Zaśmiałem się ochrypłym głosem i znów skoczyłem do Annayi. Zaatakowałem ją pazurami i powarczałem trochę. Dalej toczyliśmy się po ziemi. Ugryzłem ją w łapę, za co ona zdzieliła mnie mocno w twarz. Zaatakowałem brzuch - tylnymi łapami kopnęła mnie w żuchwę. W końcu udało mi się ją unieruchomić. Leżałem na niej, przygniatałem ją całym ciałem. Łapy trzymałem na jej nieregularnie unoszącej się i opadającej klatce piersiowej, a pysk tuż przy jej twarzy. Dyszałem głośno i szybko, mój oddech leciał prosto na nią. Uśmiechałem się do niej chytrze.
- Daj spokój, nie umiesz się bawić? - zarechotałem. - To tylko sport.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Co ty pierdzielisz?
- Nie znasz się na żartach? - zaśmiałem się i wstałem, unosząc najpierw miednicę, a potem przednią część ciała. - Szkoda...
Annayia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz