Wyczułam wilczą obecność. Niedaleko od siebie. Słyszałam jego myśli. Były strasznie głośne, lecz niezrozumiałe. Minimalnie odwróciłam się. Moim oczom ukazał się żółty wilk. Treg. Odwrócił się na chwilę. Błyskawicznie poderwałam się do lotu. Udało mi się to zrobić bezszelestnie, tak, że nawet sowa by tego nie usłyszała. Złapałam się gałęzi sosny i przytrzymałam się. Wisząc do góry nogami, przytrzymując ciężkie skrzydła, patrzyłam co zrobi. Stracił mnie z oczu. Jest zdziwiony. Dość bardzo. Puściłam się i zawisłam w powietrzu nad nim. Spojrzał w górę i uśmiechnął się.
- Cześć - powiedział, ukazując białe ząbki.
- No hej - powiedziałam. Włosy wisiały mi bezwładnie i okrywały moją twarz dookoła. - Co tu porabiasz?
Treg?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz