Uśmiechnąłem się. Chciałem sobie poleżeć jeszcze kilka minut po czym przerwałem panującą ciszę.
- Wiesz, latać nauczyły mnie konie...
- Hah, konie ? Serio? - zapytała z uśmiechem.
- Tak. Po tym jak uciekłem z watahy, znalazłem się na polanie...bardzo
dużej. Dalej ujrzałem duże zwierzęta. Przy jednym stał człowiek.
Podszedłem tam niepewnie. Dziewczyna miała gęste brązowe ozy, wysoka. Na
głowie kowbojski kapelusz a na nogach buty do jazdy konnej. Gdy konie
mnie zobaczyły od razu uciekły. Ona stała , po chwili zaczęła do mnie
iść przy tym mówiła do mnie uspokajająco. Wzięła mnie na ręce.
Opiekowała się mną 1 rok. Miała na imię Amy, 16 lat. Heh, konie stały
się moim przyjacielem.... no a teraz moje akrobacje.
Annayia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz