czwartek, 5 czerwca 2014

Od Szanante

Powoli brnęłam przez gęstniejący od lepkiego oparu mgły las. Moje łapy bezszelestnie dotykały zimnej ziemi zostawiając na niej jedynie niewyraźny ślad ruchu.
Poniosłam głowę i ślepym wzrokiem spojrzałam przed siebie. Moim oczom ukazał się kraniec martwego lasu i pojawiły się otwarte wyżyny.
Przyśpieszyłam kroku. Moje łapy wykończone długą wędrówką bolały niemiłosiernie a rany jeszcze pamiątka po dawnym życiu... Pfu ! Nie chce już tego wspominać powiedziałam z odrazą ! Pałałam nienawiścią do wszystkiego co przypominało mi o moim dawnym życiu ! Nienawidziłam wojny, choroby i innych wilków ! Nie miałam do nich zaufania, nie chciałam im ufać, nie chciałam wierzyć, nie chciałam znać ! Chciałam zapomnieć i nie wspominać !
Wysunęłam pazury ze złości i zaryłam nimi w ciemną leśną, cuchnącą ziemię.
Wszystko w tym lesie było chore, coś było nie tak. Gałęzie drzew, które o tej porze miesiąca pokrywają się zwykle zielenią stały suche, znieruchomiałe, martwe.
Moje serce powoli uspokajało się i wracało do zwyczajnego rytmu.
Byłam tak głodna Już tak wiele dni nie jadłam. Pod moim ciemnym, brudnym futrem z namazanymi na nim czerwonymi pasami - znakami klanowymi, kryło się wychudzone, skostniałe ciało. Wklęsły brzuch przechodził w kruchą klatkę piersiową i kościsty pysk, na którym widniały postrzępione i dziurawe uszy. Ciemne, wychudłe, długie łapy i długi, bardzo długi ogon.
Zaśmiałam się ironicznie.
-Po co mi to było ? Po co te dni wędrówek, głodu, męki, choroby. Przecież mogłam zostać i wykonywać swoją pracę. Taa swoją pracę ! Pracę !? Pracę, która doprowadziła mnie na skraj szaleństwa i zrobiła ze mnie wygnańca skazanego na cierpienie ! -Myślałam
Moja zaropiała rana na tylnej łapie uspokoiła się trochę a ja mogłam odpocząć. Zatrzymałam się tuż przed skrajem tego miejsca, miejsca, które ciągnęło się aż do mojej przeszłości, które odwiedzałam w każdym śnie, przez którego plugawe zakątki musiałam brnąć jako dziecko. Zatrzymałam się i nie, nie spojrzałam w tył. Ostatni krok zakończył moje dotychczasowe życie i zaprowadził do nowego świata. Czy lepszego ? -Zadaję sobie pytanie.
A czy życie może tak bardzo się zmienić ? Czy to nasze ,,zaprogramowanie" może się zmienić ?
Powoli snułam się przez nagie, głuche wyżyny, które jednak spadały w dół okazując przedemną zielone, pokrytą wieczornym słońcem równiny.
Zamknęłam oczy.
Nagle moje uszy wychwyciły cichy, ostrożny szelest kroków tuż za mną. Zastrzygłam uszami i wciągnęłam w płuca powietrze przepełnione wskazówkami, wskazówkami, które nie raz ocaliły mnie przed śmiercią.
Odwróciłam się. Mój mózg działał szybko. Przyczajony wilk, niebezpieczeństwo, szybka reakcja.
Skoczyłam na intruza i z całą moją siłą przywaliłam go do ziemi by nie mógł wstać. Moja prawa łapa opierała się o jego klatkę piersiową a moje pazury napinały na niej jego jasną skórę. Moje kły znajdowały się tuż przy jego gardle a oczy zakończyć. Ale wilk nie poddał się, wyswobodził się z moich więzów i niezwykle zaskoczony tym co się wydarzyło stał gotowy na unik naprzeciwko mnie.

<Outcast ?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz