wtorek, 29 lipca 2014

Od Shinai - Krew i Licorn

Szłam na łąkę wylizując pyszczek z krwi ofiary. Położyłam się na trawie i głośno westchnęłam.
--------
"Psycho-świr niech żre żwir..."
--------
Każdy wilk ma w sobie podobno dobro. Zastanawiałam się więc, czy jestem wilkiem. Skoro nie znam litości, nienawidzę, nie wiem jak... być sama. Ja nigdy nie byłam sama, chociaż chciałam. Od zawarcia paktu, zawsze mam te "cienie", które mnie śledzą, nie pozwalając na odrobinę prywatności. Gdy śpię, gdy jem, gdy zabijam, śmieją się bez przerwy. Oddanie się demonom było jednak najlepszym, co zrobiłam w tym nudnym życiu. Dowiedziałam się wszystkiego o rodzinie, zemściłam się, poznałam, jakie są naprawdę wilki i do tego jestem doceniana. Szara flaga już wisi, teraz tylko odważ się ukłonić....
Ostatnio usłyszałam, że jestem dziwna i podobno nie powinnam się ciąć. Gdy on, który tak naprawdę zwie się Licorn, usłyszał o tym, śmiejąc się ze mnie stwierdził:
- "Za dużo myślisz, za bardzo chcesz; za mocno czujesz, za gęsto śnisz..."
Miał rację. Postanowiłam się jednak nie zamartwiać. Przypomniała mi się moja siostra: we włosach nosiła spinki i kreski, i inne śmierci. Zawsze niby uśmiechnięta, a tu teraz....
Cisza i płacz przesiąknęła przez moją duszę. Krzyknęłam ze złości, bo chciałabym całą rodzinę zabić jeszcze raz. Aby się zaspokoić, ruszyłam polaną w stronę najbliżej watahy. Padło na "Watahę wilków miłości". Przyszłam i stanęłam na skale alf, budząc sensację. Zachichotałam, gdy zobaczyłam potężnego samca, stojącego na uboczu.
- Przyjrzyjcie się twarzy swojego kata... - powiedziałam, po czym zeszłam ze skał i złapałam samca za skórę zębami. Wyrwał się, ale zaczął krwawić. W ogon złapałam pierwszy, lepszy patyk. Wbiłam mu go w bok. Basior jęknął, po czym przestał się ruszać. Wzięłam nóż i wycięłam mu na boku serduszko, z którego trysnęła masa krwi. Oblizałam się, po czym wyrwałam i zjadłam jego serce. Szczerze mówiąc, myślałam, że będę mieć więcej zabawy, z tak niby "okazałym samcem". Zabrałam się za resztę watahy. Zabrałam jednego śpiącego szczeniaka, którego zamierzałam torturować z użyciem wody. Reszta została brutalnie zabita, a najpierw poturbowana. Zaśmiałam się, gdyż cała polana była we krwi, gdzie leżało teraz 17 trupów. Trzeba jeszcze zabić szczenię. Poszłam nad jezioro. Obudziłam dzieciaka i przywiązałam mu do szyi linkę, po czym wrzucałam raz do wody, a raz wsadzałam do ognia. Zachichotałam, aż wreszcie zjadłam szczeniaka. Żywcem. Uśmiechnęłam się na widok krwi na moich łapach, po czym wróciłam do domu. Byłam jednak dość daleko, więc pomogłam sobie, zamieniając się w postać ludzko podobną. Gdy doleciałam na miejsce, czekała mnie niespodzianka. Licorn siedział sobie na stole, wesoły i zaintrygowany moim powrotem. Spojrzał na moje oczy.
- Lepszego znaku na pokazanie, że jesteś moja, nie miałem. Nie sądzisz, że Ci pięknie z tym kolorem wzroku?
- Co ty tam wiesz...?! - syknęłam.
- Była sobie dziewczynka, najsmutniejsza dziewczyna na świecie, w oczach nosiła mroczne sekrety i nie lubiła dzieci. Co wieczór skakała w mrok. Niech ta dziewczyna powie, czemu ma, taką smutną twarz... - stwierdził i zachichotał - Dobrze powiedziane, była. Tamta królowa smutku, umarła po cichutku...
- Przestaniesz kiedyś? - zadałam pytanie retoryczne, robiąc w tym czasie kolację.
- Ah, więc to Ci nie potrzebne? - zaśmiał się, trzymając w ręce nowy, naostrzonym czarny nóż. - Piękny, co?
- Tak... - mruknęłam - Co za niego chcesz...?
- Ty zawsze od formalności.... - westchnął - Uwierzysz mi, gdy powiem, że chcę Ciebie?
- Co ty biadolisz? Na mózg się rzuciło? - odwróciłam się w jego stronę, by zobaczyć jego minę. Był uśmiechnięty, ale jakoś inaczej. Jakby mówił: "Wiesz co to oznacza, czyż nie?". Cofnęłam się krok do tyłu, po czym cicho szepnęłam:
- Nie... Zostaw mnie tu samą, chcę być sama...
W odpowiedzi jak zwykle się zaśmiał, po czym złapał nóż.
- Najpierw zabawa, a na końcu przyjemność... - stwierdził i płynnie posługując się bronią, ciął mi wzorki na ręce.
- Nie podglądaj i nie ruszaj się, bo źle wyjdzie... - mruknął - Dobra, skończone.
Na ręce wyciął mi różę. Krwawiła z niej czarna krew, moja kruczoczarna, kochana krew.

1 komentarz: