Wrzucenie mnie do wody chyba tylko Melisie mogło ujść na sucho. Miała szczęście. Ale dawała mi zbyt dużo radości, bym mógł się na nią gniewać. Pływaliśmy radośnie, bawiliśmy się, wypoczywaliśmy. Fajnie było widzieć radość w oczach Melisy.
W końcu wyszliśmy z wody. Melisa nadal się nie odzywała. Ja też. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, choć podejrzewam, że w tej właśnie chwili rozumieliśmy się bez słów. Obojgu nam było wesoło, byliśmy zmęczeni i nie przeszkadzała nam cisza.
W końcu jednak powiedziałem:
- Pochodźmy jeszcze trochę. Lubię spacery. - Chcąc ją zachęcić, uśmiechnąłem się lekko. Wadera nie była przeciw, więc pochodziliśmy jeszcze trochę.
Pomyślałem, że bliskość innego wilka będzie poprawiać humor Melisie. Więc nie kwapiłem się, by ją opuszczać. Jakoś przeżyjemy ten tydzień.
Wyszliśmy na słoneczną łąkę. Żółta trawa falowała na wietrze. Pięknie to wyglądało. Bez słowa położyliśmy się na niej i łapaliśmy promienie słońca.
Melisa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz