Siedziałam na polanie, kwiatowej polanie. Jak się okazało, mam alergię
na kwiaty. Tak dobrze przeczytałeś, niestety. Wstałam. Byłam cała
czerwona i trochę napuchnięta. Zaczęłam biec wilczym kłusem do
najbliższego wodopoju. Pech chciał, by stał przy nim akurat Azazel.
Popatrzył na mnie zdziwiony, lecz trochę rozbawiony zarazem. Już chciał
coś powiedzieć, gdy szybko mu przerwałam:
- Lepiej nie pytaj. - mrugnęłam i zanurzyłam głowę do wody.
Szczęściem jest to, że wszystko znikło. Wynurzyłam głowę i
spojrzałam szybko w tafle wody. Koniec, nie ma nic! Uśmiechnęłam się
miło do alfy i poszłam w kierunku plaży. Chociaż tam nie będzie
kwiatów... może. Usiadłam cicho na miękkim piachu. Wiatr powiał mi w
sierść, uśmiechnęłam się szeroko. Usłyszałam trzask gałązki, która
leżała niedaleko mnie. Odwróciłam się gwałtownie. Za mną, kilka metrów
dalej, stał nieznajomy mi basior. Odwróciłam się w stronę morza.
Uznałam, że lepiej będzie jak będę cicho. Och, on koło mnie usiadł,
powiedział:
-...
Glass?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz