Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Zobaczysz. Poczekajmy pięć minut. - czekaliśmy więc w milczeniu, dokładnie o 13:05, zaczęło się to, co było tak piękne.... całe stada delfinów o różnych kolorach wyskakiwały z wody, obracały się i z czułością stykały nosami. Niekiedy po dwie pary cięły powietrze tworząc serce z delfinich ciał. Wirowały, kręciły się i śpiewały swą delfinią pieśń. Widać było, że Cosmo' wi, podoba się ten widok; uśmiechał się co jakiś czas, zapatrzony w jedną parę, która najbardziej się popisywała. Niestety, po godzinie, woda znów stała się spokojna, albowiem delfiny, już po tańcach, odpłynęły w stronę słońca... Polubiłam Cosma, ale gdzieś w głębi (bardzo, bardzo głębokiej czarno-czerwonej głębi) czułam, że zachowanie basiora, wcale nie jest wyjątkowe. Był taki dla każdej. Ale to była głębia. To jeszcze do mnie nie docierało... dalekie myśli. Pozostawały dalekie.
- Hej, Saori...? - odezwał się Cosmo wyrywając mnie z transu.
< Cosmo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz