- Na spacer? - zdziwiłem się lekko. - Z tobą?
- No. Postraszymy bażanty na polu...
Uniosłem wysoko brew, a moje prawe ucho padło jak bez życia. Podniosłem się i odparłem:
- No, dobra. Ale nie zanudź mnie - mrugnąłem do niej zawadiacko.
Annayia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz