Azazel podszedł do mnie. Fajnie było go znów zobaczyć, chociaż go
wczoraj widziałam... W odpowiedzi uśmiechnęłam się blado. Poszliśmy na
spacer po plaży. Azazel zaczął "zwierzać" mi się ze spraw z watahy.
Rozumiałam go. Chciałam pocieszyć, lecz nie mogłam. Przytakiwałam tylko,
uśmiechałam się.
- Może masz ochotę na śniadanie z sarny? - zapytał zatrzymując się.
Przytaknęłam ochoczo z uśmiechem. Poszliśmy w głąb lasu, Azazel wypatrzył piękną, soczystą sarnę.
Kilka minut później jedliśmy pyszne mięso w ciszy. Po jedzeniu, udaliśmy
się nad jezioro. Dla zabawy wepchałam tam Azazela. Z rozpędem wleciałam
do nieco zimnej wody. Zapomniałam, że Azazel za bardzo nie lubi wody.
Gdy wypłynęłam na powierzchnię, zrobiłam do niego smutną minę, z czego
on się zaczął śmiać. Ja uśmiechnęłam się do basiora i zanurkowałam na
chwilę. Gdy wypłynęłam, nie widziałam Azazela. Zaskoczył mnie z tyłu, po
czym zaczęliśmy się śmiać. Podpłynęłam do niego z uśmiechem.
<Azazel, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz