Siedziałam na balkonie zamku, zrobionego z piernika. Wiatr delikatnie muskał moje ciało, wprawiając mnie w stan błogości. Było ciepło, ale słodycze się nie roztapiały. Oglądałam cukrowy świat, w którym aktualnie byłam zauroczona. Panowała cisza, jakby istnienie zaraz miało się skończyć. Położyłam się do łóżka, stworzonego z waty cukrowej i zasnęłam.
~~Jak to się stało? ~~
Obudziłam się w środku nocy. W głowie znów miałam jęki i krzyki. Warknęłam tylko, łapiąc się za głowę. Czy to była migrena? Bardzo bolało.
- Pomóc? - usłyszałam i odwróciłam się. Na ławce siedział demon, bez skrzydeł, z szarymi włosami i kruczoczarnymi oczami.
- Nie...! Odejdź - syknęłam, znów łapiąc się za łeb. Rzucił mi dwa zioła.
- Jedno jest trujące, drugie nie. Jeśli jesteś "tą" osobą, wybierzesz właściwie. Roślinę musisz połknąć. - zaśmiał się i dalej obserwował. Wiedziałam, że lepiej z nim nie zadzierać. Był to legendarny "Kira Tenshi" nazywany też "Mordercą anioła". Moja wielka widza na temat ziół tu się raczej nie przyda. Powąchałam dwa przedmioty i bez wahania wybrałam.
Połknęłam zasuszone liście roślinki. Migrena ustała. On za to się zaśmiał. Stwierdził, że mam pięć minut na ucieczkę. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Zabijał anioły, czyniąc z siebie potwora, ze zgniłą krwią. Nie biegłam, nie uciekałam. Po upływie pięciu minut, wstał. Złapał mnie za szyję, podduszając. Neutralny anioł, to byłam ja. Uważana za kogoś, kto nie wierzy w nic, a zarazem we wszystko. W świecie jego, w świecie tych potworów, byłam znana jako "Zaćmienie".
- Ofiarować się demonom, głupia. To tylko ciemność, cienie... Pokażę Ci świat bez tego - powiedział. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, byłam na drodze, zrobionej z cukierków.
Rozejrzałam się, nie dowierzając. Ziemia, zrobiona była z żelków. Znaki drogowe, z czekolady. Domy, znajdujące się nieopodal - z wafelków. Zamiast wody w rzece, płynął gęsty, słodki sok. Most, wykonany z kostek cukru, lśnił w słońcu, a może raczej w pomarańczowym, wielkim, palącym się cukierku. Spojrzałam też na siebie:
Poleciałam w górę, widząc, że to latająca wyspa, mająca też swój kres. Sok skapywał w otchłań, wszystko się jakby kończyło. Zauważyłam coś w rodzaju zamku. Poleciałam w to miejsce. Po drodze nie widziałam żadnego mieszkańca, żadnego stworzenia. Zapukałam do bram. Otworzył mi niby zwykły człowiek. Na jego głowie jednak zobaczyłam uszy - lwie uszy. Gdy się odwrócił, zauważyłem też ogon. Bez słowa za nim poszłam.
Mieszkaniec zamku wszystko mi wytłumaczył. To jednak tajemnica, której nie mogę zdradzić. Zaproponowano mi nocleg. Chętnie się zgodziłam. Poszłam za pokojówką, z uszami królika. Weszłam do komnaty i oniemiałam.
Było to wielkie pomieszczenie z balkonem. Jak wiadomo, z piernika. Dotknęłam swoich skrzydeł. Były miękkie i puszyste.
- Tutaj panienka poczeka na kolację, dobrze? - powiedziała kobieta.
- Oczywiście.
Po kolacji, położyłam się do łóżka. Nie mogłam jednak zasnąć. Kolejne próby, nie dawały skutku. Wyszłam więc na balkon i usiadłam na krzesełku. Myślałam, i myślałam nad moim losem. Czułam się czysta, ale wiedziałam - byłam tylko "Zaćmieniem", powodującym rozpacz. Odetchnęłam. Rozmyślałam już długi czas, po czym wpatrzyłam się w horyzont. Wiatr delikatnie muskał moje ciało, wprawiając mnie w stan błogości. Było ciepło, ale słodycze się nie roztapiały. Oglądałam cukrowy świat, w którym aktualnie byłam zauroczona. Panowała cisza, jakby istnienie zaraz miało się skończyć. Położyłam się do łóżka, stworzonego z waty cukrowej i zasnęłam.
Gdy otworzyłam oczy, byłam już w swoim świecie. Nie było już słodkości, byłam tylko ja, śmierć powodująca płacz. Poleciały mi łzy, chciałabym tam zostać. Zobaczyłam " Mordercę anioła ". Zaśmiał się.
- Naprawdę jesteś niesamowita. Ale to koniec. Cukrowy świat się skończył. Dobrze wiesz, że nie ma takiego. To była iluzja. Moja iluzja. Mimo, że to wiedziałaś, ignorowałaś to. Już rozumiem, dlaczego "on" tak bardzo o Ciebie zabiega. Ustawię się w kolejkę - zaśmiał się i zniknął.
~~~~
A ja...? A ja tylko marzę, by się tam jeszcze raz znaleźć. Czemu? Bo wiem, że zbliża się koniec - mój koniec.
~~Jak to się stało? ~~
Obudziłam się w środku nocy. W głowie znów miałam jęki i krzyki. Warknęłam tylko, łapiąc się za głowę. Czy to była migrena? Bardzo bolało.
- Pomóc? - usłyszałam i odwróciłam się. Na ławce siedział demon, bez skrzydeł, z szarymi włosami i kruczoczarnymi oczami.
- Nie...! Odejdź - syknęłam, znów łapiąc się za łeb. Rzucił mi dwa zioła.
- Jedno jest trujące, drugie nie. Jeśli jesteś "tą" osobą, wybierzesz właściwie. Roślinę musisz połknąć. - zaśmiał się i dalej obserwował. Wiedziałam, że lepiej z nim nie zadzierać. Był to legendarny "Kira Tenshi" nazywany też "Mordercą anioła". Moja wielka widza na temat ziół tu się raczej nie przyda. Powąchałam dwa przedmioty i bez wahania wybrałam.
Połknęłam zasuszone liście roślinki. Migrena ustała. On za to się zaśmiał. Stwierdził, że mam pięć minut na ucieczkę. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Zabijał anioły, czyniąc z siebie potwora, ze zgniłą krwią. Nie biegłam, nie uciekałam. Po upływie pięciu minut, wstał. Złapał mnie za szyję, podduszając. Neutralny anioł, to byłam ja. Uważana za kogoś, kto nie wierzy w nic, a zarazem we wszystko. W świecie jego, w świecie tych potworów, byłam znana jako "Zaćmienie".
- Ofiarować się demonom, głupia. To tylko ciemność, cienie... Pokażę Ci świat bez tego - powiedział. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, byłam na drodze, zrobionej z cukierków.
Rozejrzałam się, nie dowierzając. Ziemia, zrobiona była z żelków. Znaki drogowe, z czekolady. Domy, znajdujące się nieopodal - z wafelków. Zamiast wody w rzece, płynął gęsty, słodki sok. Most, wykonany z kostek cukru, lśnił w słońcu, a może raczej w pomarańczowym, wielkim, palącym się cukierku. Spojrzałam też na siebie:
Poleciałam w górę, widząc, że to latająca wyspa, mająca też swój kres. Sok skapywał w otchłań, wszystko się jakby kończyło. Zauważyłam coś w rodzaju zamku. Poleciałam w to miejsce. Po drodze nie widziałam żadnego mieszkańca, żadnego stworzenia. Zapukałam do bram. Otworzył mi niby zwykły człowiek. Na jego głowie jednak zobaczyłam uszy - lwie uszy. Gdy się odwrócił, zauważyłem też ogon. Bez słowa za nim poszłam.
Mieszkaniec zamku wszystko mi wytłumaczył. To jednak tajemnica, której nie mogę zdradzić. Zaproponowano mi nocleg. Chętnie się zgodziłam. Poszłam za pokojówką, z uszami królika. Weszłam do komnaty i oniemiałam.
Było to wielkie pomieszczenie z balkonem. Jak wiadomo, z piernika. Dotknęłam swoich skrzydeł. Były miękkie i puszyste.
- Tutaj panienka poczeka na kolację, dobrze? - powiedziała kobieta.
- Oczywiście.
Po kolacji, położyłam się do łóżka. Nie mogłam jednak zasnąć. Kolejne próby, nie dawały skutku. Wyszłam więc na balkon i usiadłam na krzesełku. Myślałam, i myślałam nad moim losem. Czułam się czysta, ale wiedziałam - byłam tylko "Zaćmieniem", powodującym rozpacz. Odetchnęłam. Rozmyślałam już długi czas, po czym wpatrzyłam się w horyzont. Wiatr delikatnie muskał moje ciało, wprawiając mnie w stan błogości. Było ciepło, ale słodycze się nie roztapiały. Oglądałam cukrowy świat, w którym aktualnie byłam zauroczona. Panowała cisza, jakby istnienie zaraz miało się skończyć. Położyłam się do łóżka, stworzonego z waty cukrowej i zasnęłam.
Gdy otworzyłam oczy, byłam już w swoim świecie. Nie było już słodkości, byłam tylko ja, śmierć powodująca płacz. Poleciały mi łzy, chciałabym tam zostać. Zobaczyłam " Mordercę anioła ". Zaśmiał się.
- Naprawdę jesteś niesamowita. Ale to koniec. Cukrowy świat się skończył. Dobrze wiesz, że nie ma takiego. To była iluzja. Moja iluzja. Mimo, że to wiedziałaś, ignorowałaś to. Już rozumiem, dlaczego "on" tak bardzo o Ciebie zabiega. Ustawię się w kolejkę - zaśmiał się i zniknął.
~~~~
A ja...? A ja tylko marzę, by się tam jeszcze raz znaleźć. Czemu? Bo wiem, że zbliża się koniec - mój koniec.
TWOJE opowiadania są świetne ♡ ♥
OdpowiedzUsuń~ Treg i Melisa.