Pisane przy albumie Bon Jovi "Bounce". Nie żeby to kogoś obchodziło.
Soundtrack: Bon Jovi "Right Side Of Wrong"
Środek nocy. Ciemno, jak nie wiem gdzie. A ja wiję się w konwulsjach. Jak boli... Nawet picie wody nie pomaga.
Potrzebuję mleka. Tłustego, krowiego mleka. Ale skąd ja tu wezmę mleko?! Nie ma szans, najwyraźniej dane mi jest skonać przez ten ból. Tylko kiedy nastąpi wyczekiwany zgon? Za minutę, czy po tygodniu? Wolałabym jak najszybciej.
Dlaczego to tyle trwa? Czy mogłoby z łaski swojej przestać? Nie, wręcz przeciwnie. Nasila się.
Z mojego gardła wydobył się wrzask bólu. Był wysoki, przesiąknięty cierpieniem.
- Niech to się skończy!!! Niech to się wreszcie skończy!!! - błagałam. Nikt mnie nie słyszał. W sumie to dobrze. Co by sobie pomyślał? Że nie potrafię zaradzić takiej "błahostce"?
Pieprzyć to. Pieprzyć wszystko. Pieprzyć wszystkich. Pieprzyć mój pękający łeb.
Upadłam na swoje wilcze kolana i łapiąc się łapami za głowę, zgięta w pół, ze skrzydłami rozłożonymi na ziemi, pojękiwałam cicho. Kiwałam się w tył i w przód, włosy opadały mi na twarz, pojedyncze, małe łezki spływały po pysku, zatrzymywały się chwilowo na nosie i spadały na ziemię.
- Boli... Jak cholernie boli...
Co z tego? Nikogo to nie obchodzi. TY nikogo nie obchodzisz. Możesz przestać zwracać na siebie uwagę osób, których nawet tu nie ma?
- Pierd*l się - powiedziałam na głos. Do siebie to mówię? Nawet dla siebie samej jestem zła? Nie... dla wszystkich, tylko nie dla mnie. Dla siebie nie mogę być zła. Mam tylko siebie. A jeśli obrażę się na siebie, zostanę całkiem sama na tym świecie.
Sama z tym okropnym bólem.
Wyczłapałam z jaskini i pozwoliłam nocnemu wiatrowi wysuszyć moje łzy. Z otwartymi ślepiami starałam się odwdzięczyć mu za jego kojący dotyk. Mój dotyk na pewno nie będzie dla niego tak cudowną ulgą.
Poszłam na polanę i nazbierałam na niej kilka ziół i kwiatów. Nabrałam wody ze strumienia i z tymi składnikami wróciłam do jaskini. Rozpaliłam ogień w małym palenisku, postawiłam na nim kociołek i zaczęłam parzyć miksturę. Do wody w garnku wsypałam rumianek, pokrzywę i inne chwasty i pomieszałam. Po dwudziestu minutach napar był gotowy. Wzięłam drewnianą łyżkę, nabrałam w nią napoju i wypiłam, ostrożnie, by nie poparzyć pyska. Po trzech sekundach ból ustał. Odetchnęłam z ulgą.
Niesłychane, jak ból głowy może być uporczywy.
~ ~ ~
Tak. Ja, Annayia, opisałam swój ból głowy. Dziwna jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz