Dzień zaczął się jak każdy inny. Po śniadaniu poszłam na spacer. Po drodze zauważyłam kanion. Chcąc zobaczyć co jest w środku, nachyliłam się i... Spadłam. Uderzyłam w podwodne dno. Mam szczęście, jeszcze żyję. Znalazłam węgiel i parę korzeni. Z pomocą magii zrobiłam z nimi magiczną pochodnię, taką, która się nie kończy. Nie mogąc wyjść z wielkiego kanionu, ruszyłam w stronę mniejszej jaskini.
Szłam i szłam i, końca nie było. Nagle, zauważyłam światło. Była to jakaś dziwna energia, oświetlająca inskrypcję. Zaczęłam czytać: " Psycho-świr niech żre żwir..." - było to wyryte. Za mną coś się poruszyło. Nie zdążyłam się odwrócić, już zostałam zaatakowana. Było to podobne do pająka. Miało jednak tylko cztery odnóża, było owłosione. Wyglądał, jakby czaszka wyszła mu za zewnątrz. Miał wielki język, który na początku wyglądał, jak piata noga.
- Czego tu...? - syknął.
- Ty to demon..? - szepnęłam.
- Nie, potwór strzegący skarbów demona, a co? Może tu wejść tylko... - urwał i przyjrzał mi się.
- Czy jesteś waderą, na której testowano, białą sierścią, jedynym jednoskrzydłym aniołem ?
- Nie, nie jestem aniołem ani niczym podobnym. - odparłam niezadowolona. Pająk rzucił się na mnie, mówiąc przed tym: " A więc o tym mówił..." . Walka była trudna. Stwór wysysa energię życiową ofiary, co może doprowadzić do śmierci. Upadłam na ziemię. Łapy odmawiały mi posłuszeństwa. Miałam jednak asa w rękawie. Uniosłam głowię i zaczęłam wyć. Nie było to jednak zwykłe wycie. Sprawiało niewyobrażalny ból, odkryłam, że tak potrafię całkiem niedawno. Pająk przewrócił się, po chwili już nie żył. Ja bardziej osłabłam, zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Dlatego nie lubię tego używać. Mój oddech stawał się coraz słabszy. Nie umarłam, choć czasem chciałabym, aby tak się stało. Postarałam się wstać. Na tych czterech, chudych nogach było dosyć trudno. Weszłam do korytarza, którego pilnował potwór. Były tam drzwi, setki drzwi. Cały korytarz był nimi zapełniony. Mimo zdziwienia i osłabienia, poszłam dalej. Tylko jedne drzwi, przykuły moją uwagę. Były całe we krwi, weszłam przez nie. Zobaczyłam pokój. Był cały zielony. Na środku, na dywanu leżał demon. Był żywy, choć leżał z zamkniętymi oczami. Gdy tylko weszłam uśmiechnął się. Mimo, iż nie chciałam, zostałam zamieniona w człowieka, którego bardzo łatwo zabić. Chciałam wyjść, ale drzwi zniknęły. Demon podszedł do mnie.
- Jestem Noun, demon zamieszkujący wszystkie te pokoje. - wstał.
- Chcę wyjść - odparłam beznamiętnie. Demon zaczął się śmiać.
- Serio? Jesteś zabawna, malutka. - zbliżył się do mnie i położył mi rękę na ramieniu. - Stąd nie da wyjść, jeśli nie pozwolę. A ja nie pozwalam.
- Zostaw mnie.... - mruknęłam. Złapał mnie za rękę i przycisnął do ściany. Poczułam straszliwy ból. Wgryzł mi się w szyję. Okazało się, że jest to demon z bardzo rzadkiego gatunku: " Kyūketsuki no Akuma" - wampirzy demon. Poczułam się niewyraźnie i zemdlałam.
Obudziłam się w jaskini. Byłam cała we krwi. Widziałam jednak wyjście. Kręciło mi się w głowie, ale dałam radę wstać. Podeszłam do ściany, ale okazała tak wielka... Musiałabym się wspinać, a przy obecnym stanie, nie dałabym rady. Chciałam zamienić się w wilka, ale nie mogłam. Nagle wszystko mi się przypomniało, co się stało w przeszłości, jaki ból znosiłam, kto zginął. Poleciały mi łzy. Pamiętam ostatni uśmiech... Zabiło ode mnie światło. Każda łza stawała się piórem. Zmieniłam się w demona i poleciałam do góry. Czułam, że jestem silniejsza niż wcześniej. A pomyśleć, że gdybym nie spadła do kanionu, nie przeżyłabym tego. Zastanawiało mnie tylko to, co Rei robił, gdy zemdlałam i jak się tam znalazłam. Przeszył mnie dreszcz, co raczej dobrze nie wróżyło. Mimo tego, poleciałam na trawę i znów stałam się wilkiem. Gdy odchodziłam, usłyszałam, jak ktoś mówi: "Patrz, co straciłeś...". Już się nie bałam. W myślach tylko " Właśnie. Widzicie, straciliście osobę, która prawdopodobnie wykarmiła by was wszystkich".
Do teraz, próbuję sobie przypomnieć co tam zaszło, ale za każdym razem, moja głowa zaczyna mnie boleć i przestaję. Tylko ja znam znaczenie moich słów i niech tak pozostanie.
Szłam i szłam i, końca nie było. Nagle, zauważyłam światło. Była to jakaś dziwna energia, oświetlająca inskrypcję. Zaczęłam czytać: " Psycho-świr niech żre żwir..." - było to wyryte. Za mną coś się poruszyło. Nie zdążyłam się odwrócić, już zostałam zaatakowana. Było to podobne do pająka. Miało jednak tylko cztery odnóża, było owłosione. Wyglądał, jakby czaszka wyszła mu za zewnątrz. Miał wielki język, który na początku wyglądał, jak piata noga.
- Czego tu...? - syknął.
- Ty to demon..? - szepnęłam.
- Nie, potwór strzegący skarbów demona, a co? Może tu wejść tylko... - urwał i przyjrzał mi się.
- Czy jesteś waderą, na której testowano, białą sierścią, jedynym jednoskrzydłym aniołem ?
- Nie, nie jestem aniołem ani niczym podobnym. - odparłam niezadowolona. Pająk rzucił się na mnie, mówiąc przed tym: " A więc o tym mówił..." . Walka była trudna. Stwór wysysa energię życiową ofiary, co może doprowadzić do śmierci. Upadłam na ziemię. Łapy odmawiały mi posłuszeństwa. Miałam jednak asa w rękawie. Uniosłam głowię i zaczęłam wyć. Nie było to jednak zwykłe wycie. Sprawiało niewyobrażalny ból, odkryłam, że tak potrafię całkiem niedawno. Pająk przewrócił się, po chwili już nie żył. Ja bardziej osłabłam, zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Dlatego nie lubię tego używać. Mój oddech stawał się coraz słabszy. Nie umarłam, choć czasem chciałabym, aby tak się stało. Postarałam się wstać. Na tych czterech, chudych nogach było dosyć trudno. Weszłam do korytarza, którego pilnował potwór. Były tam drzwi, setki drzwi. Cały korytarz był nimi zapełniony. Mimo zdziwienia i osłabienia, poszłam dalej. Tylko jedne drzwi, przykuły moją uwagę. Były całe we krwi, weszłam przez nie. Zobaczyłam pokój. Był cały zielony. Na środku, na dywanu leżał demon. Był żywy, choć leżał z zamkniętymi oczami. Gdy tylko weszłam uśmiechnął się. Mimo, iż nie chciałam, zostałam zamieniona w człowieka, którego bardzo łatwo zabić. Chciałam wyjść, ale drzwi zniknęły. Demon podszedł do mnie.
- Jestem Noun, demon zamieszkujący wszystkie te pokoje. - wstał.
- Chcę wyjść - odparłam beznamiętnie. Demon zaczął się śmiać.
- Serio? Jesteś zabawna, malutka. - zbliżył się do mnie i położył mi rękę na ramieniu. - Stąd nie da wyjść, jeśli nie pozwolę. A ja nie pozwalam.
- Zostaw mnie.... - mruknęłam. Złapał mnie za rękę i przycisnął do ściany. Poczułam straszliwy ból. Wgryzł mi się w szyję. Okazało się, że jest to demon z bardzo rzadkiego gatunku: " Kyūketsuki no Akuma" - wampirzy demon. Poczułam się niewyraźnie i zemdlałam.
Obudziłam się w jaskini. Byłam cała we krwi. Widziałam jednak wyjście. Kręciło mi się w głowie, ale dałam radę wstać. Podeszłam do ściany, ale okazała tak wielka... Musiałabym się wspinać, a przy obecnym stanie, nie dałabym rady. Chciałam zamienić się w wilka, ale nie mogłam. Nagle wszystko mi się przypomniało, co się stało w przeszłości, jaki ból znosiłam, kto zginął. Poleciały mi łzy. Pamiętam ostatni uśmiech... Zabiło ode mnie światło. Każda łza stawała się piórem. Zmieniłam się w demona i poleciałam do góry. Czułam, że jestem silniejsza niż wcześniej. A pomyśleć, że gdybym nie spadła do kanionu, nie przeżyłabym tego. Zastanawiało mnie tylko to, co Rei robił, gdy zemdlałam i jak się tam znalazłam. Przeszył mnie dreszcz, co raczej dobrze nie wróżyło. Mimo tego, poleciałam na trawę i znów stałam się wilkiem. Gdy odchodziłam, usłyszałam, jak ktoś mówi: "Patrz, co straciłeś...". Już się nie bałam. W myślach tylko " Właśnie. Widzicie, straciliście osobę, która prawdopodobnie wykarmiła by was wszystkich".
Do teraz, próbuję sobie przypomnieć co tam zaszło, ale za każdym razem, moja głowa zaczyna mnie boleć i przestaję. Tylko ja znam znaczenie moich słów i niech tak pozostanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz