Siedziałam na ławce jako postać ludzko podobna. Cały dzień był dziwny, od rana miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Nawet teraz, jakby ktoś miał mi coś zaraz szepnąć do ucha. Czyżbym miała już dość psychicznie?Nie, to nie to... Przypomniało mi się. To ta godzina, ta doba - wtedy zawarłam kontrakt z Licorn'em. Chce świętować...? Niemożliwe, to demon. A z tego co wiem, te istnienia nie mają uczuć. Podobno.
Czasem się zastanawiam, czy się nie zabić. W sumie i tak nie byłabym wolna. Zawsze będzie za mną, jak cień. Nie pozbędę się go, nawet po śmierci. To klątwa...? Może. Do teraz tego nie pojmuję. Usłyszałam za sobą szmer. Odwróciłam się, widząc go.
Zamarłam. Nie potrafiłam czegokolwiek powiedzieć, nawet na jego specyficzne powitanie: "Jestem, kochanie...". Wrogowie świętują razem - to nie pasuje. Jego ironiczne zachowanie, moja tajemnicza cisza. Różnimy się od siebie za bardzo, by razem przebywać. Usiedliśmy na trawie. Przebywaliśmy na polanie, otoczonej górami. Na jej środku było naturalnie czarne jezioro.
- Ładnie tu... - mruknął z uśmiechem.
- Ta.. Lubię tu przebywać, czuję się wolna...
- Ale nie jesteś. - przerwał mi. Spojrzałam mu w oczy. Widać było, że jest poważny.
- Masz rację, należę tylko do Ciebie. Nigdy do basiora, nigdy do wadery, nigdy do rodziny. Tylko Twoja. - rzekłam, odwracając wzrok.
- Widzisz... "Morderca anioła" mówił, że Cię całował. Osobiście mam to w dupie, przypominam tylko, co się stanie, jak się oddasz mu, a nie mi.
- Wiem. Doskonale rozumiem. Poza tym, zmyśla. Nigdy się z nikim nie całowam, raczej nie będę.
Dokładnie tak. Nie mam prawa całować się z kimś innym, jest niezadowolony nawet jak rozmawiam. Jeśli jednak złamię ten rozkaz, będę cierpieć do końca życia, umrę sama, moje lęki zaczną istnieć na prawdę. Wolę już być posłuszna.
- Widzisz, mam wrażenie, że za mało spędzam z Tobą czasu.... - powiedział i nachylił się. Spodziewając się bólu, instynktownie zamknęłam oczy. Zamiast tego, poczułam jego usta. Pocałował mnie.
Nie mogłam go odepchnąć, nie miałam siły. Zaczął mi odpinać guziki z koszulii, w której byłam...
- Przestań... - wydyszałam, między pocałunkami.
- Naprawdę liczysz, że przestanę? Głupia. Należysz do mnie. Ja Ci tylko uświadomię, do jakiego stopnia...
Gdy już leżałam na trawie, w rozpiętej koszuli i podarych krótkich spodenkach, nagle przestał. Nerwowo wstałam i zakryłam się. Chciałam uciec, odbiec.. Ale nie mogłam. Przykuł mnie do ziemi.
- Skoro mamy świętować, to świętujmy! - zachichotał, widząc moją czerwoną twarz - Spokojnie, później będziemy kontynuować... A teraz... -wyjął szampana. Reszta wieczoru minęła bez problemu, omijając niektóre teksty. Było nawet miło, gdyby się czasem gryzł w język i gdyby oczywiście mnie nie całował i rozbierał na początku. Zjedliśmy nawet kolację, która została wcześniej przygotowana.
- Powiedz... Czemu mi pomagasz, starasz się....? - spytałam, a może raczej wydusiłam. Bałam się odpowiedzi. Myślałam, że odpowie coś głupiego. Miałam rację:
- Jesteś wyjątkowa, rozumiesz? Czy nic już do tego pustego mózgu nie dociera? Nadal nie rozumiesz... Od dawna zawierałem pakty z wilkami, ale mnie nie obchodziły. Potem zjawiłaś się Ty. Tajemnicze Zaćmienie duszy, powodujące ciche drżenie. Byłaś inna. Nie miła, nie towarzyska... Zostaliśmy wrogami. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Dlatego właśnie chcę Cię posiąść, aby nikt nie zrobił tego przede mną. Rozumiesz już?
- Myślę, że tak.
Pocałował mnie delikatnie, schodząc niżej, aż do szyi. Tam mnie ugryzł, po czym dalej się świetnie bawił. Poczułam jego rękę na moim udzie, delikatnie łaskoczącą. W jednej chwili nie mogłam się ruszyć. Naznaczył mnie runą.
- Ej! Co Ty... - uciszył mnie szybko. Zaklęcie się wyczerpało po 10 minutach. Całkowocie naga, obserwowałam go. Cieszył się.
- Nienawidzę Cię. - powiedziałam głośno i zdecydowanie.
- Ja też Cię nienawidzę, kotku. Tylko wiesz, nienawidzę do tego stopnia, że Cię kocham.
----
O tamtego czasu zrozumiałam. On mnie nienawidzi, a z tej nienawiści wyrosło ziarno miłości. Ja natomiast chętnie bym go zamordowała. Stanęłam na pudełku, wiążąc sobie pętle na szyi. Pudełko zniknęło, a ja zawisłam. Ale nadal żyłam. Wzięłam noż z kieszeni i wbiłam go w serce. Poleciała mi czarna krew... CZARNA. Nie mogłam się zabić. Zobaczyłam go, stał przy mnie.
- Przebudzisz się jako demon, aniele...
Ś W I E T N E ♡ ♥ ♡<3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDziękuję. Osobiście myślałam, że się nie spodoba, w końcu takie.... specyficzne...?
UsuńI tak musisz wiedzieć, że piszesz najlepsze opowiadania ♡
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale sądzę, że każdy dobrze pisze...
UsuńPoza tym, na innych watahah, do któryh należę, raczej nikt nie lubi moich opowiadań xd
No to wiedz, że oni nie wiedzą co fajne... -_-
OdpowiedzUsuńI pisz c.d. bo eksploduje jeśli nie będziesz dalej pisać!
♥ ♥ ♡ ♡
No to wiedz, że oni nie wiedzą co fajne... -_-
OdpowiedzUsuńI pisz c.d. bo eksploduje jeśli nie będziesz dalej pisać!
♥ ♥ ♡ ♡