Zdziwiło mnie tak nieobojętne zachowanie Azazyla ale również ucieszyło. Melisie zależało na Azazelu a on dzisiaj nie zachowywał się jak męczennik średniowieczny. Po drodze mijaliśmy ptaki ku mojemu ździwieniu Azazel nie narzekał na ,,krzyki " tylko podziwiał ,,śpiew".
Doszliśmy nad jezioro.
-To co idziemy pomoczyć łapy? - zapytał Azazel.
To pytanie było zadane w taki miły sposób że aż miałam podejrzenia. Co się stało Azazylowi?
-Chodźmy. - powiedziała Melisa z uśmiechem.
Melisa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz