Szedłem dróżką, którą porastała trawa. Po jednej stronie ścieżki był
długi szereg ogromnych drzew z zielonymi rozłożystymi koronami. Po
drugiej, kolorowe róże. Zerwałem kilka o innym kolorze każda.
Wiedziałem, że można zerwać tylko kilka, by coś zostało. Nasze wadery
bardzo się starają, więc chciałem je docenić. Trochę pokuły mi łapy te
kolce wredne.
Po rozdaniu róż podszedłem do jeziorka. Obmyłem łapy z krwi. Obłożyłem
je środkami leśniczymi. Na tym to akurat się znam... Powoli stąpałem po
twardej ziemi przed moją jaskinią. Postanowiłem nie wchodzić do tego
zimnego pomieszczenia w tak ciepły dzień. Położyłem się pod drzewem.
Zamknąłem oczy. Niestety nie na długo. Obudziły mnie donośne krzyki
innego wilka. Wstałem jak najszybciej i pobiegłem w stronę głosu.
<Któryś wilk? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz