Podłoże było ciepłe i prawie parzyło mi łapy. Musieliśmy stąd szybko odejść. Spojrzałem w górę i dokładnie zbadałem stromą skarpę. Ciężko będzie się po niej wdrapać...
- Wstawaj - rozkazałem. Samica nieco niezgrabnie podniosła się z ziemi. Zauważyłem, że jedną łapę ma podwiniętą. - Co z Twoją łapą?
Wadera zerknęła na nią i mruknęła coś w stylu "nic". Przeczuwałem, że nie jest to do końca prawda, ale w tej chwili nie było to najważniejsze.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego mnie śledziłeś? - spytała znów wilczyca.
- Nie śledziłem - mruknąłem. - Zbliżałaś się do niebezpiecznego miejsca, a moim zadaniem jest dbać o bezpieczeństwo "swoich". Chodź!
Ruszyłem biegiem w stronę ziemistej, na pierwszy rzut oka pionowej skarpy. Jednak zauważyłem tam niewielkie półki, po których można się wspiąć i wydostać z dołu. Zahamowałem tuż przed ścianą i zmierzyłem ją wzrokiem. Wadera podbiegła chwilę po mnie.
- Jakiś pomysł? - spytała ironicznie.
Nie traciłem czasu na gadanie i wskoczyłem na najniższą półkę. Był to wystający kamień. Sprawdziłem czy jest wystarczająco mocny i wyciągnąłem łapę do wilczycy. Ta przyjrzała mi się nieufnie i sama wskoczyła.
- Brawo... Beatrice, tak?
Samica kiwnęła łaskawie głową. Wskoczyłem na kolejną półkę, a gdy sprawdziłem jej wytrzymałość, Beatrice wskakiwała za mną. Udało się nawiązać taką współpracę bez używania zbędnych słów. Nie musiałem jej dużo tłumaczyć.
- Dlaczego mówiłeś, że jesteśmy w niebezpieczeństwie? - spytała cicho wadera.
- To miejsce samo w sobie jest niebezpieczne - odparłem wymijająco. - Skacz.
Powoli zbliżaliśmy się do szczytu. Jednak, gdy wskakiwałem na jeden z wystających kamieni, on nie wytrzymał nacisku i odczepił się od ściany, po czym runął w dół. Cudem udało mi się wrócić na wcześniejszą półkę.
- Żyjesz? - spytałem Beatrice.
- To ja powinnam ciebie o to spytać - mruknęła.
Spojrzałem w górę. Da się jeszcze wejść.Skoczyłem na kolejne poziomy.
<Beatrice? Słabo wyszło, ale brak weny...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz