Przechadzałem się w ten piękny dzień.Na chwilę opuściłem "swoje" miejsce i poszedłem. Lało dość bardzo,grzmiało itd. Przechodząc bliżej lasu zauważyłem wieelkie drzewo i kogoś pod nim - krzyczała .Zacząłem biec w tamtym kierunku. Gdy w końcu dobiegłem zobaczyłem Latikę.
Szarpała się dość bardzo.
- Nie szarp się tak bo coś sobie zrobisz..Jakby drzewo nie było kłopotem - dodałem pod nosem. Szybko uporałem się z rośliną i pomogłem wstać waderze.
- Już lepiej? - uśmiechnąłem się niemrawo.
- A jak myślisz? - odparła dość nie miło jak na nią.
- Boli coś? - zadałęm kolejne pytanie.
- Łapa - mruknęła.
- No to zaraz się tym zajmiemy - wrzuciłem ją sobie na grzbiet i poszedłem chwiejnym krokiem w stronę jaskini alf..Może i nie była za ciężka,ale ja nie przywykłem do noszenia jakiegokolwiek ciężaru więc wiadomo,żę byłem dość zmachany gdy w końcu dotarliśmy do tej jaskini.
- No więc gdzie boli? - zapytałem jak prawdziwy lekarz z wąskim uśmiechem na pyszczku. Zacząłem delikatnie przyciskać jej łapię,żeby sprawdzić gdzie ją boli.
(Jeju jakie to głupie .Latika?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz