Obudziłem się rano. Podbiegłem do najbliższego jeziorka i wskoczyłem z
ciepłem. Ach fajnie tak zażyć poranną kąpiel. Po kilku minutach
wyszedłem z zimna. Pomyślałem, że pójdę wyciszyć się do lasu. Przed moim
ulubionym drzewem stała Annayia. Nie chciałem jej spłoszyć - ba -
przeszkodzić w relaksie lub w tym co tam robiła. Poszedłem, więc dalej i
jeszcze raz spojrzałem w stronę wadery . Ku mojemu zdziwieniu już jej
nie było. Rozglądałem się za zarysem samicy. Usłyszałem na górze
szelest. Podniosłem głowę i ujrzałem Annayię.
- Cześć - odparłem.
Annayia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz