myślach. I stąd znam ją na wylot. Zachowam to dla siebie...
Annayia? ;-;
- Rozumiesz, że denerwują mnie ponuraki? - spytałem.
- Nie jestem ponurakiem - mruknęła Annayia.
- Oczywiście...
Znów ta cisza...
- Lubię cię - kontynuowałem - ale trochę się różnimy.
Wadera patrzyła na mnie zdziwiona. Chyba nie rozumiała...
- Ech, chcę ci powiedzieć, że jak chcesz tak strasznie się ze mną przyjaźnić, to musisz zaakceptować moje zachowania.
Tak, powiedziałem wszystko prosto z mostu, jak zwykle mam w zwyczaju. Tyle, że nie powiedziałem jej, że czytam jej w myślach. I stąd znam ją na wylot. Zachowam to dla siebie...
Annayia? ;-;
Od Azazela c.d. Melisy
Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Tylne łapy same się pode mną ugięły, sprawiając, że usiadłem ciężko na ziemi. Samica pociągnęła żałośnie nosem, odwróciła się i pobiegła w swoją stronę. Za to moje łapy były jak wtopione w ziemię. Za nic nie chciały się ruszyć. Siedziałem tylko bezczynnie i odprowadzałem wzrokiem Melisę. Tak jak to się wcześniej odbywało, do niczego nie dojdziemy. Ja idę za nią - ona ucieka. Czas zakończyć te zabawy w kotka i myszkę. Niech ucieka. A kiedy się zmęczy, sama wróci.
Wstałem z pewnym trudem, gdyż nieźle się zasiedziałem i wróciłem do centrum watahy. Akurat zaczął padać deszcz. Drobny, zimny deszcz. Jakże dobra na to pora.
Położyłem się pod wielkim, starym świerkiem, którego rozłożyste gałęzie i gęsto osadzone igły chroniły mnie przed opadem wody. Położyłem pysk na przednich łapach i czekałem na cokolwiek. Uderzenie pioruna z nieba tuż przy mnie, ataku krwiożerczego demona, upadnięcia drzewa, przyjścia Melisy...
Całe szczęście, że jestem taki cierpliwy.
(Melisa?)
Wstałem z pewnym trudem, gdyż nieźle się zasiedziałem i wróciłem do centrum watahy. Akurat zaczął padać deszcz. Drobny, zimny deszcz. Jakże dobra na to pora.
Położyłem się pod wielkim, starym świerkiem, którego rozłożyste gałęzie i gęsto osadzone igły chroniły mnie przed opadem wody. Położyłem pysk na przednich łapach i czekałem na cokolwiek. Uderzenie pioruna z nieba tuż przy mnie, ataku krwiożerczego demona, upadnięcia drzewa, przyjścia Melisy...
Całe szczęście, że jestem taki cierpliwy.
(Melisa?)
Od Melisy
Siedziałam na polanie, kwiatowej polanie. Jak się okazało, mam alergię
na kwiaty. Tak dobrze przeczytałeś, niestety. Wstałam. Byłam cała
czerwona i trochę napuchnięta. Zaczęłam biec wilczym kłusem do
najbliższego wodopoju. Pech chciał, by stał przy nim akurat Azazel.
Popatrzył na mnie zdziwiony, lecz trochę rozbawiony zarazem. Już chciał
coś powiedzieć, gdy szybko mu przerwałam:
- Lepiej nie pytaj. - mrugnęłam i zanurzyłam głowę do wody. Szczęściem jest to, że wszystko znikło. Wynurzyłam głowę i spojrzałam szybko w tafle wody. Koniec, nie ma nic! Uśmiechnęłam się miło do alfy i poszłam w kierunku plaży. Chociaż tam nie będzie kwiatów... może. Usiadłam cicho na miękkim piachu. Wiatr powiał mi w sierść, uśmiechnęłam się szeroko. Usłyszałam trzask gałązki, która leżała niedaleko mnie. Odwróciłam się gwałtownie. Za mną, kilka metrów dalej, stał nieznajomy mi basior. Odwróciłam się w stronę morza. Uznałam, że lepiej będzie jak będę cicho. Och, on koło mnie usiadł, powiedział:
-...
Glass?
- Lepiej nie pytaj. - mrugnęłam i zanurzyłam głowę do wody. Szczęściem jest to, że wszystko znikło. Wynurzyłam głowę i spojrzałam szybko w tafle wody. Koniec, nie ma nic! Uśmiechnęłam się miło do alfy i poszłam w kierunku plaży. Chociaż tam nie będzie kwiatów... może. Usiadłam cicho na miękkim piachu. Wiatr powiał mi w sierść, uśmiechnęłam się szeroko. Usłyszałam trzask gałązki, która leżała niedaleko mnie. Odwróciłam się gwałtownie. Za mną, kilka metrów dalej, stał nieznajomy mi basior. Odwróciłam się w stronę morza. Uznałam, że lepiej będzie jak będę cicho. Och, on koło mnie usiadł, powiedział:
-...
Glass?
Od Melisy c.d. Azazela
Siedziałam i rozmyślałam,
tuż obok mnie leżał spokojnie Azazel. Popatrzyłam przez chwilę na niego.
Wstałam. Chyba on czeka na jakiś znak...
- Ym... - zaczęłam. - Nie musisz się mną przejmować...
Pobiegłam truchtem do lasu. Wiedziałam, że on za mną idzie.
- Y... - powiedział Azazel.
Odwróciłam się w
jego stronę. Moja twarz była strasznie blada. Nikt nie chciałby mnie
taką widzieć. Ja naprawdę coś do niego czuję, nie moge mu tego, nie
umiem....
piątek, 8 sierpnia 2014
Od Azazela c.d. Glassa
Nadal lekko otępiały zwróciłem uwagę na Glassa, który lekko trącał mnie łapą. Gdy zaproponował, byśmy poszli za tym zapachem, baz wahania zgodziłem się. To coś... ten zapach... coś co wydzielało ten zapach, musiało być piękne, cudowne, słodkie, niebywale wspaniałe i... brakło mi określeń na ten cud.
Pobiegliśmy wilczym kłusem za wonią, nie oglądając się nawet w bok. Ważny był zapach. Musiałem się dowiedzieć, do czego mnie zaprowadzi.
Nie mam pojęcia ile przeszliśmy, ale w końcu wkroczyliśmy do nieznanego mi miejsca. Tu trawa była zieleńsza, niż w innych miejscach, drzewa rosły tu wyłącznie liściaste, owocowe i te, z których wyrastają kolorowe kwiaty. To wyglądało jak raj. Wszystko to pachniało cudnie, ale to nadal nie było to. Ta cudna woń przebijała się z niezwykłą siłą przez inne zapachy i pierwsza dobijała się do naszych nosów.
- To jest dalej - powiedziałem, bardziej do siebie, niż do Glassa, i pobiegłem dalej za wonią.
Przez chwilę odezwał się w mojej głowie zdrowy rozsądek, wołający słabo: "Hej, coś tu nie gra, zawróć w tej chwili! To musi być pułapka!", jednak nie słuchałem go. Tak piękny zapach nie może być groźny...
Glass dogonił mnie i biegł niby ze mną, ale mógłbym się założyć, że podobnie jak ja, nie bardzo zawracał sobie głowę towarzyszącą mu osobą.
Nagle w moim nosie zaszły niespodziewane zmiany. Piękny zapach zaczął znikać.
Glass?
Pobiegliśmy wilczym kłusem za wonią, nie oglądając się nawet w bok. Ważny był zapach. Musiałem się dowiedzieć, do czego mnie zaprowadzi.
Nie mam pojęcia ile przeszliśmy, ale w końcu wkroczyliśmy do nieznanego mi miejsca. Tu trawa była zieleńsza, niż w innych miejscach, drzewa rosły tu wyłącznie liściaste, owocowe i te, z których wyrastają kolorowe kwiaty. To wyglądało jak raj. Wszystko to pachniało cudnie, ale to nadal nie było to. Ta cudna woń przebijała się z niezwykłą siłą przez inne zapachy i pierwsza dobijała się do naszych nosów.
- To jest dalej - powiedziałem, bardziej do siebie, niż do Glassa, i pobiegłem dalej za wonią.
Przez chwilę odezwał się w mojej głowie zdrowy rozsądek, wołający słabo: "Hej, coś tu nie gra, zawróć w tej chwili! To musi być pułapka!", jednak nie słuchałem go. Tak piękny zapach nie może być groźny...
Glass dogonił mnie i biegł niby ze mną, ale mógłbym się założyć, że podobnie jak ja, nie bardzo zawracał sobie głowę towarzyszącą mu osobą.
Nagle w moim nosie zaszły niespodziewane zmiany. Piękny zapach zaczął znikać.
Glass?
Od Azazela c.d. Melisy
Melisa odeszła w swoją stronę. Obserwowałem ją, dopóki nie zniknęła za rogiem jaskini, po czym dogoniłem ją i towarzyszyłem jej w "spacerze". Nie odzywałem się. Coś w sercu podpowiadało mi, że nie powinienem jej teraz zagadywać. Myślała nad czymś. Nie chciałem jej w tym przeszkadzać.
Jak to jest, że ona uczy mnie, jak być przyjaźnie usposobionym wilkiem? Nie mam pojęcia.
Zatrzymała się nad jeziorem. Spoglądała jak zaczarowana w gładką taflę wody.
Położyłem się na boku i obserwowałem ją spokojnym wzrokiem. Czekałem, aż może coś powie. Lub zrobi.
Melisa? Brak weny ._.
Jak to jest, że ona uczy mnie, jak być przyjaźnie usposobionym wilkiem? Nie mam pojęcia.
Zatrzymała się nad jeziorem. Spoglądała jak zaczarowana w gładką taflę wody.
Położyłem się na boku i obserwowałem ją spokojnym wzrokiem. Czekałem, aż może coś powie. Lub zrobi.
Melisa? Brak weny ._.
czwartek, 7 sierpnia 2014
od Cosmo c.d od Arissaki
- P-patrz przed n-nas... - powiedziała drżąca wadera.
Popatrzyłem przed nas przed nami tał wysoki kościsty wilk i przybliżał się do nas. Poderwałem się i stanąłem przed Ariisaką by ją obronić. Najeżyłem się i pokazałem zęby ale wilk się tym nie przejął. Rzuciłem się na niego. Walczyłem z nim przez chwilę ale był silniejszy w końcu odepchnął mnie a ja walnąłem głową o ścianę. Nie wiem po jakim czasie się, ocknąłem ale wtedy już nie było ani wilka ani Arissaki. Zacząłem panikować i szukać jakiś śladów wadery i ją wołać. Ale w jaskini było tylko echo po moim wołaniu.
Arissaka?
Popatrzyłem przed nas przed nami tał wysoki kościsty wilk i przybliżał się do nas. Poderwałem się i stanąłem przed Ariisaką by ją obronić. Najeżyłem się i pokazałem zęby ale wilk się tym nie przejął. Rzuciłem się na niego. Walczyłem z nim przez chwilę ale był silniejszy w końcu odepchnął mnie a ja walnąłem głową o ścianę. Nie wiem po jakim czasie się, ocknąłem ale wtedy już nie było ani wilka ani Arissaki. Zacząłem panikować i szukać jakiś śladów wadery i ją wołać. Ale w jaskini było tylko echo po moim wołaniu.
Arissaka?
od Daki'ego c.d od Shinai
Eee... Dobra to było dziwne. Leżałem tak jeszcze przez chwilę z szeroko otwartymi oczami.
-Ona jest walnięta. - szepnąłem do siebie i odwróciłem się z zamiarem opuszczenia lasu. Jednak strasznie chciałem zobaczyć co jest dalej. Podobało mi się to miejsce, trudno jak spotkam waderę to nic. Jakoś nie odczuwam przed nią strachu. Ruszyłem więc w dalszą drogę.
-Znowu tu?! - warknęła.
-Jak widać. - mruknąłem.
< Shinai?>
-Ona jest walnięta. - szepnąłem do siebie i odwróciłem się z zamiarem opuszczenia lasu. Jednak strasznie chciałem zobaczyć co jest dalej. Podobało mi się to miejsce, trudno jak spotkam waderę to nic. Jakoś nie odczuwam przed nią strachu. Ruszyłem więc w dalszą drogę.
-Znowu tu?! - warknęła.
-Jak widać. - mruknąłem.
< Shinai?>
od Arissaki c.d od Cosma
Zakaszlałam kilka razy. Leżałam na ziemi. Wiedzę w ciemności bardzo dobrze, ale na czarno-biało.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed nami coś strasznego...
Cosmo chyba tego nie widział.
- Aaaaaah! – Krzyknęłam.
- Co się stało? – Zapytał.
- P-patrz przed n-nas... – Zaczęłam drżeć, bo ten zaczął się zbliżać.
Cosmo? PS. Nie kopiujcie zdjęcia bo dołączę takim wilkiem!
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed nami coś strasznego...
Cosmo chyba tego nie widział.
- Aaaaaah! – Krzyknęłam.
- Co się stało? – Zapytał.
- P-patrz przed n-nas... – Zaczęłam drżeć, bo ten zaczął się zbliżać.
Cosmo? PS. Nie kopiujcie zdjęcia bo dołączę takim wilkiem!
Smutam się :(
Co się dzieje z nasza watahą? Już nie jest taka jak kiedyś, teraz już prawie nikt nie pisze opo. Choć są wilki które mimo wszystko starają się by wataha przetrwała to to nie wystarczy potrzeba by wszyscy członkowie pisali opowiadania. Chciałabym bym żeby wilki pisały między sobą i żeby ta wtaaha nie była tylko po to żeby była tylko też dla zabawy. :(
Bardzo proszę o opowiadania .
P.S: ankieta kazała usunąć wilcze srebrniki więc tak też zrobiłiam.
Bardzo proszę o opowiadania .
P.S: ankieta kazała usunąć wilcze srebrniki więc tak też zrobiłiam.
środa, 6 sierpnia 2014
~Stroyer pisze...
Macie, piękni moi, playlistę. To to u góry. Piszcie, jakie jeszcze chcielibyście piosenki. I proszę, niech będą tematyczne...
~ Stroyer
od Cosmo c.d od Arissaki
- wszystko w porządku a u ciebie?
-Nic się nie zmieniło .-zaśmiała się.
Dotarliśmy nad wodę. Było okropnie gorąco a woda w jeziorze była po prostu parząca. Powiedziałem:
-Może lepiej chodźmy nad morze tam jest chłodniej.
Arissak się zgodziła i już po chwili kąpaliśmy się w nieco zimniejszej wodzie morza. Postanowiliśmy popłynąć nieco dalej bo tam było chłodno. Zrobiliśmy zawody kto odpłynie dalej od brzegu. Nagle chmury się nad nami zebrały.
-Lepiej choćmy. -powiedziałem.
Ale byliśmy za daleko od brzegu. W wodzie zaczęło się robić coś dziwnego. Woda zaczęła się kręcić a my razem z nią i szliśmy coraz bardziej pod wodę.
Ten dziwny wir przeniósł nas do jakiejś podwodnej jaskini.
To wszystko było takie dziwne. Tam było sucho ale też ciemno.
Arissaka? (wiem beznadzieja)
-Nic się nie zmieniło .-zaśmiała się.
Dotarliśmy nad wodę. Było okropnie gorąco a woda w jeziorze była po prostu parząca. Powiedziałem:
-Może lepiej chodźmy nad morze tam jest chłodniej.
Arissak się zgodziła i już po chwili kąpaliśmy się w nieco zimniejszej wodzie morza. Postanowiliśmy popłynąć nieco dalej bo tam było chłodno. Zrobiliśmy zawody kto odpłynie dalej od brzegu. Nagle chmury się nad nami zebrały.
-Lepiej choćmy. -powiedziałem.
Ale byliśmy za daleko od brzegu. W wodzie zaczęło się robić coś dziwnego. Woda zaczęła się kręcić a my razem z nią i szliśmy coraz bardziej pod wodę.
Ten dziwny wir przeniósł nas do jakiejś podwodnej jaskini.
To wszystko było takie dziwne. Tam było sucho ale też ciemno.
Arissaka? (wiem beznadzieja)
od Shinai c.d od Daki'ego
Warknęłam ostrzegawczo.
- A co, jeśli mi to przypomina mi to powód, ale to dla mnie nic? Co, jeśli chcę, by mi przypominało ten powód? Co, jeśli czerpię z tego przyjemność? Co, jeśli chciałabym widzieć krew całodobowo? A jeśli chcę śmierci? - syknęłam i przewróciłam samca.
- Nie zadzieraj ze mną. Raczej się już nie zobaczymy, więc daj mi tylko tą przyjemność i... - skaleczyłam go, po czym polizałam lecącą krew. Była pyszna, z pewnością RH+
Zeszłam z samca i poszłam w las.
Daiki?
- A co, jeśli mi to przypomina mi to powód, ale to dla mnie nic? Co, jeśli chcę, by mi przypominało ten powód? Co, jeśli czerpię z tego przyjemność? Co, jeśli chciałabym widzieć krew całodobowo? A jeśli chcę śmierci? - syknęłam i przewróciłam samca.
- Nie zadzieraj ze mną. Raczej się już nie zobaczymy, więc daj mi tylko tą przyjemność i... - skaleczyłam go, po czym polizałam lecącą krew. Była pyszna, z pewnością RH+
Zeszłam z samca i poszłam w las.
Daiki?
wtorek, 5 sierpnia 2014
Od Glassa c.d. Azazela
- W porządku. - powiedziałem spokojnie.
Basior zamiast odpowiedzieć, postawił uszy i zaczął się czujnie rozglądać.
- Czujesz to? - zapytał... rozanielony?!
Zacząłem węszyć w powietrzu. Po krótkiej chwili wyłapałem zapach. To był zapach... nie wiem czego. Ale owe coś pachniało tak słodko i pięknie, że byłbym w stanie dla tego czegoś zabić. Woń była niczym długa wijąca się wstęga, mieniąca się w odblaskach słońca i gwiazd. Była jak droga do nieba bez żadnych męk. Od niej płonęły żywym ogniem nozdrza, ale był to przyjemny ból. To była czysta poezja.
Azazel widocznie czuł to samo, bo patrzył w dal jak zahipnotyzowany.
Szturchnąłem go łapą raz czy dwa, aż się obudził.
- Chodźmy za tym.
Azazel?
Basior zamiast odpowiedzieć, postawił uszy i zaczął się czujnie rozglądać.
- Czujesz to? - zapytał... rozanielony?!
Zacząłem węszyć w powietrzu. Po krótkiej chwili wyłapałem zapach. To był zapach... nie wiem czego. Ale owe coś pachniało tak słodko i pięknie, że byłbym w stanie dla tego czegoś zabić. Woń była niczym długa wijąca się wstęga, mieniąca się w odblaskach słońca i gwiazd. Była jak droga do nieba bez żadnych męk. Od niej płonęły żywym ogniem nozdrza, ale był to przyjemny ból. To była czysta poezja.
Azazel widocznie czuł to samo, bo patrzył w dal jak zahipnotyzowany.
Szturchnąłem go łapą raz czy dwa, aż się obudził.
- Chodźmy za tym.
Azazel?
od Demonic
Jak zwykle wilki watahy Ognio-cienistych miały przewage nademną. Poturbowały mnie . NIe miałam amuletu dlatego byłam bezradna. Wstałam cieżko pogryziona i poturbowana. Poszłam w świetlistą noc . NAd przepaść . Mruczałam cos pod nosem. Usiadłam z opuszczonym łbem nad przepaścią i patrzyłam w księżyc. Usłyszałam że ktos idzie za mną. Obruciłam się powoli i spojrzałam moimi krwistymi oczami na samca :
Jakiś samiec ?
od Ariisaki c.d od Cosm'a
Uśmiechnęłam się i poszłam dalej.
Byliśmy niedaleko od jeziora, niedługo dojdziemy.
- Jak tam życie? – Zapytałam, żebyśmy tak w ciszy nie szli.
Szłam dalej czekając na jakąkolwiek odpowiedź.
Cosmo? Ale brak weny..
Byliśmy niedaleko od jeziora, niedługo dojdziemy.
- Jak tam życie? – Zapytałam, żebyśmy tak w ciszy nie szli.
Szłam dalej czekając na jakąkolwiek odpowiedź.
Cosmo? Ale brak weny..
od Szanante c.d od Enks'a
Wiatr się wzbierał. Gałęie ogromnych sosen poruszały się w bezgłośnym tańcu a ja samotnie przemierzałam rzadko odwiedzane tereny watahy.
Zatrzymałam się i spojrzałam na zapadającą się noc. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam dalej. Mijałam omszłe głazy i wielkie popękane pnie drzew.
Nagle do moich nozdrzy dotarł nieznajomy zapach wilka. Zatrzymałam się i zaczęłam węszyć. Wstrzymałam oddech i zaczęłam wpatrywać się w stronę, z której dochodziły niemal niesłyszalne odgłosy miękkich kroków.
Ciemna sylwetka nabierała kształtów a ja stałam gotowa do walki spoglądając nieufnie na przybysza. Wilk zatrzymał się i teraz mogłam w świetle księżyca dostrzec jego pysk.
Enkas?
Zatrzymałam się i spojrzałam na zapadającą się noc. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam dalej. Mijałam omszłe głazy i wielkie popękane pnie drzew.
Nagle do moich nozdrzy dotarł nieznajomy zapach wilka. Zatrzymałam się i zaczęłam węszyć. Wstrzymałam oddech i zaczęłam wpatrywać się w stronę, z której dochodziły niemal niesłyszalne odgłosy miękkich kroków.
Ciemna sylwetka nabierała kształtów a ja stałam gotowa do walki spoglądając nieufnie na przybysza. Wilk zatrzymał się i teraz mogłam w świetle księżyca dostrzec jego pysk.
Enkas?
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Od Annayi c.d. Cosma
- Lubię latać - powiedziałam, jakby to było całkowicie oczywiste. - I lubię mięso - dodałam, rzucając basiorowi nieco głupawy uśmiech, po czym również mrugnęłam.
Basior zaśmiał się krótko.
- Też lubię mięso - odparł. - Ale mam ciekawsze rzeczy do lubienia.
Skrzywiłam się nieco i zanurkowałam pod wodę. Widziałam jak Cosmo ogląda się za mną i próbuje namierzyć mnie wzrokiem. Przepłynęłam pod nim, złapałam go zębami za ogon i pociągnęłam w dół. Basior podtopił się. Pociągnęłam go jeszcze głębiej. Zauważył, co go złapało.
Nie nabrał powietrza, pomyślałam. Szybko puściłam go i wypłynęłam na powierzchnię. Wynurzył się w tym samym momencie, co ja.
- Przepraszam - powiedziałam do niego. - Nic ci nie jest?
Cosmo, brak weny ;__;
Basior zaśmiał się krótko.
- Też lubię mięso - odparł. - Ale mam ciekawsze rzeczy do lubienia.
Skrzywiłam się nieco i zanurkowałam pod wodę. Widziałam jak Cosmo ogląda się za mną i próbuje namierzyć mnie wzrokiem. Przepłynęłam pod nim, złapałam go zębami za ogon i pociągnęłam w dół. Basior podtopił się. Pociągnęłam go jeszcze głębiej. Zauważył, co go złapało.
Nie nabrał powietrza, pomyślałam. Szybko puściłam go i wypłynęłam na powierzchnię. Wynurzył się w tym samym momencie, co ja.
- Przepraszam - powiedziałam do niego. - Nic ci nie jest?
Cosmo, brak weny ;__;
od Cosmo c.d od Ariisaki
Wcześniej miałem z nią wspaniałe kontakty i nagle się to przerwało. To nic bo postanowiłem zacząć od nowa. Chcę na nowo się z nią spotykać.
-Może pójdziemy na spacer? -zapytałem.
-Ja właśnie na nim jestem. -zaśmiała się.
-W takim razie mogę się przyłączyć śliczna?- zapytałem.
-Jasne. Szłam nad jezioro idziesz ze mną?
-Z tobą zawsze i wszędzie. - powiedziałem i podążyłem za samicą.
Mówię wam to wspaniałe uczucie spotkać się z kimś, z kim od dawna się nie widziałeś.
Arissaka?
-Może pójdziemy na spacer? -zapytałem.
-Ja właśnie na nim jestem. -zaśmiała się.
-W takim razie mogę się przyłączyć śliczna?- zapytałem.
-Jasne. Szłam nad jezioro idziesz ze mną?
-Z tobą zawsze i wszędzie. - powiedziałem i podążyłem za samicą.
Mówię wam to wspaniałe uczucie spotkać się z kimś, z kim od dawna się nie widziałeś.
Arissaka?
od Ariisaki
Chodziłam sobie spokojnie, jak zwykle, aż zobaczyłam kogoś znajomego.
- Hej Cosmo! – Powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć. – Powiedział.
Podeszłam do niego bliżej.
- Co tam u ciebie? – Zapytałam – Dawno się nie widzieliśmy.
Cosmo?
- Hej Cosmo! – Powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć. – Powiedział.
Podeszłam do niego bliżej.
- Co tam u ciebie? – Zapytałam – Dawno się nie widzieliśmy.
Cosmo?
od Daki'ego c.d od Shinai
Prychnąłem.
-Nie. To w niczym nie pomaga, pozostają po tym tylko blizny, które już zawsze będą Ci przypominać o powodzie dlaczego się cięłaś. - powiedziałem pewnie. Rozważałem na chwilę czy nie odejść od samicy gdy ta jeszcze stała jak by ducha zobaczyła...Dobra w sumie nie najtrafniejsza porównanie, ona codziennie widzi duchy.
-Skąd ty to możesz wiedzieć? - warknęła.
< Shinai?>
-Nie. To w niczym nie pomaga, pozostają po tym tylko blizny, które już zawsze będą Ci przypominać o powodzie dlaczego się cięłaś. - powiedziałem pewnie. Rozważałem na chwilę czy nie odejść od samicy gdy ta jeszcze stała jak by ducha zobaczyła...Dobra w sumie nie najtrafniejsza porównanie, ona codziennie widzi duchy.
-Skąd ty to możesz wiedzieć? - warknęła.
< Shinai?>
Od Enkas'a
Spacerowałem w ponury dzień . Na niebie nie było widać słońca lecz ciemne jak smoła chmury . Gdy szedłem przez łąkę , nagle spadł deszcz , który obijał sie o moje uszy... nos... i ogon . Krople deszczu spływały po mym grzbiecie i po włosach . Czułem wilgotne powietrze . Oddychałem spokojnie. Gdy wszedłem do lasu. Stępałem powol . Nic mne nie goniło. Ani czas ani życie . Powoli zanurzałem łapy w kałuże , które już były na mej drodze . Nie patrzyłem w duł lecz przed siebie . Czułem jak lodowara woda otula me łapy i jak wiatr odnosi je do góry . Czułem się cudownie . Ale cos mi nie pasowało . Popatrzyłem w góre . Widziałem jak krople spadają . Jagby czas stanął i płynął powoli . Krople opadały powoli na zieme . Poszedłem poza granice watahy .Szedłem z 2 dni . Dotarłem na zaśnieżone tereny . Wyszedłem z lasu i ujrzałem :
Zostałem w tym miejscu przez tydzień po tygodniu wróciłem . Gdy wszedłem na tereny watahy . Czułem jakbym stracił przed chwilą wolność . Jakbym zostawił wolność za sobą . Ale szedłem dalej. Nagel usłyszałem kroki skradajace sie za mna . Odwróciłęm sie i przydusiłęm łapą waderę do drzewa .
- nie zachodzi się mnie od tyłu- zawarczałem z uśmiechem łobzerskim
Wadera ?
Zostałem w tym miejscu przez tydzień po tygodniu wróciłem . Gdy wszedłem na tereny watahy . Czułem jakbym stracił przed chwilą wolność . Jakbym zostawił wolność za sobą . Ale szedłem dalej. Nagel usłyszałem kroki skradajace sie za mna . Odwróciłęm sie i przydusiłęm łapą waderę do drzewa .
- nie zachodzi się mnie od tyłu- zawarczałem z uśmiechem łobzerskim
Wadera ?
niedziela, 3 sierpnia 2014
Od Azazela c.d. Glassa
- W porządku - odparłem. Mój głos zabrzmiał dziwnie wysoko, jakby coś nadepnęło mi na łapę. Mogłem się jeszcze zapytać czy chce jaskinię z wejściem na południe czy na wschód, w lesie czy na słońcu, ze źródłem czy bez, ale uznałem, że to bezsensowne. Po prostu zaprowadziłem go do wolnej, mniejszej jaskini. Glass wszedł do środka, obejrzał ją od wewnątrz i przeszedł się po niej.
Zrobiłem kilka kroków do tyłu i usiadłem na trawie. Podniosłem łeb do góry i zacząłem śledzić wzrokiem przelatujące na niebie jaskółki. Ciekawe jak smakują...
Wyrzuciłem z głowy myśl o zapewne pysznych szaszłykach z jaskółeczek, gdy wilk wychylił swój łeb z nory.
- Podoba się? - zapytałem, donośnym głosem, stawiając uszy w pion.
Glass?
Zrobiłem kilka kroków do tyłu i usiadłem na trawie. Podniosłem łeb do góry i zacząłem śledzić wzrokiem przelatujące na niebie jaskółki. Ciekawe jak smakują...
Wyrzuciłem z głowy myśl o zapewne pysznych szaszłykach z jaskółeczek, gdy wilk wychylił swój łeb z nory.
- Podoba się? - zapytałem, donośnym głosem, stawiając uszy w pion.
Glass?
Od Annayi c.d. Marilyn`a
Obejrzałam się za basiorem o kobiecym imieniu i pomyślałam, że to wszystko nie ma sensu. Po co ja na siłę próbuję się z nim zaprzyjaźnić? Po pierwsze na sto procent mi się to nie uda, a po drugie, po co właściwie zaczynać? Nie potrafię z nim znaleźć wspólnego języka, pogadać spokojnie, co chwila zaliczam jakąś wpadkę... Poddaję się. Nie znajdę przyjaciela, mogę przestać marzyć. Zwyczajnie nie umiem się za to zabrać. To nie dla mnie. Zaprzyjaźniać się powinny osoby mające do tego talent. Marilyn... jest rozrywkowym wilkiem i na pewno z łatwością nawiązuje kontakty. Po co mu zawracać łepetynę...
Zrezygnowana i zawiedziona poziomem swojej beznadziejności ruszyłam powoli do swojej jaskini. Schowam się w środku i nie wyjdę do rana. Żeby więcej nie zrobić z siebie głupka.
Szłam leśną ścieżką, z głową opuszczoną niemal do ziemi, gdy kątem oka zobaczyłam... tak, Marilyn'a. Stał w odległości jakichś dziesięciu metrów ode mnie. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego mocno zdziwiona. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Marilyn?
Zrezygnowana i zawiedziona poziomem swojej beznadziejności ruszyłam powoli do swojej jaskini. Schowam się w środku i nie wyjdę do rana. Żeby więcej nie zrobić z siebie głupka.
Szłam leśną ścieżką, z głową opuszczoną niemal do ziemi, gdy kątem oka zobaczyłam... tak, Marilyn'a. Stał w odległości jakichś dziesięciu metrów ode mnie. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego mocno zdziwiona. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Marilyn?
Playlista
Dobra, czas w ankiecie się kończy, więc możemy już coś ustalać. A więc: ja nie będę się sama męczyć, liczę na waszą pomoc w doborze pasujących do watahy piosenek. Nie musi to być długa playlista, może wystarczy nawet 7-8 utworów. Dobra, teraz tak:
- Proszę, aby polecane przez was piosenki nie były czymś typu "I tańczyliśmy całą noc do najlepszej piosenki na świecie", bo to się nijak nie łączy z tematem ;_;
- Mile widziane będą utwory instrumentalne, np. muzyka celtycka.
- Znaj tekst piosenki, którą mi polecasz.
- Piosenki o wilkach będą dwa razy bardziej brane pod uwagę.
- Admin Stroyer
Szok!
Ludzie moje, patrzcie co nam się tu zrobiło!!
Wataha jest już ładnie rozrośnięta (już nie biorąc pod uwagę osób, które odeszły), ilość postów rośnie, a wyświetlenia są (niemal) nie do zliczenia!
Może dla niektórych taki wynik nie jest niczym niezwykłym, ale ja osobiście nie spodziewałam się, że Wolfish Brothers w zaledwie 3 miesiące tyle osiągnie.
Post ten weźcie jako pochwalny (o ile jest takie słowo) i zachęcający do dalszego szokowania Alf ;)
- Admin Destroyer
od Shinai c.d od Daki'ego
Zaśmiałam się pod nosem.
- Nie wierzę, powiedział prawdę! Brawo! - mój chichot uciszył ptaki, które przestały śpiewać. Spojrzałam na Daiki'ego zawistnie, a moje oczy zaświeciły się.
- Prawdą jest, że chcę Cię zabić... - okrążyłam samca - Ale nie mogę. Wiedz jednak, że mogę Cię pokaleczyć, połamać Ci kości, podtopić, spróbować udusić czy wydłubać Ci oko.
Nie wzruszony złapł mnie za ogon.
- A Tobie co? - warknął.
- Co? Czyż nie jestem psychiczna? - zachichotałam i szepnęłam mu do ucha:
- Powiedz, ciąłeś się kiedyś?
Daiki?
- Nie wierzę, powiedział prawdę! Brawo! - mój chichot uciszył ptaki, które przestały śpiewać. Spojrzałam na Daiki'ego zawistnie, a moje oczy zaświeciły się.
- Prawdą jest, że chcę Cię zabić... - okrążyłam samca - Ale nie mogę. Wiedz jednak, że mogę Cię pokaleczyć, połamać Ci kości, podtopić, spróbować udusić czy wydłubać Ci oko.
Nie wzruszony złapł mnie za ogon.
- A Tobie co? - warknął.
- Co? Czyż nie jestem psychiczna? - zachichotałam i szepnęłam mu do ucha:
- Powiedz, ciąłeś się kiedyś?
Daiki?
od Daki'ego c.d od Latiki
Uniosłem brwi.
-Dziwny dzień? - spytałem.
-No tak... Eee, byłam trochę nie w sosie. Na prawdę przepraszam... - powiedziała wadera.
-Jest okey... Nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś na mnie nawrzeszczał. Też nie byłem specjalnie miły. - uśmiechnąłem się.
-Czyli... Jest ok? - spytała
-Yeap. Możesz mi to wynagrodzić spacerem. - zaśmiałem się.
-Jeśli chcesz.
-Opowiedz mi trochę o tej watasze. - powiedziałem.
-A co byś chciał wiedzieć? - spytała.
-Nie wiem... Na przykład kto ją założył? Jak dawno temu? - zacząłem pytać.
Wadera westchnęła,a potem ze śmiechem powiedziała...
< Latika? Brak weny xd>
-Dziwny dzień? - spytałem.
-No tak... Eee, byłam trochę nie w sosie. Na prawdę przepraszam... - powiedziała wadera.
-Jest okey... Nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś na mnie nawrzeszczał. Też nie byłem specjalnie miły. - uśmiechnąłem się.
-Czyli... Jest ok? - spytała
-Yeap. Możesz mi to wynagrodzić spacerem. - zaśmiałem się.
-Jeśli chcesz.
-Opowiedz mi trochę o tej watasze. - powiedziałem.
-A co byś chciał wiedzieć? - spytała.
-Nie wiem... Na przykład kto ją założył? Jak dawno temu? - zacząłem pytać.
Wadera westchnęła,a potem ze śmiechem powiedziała...
< Latika? Brak weny xd>
od Daki'ego c.d od Kleo
Niekontrolowanie wybuchnąłem śmiechem.
-Ty sobie jaja robisz? - spytałem i znowu zacząłem się śmiać.
Wadera stała nie co skrępowana.
-K-księżniczka? - spytałem i po krótkiej chwili znowu zacząłem się śmiać.
-A żebyś wiedział. - fuknęła Kleo i odwróciła się.
Jeszcze przez parę minut turlałem się po ziemi ze śmiechu tak, że poczułem łzy w kącikach oczów.
-Przepraszam wasza królewska mość. - ukłoniłem się i znowu zacząłem się śmiać.
< Kleo? wybacz :c>
-Ty sobie jaja robisz? - spytałem i znowu zacząłem się śmiać.
Wadera stała nie co skrępowana.
-K-księżniczka? - spytałem i po krótkiej chwili znowu zacząłem się śmiać.
-A żebyś wiedział. - fuknęła Kleo i odwróciła się.
Jeszcze przez parę minut turlałem się po ziemi ze śmiechu tak, że poczułem łzy w kącikach oczów.
-Przepraszam wasza królewska mość. - ukłoniłem się i znowu zacząłem się śmiać.
< Kleo? wybacz :c>
piątek, 1 sierpnia 2014
od Latiki .c dod Daiki'ego
Byłam dziś wyjątkowo nieznośna i nawet kiedy Daiki chciał mi pomóc ja dalej się miotałam. W końcu udało się mnie wyciągnąć z pod pnia. Gdy wyszłam z pod drzewa otrzepując futro mruknęłam:
-Dzięki.
I zaczęłam odchodzić bez słowa słyszałam jak Daiki szeptał coś pod nosem o mnie i skierował się w drugą stronę.
Dzień minął mi okropnie.
Następnego dnia gdy się obudziłam była już dobra pogoda. Ziewnęłam i wstałam zdecydowanie radośniejsza niż wczoraj. Pobiegłam nad jezioro. Zobaczyłam tam siedzącego Dakiego. Wtedy przypomniałam sobie jak się wczoraj zachowywałam. Podeszłam pod niego i powiedziałam nieśmiało:
-Cześć Daiki.
-Cześć.- odpowiedział cicho i obojętnie.
-Bo wiesz, ja. Ten wczorajszy dzień. Ja.... no ja tak naprawdę nie jestem taka. Przepraszam cie za moje zachowanie. Wczoraj był dziwny dzień.
Daiki?
-Dzięki.
I zaczęłam odchodzić bez słowa słyszałam jak Daiki szeptał coś pod nosem o mnie i skierował się w drugą stronę.
Dzień minął mi okropnie.
Następnego dnia gdy się obudziłam była już dobra pogoda. Ziewnęłam i wstałam zdecydowanie radośniejsza niż wczoraj. Pobiegłam nad jezioro. Zobaczyłam tam siedzącego Dakiego. Wtedy przypomniałam sobie jak się wczoraj zachowywałam. Podeszłam pod niego i powiedziałam nieśmiało:
-Cześć Daiki.
-Cześć.- odpowiedział cicho i obojętnie.
-Bo wiesz, ja. Ten wczorajszy dzień. Ja.... no ja tak naprawdę nie jestem taka. Przepraszam cie za moje zachowanie. Wczoraj był dziwny dzień.
Daiki?
od Latiki c.d od Xen'a
W pewnym miejscu gdy Xen ścisnął, krzyknęłam: Ałć!
-Acha, czyli masz złamaną łapę. -powiedział.
Nie byłam tym zadowolona wiec krzyknęłam:
-Co?! Kur***! Tylko tego brakowało.
Czułam się dzisiaj jakoś inaczej i nie mowie o złamanej nodze, mówię o tym że dzisiaj jakoś często przeklinam do do mnie nie podobne, ale nie umiem się dziś pohamować.
-Za ile wróci Azazel? -zapytał Xen.
-Sama chciałabym to wiedzieć. -powiedziałam zła.
Xen czekał ze mną na Azazyla a on wciąż nie wracał zaczęłam się martwić.
Xen?
-Acha, czyli masz złamaną łapę. -powiedział.
Nie byłam tym zadowolona wiec krzyknęłam:
-Co?! Kur***! Tylko tego brakowało.
Czułam się dzisiaj jakoś inaczej i nie mowie o złamanej nodze, mówię o tym że dzisiaj jakoś często przeklinam do do mnie nie podobne, ale nie umiem się dziś pohamować.
-Za ile wróci Azazel? -zapytał Xen.
-Sama chciałabym to wiedzieć. -powiedziałam zła.
Xen czekał ze mną na Azazyla a on wciąż nie wracał zaczęłam się martwić.
Xen?
Odchodzą...
Kolejne wilki które nas opuszczają :(
Tylko tym razem nie przez nie pisanie opowiadań :(
Byli to bardzo aktywni członkowie dlatego bardzo mi szkoda :(
Tylko tym razem nie przez nie pisanie opowiadań :(
Byli to bardzo aktywni członkowie dlatego bardzo mi szkoda :(
Imię: Arya
Powód: decyzja właściciela :(
Imię: Alayna
Powód: Decyzja właściciela :(
od Kleo c.d od Daki'ego
- Y... zimno nie wpływa na mnie najlepiej... A ty zamiast się dopytywać, powinieneś dziękować Ra, że dał ci mnie spotkać!
Basiora najwidoczniej zbiło to z tropu. Po chwili wydusił:
- Dziękuję, wszechpotężny Ra...
- I prawidłowo! - Zrobiłam minę uznania.
- Ta... A w ogóle, jestem Daiki
- Kleo. Księżniczka Egiptu, następczyni tronu.
( Daiki?)
Basiora najwidoczniej zbiło to z tropu. Po chwili wydusił:
- Dziękuję, wszechpotężny Ra...
- I prawidłowo! - Zrobiłam minę uznania.
- Ta... A w ogóle, jestem Daiki
- Kleo. Księżniczka Egiptu, następczyni tronu.
( Daiki?)
od Daki'ego c.d od Shinai
-Powiedział żebym nic ci nie mówił. - odpowiedziałem.
-To na prawdę nie prawda. Cokolwiek ci mówił to bzdura. - odpowiedziała.
Prychnąłem. Demon czy cokolwiek to było brzmiał przekonująco.
-Powiedz co on ci nagadał. - rozkazała.
-Niech będzie. A więc powiedział, że jesteś psychiczna? Czy jakoś tak. I, że chcesz mnie zabić. - odpowiedziałem spokojnie i spojrzałem na waderę, której wyraz twarzy szybko się zmienił.
< Shinai? Brak weny :/ >
-To na prawdę nie prawda. Cokolwiek ci mówił to bzdura. - odpowiedziała.
Prychnąłem. Demon czy cokolwiek to było brzmiał przekonująco.
-Powiedz co on ci nagadał. - rozkazała.
-Niech będzie. A więc powiedział, że jesteś psychiczna? Czy jakoś tak. I, że chcesz mnie zabić. - odpowiedziałem spokojnie i spojrzałem na waderę, której wyraz twarzy szybko się zmienił.
< Shinai? Brak weny :/ >
czwartek, 31 lipca 2014
od Cosmo c.d od Anyai
Wadera zapytała:
-Co lubisz zrobić w wolnym czasie?
Zastanowiłem się po czym odpowiedziałem:
-Zadawać się z ładnymi samicami. - a mówiąc to mrugnąłem do wadery.
Zapadła dosyć niezręczna cisza w końcu ją przerwałem pytając:
-A ty co lubisz robić?
Wadera pomyślałam i jakby trochę od niechcenia powiedziała:
-...
Ana?
-Co lubisz zrobić w wolnym czasie?
Zastanowiłem się po czym odpowiedziałem:
-Zadawać się z ładnymi samicami. - a mówiąc to mrugnąłem do wadery.
Zapadła dosyć niezręczna cisza w końcu ją przerwałem pytając:
-A ty co lubisz robić?
Wadera pomyślałam i jakby trochę od niechcenia powiedziała:
-...
Ana?
od Xen'a c.d od Latiki
Przechadzałem się w ten piękny dzień.Na chwilę opuściłem "swoje" miejsce i poszedłem. Lało dość bardzo,grzmiało itd. Przechodząc bliżej lasu zauważyłem wieelkie drzewo i kogoś pod nim - krzyczała .Zacząłem biec w tamtym kierunku. Gdy w końcu dobiegłem zobaczyłem Latikę.
Szarpała się dość bardzo.
- Nie szarp się tak bo coś sobie zrobisz..Jakby drzewo nie było kłopotem - dodałem pod nosem. Szybko uporałem się z rośliną i pomogłem wstać waderze.
- Już lepiej? - uśmiechnąłem się niemrawo.
- A jak myślisz? - odparła dość nie miło jak na nią.
- Boli coś? - zadałęm kolejne pytanie.
- Łapa - mruknęła.
- No to zaraz się tym zajmiemy - wrzuciłem ją sobie na grzbiet i poszedłem chwiejnym krokiem w stronę jaskini alf..Może i nie była za ciężka,ale ja nie przywykłem do noszenia jakiegokolwiek ciężaru więc wiadomo,żę byłem dość zmachany gdy w końcu dotarliśmy do tej jaskini.
- No więc gdzie boli? - zapytałem jak prawdziwy lekarz z wąskim uśmiechem na pyszczku. Zacząłem delikatnie przyciskać jej łapię,żeby sprawdzić gdzie ją boli.
(Jeju jakie to głupie .Latika?)
Szarpała się dość bardzo.
- Nie szarp się tak bo coś sobie zrobisz..Jakby drzewo nie było kłopotem - dodałem pod nosem. Szybko uporałem się z rośliną i pomogłem wstać waderze.
- Już lepiej? - uśmiechnąłem się niemrawo.
- A jak myślisz? - odparła dość nie miło jak na nią.
- Boli coś? - zadałęm kolejne pytanie.
- Łapa - mruknęła.
- No to zaraz się tym zajmiemy - wrzuciłem ją sobie na grzbiet i poszedłem chwiejnym krokiem w stronę jaskini alf..Może i nie była za ciężka,ale ja nie przywykłem do noszenia jakiegokolwiek ciężaru więc wiadomo,żę byłem dość zmachany gdy w końcu dotarliśmy do tej jaskini.
- No więc gdzie boli? - zapytałem jak prawdziwy lekarz z wąskim uśmiechem na pyszczku. Zacząłem delikatnie przyciskać jej łapię,żeby sprawdzić gdzie ją boli.
(Jeju jakie to głupie .Latika?)
od Shinai c.d od Daki'ego
Demon. Mój wspaniały znajomy, jak zwykle przyszedł w najbardziej nieodpowiednim momencie. Stał sobie z boku i podejrzanie się uśmiechał.
- Odejdź - warknęłam do niego. Spojrzał na mnie ironicznie, po czym podszedł do Daiki'ego. Zaśmiał się, po czym powiedział coś samcowi. Ten, od razu spojrzał na mnie, dosyć dziwnie. Jak zwykle coś nagadał, zapewne znów coś niestworzonego. Westchnęłam. Skoro "należę do niego" nic nie mogłam zrobić. Obserwowałam ich cały czas. Demon ciągle mu coś mówił, szeptem, abym nie usłyszała. Kiedy skończył ględzić, podszedł do mnie, po czym powiedział tylko jedno słowo:
- Powodzenia
Zanim się obejrzałam, go już nie było.
- Nie wierz mu. To idiota - warknęłam. Daiki odwrócił się.
- Powiedział mi, że tak powiesz. Czym on jest? - spytał. Był co najmniej w szoku.
- Demonem. Choć jak dla mnie to idiota - zaśmiałam się. Nadal jednak spoglądałam na wilka. Zaczął zachowywać się dziwnie.
- Co on Ci nagadał?
< Daiki? Brak pomysłu :/
- Odejdź - warknęłam do niego. Spojrzał na mnie ironicznie, po czym podszedł do Daiki'ego. Zaśmiał się, po czym powiedział coś samcowi. Ten, od razu spojrzał na mnie, dosyć dziwnie. Jak zwykle coś nagadał, zapewne znów coś niestworzonego. Westchnęłam. Skoro "należę do niego" nic nie mogłam zrobić. Obserwowałam ich cały czas. Demon ciągle mu coś mówił, szeptem, abym nie usłyszała. Kiedy skończył ględzić, podszedł do mnie, po czym powiedział tylko jedno słowo:
- Powodzenia
Zanim się obejrzałam, go już nie było.
- Nie wierz mu. To idiota - warknęłam. Daiki odwrócił się.
- Powiedział mi, że tak powiesz. Czym on jest? - spytał. Był co najmniej w szoku.
- Demonem. Choć jak dla mnie to idiota - zaśmiałam się. Nadal jednak spoglądałam na wilka. Zaczął zachowywać się dziwnie.
- Co on Ci nagadał?
< Daiki? Brak pomysłu :/
od Daki'ego c.d od Kleo
Podszedłem do samicy z zającem, była widocznie głodna, a ja nie za bardzo, więc jednego zająca mogłem jej oddać.
-Chcesz? - podsunąłem jej go.
-Dzięki. - uśmiechnęła się.
Skinąłem łbem.
-Dlaczego po prostu na niego nie skoczyłaś gdy miałaś taka okazję?- spytałem, obserwowałem waderę, a ona zamiast bardziej zaangażować się z łapanie głupiego zająca wolała iść jak księżniczka, prychnąłem na samą myśl.
-Bo... eee... - wadera zastanawiała się nad odpowiedzią.
-Wiesz od samego wołania "zajączku" on do ciebie nie przyjdzie. - zaśmiałem się.
< Kleo, cd?>
-Chcesz? - podsunąłem jej go.
-Dzięki. - uśmiechnęła się.
Skinąłem łbem.
-Dlaczego po prostu na niego nie skoczyłaś gdy miałaś taka okazję?- spytałem, obserwowałem waderę, a ona zamiast bardziej zaangażować się z łapanie głupiego zająca wolała iść jak księżniczka, prychnąłem na samą myśl.
-Bo... eee... - wadera zastanawiała się nad odpowiedzią.
-Wiesz od samego wołania "zajączku" on do ciebie nie przyjdzie. - zaśmiałem się.
< Kleo, cd?>
od Daki'ego c.d od Latiki
Wracałem właśnie z małego polowania, dzisiaj nie było łatwo upolować czegokolwiek, wszystko wina tej pogody. Nagle usłyszałem piorun gdy uderzył paręnaście metrów ode mnie, a po chwili krzyk jakieś wadery. Nie czekałem długo, ale od razu ruszyłem w stronę głosu. Gdy dotarłem na miejsce zauważyłem Latikę przygniecioną przez drzewo. Strasznie się wierciła...
-Przestań się na chwilę ruszać. - mruknąłem.
-Ciekawe czy ty na moim miejscu siedziałbyś spokojnie. - prychnęła.
-Na szczęście nie jestem na twoim miejscu. - odpowiedziałem i z całych sił próbowałem odepchnąć to drzewo to nie było za łatwe tym bardziej gdy samica za nic nie chciała mnie słuchać.
-Mówiłem przestań się wiercić ! - warknąłem.
< Latika?>
-Przestań się na chwilę ruszać. - mruknąłem.
-Ciekawe czy ty na moim miejscu siedziałbyś spokojnie. - prychnęła.
-Na szczęście nie jestem na twoim miejscu. - odpowiedziałem i z całych sił próbowałem odepchnąć to drzewo to nie było za łatwe tym bardziej gdy samica za nic nie chciała mnie słuchać.
-Mówiłem przestań się wiercić ! - warknąłem.
< Latika?>
Od Glassa c.d. Azazela
Popatrzyłem na niego bynajmniej jak na idiotę.
- Przyznaj, nie oprowadzasz nowych dosyć często.
- To nie Twoja sprawa.
- Czyli raczej tak. No nic. Poproszę tą mniejszą.
- Mniejszą?
- Przecież gruby nie jestem, a życie mnie nadmiarem klamotów mnie pokarało. - powiedziałem dosyć ironicznie.
Azazel?
- Przyznaj, nie oprowadzasz nowych dosyć często.
- To nie Twoja sprawa.
- Czyli raczej tak. No nic. Poproszę tą mniejszą.
- Mniejszą?
- Przecież gruby nie jestem, a życie mnie nadmiarem klamotów mnie pokarało. - powiedziałem dosyć ironicznie.
Azazel?
środa, 30 lipca 2014
Od Marilyn`a c.d. Annayi
Wykrzywiłem usta w dziwnym uśmiechu. Patrzyłem pobłażliwie na waderę.
- Przeszkadza ci to? - zapytała Annayia.
Prychnąłem lekceważąco i wywróciłem oczami.
- Myślałem, że można się z tobą pobawić. Trochę się rozerwać. Ale ty wszystko bierzesz na serio.
Wadera wyglądała na zbitą z tropu.
- Serio, Annayiu, mogłabyś się trochę rozluźnić - mruknąłem i poszedłem w jej stronę. Wyminąłem ją, przy okazji ocierając się o nią i omal jej nie przewracając.
Annayia?
- Przeszkadza ci to? - zapytała Annayia.
Prychnąłem lekceważąco i wywróciłem oczami.
- Myślałem, że można się z tobą pobawić. Trochę się rozerwać. Ale ty wszystko bierzesz na serio.
Wadera wyglądała na zbitą z tropu.
- Serio, Annayiu, mogłabyś się trochę rozluźnić - mruknąłem i poszedłem w jej stronę. Wyminąłem ją, przy okazji ocierając się o nią i omal jej nie przewracając.
Annayia?
Od Annayi "To boli"
Pisane przy albumie Bon Jovi "Bounce". Nie żeby to kogoś obchodziło.
Soundtrack: Bon Jovi "Right Side Of Wrong"
Środek nocy. Ciemno, jak nie wiem gdzie. A ja wiję się w konwulsjach. Jak boli... Nawet picie wody nie pomaga.
Potrzebuję mleka. Tłustego, krowiego mleka. Ale skąd ja tu wezmę mleko?! Nie ma szans, najwyraźniej dane mi jest skonać przez ten ból. Tylko kiedy nastąpi wyczekiwany zgon? Za minutę, czy po tygodniu? Wolałabym jak najszybciej.
Dlaczego to tyle trwa? Czy mogłoby z łaski swojej przestać? Nie, wręcz przeciwnie. Nasila się.
Z mojego gardła wydobył się wrzask bólu. Był wysoki, przesiąknięty cierpieniem.
- Niech to się skończy!!! Niech to się wreszcie skończy!!! - błagałam. Nikt mnie nie słyszał. W sumie to dobrze. Co by sobie pomyślał? Że nie potrafię zaradzić takiej "błahostce"?
Pieprzyć to. Pieprzyć wszystko. Pieprzyć wszystkich. Pieprzyć mój pękający łeb.
Upadłam na swoje wilcze kolana i łapiąc się łapami za głowę, zgięta w pół, ze skrzydłami rozłożonymi na ziemi, pojękiwałam cicho. Kiwałam się w tył i w przód, włosy opadały mi na twarz, pojedyncze, małe łezki spływały po pysku, zatrzymywały się chwilowo na nosie i spadały na ziemię.
- Boli... Jak cholernie boli...
Co z tego? Nikogo to nie obchodzi. TY nikogo nie obchodzisz. Możesz przestać zwracać na siebie uwagę osób, których nawet tu nie ma?
- Pierd*l się - powiedziałam na głos. Do siebie to mówię? Nawet dla siebie samej jestem zła? Nie... dla wszystkich, tylko nie dla mnie. Dla siebie nie mogę być zła. Mam tylko siebie. A jeśli obrażę się na siebie, zostanę całkiem sama na tym świecie.
Sama z tym okropnym bólem.
Wyczłapałam z jaskini i pozwoliłam nocnemu wiatrowi wysuszyć moje łzy. Z otwartymi ślepiami starałam się odwdzięczyć mu za jego kojący dotyk. Mój dotyk na pewno nie będzie dla niego tak cudowną ulgą.
Poszłam na polanę i nazbierałam na niej kilka ziół i kwiatów. Nabrałam wody ze strumienia i z tymi składnikami wróciłam do jaskini. Rozpaliłam ogień w małym palenisku, postawiłam na nim kociołek i zaczęłam parzyć miksturę. Do wody w garnku wsypałam rumianek, pokrzywę i inne chwasty i pomieszałam. Po dwudziestu minutach napar był gotowy. Wzięłam drewnianą łyżkę, nabrałam w nią napoju i wypiłam, ostrożnie, by nie poparzyć pyska. Po trzech sekundach ból ustał. Odetchnęłam z ulgą.
Niesłychane, jak ból głowy może być uporczywy.
~ ~ ~
Tak. Ja, Annayia, opisałam swój ból głowy. Dziwna jestem.
Soundtrack: Bon Jovi "Right Side Of Wrong"
Środek nocy. Ciemno, jak nie wiem gdzie. A ja wiję się w konwulsjach. Jak boli... Nawet picie wody nie pomaga.
Potrzebuję mleka. Tłustego, krowiego mleka. Ale skąd ja tu wezmę mleko?! Nie ma szans, najwyraźniej dane mi jest skonać przez ten ból. Tylko kiedy nastąpi wyczekiwany zgon? Za minutę, czy po tygodniu? Wolałabym jak najszybciej.
Dlaczego to tyle trwa? Czy mogłoby z łaski swojej przestać? Nie, wręcz przeciwnie. Nasila się.
Z mojego gardła wydobył się wrzask bólu. Był wysoki, przesiąknięty cierpieniem.
- Niech to się skończy!!! Niech to się wreszcie skończy!!! - błagałam. Nikt mnie nie słyszał. W sumie to dobrze. Co by sobie pomyślał? Że nie potrafię zaradzić takiej "błahostce"?
Pieprzyć to. Pieprzyć wszystko. Pieprzyć wszystkich. Pieprzyć mój pękający łeb.
Upadłam na swoje wilcze kolana i łapiąc się łapami za głowę, zgięta w pół, ze skrzydłami rozłożonymi na ziemi, pojękiwałam cicho. Kiwałam się w tył i w przód, włosy opadały mi na twarz, pojedyncze, małe łezki spływały po pysku, zatrzymywały się chwilowo na nosie i spadały na ziemię.
- Boli... Jak cholernie boli...
Co z tego? Nikogo to nie obchodzi. TY nikogo nie obchodzisz. Możesz przestać zwracać na siebie uwagę osób, których nawet tu nie ma?
- Pierd*l się - powiedziałam na głos. Do siebie to mówię? Nawet dla siebie samej jestem zła? Nie... dla wszystkich, tylko nie dla mnie. Dla siebie nie mogę być zła. Mam tylko siebie. A jeśli obrażę się na siebie, zostanę całkiem sama na tym świecie.
Sama z tym okropnym bólem.
Wyczłapałam z jaskini i pozwoliłam nocnemu wiatrowi wysuszyć moje łzy. Z otwartymi ślepiami starałam się odwdzięczyć mu za jego kojący dotyk. Mój dotyk na pewno nie będzie dla niego tak cudowną ulgą.
Poszłam na polanę i nazbierałam na niej kilka ziół i kwiatów. Nabrałam wody ze strumienia i z tymi składnikami wróciłam do jaskini. Rozpaliłam ogień w małym palenisku, postawiłam na nim kociołek i zaczęłam parzyć miksturę. Do wody w garnku wsypałam rumianek, pokrzywę i inne chwasty i pomieszałam. Po dwudziestu minutach napar był gotowy. Wzięłam drewnianą łyżkę, nabrałam w nią napoju i wypiłam, ostrożnie, by nie poparzyć pyska. Po trzech sekundach ból ustał. Odetchnęłam z ulgą.
Niesłychane, jak ból głowy może być uporczywy.
~ ~ ~
Tak. Ja, Annayia, opisałam swój ból głowy. Dziwna jestem.
od Kleo
Był to bardzo deszczowy i wieczny dzień. Nikt nie chciał wychodzić na dwór, a ten, kto musiał, pragnął załatwić swoje sprawy jak najszybciej. I ja, tego dnia pragnęłam pozostać w swojej, jakże ciepłej, norze. W porze obiadu, zajrzałam pod mój spiżarniany liść palmowy, by po chwili odkryć, że jedzenie się skończyło. Westchnęłam. "Nie, nie, nie! W życiu nie wyjdę w taką pogodę!" - przeszło mi przez myśl. Ale, jako że nigdy nie jadam śniadań byłam głodna. Jak najbardziej owijając wokół siebie mój egipski strój, z ociąganiem opuściłam norę. Deszcz, bezlitośnie moczył moją sierść, a wiatr, równie bezlitośnie podrywał do góry moje ubranko. Ujrzawszy zająca, zaczęłam go "gonić". Jak już się pewnie wszyscy zorientowali, gonieniem nie można było tego nazwać; Szłam, do może truchtałam wołając:
- Zajączku, zajączku!
Nic to jednak nie dało. Zając tylko się spłoszył, a ja usiadłam zrezygnowana. Po chwili podszedł do mnie jakiś wilk, który - ku mojemu wielkiemu zdziwieniu - położył przede mną zająca...
( Ktokolwiek?)
- Zajączku, zajączku!
Nic to jednak nie dało. Zając tylko się spłoszył, a ja usiadłam zrezygnowana. Po chwili podszedł do mnie jakiś wilk, który - ku mojemu wielkiemu zdziwieniu - położył przede mną zająca...
( Ktokolwiek?)
od Latiki
(Chcę dać wam szanse do dokończenia jakiegoś opo. więc proszę XD )
Ranek zapowiadał się po prostu zajebiś***. Padało było mokro, duszno i grzmiało. nienawidze burzy! I jeszcze wstałam lewą nogą... No naprawdę zajefajnie!
Wszystko mnie drażniło. Nie mogłam wyjść z jaskini. Siedziałam wiec i się nudziłam. Azazel powiedział żebym dziś nie wychodziła że sam zapoluje za paroma innymi samcami i przyniesie mi kawałek zdobyczy.
Czas mijał a ja dalej siedziałam w domu. Głodna!
Po co on mi mówi że zapoluje i przyniesie skoro nie ma na to ochoty i tyle mu to zajmuję?! -pytałam zdenerwowana sama siebie.
Po godzinie czekania powiedziałam sobie:
-O nie więcej czekać nie będę!
I wyszłam na tę okropną pogodę. Skierowałam się w stronę łąki która prowadziła przez las. Szłam i szłam. Do futra wszystko mi się kleiło lało i grzmiało. Nagle piorun walnął gdzieś niedaleko mnie, nagle zobaczyłam przewracające się wielkie drzewo!
Zaczęłam uciekać ale drzewo przewróciło mi się na zad. Byłam uwięziona. Strasznie bolało!
Ktoś?
Ranek zapowiadał się po prostu zajebiś***. Padało było mokro, duszno i grzmiało. nienawidze burzy! I jeszcze wstałam lewą nogą... No naprawdę zajefajnie!
Wszystko mnie drażniło. Nie mogłam wyjść z jaskini. Siedziałam wiec i się nudziłam. Azazel powiedział żebym dziś nie wychodziła że sam zapoluje za paroma innymi samcami i przyniesie mi kawałek zdobyczy.
Czas mijał a ja dalej siedziałam w domu. Głodna!
Po co on mi mówi że zapoluje i przyniesie skoro nie ma na to ochoty i tyle mu to zajmuję?! -pytałam zdenerwowana sama siebie.
Po godzinie czekania powiedziałam sobie:
-O nie więcej czekać nie będę!
I wyszłam na tę okropną pogodę. Skierowałam się w stronę łąki która prowadziła przez las. Szłam i szłam. Do futra wszystko mi się kleiło lało i grzmiało. Nagle piorun walnął gdzieś niedaleko mnie, nagle zobaczyłam przewracające się wielkie drzewo!
Zaczęłam uciekać ale drzewo przewróciło mi się na zad. Byłam uwięziona. Strasznie bolało!
Ktoś?
Odchodzą...
Dziś naszą watahę opuszczają wilki:
Imię: Lerka
Powód odejścia: nie pisanie opowiadań
Imię: Noche De Medio
Powód: nie pisanie opowiadań
Imię: Ocutast
Powód: nie pisanie opowiadań
Imię: Demonic
Powód: nie pisanie opowiadań
OD RAZU MOWIĘ KAŻDY WILK KTÓRY DO TEJ PORY NALEŻY DO WATAHY MA ZA ZADANIE NAPISAĆ OPOWIADANIE, ALBO PODZIELI LOS TYCH CZTERECH WILKÓW...
Od Daiki'ego cd Shinai
-Nudne? Beczysz krwią i dla Ciebie to jest nudne? Bardziej dziwne. - prychnąłem.
Wadera zmrużyła oczy i spojrzała na mnie złowrogo.
-No co może powiesz, że to jest normalne? - zaśmiałem się. Shinai w jednej sekundzie skoczyła na mnie i przygwoździła mnie do ziemi. Dopiero po chwili zorientowałem się co się stało, warknąłem głośno i odrzuciłem samice, po chwili to ona leżała na ziemi.
-Nie masz prawa mnie tknąć. - rzuciłem i ruszyłem w stronę jaskini.
-Oj uważaj bo się czymś zarazisz. - warknęła wadera.
-Ja tam nie wiem. - powiedziałem głośno.
-Och, a może się mnie wystraszyłeś?
-Pomyślmy... Nie myślę, że to nie to. - puściłem jej oczko.
-Kogo my tu mamy... - usłyszałem głos, spojrzałem na Shinai, a potem odwróciłem się za siebie. Był to...
< Shinai ^^>
Wadera zmrużyła oczy i spojrzała na mnie złowrogo.
-No co może powiesz, że to jest normalne? - zaśmiałem się. Shinai w jednej sekundzie skoczyła na mnie i przygwoździła mnie do ziemi. Dopiero po chwili zorientowałem się co się stało, warknąłem głośno i odrzuciłem samice, po chwili to ona leżała na ziemi.
-Nie masz prawa mnie tknąć. - rzuciłem i ruszyłem w stronę jaskini.
-Oj uważaj bo się czymś zarazisz. - warknęła wadera.
-Ja tam nie wiem. - powiedziałem głośno.
-Och, a może się mnie wystraszyłeś?
-Pomyślmy... Nie myślę, że to nie to. - puściłem jej oczko.
-Kogo my tu mamy... - usłyszałem głos, spojrzałem na Shinai, a potem odwróciłem się za siebie. Był to...
< Shinai ^^>
wtorek, 29 lipca 2014
Od Annayi c.d. Marilyn`a
- Co to miało być?! - wkurzyłam się. - Myślałam, że chcesz mnie zabić!
- Myślisz, że zabiłbym wilka ze swojej watahy? Nie chciałbym, by mnie wyrzucili. - Marilyn odwrócił się i zaczął odchodzić.
- Świetnie, ale ugryzłeś mnie w nogę! - zawołałam za nim. - To miała być zabawa?!
Wilk zatrzymał się, odwrócił i spojrzał na mnie z zażenowaniem.
- Ty chyba naprawdę nie masz poczucia humoru - rzekł.
Marilyn?
- Myślisz, że zabiłbym wilka ze swojej watahy? Nie chciałbym, by mnie wyrzucili. - Marilyn odwrócił się i zaczął odchodzić.
- Świetnie, ale ugryzłeś mnie w nogę! - zawołałam za nim. - To miała być zabawa?!
Wilk zatrzymał się, odwrócił i spojrzał na mnie z zażenowaniem.
- Ty chyba naprawdę nie masz poczucia humoru - rzekł.
Marilyn?
Od Marilyn`a c.d. Annayi
Zaśmiałem się ochrypłym głosem i znów skoczyłem do Annayi. Zaatakowałem ją pazurami i powarczałem trochę. Dalej toczyliśmy się po ziemi. Ugryzłem ją w łapę, za co ona zdzieliła mnie mocno w twarz. Zaatakowałem brzuch - tylnymi łapami kopnęła mnie w żuchwę. W końcu udało mi się ją unieruchomić. Leżałem na niej, przygniatałem ją całym ciałem. Łapy trzymałem na jej nieregularnie unoszącej się i opadającej klatce piersiowej, a pysk tuż przy jej twarzy. Dyszałem głośno i szybko, mój oddech leciał prosto na nią. Uśmiechałem się do niej chytrze.
- Daj spokój, nie umiesz się bawić? - zarechotałem. - To tylko sport.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Co ty pierdzielisz?
- Nie znasz się na żartach? - zaśmiałem się i wstałem, unosząc najpierw miednicę, a potem przednią część ciała. - Szkoda...
Annayia?
- Daj spokój, nie umiesz się bawić? - zarechotałem. - To tylko sport.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Co ty pierdzielisz?
- Nie znasz się na żartach? - zaśmiałem się i wstałem, unosząc najpierw miednicę, a potem przednią część ciała. - Szkoda...
Annayia?
od Shinai c.d od Daikiego
Zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Naprawdę...? Taki jesteś nietowarzyski, że normalnie wadery nie przywitać nie potrafisz? Wilku, nazywanym Daiki, pozwól, że się przedstawię. Nazywam się Shinai, chociaż niektórzy zwą mnie "Zaćmienie". - starałam się nie wystraszyć samca, choć bardzo chciałam go pociąć. Moje demoniczne zmysły pozwalał na potwierdzenie kim jest, skąd pochodzi, wiedziałam to wszystko.
- Skąd znasz moje imię? - warknął agresywnie i wstał.
- Ja? Łatwo się można domyślić. O... Grupa krwi AB, to ładna i rzadka krew.
Samiec zamachnął się. Gdy już miał mnie pociąć, złapałam jego łapę ogonem.
- Mnie nie zranisz...- zaśmiałam się. Moje oczy zaświeciły się, przez co puściłam łapę basiora i wydyszałam tylko jedno słowo
- *****...- upadłam za ziemię. Rząda krwi dawała sobie we znaki. Opanowałam się, po czym powiedziałam:
- Wybacz to oziębłe powitanie i zapomnij co Ci dzisiaj powiedziałam. Ale wiedz jedno: Nie zbliżaj się do mnie. - warknęłam po czym odwróciłam się.
- Powiedz tylko, skąd znasz moje imię! - syknął samiec.
- Jestem diabłem, demonem, ciemnością, więc wiem. - zachichotałam, po czym ruszyłam w stronę lasu. Daiki podbiegł do mnie po czym rzekł:
- Nie wierzę.
- To chodź. Ale najpierw pokażę Ci to... - powiedziałam i otworzyłam ponownie oczy. Krwistoczerwone ślepia spojrzały na niego.
-Widzę twoje serce, gdzie masz żyły i to, że jedno płuco jest większe od drugiego. Ale ty mi nie wierzysz. Nawet w to, że nie płaczę łzamy, tylko krwią. - warknęłam, po czym przytłoczona szłam dalej. Tak chciałam go zabić, miał piękną krew. Zapach też był oszałamiający. Pragnęłam, by pozwolił mi, abym go kiedyś zabiła. Dotarliśmy nad jezioro. Uroniłam łzę, która wpadła do wody. Woda od razu stała się krwią, a wszystkie w nim stworzenia zginęły. Rzuciłam do wody ziołoni wszystko było tak jak kiedyś.
- To nudne. Idę do domu - mruknęłam.
< Daiki? >
- Naprawdę...? Taki jesteś nietowarzyski, że normalnie wadery nie przywitać nie potrafisz? Wilku, nazywanym Daiki, pozwól, że się przedstawię. Nazywam się Shinai, chociaż niektórzy zwą mnie "Zaćmienie". - starałam się nie wystraszyć samca, choć bardzo chciałam go pociąć. Moje demoniczne zmysły pozwalał na potwierdzenie kim jest, skąd pochodzi, wiedziałam to wszystko.
- Skąd znasz moje imię? - warknął agresywnie i wstał.
- Ja? Łatwo się można domyślić. O... Grupa krwi AB, to ładna i rzadka krew.
Samiec zamachnął się. Gdy już miał mnie pociąć, złapałam jego łapę ogonem.
- Mnie nie zranisz...- zaśmiałam się. Moje oczy zaświeciły się, przez co puściłam łapę basiora i wydyszałam tylko jedno słowo
- *****...- upadłam za ziemię. Rząda krwi dawała sobie we znaki. Opanowałam się, po czym powiedziałam:
- Wybacz to oziębłe powitanie i zapomnij co Ci dzisiaj powiedziałam. Ale wiedz jedno: Nie zbliżaj się do mnie. - warknęłam po czym odwróciłam się.
- Powiedz tylko, skąd znasz moje imię! - syknął samiec.
- Jestem diabłem, demonem, ciemnością, więc wiem. - zachichotałam, po czym ruszyłam w stronę lasu. Daiki podbiegł do mnie po czym rzekł:
- Nie wierzę.
- To chodź. Ale najpierw pokażę Ci to... - powiedziałam i otworzyłam ponownie oczy. Krwistoczerwone ślepia spojrzały na niego.
-Widzę twoje serce, gdzie masz żyły i to, że jedno płuco jest większe od drugiego. Ale ty mi nie wierzysz. Nawet w to, że nie płaczę łzamy, tylko krwią. - warknęłam, po czym przytłoczona szłam dalej. Tak chciałam go zabić, miał piękną krew. Zapach też był oszałamiający. Pragnęłam, by pozwolił mi, abym go kiedyś zabiła. Dotarliśmy nad jezioro. Uroniłam łzę, która wpadła do wody. Woda od razu stała się krwią, a wszystkie w nim stworzenia zginęły. Rzuciłam do wody ziołoni wszystko było tak jak kiedyś.
- To nudne. Idę do domu - mruknęłam.
< Daiki? >
Od Shinai - Krew i Licorn
Szłam na łąkę wylizując pyszczek z krwi ofiary. Położyłam się na trawie i głośno westchnęłam.
--------
"Psycho-świr niech żre żwir..."
--------
Każdy wilk ma w sobie podobno dobro. Zastanawiałam się więc, czy jestem wilkiem. Skoro nie znam litości, nienawidzę, nie wiem jak... być sama. Ja nigdy nie byłam sama, chociaż chciałam. Od zawarcia paktu, zawsze mam te "cienie", które mnie śledzą, nie pozwalając na odrobinę prywatności. Gdy śpię, gdy jem, gdy zabijam, śmieją się bez przerwy. Oddanie się demonom było jednak najlepszym, co zrobiłam w tym nudnym życiu. Dowiedziałam się wszystkiego o rodzinie, zemściłam się, poznałam, jakie są naprawdę wilki i do tego jestem doceniana. Szara flaga już wisi, teraz tylko odważ się ukłonić....
Ostatnio usłyszałam, że jestem dziwna i podobno nie powinnam się ciąć. Gdy on, który tak naprawdę zwie się Licorn, usłyszał o tym, śmiejąc się ze mnie stwierdził:
- "Za dużo myślisz, za bardzo chcesz; za mocno czujesz, za gęsto śnisz..."
Miał rację. Postanowiłam się jednak nie zamartwiać. Przypomniała mi się moja siostra: we włosach nosiła spinki i kreski, i inne śmierci. Zawsze niby uśmiechnięta, a tu teraz....
Cisza i płacz przesiąknęła przez moją duszę. Krzyknęłam ze złości, bo chciałabym całą rodzinę zabić jeszcze raz. Aby się zaspokoić, ruszyłam polaną w stronę najbliżej watahy. Padło na "Watahę wilków miłości". Przyszłam i stanęłam na skale alf, budząc sensację. Zachichotałam, gdy zobaczyłam potężnego samca, stojącego na uboczu.
- Przyjrzyjcie się twarzy swojego kata... - powiedziałam, po czym zeszłam ze skał i złapałam samca za skórę zębami. Wyrwał się, ale zaczął krwawić. W ogon złapałam pierwszy, lepszy patyk. Wbiłam mu go w bok. Basior jęknął, po czym przestał się ruszać. Wzięłam nóż i wycięłam mu na boku serduszko, z którego trysnęła masa krwi. Oblizałam się, po czym wyrwałam i zjadłam jego serce. Szczerze mówiąc, myślałam, że będę mieć więcej zabawy, z tak niby "okazałym samcem". Zabrałam się za resztę watahy. Zabrałam jednego śpiącego szczeniaka, którego zamierzałam torturować z użyciem wody. Reszta została brutalnie zabita, a najpierw poturbowana. Zaśmiałam się, gdyż cała polana była we krwi, gdzie leżało teraz 17 trupów. Trzeba jeszcze zabić szczenię. Poszłam nad jezioro. Obudziłam dzieciaka i przywiązałam mu do szyi linkę, po czym wrzucałam raz do wody, a raz wsadzałam do ognia. Zachichotałam, aż wreszcie zjadłam szczeniaka. Żywcem. Uśmiechnęłam się na widok krwi na moich łapach, po czym wróciłam do domu. Byłam jednak dość daleko, więc pomogłam sobie, zamieniając się w postać ludzko podobną. Gdy doleciałam na miejsce, czekała mnie niespodzianka. Licorn siedział sobie na stole, wesoły i zaintrygowany moim powrotem. Spojrzał na moje oczy.
- Lepszego znaku na pokazanie, że jesteś moja, nie miałem. Nie sądzisz, że Ci pięknie z tym kolorem wzroku?
- Co ty tam wiesz...?! - syknęłam.
- Była sobie dziewczynka, najsmutniejsza dziewczyna na świecie, w oczach nosiła mroczne sekrety i nie lubiła dzieci. Co wieczór skakała w mrok. Niech ta dziewczyna powie, czemu ma, taką smutną twarz... - stwierdził i zachichotał - Dobrze powiedziane, była. Tamta królowa smutku, umarła po cichutku...
- Przestaniesz kiedyś? - zadałam pytanie retoryczne, robiąc w tym czasie kolację.
- Ah, więc to Ci nie potrzebne? - zaśmiał się, trzymając w ręce nowy, naostrzonym czarny nóż. - Piękny, co?
- Tak... - mruknęłam - Co za niego chcesz...?
- Ty zawsze od formalności.... - westchnął - Uwierzysz mi, gdy powiem, że chcę Ciebie?
- Co ty biadolisz? Na mózg się rzuciło? - odwróciłam się w jego stronę, by zobaczyć jego minę. Był uśmiechnięty, ale jakoś inaczej. Jakby mówił: "Wiesz co to oznacza, czyż nie?". Cofnęłam się krok do tyłu, po czym cicho szepnęłam:
- Nie... Zostaw mnie tu samą, chcę być sama...
W odpowiedzi jak zwykle się zaśmiał, po czym złapał nóż.
- Najpierw zabawa, a na końcu przyjemność... - stwierdził i płynnie posługując się bronią, ciął mi wzorki na ręce.
- Nie podglądaj i nie ruszaj się, bo źle wyjdzie... - mruknął - Dobra, skończone.
Na ręce wyciął mi różę. Krwawiła z niej czarna krew, moja kruczoczarna, kochana krew.
--------
"Psycho-świr niech żre żwir..."
--------
Każdy wilk ma w sobie podobno dobro. Zastanawiałam się więc, czy jestem wilkiem. Skoro nie znam litości, nienawidzę, nie wiem jak... być sama. Ja nigdy nie byłam sama, chociaż chciałam. Od zawarcia paktu, zawsze mam te "cienie", które mnie śledzą, nie pozwalając na odrobinę prywatności. Gdy śpię, gdy jem, gdy zabijam, śmieją się bez przerwy. Oddanie się demonom było jednak najlepszym, co zrobiłam w tym nudnym życiu. Dowiedziałam się wszystkiego o rodzinie, zemściłam się, poznałam, jakie są naprawdę wilki i do tego jestem doceniana. Szara flaga już wisi, teraz tylko odważ się ukłonić....
Ostatnio usłyszałam, że jestem dziwna i podobno nie powinnam się ciąć. Gdy on, który tak naprawdę zwie się Licorn, usłyszał o tym, śmiejąc się ze mnie stwierdził:
- "Za dużo myślisz, za bardzo chcesz; za mocno czujesz, za gęsto śnisz..."
Miał rację. Postanowiłam się jednak nie zamartwiać. Przypomniała mi się moja siostra: we włosach nosiła spinki i kreski, i inne śmierci. Zawsze niby uśmiechnięta, a tu teraz....
Cisza i płacz przesiąknęła przez moją duszę. Krzyknęłam ze złości, bo chciałabym całą rodzinę zabić jeszcze raz. Aby się zaspokoić, ruszyłam polaną w stronę najbliżej watahy. Padło na "Watahę wilków miłości". Przyszłam i stanęłam na skale alf, budząc sensację. Zachichotałam, gdy zobaczyłam potężnego samca, stojącego na uboczu.
- Przyjrzyjcie się twarzy swojego kata... - powiedziałam, po czym zeszłam ze skał i złapałam samca za skórę zębami. Wyrwał się, ale zaczął krwawić. W ogon złapałam pierwszy, lepszy patyk. Wbiłam mu go w bok. Basior jęknął, po czym przestał się ruszać. Wzięłam nóż i wycięłam mu na boku serduszko, z którego trysnęła masa krwi. Oblizałam się, po czym wyrwałam i zjadłam jego serce. Szczerze mówiąc, myślałam, że będę mieć więcej zabawy, z tak niby "okazałym samcem". Zabrałam się za resztę watahy. Zabrałam jednego śpiącego szczeniaka, którego zamierzałam torturować z użyciem wody. Reszta została brutalnie zabita, a najpierw poturbowana. Zaśmiałam się, gdyż cała polana była we krwi, gdzie leżało teraz 17 trupów. Trzeba jeszcze zabić szczenię. Poszłam nad jezioro. Obudziłam dzieciaka i przywiązałam mu do szyi linkę, po czym wrzucałam raz do wody, a raz wsadzałam do ognia. Zachichotałam, aż wreszcie zjadłam szczeniaka. Żywcem. Uśmiechnęłam się na widok krwi na moich łapach, po czym wróciłam do domu. Byłam jednak dość daleko, więc pomogłam sobie, zamieniając się w postać ludzko podobną. Gdy doleciałam na miejsce, czekała mnie niespodzianka. Licorn siedział sobie na stole, wesoły i zaintrygowany moim powrotem. Spojrzał na moje oczy.
- Lepszego znaku na pokazanie, że jesteś moja, nie miałem. Nie sądzisz, że Ci pięknie z tym kolorem wzroku?
- Co ty tam wiesz...?! - syknęłam.
- Była sobie dziewczynka, najsmutniejsza dziewczyna na świecie, w oczach nosiła mroczne sekrety i nie lubiła dzieci. Co wieczór skakała w mrok. Niech ta dziewczyna powie, czemu ma, taką smutną twarz... - stwierdził i zachichotał - Dobrze powiedziane, była. Tamta królowa smutku, umarła po cichutku...
- Przestaniesz kiedyś? - zadałam pytanie retoryczne, robiąc w tym czasie kolację.
- Ah, więc to Ci nie potrzebne? - zaśmiał się, trzymając w ręce nowy, naostrzonym czarny nóż. - Piękny, co?
- Tak... - mruknęłam - Co za niego chcesz...?
- Ty zawsze od formalności.... - westchnął - Uwierzysz mi, gdy powiem, że chcę Ciebie?
- Co ty biadolisz? Na mózg się rzuciło? - odwróciłam się w jego stronę, by zobaczyć jego minę. Był uśmiechnięty, ale jakoś inaczej. Jakby mówił: "Wiesz co to oznacza, czyż nie?". Cofnęłam się krok do tyłu, po czym cicho szepnęłam:
- Nie... Zostaw mnie tu samą, chcę być sama...
W odpowiedzi jak zwykle się zaśmiał, po czym złapał nóż.
- Najpierw zabawa, a na końcu przyjemność... - stwierdził i płynnie posługując się bronią, ciął mi wzorki na ręce.
- Nie podglądaj i nie ruszaj się, bo źle wyjdzie... - mruknął - Dobra, skończone.
Na ręce wyciął mi różę. Krwawiła z niej czarna krew, moja kruczoczarna, kochana krew.
Będziemy powtarzać do...*cenzura*
Słuchajcie, Alfy to też ludzie (nie, nie wilki) i nie chce mam się was namawiać, do odezwania się do nas. Nie, już nie mówię o opowiadaniach, tylko o odezwaniu się. Tak trudno napisać "nie chcę tu już być, chcę odejść"?
Dziś mamy 29 lipca, a więc ostatni dzień dla Lerki, Noche De Medio, Outcasta i Demonica samca (nie mam pojęcia, dlaczego mamy tu dwa wilki o tym samym imieniu! >.<), aby napisali opowiadanie i nie wylecieli. Niestety obawiam się, że trzeba się pożegnać. Szkoda, było nas tak dużo...
Przypominam też, że pozostałe wilki mają czas do jutra, tzn. Will, Ariisaka, Dark i Saori.
Dziś mamy 29 lipca, a więc ostatni dzień dla Lerki, Noche De Medio, Outcasta i Demonica samca (nie mam pojęcia, dlaczego mamy tu dwa wilki o tym samym imieniu! >.<), aby napisali opowiadanie i nie wylecieli. Niestety obawiam się, że trzeba się pożegnać. Szkoda, było nas tak dużo...
Przypominam też, że pozostałe wilki mają czas do jutra, tzn. Will, Ariisaka, Dark i Saori.
Serdecznie przepraszamy za upierdlistwo,
Alfy.
A dokładniej IJ*.
Od Annayi c.d. Marilyn'a
Leżałam sobie spokojnie na ziemi gdy ni stąd ni zowąd zaatakował mnie wilk. I był to Marilyn! Nie wiedziałam, o co chodzi. Instynktownie odepchnęłam go od siebie tylnymi łapami. Wilk został odrzucony do tyłu, jednak szybko powrócił do atakowania. Widziałam jego długie, białe zęby, które mnie przerażały. Jego czerwona grzywa falowała, gdy gwałtownie szarpał łbem. Rzucił się na mnie. Potoczyliśmy się razem kilka metrów, zwarci w uścisku. Zamknęłam oczy, by ostra, trawa nie wydłubała mi czasem ślepi. Warknęłam na wilka i spróbowałam go od siebie odepchnąć.
(Marilyn?)
(Marilyn?)
Od Azazela c.d. Glassa
- To cudownie - odparłem, uśmiechając się swoim charakterystycznym uśmiechem. Ależ ta wataha ma branie. Nie... my go siłą tu wciągnęliśmy. Chociaż ja już nie wiem... Tak czy inaczej, jest fajnie.
Przyjrzałem się Glassowi. Nie wygląda na gwałciciela, czy mordercę, więc chyba nie trzeba będzie się martwić o inne wilki.
- Witaj w watasze Wolfish Brothers, Glass - powiedziała Latica i uścisnęła mu łapę. - Może Azazel pokazałby ci tereny?
- Nie - zaprzeczyłem. - Nie chcesz tego. Nie umiem opowiadać. - W moim głosie zagościła nutka "szczerej, przyjacielskiej rady". Nowość.
- To już jak chcecie - odparła Latica. - Ja muszę iść z łowcami na polowanie, Azazel, pomóż mu znaleźć miejsce do spania czy coś.
Zanim skończyła mówić ostatnie słowo, już jej nie było. Postanowiłem nie kumulować ciszy i zapytałem:
- Chcesz małą czy większą jaskinię do mieszkania?
(Glass? Brak weny...)
Przyjrzałem się Glassowi. Nie wygląda na gwałciciela, czy mordercę, więc chyba nie trzeba będzie się martwić o inne wilki.
- Witaj w watasze Wolfish Brothers, Glass - powiedziała Latica i uścisnęła mu łapę. - Może Azazel pokazałby ci tereny?
- Nie - zaprzeczyłem. - Nie chcesz tego. Nie umiem opowiadać. - W moim głosie zagościła nutka "szczerej, przyjacielskiej rady". Nowość.
- To już jak chcecie - odparła Latica. - Ja muszę iść z łowcami na polowanie, Azazel, pomóż mu znaleźć miejsce do spania czy coś.
Zanim skończyła mówić ostatnie słowo, już jej nie było. Postanowiłem nie kumulować ciszy i zapytałem:
- Chcesz małą czy większą jaskinię do mieszkania?
(Glass? Brak weny...)
Od Marilyn'a c.d. Annayi
Wadera popędziła na słońce, a ja poczłapałem za nią.
- Trochę za gorąco na siedzenie na słońcu... - mruknąłem, jednak chyba mnie nie usłyszała. Była już za daleko. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, jak kładzie się na trawie. Niemal straciłem ją z oczu. Ta trawa była mocno za wysoka.
Nagle wpadł mi do głowy szatański pomysł. Mogę chodzić w słońcu, biegać, pracować, ale nie leżeć. Udaru bym dostał.
Zacząłem się do niej skradać. Cicho, bezszelestnie. Sunąłem niemal na brzuchu i nie spuszczałem jej z oczu. Leżała na ziemi i nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Dobrze...
Bez wykrzyknięcia żadnego ryku, czy innych rzeczy, które się zwykle wykrzykuje podczas ataku, skoczyłem na nią i zaatakowałem ją pazurami. Krzyknęła przestraszona i przystąpiła do obrony.
Annayia?
- Trochę za gorąco na siedzenie na słońcu... - mruknąłem, jednak chyba mnie nie usłyszała. Była już za daleko. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, jak kładzie się na trawie. Niemal straciłem ją z oczu. Ta trawa była mocno za wysoka.
Nagle wpadł mi do głowy szatański pomysł. Mogę chodzić w słońcu, biegać, pracować, ale nie leżeć. Udaru bym dostał.
Zacząłem się do niej skradać. Cicho, bezszelestnie. Sunąłem niemal na brzuchu i nie spuszczałem jej z oczu. Leżała na ziemi i nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Dobrze...
Bez wykrzyknięcia żadnego ryku, czy innych rzeczy, które się zwykle wykrzykuje podczas ataku, skoczyłem na nią i zaatakowałem ją pazurami. Krzyknęła przestraszona i przystąpiła do obrony.
Annayia?
Od Glassa c.d. Azazela
Patrzyłem co chwila to na waderę, to na basiora.
Wlazłem sobie na ich tereny, pokłóciłem się z Alphą i widocznie odrobinę wyprowadziłem z równowagi drugą Alphę, a oni mnie zapraszają od watahy. Dziwnie trochę.
- Cóż... a jest w tym jakiś haczyk? - zapytałem.
- Nie, nie ma. Chyba. - odparł basior.
- Więc dołączę do Was.
Azazel?
Wlazłem sobie na ich tereny, pokłóciłem się z Alphą i widocznie odrobinę wyprowadziłem z równowagi drugą Alphę, a oni mnie zapraszają od watahy. Dziwnie trochę.
- Cóż... a jest w tym jakiś haczyk? - zapytałem.
- Nie, nie ma. Chyba. - odparł basior.
- Więc dołączę do Was.
Azazel?
poniedziałek, 28 lipca 2014
Od Azazela c.d. Glassa
Latica przyjrzała się uważnie brązowemu wilkowi. Ja odwróciłem wzrok w inną stronę, czekając aż to ona coś powie.
- Jak panu na imię? - zapytała. Mam nadzieję, że z trudem siliła się na uprzejmość. Ale nie... po względem uprzejmości nie jesteśmy rodzeństwem.
- Glass - odparł po prostu wilk. Żadnego rozwlekłego "proszę pani" czy "miło mi". Krótko i na temat. I takie zachowanie mi się podoba. Glass... "Szkło"?
- Miło mi, jestem Latica - odparła moja siostra. - A to mój brat...
- Azazel - dokończył za nią. - Tak? - zwrócił się do mnie.
- Istotnie - odparłem, kiwając lekko głową. Przy Latice mój ton diametralnie się zmienił. Był bardziej przyjemny dla ucha.
- Co tu robisz? - kontynuowała "przesłuchanie" Latica.
- Rysuję. A raczej rysowałem. Coś... kazało mi przestać.
Latica natychmiast skierowała swój surowy wzrok na mnie. Posłałem jej spojrzenie typu "Czego chcesz?! Miałem zły dzień." Wadera tylko przewróciła oczami.
Z powrotem zwróciła się do "obcego". Jej głos niespodziewanie się zaostrzył.
- Glass, muszę ci uświadomić fakt, że znajdujesz się na terenie naszej watahy. Obcym wilkom nie wolno tu przebywać, jedynie członkom sfory. Musimy cię stad wyprosić.
- Chyba, że zamierzasz do nas dołączyć.
Oboje spojrzeli na mnie.
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że te sześć słów wypłynęło z moich ust. Jak można tak bez zastanowienia coś palnąć, nie będąc nawet pytanym?! Chyba tylko ja mam taką skłonność.
- Dołączyć do was? - powtórzył Glass, zastanawiając się nad tą propozycją.
Latica spojrzała na mnie niepewnie. Wzruszyłem tylko ramionami. Oboje czekaliśmy, aż Glass podejmie decyzję, czy zostaje z nami, czy ucieka stąd jak najdalej.
Glass?
- Jak panu na imię? - zapytała. Mam nadzieję, że z trudem siliła się na uprzejmość. Ale nie... po względem uprzejmości nie jesteśmy rodzeństwem.
- Glass - odparł po prostu wilk. Żadnego rozwlekłego "proszę pani" czy "miło mi". Krótko i na temat. I takie zachowanie mi się podoba. Glass... "Szkło"?
- Miło mi, jestem Latica - odparła moja siostra. - A to mój brat...
- Azazel - dokończył za nią. - Tak? - zwrócił się do mnie.
- Istotnie - odparłem, kiwając lekko głową. Przy Latice mój ton diametralnie się zmienił. Był bardziej przyjemny dla ucha.
- Co tu robisz? - kontynuowała "przesłuchanie" Latica.
- Rysuję. A raczej rysowałem. Coś... kazało mi przestać.
Latica natychmiast skierowała swój surowy wzrok na mnie. Posłałem jej spojrzenie typu "Czego chcesz?! Miałem zły dzień." Wadera tylko przewróciła oczami.
Z powrotem zwróciła się do "obcego". Jej głos niespodziewanie się zaostrzył.
- Glass, muszę ci uświadomić fakt, że znajdujesz się na terenie naszej watahy. Obcym wilkom nie wolno tu przebywać, jedynie członkom sfory. Musimy cię stad wyprosić.
- Chyba, że zamierzasz do nas dołączyć.
Oboje spojrzeli na mnie.
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że te sześć słów wypłynęło z moich ust. Jak można tak bez zastanowienia coś palnąć, nie będąc nawet pytanym?! Chyba tylko ja mam taką skłonność.
- Dołączyć do was? - powtórzył Glass, zastanawiając się nad tą propozycją.
Latica spojrzała na mnie niepewnie. Wzruszyłem tylko ramionami. Oboje czekaliśmy, aż Glass podejmie decyzję, czy zostaje z nami, czy ucieka stąd jak najdalej.
Glass?
od Latiki c.d od Axela
Już chciałam odpowiedzieć kiedy usłyszeliśmy płacz (a najdziwniejsze ze chyba ludzki). Nie zastanawialiśmy się pobiegliśmy tam z kąd dobiegał krzyk.
Skoczyliśmy w krzaki i delikatnie wychyliliśmy głowy.
Na środku ścieżki siedziała jakaś mała LUDZKA dziewczynka. ściskała misia i płakała. Nie wiedzieliśmy co robić. Zostawić ją czy skazać się na wyrok śmierci z rąk ludzi odprowadzając ją.
Popatrzyłam na Axela i zapytałam:
-Co robimy?
Axel? (niespodziewana zmiana sytuacji XD)
od Shinai - Demon
Obudziłam się z powodu bólu. Gdy tylko otworzyłam oczy, zobaczyłam Licorn’a. Miał krwistoczerwone oczy, które teraz świeciły. Był większy, skrzydła miał masywniejsze, a kły dłuższe i ostrzejsze. Spojrzał na mnie i powiedział:
- Tak bardzo chcesz śmierci? Dobrze, pokażę Ci, co powinnaś robić… - to powiedziawszy, zamieniłam się w demona. Nie sama z siebie, tylko… Skoro należę do niego, ma też władzę nad moimi mocami. Złapał moją rękę i trzymał mocno w nadgarstku. Poczułam ból, po czym spojrzałam, co się stało. Nożem przeciął mi skórę od nadgarstka do ramienia. Zawyłam, aż tak bolało. Poleciały mi łzy. On jednak włożył mi palce do rany. Poczułam, jak dotyka mojej kości. Westchnęłam, dyszałam, krzyczałam… Bałam się. Wreszcie wyjął rękę i oblizał ją.
- Mhm… Przebudzenie jest blisko… - stwierdził i wylizał ramie z krwi.
Nie wiedziałam co mam robić. Ręka krwawiła i bardzo bolała. Licorn pociął nogę, potem brzuch i szyję. W podartych ciuch, w krwi i w śladach demona mnie zostawił. Zamknęłam oczy, wyczekując śmierci. Coś się jednak zaczęło dziać. Moje zmasakrowane ciało zaświeciło się. Rany poznikały, a oczy na moment przybrały ciemnoczerwony kolor, po czym stały się fioletowe. Czułam się inaczej, jakbym mogła wszystko, do tego bardzo chciałam ujrzeć więcej krwi. Zachichotałam przerażająco, po czym podbiegłam do lustra. Zmieniłam się w między czasie w wilka. Spojrzałam w odbicie:
- Niesamowite… - powiedziałam do siebie. Odwróciłam się, słysząc jakiś szmer. Potrafiłam oszacować, ile kilometrów jest ode mnie ta osoba. Spojrzałam na Licorn’a, który nagle stanął obok mnie. Spytałam, o co w tym chodzi. Zaśmiał się, po czym powiedział:
-Kiedy księżyc w pełni, kiedy noc krwawa, gdy zabije wilka, staje się grzeszącym demonem. Dostąpiłaś tego zaszczyt. Teraz, jako iż jesteś pełnoprawnym demonem, mogę Cię poślubić, kochanie.
Zaniemówiłam. Ten, za przeproszeniem idiota, chciał, bym go poślubiła?! Nie…! Chciałam to wykrzyczeć, chciałam uderzyć go w twarz. Złapał mnie mocno za rękę, że nie mogłam się wyswobodzić. Pocałował mnie, po czym powiedział:
- Do zobaczenia, żoneczko…
Byłam zła, niezadowolona. Miałam silniejsze zmysły od tamtego czasu, wiedziałam, kiedy ktoś przyjdzie, po co przyjdzie. Mogłam praktycznie wszystko. Mój inny wygląd jako wilka się nie zmieniał. Cały czas byłam tamtą wiedźmą. Nie byłam szczęśliwa, ale…
Uważam, że jakbym go poślubiła, to zmarnowałabym resztę tego nieśmiertelnego życia. Kupiłam sobie wódkę i piłam. Co innego miałam robić. Przyleciał do mnie „Morderca anioła” i razem żeśmy pili. Niczego sobie, niczego jemu. Spokojnie, bez namysłu. Zasnęłam około pierwszej. Gdy wstałam, zobaczyłam nad sobą wilka.
- Kim jesteś i gdzie jest Shinai? – spytał wilk.
- Ja jestem Shinai, tylko… Stałam się demonem…
- Uwaga, bo uwierzę. Powiedz, gdzie jest, albo Cię zabiję – warknął.
- Zabijesz..?! TAK?! TO ŚWIETNIE! DAWAJ, CZEKAM! – zaśmiałam się – Wybacz, ale jestem teraz nieśmiertelna, więc… - wbił mi nóż. Odczułam dosyć przyjemne uczucie, zamiast miażdżącego bólu. Zaśmiałam się.
- Więc to tak mam teraz żyć? Świetnie… - mruknęłam, po czym ruszyłam stronę wilka. Ten przeraził się i chciał uciec.
- Przyjrzyj się uważnie twarzy Twojego kata…
< Jeśli ktoś chce, może dokończyć, chociaż opowiadanie tego nie wymaga>
- Tak bardzo chcesz śmierci? Dobrze, pokażę Ci, co powinnaś robić… - to powiedziawszy, zamieniłam się w demona. Nie sama z siebie, tylko… Skoro należę do niego, ma też władzę nad moimi mocami. Złapał moją rękę i trzymał mocno w nadgarstku. Poczułam ból, po czym spojrzałam, co się stało. Nożem przeciął mi skórę od nadgarstka do ramienia. Zawyłam, aż tak bolało. Poleciały mi łzy. On jednak włożył mi palce do rany. Poczułam, jak dotyka mojej kości. Westchnęłam, dyszałam, krzyczałam… Bałam się. Wreszcie wyjął rękę i oblizał ją.
- Mhm… Przebudzenie jest blisko… - stwierdził i wylizał ramie z krwi.
Nie wiedziałam co mam robić. Ręka krwawiła i bardzo bolała. Licorn pociął nogę, potem brzuch i szyję. W podartych ciuch, w krwi i w śladach demona mnie zostawił. Zamknęłam oczy, wyczekując śmierci. Coś się jednak zaczęło dziać. Moje zmasakrowane ciało zaświeciło się. Rany poznikały, a oczy na moment przybrały ciemnoczerwony kolor, po czym stały się fioletowe. Czułam się inaczej, jakbym mogła wszystko, do tego bardzo chciałam ujrzeć więcej krwi. Zachichotałam przerażająco, po czym podbiegłam do lustra. Zmieniłam się w między czasie w wilka. Spojrzałam w odbicie:
-Kiedy księżyc w pełni, kiedy noc krwawa, gdy zabije wilka, staje się grzeszącym demonem. Dostąpiłaś tego zaszczyt. Teraz, jako iż jesteś pełnoprawnym demonem, mogę Cię poślubić, kochanie.
Zaniemówiłam. Ten, za przeproszeniem idiota, chciał, bym go poślubiła?! Nie…! Chciałam to wykrzyczeć, chciałam uderzyć go w twarz. Złapał mnie mocno za rękę, że nie mogłam się wyswobodzić. Pocałował mnie, po czym powiedział:
- Do zobaczenia, żoneczko…
Byłam zła, niezadowolona. Miałam silniejsze zmysły od tamtego czasu, wiedziałam, kiedy ktoś przyjdzie, po co przyjdzie. Mogłam praktycznie wszystko. Mój inny wygląd jako wilka się nie zmieniał. Cały czas byłam tamtą wiedźmą. Nie byłam szczęśliwa, ale…
Uważam, że jakbym go poślubiła, to zmarnowałabym resztę tego nieśmiertelnego życia. Kupiłam sobie wódkę i piłam. Co innego miałam robić. Przyleciał do mnie „Morderca anioła” i razem żeśmy pili. Niczego sobie, niczego jemu. Spokojnie, bez namysłu. Zasnęłam około pierwszej. Gdy wstałam, zobaczyłam nad sobą wilka.
- Kim jesteś i gdzie jest Shinai? – spytał wilk.
- Ja jestem Shinai, tylko… Stałam się demonem…
- Uwaga, bo uwierzę. Powiedz, gdzie jest, albo Cię zabiję – warknął.
- Zabijesz..?! TAK?! TO ŚWIETNIE! DAWAJ, CZEKAM! – zaśmiałam się – Wybacz, ale jestem teraz nieśmiertelna, więc… - wbił mi nóż. Odczułam dosyć przyjemne uczucie, zamiast miażdżącego bólu. Zaśmiałam się.
- Więc to tak mam teraz żyć? Świetnie… - mruknęłam, po czym ruszyłam stronę wilka. Ten przeraził się i chciał uciec.
- Przyjrzyj się uważnie twarzy Twojego kata…
< Jeśli ktoś chce, może dokończyć, chociaż opowiadanie tego nie wymaga>
od Daiki'ego
Wracałem właśnie z małego polowania gdy usłyszałem kroki... Nie jednego stworzenia. Było ich więcej. Stwierdziłem, że najlepiej będzie się gdzieś schować, więc szybko skoczyłem za duzą skałę.
-Azazel, chodź tędy. - usłyszałem głos chyba wadery...
-Nie. Myślę, że lepiej będzie pójść tą drogą drogą. - stwierdził Azazel?
-Ech... Niech będzie - westchnęła samica i ruszyła za basiorem.
Wyszedłem z kryjówki i spojrzałem na oddalające się dwie postacie. Może należą do jakieś watahy? Warto było sprawdzić nudziło mnie już samotne polowanie, ogólnie samotność. Poszedłem w ślady wilków, nie myliłem się trafiłem do jakieś watahy, po chwili zorientowałem się, że te dwa wilki to najprawdopodobniej były Alfy więc zapytałem o pozwolenie czy mogę zostać. Zgodziły się. Wieczorem gdy siedziałem nad strumieniem usłyszałem czyiś głos.
-Cześć - powiedział jakiś wilk i przysiadł się do mnie. Przewróciłem oczami i odwróciłem się do wilka...
(dokończy ktoś? )
-Azazel, chodź tędy. - usłyszałem głos chyba wadery...
-Nie. Myślę, że lepiej będzie pójść tą drogą drogą. - stwierdził Azazel?
-Ech... Niech będzie - westchnęła samica i ruszyła za basiorem.
Wyszedłem z kryjówki i spojrzałem na oddalające się dwie postacie. Może należą do jakieś watahy? Warto było sprawdzić nudziło mnie już samotne polowanie, ogólnie samotność. Poszedłem w ślady wilków, nie myliłem się trafiłem do jakieś watahy, po chwili zorientowałem się, że te dwa wilki to najprawdopodobniej były Alfy więc zapytałem o pozwolenie czy mogę zostać. Zgodziły się. Wieczorem gdy siedziałem nad strumieniem usłyszałem czyiś głos.
-Cześć - powiedział jakiś wilk i przysiadł się do mnie. Przewróciłem oczami i odwróciłem się do wilka...
(dokończy ktoś? )
od Axela c.d od Latiki
Zamarłem na chwilę i przestałem oddychać.
- Axel? - Latica uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem uśmiech, pi czym zacząłem.
- Latica... Ty wiesz, że Cię kocham. Dlatego chcę zadać Ci pytanie, dobrze wiesz, jakie.
- Nie wiem. - powiedziała, choć wyraźnie udawała, że nie wie.
- Latico, czy zostaniesz... moją partnerką? - spytałem.
Latica?
- Axel? - Latica uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem uśmiech, pi czym zacząłem.
- Latica... Ty wiesz, że Cię kocham. Dlatego chcę zadać Ci pytanie, dobrze wiesz, jakie.
- Nie wiem. - powiedziała, choć wyraźnie udawała, że nie wie.
- Latico, czy zostaniesz... moją partnerką? - spytałem.
Latica?
niedziela, 27 lipca 2014
Nowy wilk Daiki!
Imię: Daiki
Płeć: Basior
Wiek: 4 lata
Ranga: Omega
Stanowisko: Szpieg
Cechy charakteru: Daiki jest dośc spokojnym wilkiem, jest pewny siebie, odważny i może trochę agresywny. Jest obojętny na cierpienie innych wilków, nie ma w nim współczucia. Lubi flirtować i nienawidzi użalania się nad sobą. Jest tajemniczy, każdy wilk wie na jego temat tylko tyle na ile mu pozwoli. Jednak pomimo tych wszystkich wat, można zostać jego przyjacielem, a kiedy już jakiś wilk nim zostaje Daiki jest wobec niego opiekuńczy i troskliwy, a również potrafi być bardzo miły.
Moc: Potrafi latać (wyrastają mu wtedy skrzydła i zmienia się nieco jego wygląd), umie być niewidzialny, potrafi się teleportować.
Druga połówka: Może się kiedyś zakocha.
Rodzina: Brak
Historia: Kto by chciał słuchać takich nudów.
Autor postaci: Misia111
Inne zdjęcia:
Gdy wyrastają mu skrzydła:
Płeć: Basior
Wiek: 4 lata
Ranga: Omega
Stanowisko: Szpieg
Cechy charakteru: Daiki jest dośc spokojnym wilkiem, jest pewny siebie, odważny i może trochę agresywny. Jest obojętny na cierpienie innych wilków, nie ma w nim współczucia. Lubi flirtować i nienawidzi użalania się nad sobą. Jest tajemniczy, każdy wilk wie na jego temat tylko tyle na ile mu pozwoli. Jednak pomimo tych wszystkich wat, można zostać jego przyjacielem, a kiedy już jakiś wilk nim zostaje Daiki jest wobec niego opiekuńczy i troskliwy, a również potrafi być bardzo miły.
Moc: Potrafi latać (wyrastają mu wtedy skrzydła i zmienia się nieco jego wygląd), umie być niewidzialny, potrafi się teleportować.
Druga połówka: Może się kiedyś zakocha.
Rodzina: Brak
Historia: Kto by chciał słuchać takich nudów.
Autor postaci: Misia111
Inne zdjęcia:
Gdy wyrastają mu skrzydła:
Uwaga avatary!
Nasza wataha zdobyła śliczne awatary, dzięki graczce brienne (Beatrice). Bardzo ci dziękujemy a w ramach wdzięczności podaruje twojej wilczycy 150 WS, jeśli to za mało chętnie dodam więcej :)
Bardzo proszę członków o używanie tych awatarów (choć to nie przymusowe oczywiście :))
Bardzo proszę członków o używanie tych awatarów (choć to nie przymusowe oczywiście :))
sobota, 26 lipca 2014
Od Annayi c.d. Cosma
-No ty śliczna, jeśli chcesz mogę wymyślić coś innego.
Jak to zabrzmiało... Aż mnie dreszcz przeszedł. Nieprzyjemny dreszcz. Wymyślić coś innego?! Przecież mam już wymyślone imię! Nienawidzę takiej ignorancji...
Na mój pysk wkradł się wyraz zniechęcenia, jednak szybko zmieniłam go na sztuczny uśmiech. Wskoczyłam za nim do wody. W sumie... to całkiem interesujący basior. Może uda się go jeszcze naprostować tak, żeby mi odpowiadał.
Pływając rozmyślałam, jakby tu zagadać. Jak na razie to Cosmo walił do mnie samymi suchymi tekstami typu "hej, śliczna", co przyprawiało mnie o odruch wymiotny. Nie jestem śliczna.
Nie uszło mojej uwadze to, że Cosmo niebezpiecznie się przybliżał. Może nie tak bardzo-bardzo, ale jak dla mnie za blisko. Raptem zamieniliśmy słowo i można już się tak strasznie przyjaźnić?
- Cosmo? - zagadnęłam niepewnie, siedząc po ramiona w wodzie.
- Tak? - zapytał, uśmiechając się uwodzicielsko.
W tym właśnie momencie język stanął mi w gardle. Nie miałam pojęcia co sensownego powiedzieć. W końcu palnęłam, to co pierwsze przyszło mi do głowy:
- Co lubisz robić w wolnym czasie?
Najchętniej teraz walnęłabym się w łeb. Nie wiedziałam, że umiem tak beznadziejnie wybierać tematy. Pozostało mi tylko czekać na jego odpowiedź, choć - po jego minie - domyśliłam się, że nie spodziewał się tak "prostego" pytania.
<Cosmo?>
Jak to zabrzmiało... Aż mnie dreszcz przeszedł. Nieprzyjemny dreszcz. Wymyślić coś innego?! Przecież mam już wymyślone imię! Nienawidzę takiej ignorancji...
Na mój pysk wkradł się wyraz zniechęcenia, jednak szybko zmieniłam go na sztuczny uśmiech. Wskoczyłam za nim do wody. W sumie... to całkiem interesujący basior. Może uda się go jeszcze naprostować tak, żeby mi odpowiadał.
Pływając rozmyślałam, jakby tu zagadać. Jak na razie to Cosmo walił do mnie samymi suchymi tekstami typu "hej, śliczna", co przyprawiało mnie o odruch wymiotny. Nie jestem śliczna.
Nie uszło mojej uwadze to, że Cosmo niebezpiecznie się przybliżał. Może nie tak bardzo-bardzo, ale jak dla mnie za blisko. Raptem zamieniliśmy słowo i można już się tak strasznie przyjaźnić?
- Cosmo? - zagadnęłam niepewnie, siedząc po ramiona w wodzie.
- Tak? - zapytał, uśmiechając się uwodzicielsko.
W tym właśnie momencie język stanął mi w gardle. Nie miałam pojęcia co sensownego powiedzieć. W końcu palnęłam, to co pierwsze przyszło mi do głowy:
- Co lubisz robić w wolnym czasie?
Najchętniej teraz walnęłabym się w łeb. Nie wiedziałam, że umiem tak beznadziejnie wybierać tematy. Pozostało mi tylko czekać na jego odpowiedź, choć - po jego minie - domyśliłam się, że nie spodziewał się tak "prostego" pytania.
<Cosmo?>
piątek, 25 lipca 2014
Od Azazela c.d. Beatrice
Wadera odeszła, mówiąc coś o śniadaniu, jednak usłyszałem tylko ostatnie jej słowo. "Śniadanie"... Faktycznie, pora na śniadanie. Ale nie miałem ochoty teraz pędzić do watahy, żeby zbierać wilki na zbiorowe polowanie. Z resztą, jeszcze za wcześnie. Nikt nie będzie raczył nawet ruszyć się z leżanek. Po co ich więc wyciągać?
Mój pysk zaatakował nagły powiew wiatru. Zatrząsłem łbem; był to dość dziwny odruch obronny przeciw nieznanemu przeciwnikowi. Po chwili zrozumiałem, że to, co mnie "napadło" to tylko powiew chłodnej bryzy. Chłodnej? Nie, ona była przeraźliwe zimna! Zapowiadało się na koniec ciepłych dni. Potrząsnąłem sierścią, chcąc się trochę rozgrzać. Niewiele to dało.
Skierowałem wzrok na wielką skałę obok mnie. Nie miałem zielonego pojęcia jakie zwierzę mogło unieść takiego kolosa i ułożyć wraz z resztą w ten krąg. Może to nie było zwierzę, tylko jakiś anioł? Albo diabeł? Tak czy siak, pewnie nigdy tej osoby nie poznam. Szkoda. Te dziwne, nieznanego pochodzenia twory niezwykle mnie pasjonowały.
Niebo rozjaśniało już całkowicie. Było niemal całkowicie białe. Nad ziemią rozłożyła się siwa mgła. Pięknie to wyglądało z tej wysokości. Mógłbym gapić się w te widoki bez końca, jednak nie mogę tak marnować cennych minut życia. "Nie znasz dnia ani godziny..."
Podniosłem się, odwróciłem i skierowałem w stronę ścieżki, prowadzącej w dół wzgórza. Powoli, uważając na łapy kroczyłem w dół, po dość stromym odcinku drogi. Kamienie i wystające spod ziemi korzenie nie ułatwiały mi bezpiecznego chodzenia. Kilka razy zahaczyłem o któryś z tych bezdusznych sabotażystów, jednak nie robiły mi one krzywdy.
Gdy uporałem się z tym najtrudniejszym odcinkiem, czekała na mnie spokojna ścieżka. Mogłem się niczym nie martwić. (Ranne ptaszki już wylatywały ze swoich gniazd i dziupli, by zacząć jak co rano świergolić na całe gardło.) Mgła tu nie dosięgała, więc widoczność miałem świetną i nie musiałem się wysilać, by się nie zgubić.
Jednak dreszcz zaskoczenia wywołały chmury zmierzające w stronę terenów watahy. Z rana burza? Dość niespotykane. Może przejdzie bokiem.
Skręciłem lekko, by wejść wgłąb lasu. Szybciej wtedy dotrę do domu. Mijając krzywo rosnące sosny, przeskakując powalone już kłody i przechodząc nad suchymi korytami strumieni wyżłobionymi w glebie, z których zostały już tylko podłużne doły, zmierzałem jak najszybciej do watahy.
Byłem już u podnóża, gdy nagle coś zwróciło moją uwagę. Mianowicie pewien skrawek lasu, który wyglądał, jakby walczyły na nim dwa wściekłe rosomaki. Podszedłem bliżej. Na ziemi zalegała plama krwi. Zaschniętej już, brązowej, wilczej, krwi. Podniosłem wysoko łeb, postawiłem uszy na baczność, poderwałem lewą łapę do klatki piersiowej. Co tu się działo?
Mój wzrok podążył za dalszymi śladami. Małe plamki; tylko niektóre układały się w czytelny wilczy trop. Oczami wyobraźni zobaczyłem połamanego biedaka, całego zakrwawionego, którego powoli ulatuje życie. Co sobie zrobił?
Nie zastanawiałem się nad tym dłużej i ruszyłem za tropem. Ktokolwiek to jest, pewnie potrzebuje pomocy. A jak nie, to zwykłego "do wesela się zagoi". Mniejsza z tym, trzeba go znaleźć.
Z marszu, przez szybki stęp, przeszedłem do wilczego galopu. Przebijając się przez paprocie i krzewy malin, cały czas miałem na oku trop. Zapachu tropionego nie mogłem wychwycić. Zagłuszała go woń wilgotnych roślin.
Po kilku minutach poszukiwań zobaczyłem w oddali wilczą sylwetkę.
<Beatrice?>
Mój pysk zaatakował nagły powiew wiatru. Zatrząsłem łbem; był to dość dziwny odruch obronny przeciw nieznanemu przeciwnikowi. Po chwili zrozumiałem, że to, co mnie "napadło" to tylko powiew chłodnej bryzy. Chłodnej? Nie, ona była przeraźliwe zimna! Zapowiadało się na koniec ciepłych dni. Potrząsnąłem sierścią, chcąc się trochę rozgrzać. Niewiele to dało.
Skierowałem wzrok na wielką skałę obok mnie. Nie miałem zielonego pojęcia jakie zwierzę mogło unieść takiego kolosa i ułożyć wraz z resztą w ten krąg. Może to nie było zwierzę, tylko jakiś anioł? Albo diabeł? Tak czy siak, pewnie nigdy tej osoby nie poznam. Szkoda. Te dziwne, nieznanego pochodzenia twory niezwykle mnie pasjonowały.
Niebo rozjaśniało już całkowicie. Było niemal całkowicie białe. Nad ziemią rozłożyła się siwa mgła. Pięknie to wyglądało z tej wysokości. Mógłbym gapić się w te widoki bez końca, jednak nie mogę tak marnować cennych minut życia. "Nie znasz dnia ani godziny..."
Podniosłem się, odwróciłem i skierowałem w stronę ścieżki, prowadzącej w dół wzgórza. Powoli, uważając na łapy kroczyłem w dół, po dość stromym odcinku drogi. Kamienie i wystające spod ziemi korzenie nie ułatwiały mi bezpiecznego chodzenia. Kilka razy zahaczyłem o któryś z tych bezdusznych sabotażystów, jednak nie robiły mi one krzywdy.
Gdy uporałem się z tym najtrudniejszym odcinkiem, czekała na mnie spokojna ścieżka. Mogłem się niczym nie martwić. (Ranne ptaszki już wylatywały ze swoich gniazd i dziupli, by zacząć jak co rano świergolić na całe gardło.) Mgła tu nie dosięgała, więc widoczność miałem świetną i nie musiałem się wysilać, by się nie zgubić.
Jednak dreszcz zaskoczenia wywołały chmury zmierzające w stronę terenów watahy. Z rana burza? Dość niespotykane. Może przejdzie bokiem.
Skręciłem lekko, by wejść wgłąb lasu. Szybciej wtedy dotrę do domu. Mijając krzywo rosnące sosny, przeskakując powalone już kłody i przechodząc nad suchymi korytami strumieni wyżłobionymi w glebie, z których zostały już tylko podłużne doły, zmierzałem jak najszybciej do watahy.
Byłem już u podnóża, gdy nagle coś zwróciło moją uwagę. Mianowicie pewien skrawek lasu, który wyglądał, jakby walczyły na nim dwa wściekłe rosomaki. Podszedłem bliżej. Na ziemi zalegała plama krwi. Zaschniętej już, brązowej, wilczej, krwi. Podniosłem wysoko łeb, postawiłem uszy na baczność, poderwałem lewą łapę do klatki piersiowej. Co tu się działo?
Mój wzrok podążył za dalszymi śladami. Małe plamki; tylko niektóre układały się w czytelny wilczy trop. Oczami wyobraźni zobaczyłem połamanego biedaka, całego zakrwawionego, którego powoli ulatuje życie. Co sobie zrobił?
Nie zastanawiałem się nad tym dłużej i ruszyłem za tropem. Ktokolwiek to jest, pewnie potrzebuje pomocy. A jak nie, to zwykłego "do wesela się zagoi". Mniejsza z tym, trzeba go znaleźć.
Z marszu, przez szybki stęp, przeszedłem do wilczego galopu. Przebijając się przez paprocie i krzewy malin, cały czas miałem na oku trop. Zapachu tropionego nie mogłem wychwycić. Zagłuszała go woń wilgotnych roślin.
Po kilku minutach poszukiwań zobaczyłem w oddali wilczą sylwetkę.
<Beatrice?>
Od Azazela c.d. Latiki "Nasza historia"
Latica w życiu nie zignoruje mojego najostrzejszego głosu. Choćby nie wiem jak próbowała mnie olać, to i tak mój ryk zwycięży. Wrzask ten jest tylko o jeden stopień niżej od rękoczynów. Rzadko używam tej swojej broni, ale jak już używam, to zawsze działa.
Ruszyliśmy przed siebie, właściwie to ja szedłem przed siebie, a Latica człapała za mną. Stawiałem swoje wielkie łapy na suchej ziemi, zostawiałem w nich słabe ślady. Dlaczego rodzice zrobili mnie takim wielkim? Już jako szczeniak byłem większy od reszty miotu. Byłem dryblasem. A teraz jestem wielki jak bernardyn, tylko nieco szczuplejszy. A reszta miotu? Nie ma jej. Połowa zginęła w dzieciństwie, inne się pogubiły. Tylko ja zostałem. A potem nadszedł miot Latiki. Tam też tylko ona przeżyła. Ironia, przecież mógł przeżyć ktoś inny z jej miotu, ale NIE, oczywiście to ona musiała miała misję, aby mi uprzykrzać życie, jakby nie mógł by to robić ktoś inny.
Z nisko uniesionym łbem i uszami niemal przylegającymi do szyi, rozglądałem się przed siebie i podziwiałem "wspaniałe" widoki tego zadupia. Jak to dobrze, że stąd odchodzimy.
>>Latica?<<
Ruszyliśmy przed siebie, właściwie to ja szedłem przed siebie, a Latica człapała za mną. Stawiałem swoje wielkie łapy na suchej ziemi, zostawiałem w nich słabe ślady. Dlaczego rodzice zrobili mnie takim wielkim? Już jako szczeniak byłem większy od reszty miotu. Byłem dryblasem. A teraz jestem wielki jak bernardyn, tylko nieco szczuplejszy. A reszta miotu? Nie ma jej. Połowa zginęła w dzieciństwie, inne się pogubiły. Tylko ja zostałem. A potem nadszedł miot Latiki. Tam też tylko ona przeżyła. Ironia, przecież mógł przeżyć ktoś inny z jej miotu, ale NIE, oczywiście to ona musiała miała misję, aby mi uprzykrzać życie, jakby nie mógł by to robić ktoś inny.
Z nisko uniesionym łbem i uszami niemal przylegającymi do szyi, rozglądałem się przed siebie i podziwiałem "wspaniałe" widoki tego zadupia. Jak to dobrze, że stąd odchodzimy.
>>Latica?<<
Od Annayi c.d. Treg'a
Wyczułam wilczą obecność. Niedaleko od siebie. Słyszałam jego myśli. Były strasznie głośne, lecz niezrozumiałe. Minimalnie odwróciłam się. Moim oczom ukazał się żółty wilk. Treg. Odwrócił się na chwilę. Błyskawicznie poderwałam się do lotu. Udało mi się to zrobić bezszelestnie, tak, że nawet sowa by tego nie usłyszała. Złapałam się gałęzi sosny i przytrzymałam się. Wisząc do góry nogami, przytrzymując ciężkie skrzydła, patrzyłam co zrobi. Stracił mnie z oczu. Jest zdziwiony. Dość bardzo. Puściłam się i zawisłam w powietrzu nad nim. Spojrzał w górę i uśmiechnął się.
- Cześć - powiedział, ukazując białe ząbki.
- No hej - powiedziałam. Włosy wisiały mi bezwładnie i okrywały moją twarz dookoła. - Co tu porabiasz?
Treg?
- Cześć - powiedział, ukazując białe ząbki.
- No hej - powiedziałam. Włosy wisiały mi bezwładnie i okrywały moją twarz dookoła. - Co tu porabiasz?
Treg?
od Shinai
Siedziałam na ławce jako postać ludzko podobna. Cały dzień był dziwny, od rana miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Nawet teraz, jakby ktoś miał mi coś zaraz szepnąć do ucha. Czyżbym miała już dość psychicznie?Nie, to nie to... Przypomniało mi się. To ta godzina, ta doba - wtedy zawarłam kontrakt z Licorn'em. Chce świętować...? Niemożliwe, to demon. A z tego co wiem, te istnienia nie mają uczuć. Podobno.
Czasem się zastanawiam, czy się nie zabić. W sumie i tak nie byłabym wolna. Zawsze będzie za mną, jak cień. Nie pozbędę się go, nawet po śmierci. To klątwa...? Może. Do teraz tego nie pojmuję. Usłyszałam za sobą szmer. Odwróciłam się, widząc go.
Zamarłam. Nie potrafiłam czegokolwiek powiedzieć, nawet na jego specyficzne powitanie: "Jestem, kochanie...". Wrogowie świętują razem - to nie pasuje. Jego ironiczne zachowanie, moja tajemnicza cisza. Różnimy się od siebie za bardzo, by razem przebywać. Usiedliśmy na trawie. Przebywaliśmy na polanie, otoczonej górami. Na jej środku było naturalnie czarne jezioro.
- Ładnie tu... - mruknął z uśmiechem.
- Ta.. Lubię tu przebywać, czuję się wolna...
- Ale nie jesteś. - przerwał mi. Spojrzałam mu w oczy. Widać było, że jest poważny.
- Masz rację, należę tylko do Ciebie. Nigdy do basiora, nigdy do wadery, nigdy do rodziny. Tylko Twoja. - rzekłam, odwracając wzrok.
- Widzisz... "Morderca anioła" mówił, że Cię całował. Osobiście mam to w dupie, przypominam tylko, co się stanie, jak się oddasz mu, a nie mi.
- Wiem. Doskonale rozumiem. Poza tym, zmyśla. Nigdy się z nikim nie całowam, raczej nie będę.
Dokładnie tak. Nie mam prawa całować się z kimś innym, jest niezadowolony nawet jak rozmawiam. Jeśli jednak złamię ten rozkaz, będę cierpieć do końca życia, umrę sama, moje lęki zaczną istnieć na prawdę. Wolę już być posłuszna.
- Widzisz, mam wrażenie, że za mało spędzam z Tobą czasu.... - powiedział i nachylił się. Spodziewając się bólu, instynktownie zamknęłam oczy. Zamiast tego, poczułam jego usta. Pocałował mnie.
Nie mogłam go odepchnąć, nie miałam siły. Zaczął mi odpinać guziki z koszulii, w której byłam...
- Przestań... - wydyszałam, między pocałunkami.
- Naprawdę liczysz, że przestanę? Głupia. Należysz do mnie. Ja Ci tylko uświadomię, do jakiego stopnia...
Gdy już leżałam na trawie, w rozpiętej koszuli i podarych krótkich spodenkach, nagle przestał. Nerwowo wstałam i zakryłam się. Chciałam uciec, odbiec.. Ale nie mogłam. Przykuł mnie do ziemi.
- Skoro mamy świętować, to świętujmy! - zachichotał, widząc moją czerwoną twarz - Spokojnie, później będziemy kontynuować... A teraz... -wyjął szampana. Reszta wieczoru minęła bez problemu, omijając niektóre teksty. Było nawet miło, gdyby się czasem gryzł w język i gdyby oczywiście mnie nie całował i rozbierał na początku. Zjedliśmy nawet kolację, która została wcześniej przygotowana.
- Powiedz... Czemu mi pomagasz, starasz się....? - spytałam, a może raczej wydusiłam. Bałam się odpowiedzi. Myślałam, że odpowie coś głupiego. Miałam rację:
- Jesteś wyjątkowa, rozumiesz? Czy nic już do tego pustego mózgu nie dociera? Nadal nie rozumiesz... Od dawna zawierałem pakty z wilkami, ale mnie nie obchodziły. Potem zjawiłaś się Ty. Tajemnicze Zaćmienie duszy, powodujące ciche drżenie. Byłaś inna. Nie miła, nie towarzyska... Zostaliśmy wrogami. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Dlatego właśnie chcę Cię posiąść, aby nikt nie zrobił tego przede mną. Rozumiesz już?
- Myślę, że tak.
Pocałował mnie delikatnie, schodząc niżej, aż do szyi. Tam mnie ugryzł, po czym dalej się świetnie bawił. Poczułam jego rękę na moim udzie, delikatnie łaskoczącą. W jednej chwili nie mogłam się ruszyć. Naznaczył mnie runą.
- Ej! Co Ty... - uciszył mnie szybko. Zaklęcie się wyczerpało po 10 minutach. Całkowocie naga, obserwowałam go. Cieszył się.
- Nienawidzę Cię. - powiedziałam głośno i zdecydowanie.
- Ja też Cię nienawidzę, kotku. Tylko wiesz, nienawidzę do tego stopnia, że Cię kocham.
----
O tamtego czasu zrozumiałam. On mnie nienawidzi, a z tej nienawiści wyrosło ziarno miłości. Ja natomiast chętnie bym go zamordowała. Stanęłam na pudełku, wiążąc sobie pętle na szyi. Pudełko zniknęło, a ja zawisłam. Ale nadal żyłam. Wzięłam noż z kieszeni i wbiłam go w serce. Poleciała mi czarna krew... CZARNA. Nie mogłam się zabić. Zobaczyłam go, stał przy mnie.
- Przebudzisz się jako demon, aniele...
Czasem się zastanawiam, czy się nie zabić. W sumie i tak nie byłabym wolna. Zawsze będzie za mną, jak cień. Nie pozbędę się go, nawet po śmierci. To klątwa...? Może. Do teraz tego nie pojmuję. Usłyszałam za sobą szmer. Odwróciłam się, widząc go.
Zamarłam. Nie potrafiłam czegokolwiek powiedzieć, nawet na jego specyficzne powitanie: "Jestem, kochanie...". Wrogowie świętują razem - to nie pasuje. Jego ironiczne zachowanie, moja tajemnicza cisza. Różnimy się od siebie za bardzo, by razem przebywać. Usiedliśmy na trawie. Przebywaliśmy na polanie, otoczonej górami. Na jej środku było naturalnie czarne jezioro.
- Ładnie tu... - mruknął z uśmiechem.
- Ta.. Lubię tu przebywać, czuję się wolna...
- Ale nie jesteś. - przerwał mi. Spojrzałam mu w oczy. Widać było, że jest poważny.
- Masz rację, należę tylko do Ciebie. Nigdy do basiora, nigdy do wadery, nigdy do rodziny. Tylko Twoja. - rzekłam, odwracając wzrok.
- Widzisz... "Morderca anioła" mówił, że Cię całował. Osobiście mam to w dupie, przypominam tylko, co się stanie, jak się oddasz mu, a nie mi.
- Wiem. Doskonale rozumiem. Poza tym, zmyśla. Nigdy się z nikim nie całowam, raczej nie będę.
Dokładnie tak. Nie mam prawa całować się z kimś innym, jest niezadowolony nawet jak rozmawiam. Jeśli jednak złamię ten rozkaz, będę cierpieć do końca życia, umrę sama, moje lęki zaczną istnieć na prawdę. Wolę już być posłuszna.
- Widzisz, mam wrażenie, że za mało spędzam z Tobą czasu.... - powiedział i nachylił się. Spodziewając się bólu, instynktownie zamknęłam oczy. Zamiast tego, poczułam jego usta. Pocałował mnie.
Nie mogłam go odepchnąć, nie miałam siły. Zaczął mi odpinać guziki z koszulii, w której byłam...
- Przestań... - wydyszałam, między pocałunkami.
- Naprawdę liczysz, że przestanę? Głupia. Należysz do mnie. Ja Ci tylko uświadomię, do jakiego stopnia...
Gdy już leżałam na trawie, w rozpiętej koszuli i podarych krótkich spodenkach, nagle przestał. Nerwowo wstałam i zakryłam się. Chciałam uciec, odbiec.. Ale nie mogłam. Przykuł mnie do ziemi.
- Skoro mamy świętować, to świętujmy! - zachichotał, widząc moją czerwoną twarz - Spokojnie, później będziemy kontynuować... A teraz... -wyjął szampana. Reszta wieczoru minęła bez problemu, omijając niektóre teksty. Było nawet miło, gdyby się czasem gryzł w język i gdyby oczywiście mnie nie całował i rozbierał na początku. Zjedliśmy nawet kolację, która została wcześniej przygotowana.
- Powiedz... Czemu mi pomagasz, starasz się....? - spytałam, a może raczej wydusiłam. Bałam się odpowiedzi. Myślałam, że odpowie coś głupiego. Miałam rację:
- Jesteś wyjątkowa, rozumiesz? Czy nic już do tego pustego mózgu nie dociera? Nadal nie rozumiesz... Od dawna zawierałem pakty z wilkami, ale mnie nie obchodziły. Potem zjawiłaś się Ty. Tajemnicze Zaćmienie duszy, powodujące ciche drżenie. Byłaś inna. Nie miła, nie towarzyska... Zostaliśmy wrogami. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Dlatego właśnie chcę Cię posiąść, aby nikt nie zrobił tego przede mną. Rozumiesz już?
- Myślę, że tak.
Pocałował mnie delikatnie, schodząc niżej, aż do szyi. Tam mnie ugryzł, po czym dalej się świetnie bawił. Poczułam jego rękę na moim udzie, delikatnie łaskoczącą. W jednej chwili nie mogłam się ruszyć. Naznaczył mnie runą.
- Ej! Co Ty... - uciszył mnie szybko. Zaklęcie się wyczerpało po 10 minutach. Całkowocie naga, obserwowałam go. Cieszył się.
- Nienawidzę Cię. - powiedziałam głośno i zdecydowanie.
- Ja też Cię nienawidzę, kotku. Tylko wiesz, nienawidzę do tego stopnia, że Cię kocham.
----
O tamtego czasu zrozumiałam. On mnie nienawidzi, a z tej nienawiści wyrosło ziarno miłości. Ja natomiast chętnie bym go zamordowała. Stanęłam na pudełku, wiążąc sobie pętle na szyi. Pudełko zniknęło, a ja zawisłam. Ale nadal żyłam. Wzięłam noż z kieszeni i wbiłam go w serce. Poleciała mi czarna krew... CZARNA. Nie mogłam się zabić. Zobaczyłam go, stał przy mnie.
- Przebudzisz się jako demon, aniele...
od Kleo c.d od Treg'a
- Może... - Odparł basior, po czym spojrzał na mnie uwodzicielsko.
- Ah tak? Nie licz na to!
- Na nic nie liczę, moja droga. Ja JUŻ wszystko mam...
Basior zbliżył się do mnie i...
( Treg? sorka, że krótko, ja na serio nie mam dużo czasu)
- Ah tak? Nie licz na to!
- Na nic nie liczę, moja droga. Ja JUŻ wszystko mam...
Basior zbliżył się do mnie i...
( Treg? sorka, że krótko, ja na serio nie mam dużo czasu)
czwartek, 24 lipca 2014
Od Marilyn`a c.d. Jaśminy
- Dzięki za podrzucenie pod dom - powiedziałem do wadery, posyłając jej uśmiech. Wokół nas panowała już ciemność, pół księżyca filowało na niebie, a wiatr szarpał sosnami, porywając ich cudowny zapach. Wciągnąłem go i westchnąłem cicho.
- Nie ma sprawy - odparła radośnie. Jej futro powiewało lekko. Bez słowa przytuliłem ją po przyjacielsku i odwróciłem się do jaskini, po drodze mówiąc jeszcze "dobranoc". Jaśmina wróciła do siebie, a ja zagłębiłem się w mrok mojej ciasnej jaskini, na której ścianach znajdowały się odciski moich własnych łap. Odbiłem je, używając błota, aby nadać wnętrzu klimat. Bardzo podobał mi się efekt.
Ułożyłem się na mchowym posłaniu i rzuciłem się w objęcia Morfeusza.
<Jaśmina; jesteś bodajże nieobecna, ale jak będziesz chciała dokończyć, to proszę bardzo ;)>
- Nie ma sprawy - odparła radośnie. Jej futro powiewało lekko. Bez słowa przytuliłem ją po przyjacielsku i odwróciłem się do jaskini, po drodze mówiąc jeszcze "dobranoc". Jaśmina wróciła do siebie, a ja zagłębiłem się w mrok mojej ciasnej jaskini, na której ścianach znajdowały się odciski moich własnych łap. Odbiłem je, używając błota, aby nadać wnętrzu klimat. Bardzo podobał mi się efekt.
Ułożyłem się na mchowym posłaniu i rzuciłem się w objęcia Morfeusza.
<Jaśmina; jesteś bodajże nieobecna, ale jak będziesz chciała dokończyć, to proszę bardzo ;)>
Subskrybuj:
Posty (Atom)