Kolejna
nieprzespana noc. To już monotonia. Od momentu wstąpienia do watahy nie
umiem przespać całej nocy. Cały czas coś mnie dręczy a ja nie wiem co.
Staram się nie zwracać na to uwagi, ale czasem to trudne. Chodzę
obrzeżami naszych terenów samotnie i biję się z myślami. Czuję się
czasem tutaj jak intruz. Jestem sama, nie poznałam nikogo. Może to i
dobrze? Z resztą, samotność jest mi pisana. Kwestia przyzwyczajenia,
cała filozofia. Moje łapy same mnie prowadziły gdzieś, gdzie jeszcze
chyba nigdy nie byłam. Rozglądałam się bacznie, ale nie poznawałem
terenu. Przez to byłem jeszcze bardziej ciekawa gdzie zmierzam. Stanęłam
na chwilę i nasłuchiwałam. Czułam czyjąś obecność. Rozglądałam się, ale
nikogo nie było. Idę dalej. Parę metrów dalej słyszę to samo. Byłam już
w miejscu o nazwie Lusena. Tutaj jest tak czarno i ponuro, że raczej
nikt tu nie chodzi. Wokół mnie cisza. Odwróciłam głowę, bo usłyszałem
bicie serca. Mocne bicie mniejszego ciała. Czułem, że mi nie zagraża,
więc poszłam dalej nie zwracając na to uwagi. Kroki stawiałam wolno i
pewnie, cały czas mając podniesioną głowę. Rozglądałam się i podziwiałam
piękno tego miejsca. Podobało mi się, chyba będę zaglądała tutaj
częściej. Idąc z wzrokiem wbitym w korony zwiniętych drzew nie patrzyłam
co jest przede mną, a raczej czego nie ma. Oblodzona góra nie dała mi
szansy złapania się czegokolwiek aby nie spaść. Prędkość była duża i
jeszcze potknęłam się o jakiś kamień przez co wylądowałam na pysku.
Podniosłam się i otrzepałam. Tu już śniegu nie było. Wręcz przeciwnie,
było bardzo gorąco i jakoś dziwnie. Jakbym była w piekle. Stałam jeszcze
chwiejnie na łapach i nagle usłyszałam krzyk. Raczej ostrzeżenie w
stylu ''Uważaj!", które tyczyło się mojej osoby, bo nikogo innego tu nie
widziałam. Nie zdążyłam się odwrócić i ponownie leżałem na pysku.
Przewróciłam się na drugi bok i popatrzyłam na wilka. Basior z watahy.
Mogłam się tego spodziewać, ale czemu mnie śledził? Wstałam nieudolnie z
bolącą łapą i popatrzyłam na niego gniewnie.
- Dlaczego mnie śledzisz? - warknęłam do niego. Nie wyglądał, jakby się bał, ale bacznie patrzył w moje oczy. Często się rozglądał co jest za nami. Był niespokojny. Słyszałam bicie jego serca i było mocno nerwowe. - Nie jesteśmy tutaj bezpieczni! - syknął do mnie, szukając drogi ucieczki. Ja tylko patrzyłam na niego ze zdziwieniem i zastanawiałem się czemu niby mamy być w niebezpieczeństwie, będą w tym miejscu sami. (Azazel, dokończysz?) |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz