Leżałam sobie spokojnie na ziemi gdy ni stąd ni zowąd zaatakował mnie wilk. I był to Marilyn! Nie wiedziałam, o co chodzi. Instynktownie odepchnęłam go od siebie tylnymi łapami. Wilk został odrzucony do tyłu, jednak szybko powrócił do atakowania. Widziałam jego długie, białe zęby, które mnie przerażały. Jego czerwona grzywa falowała, gdy gwałtownie szarpał łbem. Rzucił się na mnie. Potoczyliśmy się razem kilka metrów, zwarci w uścisku. Zamknęłam oczy, by ostra, trawa nie wydłubała mi czasem ślepi. Warknęłam na wilka i spróbowałam go od siebie odepchnąć.
(Marilyn?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz