Spojrzałam niepewnie na chmurę i powoli wylądowałam. Wcześniej sprawdziłam, czy aby nie rozpłynie się pode mną. Złożyłam skrzydła i usiadłam.
- Nie wierzę, że kilka machnięć niewidzialnymi skrzydłami cię wykończyły - wyszczerzyłam się szelmowsko. Nie miałam zamiaru mu ubliżać. Powiedziałam to bardziej w formie zawadiackiej, przyjaznej zaczepki.
- Zobaczysz, jak cię zaraz wymęczę... jak znów polecimy - spojrzał na mnie, robiąc odważną minę.
- Dobrze, zobaczę - zgodziłam się i położyłam się ostrożnie.
Treg?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz