wtorek, 12 sierpnia 2014

Od Melisy c.d. Azazela

Pobiegłam w głąb lasu. Moja głowa była cały czas opuszczona. Usiadłam obok drzewka. Nie było już Azazela. Chyba nie powinnam go tak odganiać. Nie wiem co ja wogóle robię. Zaczęłam się zażalać nad sobą. Płakałam. Gdy zaczął padać deszcz, nie widać było moich łez. Wstałam powoli, po czym pobiegłam do jaskini. Miałam ją nie daleko Azazela. Tak jak przypuszczałam, był on tam. Ze spuszczoną głową poszłam wilczym kłusem do jaskini. Położyłam się na posłaniu. Od jutra nie będę mogła już nic mówić. Może ten pech w końcu odejdzie... Poszłam spać. Dzięki Bogu, nic mi się nie śniło. Wstałam. Wyglądałam okropnie. Cicho i powoli, poszłam nad jezioro, i obmyłam swoją twarz. Na drugim brzegu leżał Azazel.

<Azazel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz