Soundtrack: Daughter "Youth"
Zamknąłem oczy, chłonąc ostatnie ciepłe powiewy wiatru. Otaczały mnie
wysokie drzewa, które dawały mi cień. Czuło się tu delikatną woń
stęchlizny i żywicy świerkowej. Rosły tu małe czerwone kwiaty. A tak, to
maki. Maki... Zacząłem jakimś patykiem, rysować te kwiaty w ziemi.
Byłem tak pochłonięty pracą, że nie zauważyłem nawet wilka stojącego
przede mną.
- Co ty kurna robisz? - zapytał osobnik.
- Rysuję. - odparłem nie spoglądając nawet na nowoprzybyłego. Nie obchodziło mnie z kim mam do czynienia.
Wilk jednym ruchem łapy, zniszczył mój obraz, przejeżdając po nim pazurami.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałem wprost.
- Bo mogę. - odparł z szyderczym uśmiechem.
- Nie wydaje mi się. - wyraziłem zwoje powątpiewanie z kamiennym wyrazem twarzy.
- A co? Zabronisz mi?! - zapytał z wściekłością na twarzy.
- Owszem. To mój obraz. Nie masz prawa go dotykać.
- Oczywiście, że mam prawo padalcu! Jestem Alphą, to są moje tereny, nie zabronisz mi! - zaczął już właściwe krzyczeć.
- Zabronię. Nie podlegam Twojej władzy.
Wilk już chciał się na mnie rzucić, kiedy odezwał się głos zza krzaków:
- Azazel? Gdzie jesteś? Co się tam dzieje?
- Żonka? - zapytałem z wyraźną kpiną w głosie.
- Stul pysk.
- Czyli, nie żonka.
Po chwil z krzaków wyszła brązowa wadera.
- Dzień Dobry. - przywitałem się z uśmiechem na twarzy.
- Ee... Hej. Bracie, szukam Cię już od pół godziny.
- No i co?
- A... kto to?
- Menda, która mi podskakuje.
- On mówi o mnie jakby co. - powiedziałem, dalej się szczerząc.
Azazel? Lub Latica?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz