Wyszłam zza krzaków z uśmiechem lekkim i przywitałam się.
- Witaj, Latiko, Axel.
- Cześć Meliso. - odpowiedzieli razem.
- Chciałam pokazać mojej drogiej koleżance - tu popatrzyłam z miłym uśmiechem na Kleo - jak piękny śmiech ma..... Latika!
Powiedziała m po czym zaczęłam łaskotać waderę. Po kilku sekundach uśmiechnęłyśmy się z Latiką do siebie. Pomogłam alfie wstać.
- Masz rację Meliso. - powiedział Axel z uśmiechem.
Poszłam z Kleo na polanę.
Kleo?
poniedziałek, 30 czerwca 2014
Od Kleo c.d. Melisy
Błądziłam po krzakach. Po chwili zobaczyłam Melisę. Powiedziałam:
- Witaj.
- Witaj, Kleo! Piękny dziś dzień, prawda?
- Tak... - odpowiedziałam wymijająco. Cóż na nudny temat...!
- Chcesz zobaczyć cos ciekawego?
- Tak! A gdzie to jest?
- Chodź....
Poszłam za Melisą. Szłyśmy po lesie i rozglądałyśmy się. Po jakimś czasie zobaczyłyśmy Axela i Laticę. Melisa chciała schować się w krzakach, ale ja chrząknęłam:
- Emh emh!
- Kleo! - krzyknęli jednocześnie Axel i Latica.
- Co ty tu robisz?! - Warknął groźnie Axel.
- Ja TYLKO szłam za nią! - wskazałam na Melisę.
(Melisa? Axel? Latica? wybierzcie sobie)
- Witaj.
- Witaj, Kleo! Piękny dziś dzień, prawda?
- Tak... - odpowiedziałam wymijająco. Cóż na nudny temat...!
- Chcesz zobaczyć cos ciekawego?
- Tak! A gdzie to jest?
- Chodź....
Poszłam za Melisą. Szłyśmy po lesie i rozglądałyśmy się. Po jakimś czasie zobaczyłyśmy Axela i Laticę. Melisa chciała schować się w krzakach, ale ja chrząknęłam:
- Emh emh!
- Kleo! - krzyknęli jednocześnie Axel i Latica.
- Co ty tu robisz?! - Warknął groźnie Axel.
- Ja TYLKO szłam za nią! - wskazałam na Melisę.
(Melisa? Axel? Latica? wybierzcie sobie)
Czas na reklamy...
Przedstawiam wam nowy produkt autorstwa Latiki.A dokładniej świeżutki blog do czytania! Opowiada on o różnych PRAWDZIWYCH historii zwierząt, z małą domieszką moich wymysłów. Mamy dopiero pare postów ale wszystko się rozkręci jeśli będę miała czytelników.
http://hard---life.blogspot.com/
Mam nadzieje że blog was zaciekawi ;)
http://hard---life.blogspot.com/
Mam nadzieje że blog was zaciekawi ;)
niedziela, 29 czerwca 2014
Od Azazela c.d. Beatrice
Beatrice weszła do swojej jaskini, zostawiając mnie na zewnątrz. Usiadłem na trawie i uniosłem jeden kącik ust w koślawym, charakterystycznym dla mnie uśmiechu. Odwróciłem się i odszedłem w swoją stronę.
Zaczynało się robić zimno. Północny wiatr wiał mi w plecy, boleśnie szarpiąc sierść. Większość wilków schowała się już do swoich jaskiń. Latica chyba też, bo nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
Nagle moje myśli znów powróciły do Beatrice. Co jej się takiego stało? Pewnie się nie dowiem. Ale... Można by ją trochę "ponawiedzać" i porozmawiać na luzie.
Ułożyłem się pod krzewem czerwonej porzeczki i położyłem pysk na przednich łapach. Zamknąłem oczy i odszukałem jej sny. Natychmiast zobaczyłem, o czym śni. A jak śni, to znaczy, że śpi.
Dostosowałem jej sen do mojego gustu. Ciemny las, we mgle.
Pojawiam się w jej śnie. Widzi mnie.
- Dobry wieczór, Beatrice - witam się grzecznie.
- Co tu robisz? - pyta.
- Jesteśmy w twoim śnie. Nie chciałbym cię męczyć za dnia, bo widać, że nie lubisz mojego towarzystwa, a we śnie nie zrobi Ci to za dużej różnicy, bo w końcu i tak się obudzisz.
- Mhm...
Rozgląda się dookoła. Lustruje teren, na którym się znajduje. Odwraca się z powrotem w moją stronę i pyta:
- Czego chcesz?
- Posiedzieć, poplotkować, pośmiać się. I spytać, czy aby na pewno nic Ci nie jest. Nie było cię dość długo - mówię.
Wadera prycha lekceważąco i przewraca oczami. Robię to samo, po czym uśmiecham się złowieszczo.
- Ale jeśli tylko poprosisz mogę stąd odejść. Twój wybór.
(Beatrice? Wyszło takie masło maślane, flaki z olejem, kluchy leniwe itp. ale nie udało mi się napisać niczego lepszego. Wybacz.)
Zaczynało się robić zimno. Północny wiatr wiał mi w plecy, boleśnie szarpiąc sierść. Większość wilków schowała się już do swoich jaskiń. Latica chyba też, bo nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
Nagle moje myśli znów powróciły do Beatrice. Co jej się takiego stało? Pewnie się nie dowiem. Ale... Można by ją trochę "ponawiedzać" i porozmawiać na luzie.
Ułożyłem się pod krzewem czerwonej porzeczki i położyłem pysk na przednich łapach. Zamknąłem oczy i odszukałem jej sny. Natychmiast zobaczyłem, o czym śni. A jak śni, to znaczy, że śpi.
Dostosowałem jej sen do mojego gustu. Ciemny las, we mgle.
Pojawiam się w jej śnie. Widzi mnie.
- Dobry wieczór, Beatrice - witam się grzecznie.
- Co tu robisz? - pyta.
- Jesteśmy w twoim śnie. Nie chciałbym cię męczyć za dnia, bo widać, że nie lubisz mojego towarzystwa, a we śnie nie zrobi Ci to za dużej różnicy, bo w końcu i tak się obudzisz.
- Mhm...
Rozgląda się dookoła. Lustruje teren, na którym się znajduje. Odwraca się z powrotem w moją stronę i pyta:
- Czego chcesz?
- Posiedzieć, poplotkować, pośmiać się. I spytać, czy aby na pewno nic Ci nie jest. Nie było cię dość długo - mówię.
Wadera prycha lekceważąco i przewraca oczami. Robię to samo, po czym uśmiecham się złowieszczo.
- Ale jeśli tylko poprosisz mogę stąd odejść. Twój wybór.
(Beatrice? Wyszło takie masło maślane, flaki z olejem, kluchy leniwe itp. ale nie udało mi się napisać niczego lepszego. Wybacz.)
Od Melisy
Dzisiaj piękny dzień. Słońce już teraz strasznie piekło. Schowałam się pod wielkie drzewo osadzone nad jeziorkiem pełnym ryb. Zamoczyłam sobie łapki. Moją uwagę przykłół bocian latający kilka metrów nad moją głową.
- Witaj. - usłyszałam cziś głos.
Ktoś?
- Witaj. - usłyszałam cziś głos.
Ktoś?
od Latiki c.d od Melisy
Po zniknięciu liska rozmawialiśmy i ogrzewaliśmy się przy ognisku. Azazel nawet raz zażartował. Co za postęp! Potem odprowadził mnie i Melise pod norę Melisy. Odszedł.
Jeszcze przez chwilę rozmawiałam z Melisą ale nasze rozmowy przerywały piski jakiegoś młodego zwierza. Myślałyśmy że po prostu z lasu wydobywają się te dźwięki ale niestety to była nie prawda...
Melisa?
Jeszcze przez chwilę rozmawiałam z Melisą ale nasze rozmowy przerywały piski jakiegoś młodego zwierza. Myślałyśmy że po prostu z lasu wydobywają się te dźwięki ale niestety to była nie prawda...
Melisa?
od Latiki c.d od Jaśminy
W moim kierunku podbiegła wadera którą niedawno przyjęłam do stada.
-Cześć! - krzyknęła.
-Witaj. - odpowiedziałam.
-Pokażesz mi nieco tereny stada? I zapoznasz mnie z innymi wilkami?
-Oczywiście. Chodźmy już teraz. - odpowiedziałam.
Wadera ruszyła za mną.
Jaśmina?
od Shinai
Dzień zaczął się jak każdy inny. Po śniadaniu poszłam na spacer. Po drodze zauważyłam kanion. Chcąc zobaczyć co jest w środku, nachyliłam się i... Spadłam. Uderzyłam w podwodne dno. Mam szczęście, jeszcze żyję. Znalazłam węgiel i parę korzeni. Z pomocą magii zrobiłam z nimi magiczną pochodnię, taką, która się nie kończy. Nie mogąc wyjść z wielkiego kanionu, ruszyłam w stronę mniejszej jaskini.
Szłam i szłam i, końca nie było. Nagle, zauważyłam światło. Była to jakaś dziwna energia, oświetlająca inskrypcję. Zaczęłam czytać: " Psycho-świr niech żre żwir..." - było to wyryte. Za mną coś się poruszyło. Nie zdążyłam się odwrócić, już zostałam zaatakowana. Było to podobne do pająka. Miało jednak tylko cztery odnóża, było owłosione. Wyglądał, jakby czaszka wyszła mu za zewnątrz. Miał wielki język, który na początku wyglądał, jak piata noga.
- Czego tu...? - syknął.
- Ty to demon..? - szepnęłam.
- Nie, potwór strzegący skarbów demona, a co? Może tu wejść tylko... - urwał i przyjrzał mi się.
- Czy jesteś waderą, na której testowano, białą sierścią, jedynym jednoskrzydłym aniołem ?
- Nie, nie jestem aniołem ani niczym podobnym. - odparłam niezadowolona. Pająk rzucił się na mnie, mówiąc przed tym: " A więc o tym mówił..." . Walka była trudna. Stwór wysysa energię życiową ofiary, co może doprowadzić do śmierci. Upadłam na ziemię. Łapy odmawiały mi posłuszeństwa. Miałam jednak asa w rękawie. Uniosłam głowię i zaczęłam wyć. Nie było to jednak zwykłe wycie. Sprawiało niewyobrażalny ból, odkryłam, że tak potrafię całkiem niedawno. Pająk przewrócił się, po chwili już nie żył. Ja bardziej osłabłam, zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Dlatego nie lubię tego używać. Mój oddech stawał się coraz słabszy. Nie umarłam, choć czasem chciałabym, aby tak się stało. Postarałam się wstać. Na tych czterech, chudych nogach było dosyć trudno. Weszłam do korytarza, którego pilnował potwór. Były tam drzwi, setki drzwi. Cały korytarz był nimi zapełniony. Mimo zdziwienia i osłabienia, poszłam dalej. Tylko jedne drzwi, przykuły moją uwagę. Były całe we krwi, weszłam przez nie. Zobaczyłam pokój. Był cały zielony. Na środku, na dywanu leżał demon. Był żywy, choć leżał z zamkniętymi oczami. Gdy tylko weszłam uśmiechnął się. Mimo, iż nie chciałam, zostałam zamieniona w człowieka, którego bardzo łatwo zabić. Chciałam wyjść, ale drzwi zniknęły. Demon podszedł do mnie.
- Jestem Noun, demon zamieszkujący wszystkie te pokoje. - wstał.
- Chcę wyjść - odparłam beznamiętnie. Demon zaczął się śmiać.
- Serio? Jesteś zabawna, malutka. - zbliżył się do mnie i położył mi rękę na ramieniu. - Stąd nie da wyjść, jeśli nie pozwolę. A ja nie pozwalam.
- Zostaw mnie.... - mruknęłam. Złapał mnie za rękę i przycisnął do ściany. Poczułam straszliwy ból. Wgryzł mi się w szyję. Okazało się, że jest to demon z bardzo rzadkiego gatunku: " Kyūketsuki no Akuma" - wampirzy demon. Poczułam się niewyraźnie i zemdlałam.
Obudziłam się w jaskini. Byłam cała we krwi. Widziałam jednak wyjście. Kręciło mi się w głowie, ale dałam radę wstać. Podeszłam do ściany, ale okazała tak wielka... Musiałabym się wspinać, a przy obecnym stanie, nie dałabym rady. Chciałam zamienić się w wilka, ale nie mogłam. Nagle wszystko mi się przypomniało, co się stało w przeszłości, jaki ból znosiłam, kto zginął. Poleciały mi łzy. Pamiętam ostatni uśmiech... Zabiło ode mnie światło. Każda łza stawała się piórem. Zmieniłam się w demona i poleciałam do góry. Czułam, że jestem silniejsza niż wcześniej. A pomyśleć, że gdybym nie spadła do kanionu, nie przeżyłabym tego. Zastanawiało mnie tylko to, co Rei robił, gdy zemdlałam i jak się tam znalazłam. Przeszył mnie dreszcz, co raczej dobrze nie wróżyło. Mimo tego, poleciałam na trawę i znów stałam się wilkiem. Gdy odchodziłam, usłyszałam, jak ktoś mówi: "Patrz, co straciłeś...". Już się nie bałam. W myślach tylko " Właśnie. Widzicie, straciliście osobę, która prawdopodobnie wykarmiła by was wszystkich".
Do teraz, próbuję sobie przypomnieć co tam zaszło, ale za każdym razem, moja głowa zaczyna mnie boleć i przestaję. Tylko ja znam znaczenie moich słów i niech tak pozostanie.
Szłam i szłam i, końca nie było. Nagle, zauważyłam światło. Była to jakaś dziwna energia, oświetlająca inskrypcję. Zaczęłam czytać: " Psycho-świr niech żre żwir..." - było to wyryte. Za mną coś się poruszyło. Nie zdążyłam się odwrócić, już zostałam zaatakowana. Było to podobne do pająka. Miało jednak tylko cztery odnóża, było owłosione. Wyglądał, jakby czaszka wyszła mu za zewnątrz. Miał wielki język, który na początku wyglądał, jak piata noga.
- Czego tu...? - syknął.
- Ty to demon..? - szepnęłam.
- Nie, potwór strzegący skarbów demona, a co? Może tu wejść tylko... - urwał i przyjrzał mi się.
- Czy jesteś waderą, na której testowano, białą sierścią, jedynym jednoskrzydłym aniołem ?
- Nie, nie jestem aniołem ani niczym podobnym. - odparłam niezadowolona. Pająk rzucił się na mnie, mówiąc przed tym: " A więc o tym mówił..." . Walka była trudna. Stwór wysysa energię życiową ofiary, co może doprowadzić do śmierci. Upadłam na ziemię. Łapy odmawiały mi posłuszeństwa. Miałam jednak asa w rękawie. Uniosłam głowię i zaczęłam wyć. Nie było to jednak zwykłe wycie. Sprawiało niewyobrażalny ból, odkryłam, że tak potrafię całkiem niedawno. Pająk przewrócił się, po chwili już nie żył. Ja bardziej osłabłam, zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Dlatego nie lubię tego używać. Mój oddech stawał się coraz słabszy. Nie umarłam, choć czasem chciałabym, aby tak się stało. Postarałam się wstać. Na tych czterech, chudych nogach było dosyć trudno. Weszłam do korytarza, którego pilnował potwór. Były tam drzwi, setki drzwi. Cały korytarz był nimi zapełniony. Mimo zdziwienia i osłabienia, poszłam dalej. Tylko jedne drzwi, przykuły moją uwagę. Były całe we krwi, weszłam przez nie. Zobaczyłam pokój. Był cały zielony. Na środku, na dywanu leżał demon. Był żywy, choć leżał z zamkniętymi oczami. Gdy tylko weszłam uśmiechnął się. Mimo, iż nie chciałam, zostałam zamieniona w człowieka, którego bardzo łatwo zabić. Chciałam wyjść, ale drzwi zniknęły. Demon podszedł do mnie.
- Jestem Noun, demon zamieszkujący wszystkie te pokoje. - wstał.
- Chcę wyjść - odparłam beznamiętnie. Demon zaczął się śmiać.
- Serio? Jesteś zabawna, malutka. - zbliżył się do mnie i położył mi rękę na ramieniu. - Stąd nie da wyjść, jeśli nie pozwolę. A ja nie pozwalam.
- Zostaw mnie.... - mruknęłam. Złapał mnie za rękę i przycisnął do ściany. Poczułam straszliwy ból. Wgryzł mi się w szyję. Okazało się, że jest to demon z bardzo rzadkiego gatunku: " Kyūketsuki no Akuma" - wampirzy demon. Poczułam się niewyraźnie i zemdlałam.
Obudziłam się w jaskini. Byłam cała we krwi. Widziałam jednak wyjście. Kręciło mi się w głowie, ale dałam radę wstać. Podeszłam do ściany, ale okazała tak wielka... Musiałabym się wspinać, a przy obecnym stanie, nie dałabym rady. Chciałam zamienić się w wilka, ale nie mogłam. Nagle wszystko mi się przypomniało, co się stało w przeszłości, jaki ból znosiłam, kto zginął. Poleciały mi łzy. Pamiętam ostatni uśmiech... Zabiło ode mnie światło. Każda łza stawała się piórem. Zmieniłam się w demona i poleciałam do góry. Czułam, że jestem silniejsza niż wcześniej. A pomyśleć, że gdybym nie spadła do kanionu, nie przeżyłabym tego. Zastanawiało mnie tylko to, co Rei robił, gdy zemdlałam i jak się tam znalazłam. Przeszył mnie dreszcz, co raczej dobrze nie wróżyło. Mimo tego, poleciałam na trawę i znów stałam się wilkiem. Gdy odchodziłam, usłyszałam, jak ktoś mówi: "Patrz, co straciłeś...". Już się nie bałam. W myślach tylko " Właśnie. Widzicie, straciliście osobę, która prawdopodobnie wykarmiła by was wszystkich".
Do teraz, próbuję sobie przypomnieć co tam zaszło, ale za każdym razem, moja głowa zaczyna mnie boleć i przestaję. Tylko ja znam znaczenie moich słów i niech tak pozostanie.
sobota, 28 czerwca 2014
Od Jaśminy
Chodziłam na polanie. W sadzie zauważyłam śliczną waderę. Podeszłam do
niej. Rozmawiała z borsukiem. Nie chciałam im przeszkadzać, lecz w tym
momencie zwierzak odszedł.
- Witaj. - powiedziałam z uśmiechem podchodząc do wadery.
- Witaj. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem po czym dodała: - Mam na imię Melisa, a ty?
- Ja Jaśmina. Czy nie wiesz gdzie są alfy? - zapytałam rozglądając się.
- Azazel, teraz wyruszył z betami na polowanie. Latica... tam jest ! - powiedziała pokazując na brązową waderę.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i pobiegłam do alfy.
Latica?
- Witaj. - powiedziałam z uśmiechem podchodząc do wadery.
- Witaj. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem po czym dodała: - Mam na imię Melisa, a ty?
- Ja Jaśmina. Czy nie wiesz gdzie są alfy? - zapytałam rozglądając się.
- Azazel, teraz wyruszył z betami na polowanie. Latica... tam jest ! - powiedziała pokazując na brązową waderę.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i pobiegłam do alfy.
Latica?
Od Melisy c.d. Azazela
- Dobry pomysł. - odpowiedziałam po czym zaczęłam rozmyślać nad tematem.
- Może... czy spotkałeś kiedyś ludzi? - zapytałam.
Wiedziałam, że to nie jest bardzo ciekawy temat. Słońce strasznie prażyło, nawet w cieniu było ciepło. W pewnym momencie zawiał wiatr. Azazel chciał odpowiedzieć na moje pytanie. Zaczęłam się mu przyglądać. Uśmiechnęłam się. Samiec także na mnie popatrzył... Obudziłam się "ze snu". Azazel wstał i powiedział:
<Azazelu, dokończysz?>
- Może... czy spotkałeś kiedyś ludzi? - zapytałam.
Wiedziałam, że to nie jest bardzo ciekawy temat. Słońce strasznie prażyło, nawet w cieniu było ciepło. W pewnym momencie zawiał wiatr. Azazel chciał odpowiedzieć na moje pytanie. Zaczęłam się mu przyglądać. Uśmiechnęłam się. Samiec także na mnie popatrzył... Obudziłam się "ze snu". Azazel wstał i powiedział:
<Azazelu, dokończysz?>
piątek, 27 czerwca 2014
Od Azazela c.d. Melisy
- Tak myślę... - mruknąłem. - Boli cię jeszcze?
Samica pokręciła głową.
- Już prawie nie.
Spojrzałem na jej łapy z ukosa.
- Lepiej będzie jak chwilę tu zostaniemy. Tak z godzinę, żebyśmy odpoczęli.
- Dobry pomysł - zgodziła się Melisa.
- Chodź to cienia - zaproponowałem i pomogłem jej doczłapać pod jakieś wielkie drzewo. Pomiędzy jego wystającymi korzeniami wygodnie można było się ułożyć. Melisa położyła się, tak jak jej było wygodnie, a ja usiadłem obok.
- No... skoro tu siedzimy - zacząłem - to możemy podjąć jakiś temat do rozmowy, żebyśmy nie umarli z nudów.
<Melisa?>
Samica pokręciła głową.
- Już prawie nie.
Spojrzałem na jej łapy z ukosa.
- Lepiej będzie jak chwilę tu zostaniemy. Tak z godzinę, żebyśmy odpoczęli.
- Dobry pomysł - zgodziła się Melisa.
- Chodź to cienia - zaproponowałem i pomogłem jej doczłapać pod jakieś wielkie drzewo. Pomiędzy jego wystającymi korzeniami wygodnie można było się ułożyć. Melisa położyła się, tak jak jej było wygodnie, a ja usiadłem obok.
- No... skoro tu siedzimy - zacząłem - to możemy podjąć jakiś temat do rozmowy, żebyśmy nie umarli z nudów.
<Melisa?>
Od Melisy c.d. Latici
Zaczęłam rozglądać się. Nigdzie nie było śladu innego lisa. Może ktoś go podrzucił?
- Zostaw go. - odezwał się Azazel w pewnym momencie.
- Nie zostawię go samego. - powiedziałam spokojnie.
- Nic mu się nie stanie. - odpowiedział basior ogrzewając się przy ognisku.
Odwróciłam się na chwilę, lecz nie chciałam się z nim kłocić. Lubię go i to bardzo...
- Już wracam. - powiedziałam.
Lisek tak jakby zniknął... wróciłam do Azazela i Latici.
Latica?
- Zostaw go. - odezwał się Azazel w pewnym momencie.
- Nie zostawię go samego. - powiedziałam spokojnie.
- Nic mu się nie stanie. - odpowiedział basior ogrzewając się przy ognisku.
Odwróciłam się na chwilę, lecz nie chciałam się z nim kłocić. Lubię go i to bardzo...
- Już wracam. - powiedziałam.
Lisek tak jakby zniknął... wróciłam do Azazela i Latici.
Latica?
Melisa zostaje wilkiem gamma!
Gratulacje Melisa! Co tu dużo mówić wciąż jesteś aktywnym wilczkiem i chwali ci się to.
Będę powtarzać do znudzenia: proszę o nowe stanowisko ;)
Od Annayi - Ciąg dalszy
Miałam przed sobą jasne światło. Czyli tam naprawdę jest wyjście! Zaczęłam przeciskać się przez tunel szybciej. Chciałam już stąd wyjść. Jak najszybciej.
Już nawet skrzydła mi nie przeszkadzały. W sekundę wydostałam się na powierzchnię. Zaczerpnęłam słodkiego, ciepłego powietrza. Jak dobrze jest wrócić.
Położyłam się na trawie i przymknęłam oczy. Musiałam odpocząć. Dobrze zrobiłaby mi mała drzemka. Ale o co ja proszę? O drzemkę? Proszę... ja? Ja nigdy nie mogę o nic prosić.
Gdy tylko całkiem zamknęłam oczy, usłyszałam cichy trzask łamanej gałęzi, który kazał mi się natychmaist zerwać na równe łapy.
Ale i tak podniosłam tylko głowę i spojrzałam w stronę dźwięku. Na wzniesieniu, nad wyjściem z tunelu przechodził czarny basior, z czerwoną grzywą. Gdy zauważył, że go obserwuję, zatrzymał się i również na mnie spojrzał.
"Jakspróbujeszmicośzrobićtopożałujesz" - wysłałam mu wiadomość za pomocą telepatii. Byłam wręcz pewna, że on nie potrafi posługiwać się tą mocą.
<Marilyn? O tobie mowa>
Już nawet skrzydła mi nie przeszkadzały. W sekundę wydostałam się na powierzchnię. Zaczerpnęłam słodkiego, ciepłego powietrza. Jak dobrze jest wrócić.
Położyłam się na trawie i przymknęłam oczy. Musiałam odpocząć. Dobrze zrobiłaby mi mała drzemka. Ale o co ja proszę? O drzemkę? Proszę... ja? Ja nigdy nie mogę o nic prosić.
Gdy tylko całkiem zamknęłam oczy, usłyszałam cichy trzask łamanej gałęzi, który kazał mi się natychmaist zerwać na równe łapy.
Ale i tak podniosłam tylko głowę i spojrzałam w stronę dźwięku. Na wzniesieniu, nad wyjściem z tunelu przechodził czarny basior, z czerwoną grzywą. Gdy zauważył, że go obserwuję, zatrzymał się i również na mnie spojrzał.
"Jakspróbujeszmicośzrobićtopożałujesz" - wysłałam mu wiadomość za pomocą telepatii. Byłam wręcz pewna, że on nie potrafi posługiwać się tą mocą.
<Marilyn? O tobie mowa>
Od Jaśminy
Rozglądałam się po całej okolicy watahy. Zobaczyłam w pewnym momencie wilka...
- Przepraszam. - powiedziałam do samca po czym dopowiedziałam:
- Mógłbyś oprowadzić mnie po tej watasze?
Uśmiechnęłam się miło. Basior popatrzył na mnie obojętnie i odpowiedział:
- Zgoda.
Ruszyliśmy w stronę wodospadu. Nikt nic nie mówił, cisza. W końcu ją przerwałam.
- Mam na imię Jaśmina. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Po kilku minutach czekania na odpowiedź, usłyszałam:
Marilyn?
- Przepraszam. - powiedziałam do samca po czym dopowiedziałam:
- Mógłbyś oprowadzić mnie po tej watasze?
Uśmiechnęłam się miło. Basior popatrzył na mnie obojętnie i odpowiedział:
- Zgoda.
Ruszyliśmy w stronę wodospadu. Nikt nic nie mówił, cisza. W końcu ją przerwałam.
- Mam na imię Jaśmina. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Po kilku minutach czekania na odpowiedź, usłyszałam:
Marilyn?
Od Marilyna c.d. Kleo
W watasze jestem od niedawna. Wilki zachowywały się względem mnie obojętnie.
Przechadzałem się bez celu po terenach watahy, gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Mocno mną szarpnęło, ale utrzymałem się na łapach. Sprawcą incydentu była biała wadera.
- Uważaj trochę! O mało mnie nie przewróciłeś! - warknęła z wyrzutem.
- O ile wiem, to ty nie patrzysz, jak chodzisz - odparłem.
- Jak śmiesz?! Mógłbyś się rozglądać czasem dookoła!
Na mój pysk wpełzł krzywy uśmiech.
- Pewna jesteś, że mądrze mówisz? - spytałem z politowaniem w głosie.
- Uważaj, zwracasz się do dziedziczki egipskiego tronu - fuknęła z mordem w oczach.
Moje jedno ucho opadło nagle w dół. Zrobiłem to specjalnie. Uwielbiam ten gest.
- Oczywiście. Pani raczy wybaczyć - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
<Kleo? Dobrze jest?>
Przechadzałem się bez celu po terenach watahy, gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Mocno mną szarpnęło, ale utrzymałem się na łapach. Sprawcą incydentu była biała wadera.
- Uważaj trochę! O mało mnie nie przewróciłeś! - warknęła z wyrzutem.
- O ile wiem, to ty nie patrzysz, jak chodzisz - odparłem.
- Jak śmiesz?! Mógłbyś się rozglądać czasem dookoła!
Na mój pysk wpełzł krzywy uśmiech.
- Pewna jesteś, że mądrze mówisz? - spytałem z politowaniem w głosie.
- Uważaj, zwracasz się do dziedziczki egipskiego tronu - fuknęła z mordem w oczach.
Moje jedno ucho opadło nagle w dół. Zrobiłem to specjalnie. Uwielbiam ten gest.
- Oczywiście. Pani raczy wybaczyć - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
<Kleo? Dobrze jest?>
czwartek, 26 czerwca 2014
Wiadomość
Chcę tylko poinformować ze dużo wilków napisało mi że w najbliższym czasie nie będzie mogła dokańczać opowiadać. Więc jeśli ktoś nie dokończy waszego opowiadania nie martwcie się na pewno zrobi to później.
Nowy wilk Jaśmina!
Imię: Jaśmina
Płeć: Wadera
Wiek: 4, 5 lat
Ranga: Omega
Stanowisko: Żołnierz
Cechy Charakteru: Jaśmina jest bystrą, miłą, przyjacielską waderą kochającą przygody. Uwielbia zdobywać nowych przyjaciół.
Moc:
~ Umie zarządzać śniegiem.
~ Umie latać.
Druga Połowa: Zauroczona Marlyn`em.
Rodzina: Zginęła.
Historia: Opowie Później.
Autor Postaci: Luna..
od Kleo
- Oczywiście, że się nie obraziłam! Gdybym obrażała się za coś takiego, nie odzywałabym się do połowy świata. Ale teraz wybacz, muszę iść.
- Żegnaj Kleo... - Odparł Azazel jakiś taki smutny. Odeszłam więc. Nie zbyt się udało to spotkanie.... W myśleniu wpadłam na jakiegoś wilka. Obużona zawołałam:
- Uważaj trochę! O mało mnie nie przewróciłeś!
( Marilyn?)
- Żegnaj Kleo... - Odparł Azazel jakiś taki smutny. Odeszłam więc. Nie zbyt się udało to spotkanie.... W myśleniu wpadłam na jakiegoś wilka. Obużona zawołałam:
- Uważaj trochę! O mało mnie nie przewróciłeś!
( Marilyn?)
Od Beatrice c.d. Azazela
Wstałam z grymasem na pysku i otrzepałam się z trawy. Nie zwracając
szczególnej uwagi na Azazel’a, starałam się uspokoić szybko pulsujące
serce po wyczerpującym biegu. Basior siedział cierpliwie, przyglądając
mi się z uwagą i zapewne czekając na moją odpowiedź. Naprężyłam łapy,
prostując się.
- Na co tu jeszcze siedzisz? – warknęłam z irytacją, kładąc moje długaśne uszy i mimowolnie mrużąc przy tym oczy. Naprawdę jego towarzystwo to była w tym momencie ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę. Westchnęłam i również posadziłam cztery litery na ziemi.
- Nie mogę, chciałbym usłyszeć…
- Czego nie możesz? – przerwałam mu. Musiałam się wysilać, żeby zachować spokój. Byłam zmęczona poprzednim incydentem. – Spacer w stronę jaskiń chyba nie jest żadną filozofią. Idziesz, tylko w odwrotnym kierunku. Tyle to chyba możesz zrobić?
- Jak chcesz – wzruszył ramionami z nieodgadnioną miną, widocznie się poddając. – Mogę cię odprowadzić – wyszczerzył się w złośliwym uśmiechu.
Przecież tutaj nie zostanę, od dobrej godziny marzył mi się spokojny kąt mojej jaskini i obiad. Tak, obiad. Najlepiej świeże mięso łani lub zajęcy. Lecz zaspokojeniem głodu będę musiała zająć się po odpowiednim odpoczynku. Ruszyłam przodem, z opuszczoną głową wpatrując się w swoje przednie łapy. Azazel szybko mnie dogonił. Na szczęście nie był namolny. Kilka razy próbował o coś zagadnąć, ale udawało mi się to ignorować. W końcu skapitulował.
~
Dotarłszy przed moją jaskinię, bez zastanowienia wkroczyłam do środka i rzuciłam się na wymoszczone miękkim mchem posłanie. Nie interesowało mnie czy wilk został na zewnątrz, czy już gdzieś poszedł. Natychmiastowo przymknęłam powieki i wzdychając błogo, udałam się w objęcia Morfeusza.
Azazel, dokończysz?
- Na co tu jeszcze siedzisz? – warknęłam z irytacją, kładąc moje długaśne uszy i mimowolnie mrużąc przy tym oczy. Naprawdę jego towarzystwo to była w tym momencie ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę. Westchnęłam i również posadziłam cztery litery na ziemi.
- Nie mogę, chciałbym usłyszeć…
- Czego nie możesz? – przerwałam mu. Musiałam się wysilać, żeby zachować spokój. Byłam zmęczona poprzednim incydentem. – Spacer w stronę jaskiń chyba nie jest żadną filozofią. Idziesz, tylko w odwrotnym kierunku. Tyle to chyba możesz zrobić?
- Jak chcesz – wzruszył ramionami z nieodgadnioną miną, widocznie się poddając. – Mogę cię odprowadzić – wyszczerzył się w złośliwym uśmiechu.
Przecież tutaj nie zostanę, od dobrej godziny marzył mi się spokojny kąt mojej jaskini i obiad. Tak, obiad. Najlepiej świeże mięso łani lub zajęcy. Lecz zaspokojeniem głodu będę musiała zająć się po odpowiednim odpoczynku. Ruszyłam przodem, z opuszczoną głową wpatrując się w swoje przednie łapy. Azazel szybko mnie dogonił. Na szczęście nie był namolny. Kilka razy próbował o coś zagadnąć, ale udawało mi się to ignorować. W końcu skapitulował.
~
Dotarłszy przed moją jaskinię, bez zastanowienia wkroczyłam do środka i rzuciłam się na wymoszczone miękkim mchem posłanie. Nie interesowało mnie czy wilk został na zewnątrz, czy już gdzieś poszedł. Natychmiastowo przymknęłam powieki i wzdychając błogo, udałam się w objęcia Morfeusza.
Azazel, dokończysz?
środa, 25 czerwca 2014
Od Melisy c.d. Azazela
-Nie chciałam sprawiać ci kłopotu. I tak jestem dla ciebie ciężarem w
tej wyprawie. - odpowiedziałam czym stanęłam i jęknęłam z bólu.
- Siadaj! - odparł basior.
Popatrzyłam na niego i usiadłam. Przez kilka minut obkładał mi nogi... nie wiem czym.
- Już? - odpowiedziałam patrząc na łapy.
Azazel odpowiedział:
Azazel? ( przepraszam, że krótko)
- Siadaj! - odparł basior.
Popatrzyłam na niego i usiadłam. Przez kilka minut obkładał mi nogi... nie wiem czym.
- Już? - odpowiedziałam patrząc na łapy.
Azazel odpowiedział:
Azazel? ( przepraszam, że krótko)
Od Azazela c.d. Melisy
Szliśmy w ciszy. Chyba oboje nie umieliśmy nawiązać żadnego tematu. Melisa była dodatkowo mocno czymś przybita.
Szliśmy długo. Nawet bardzo. A ja, głupi, nie pomyślałem, że ona może nie być tak wytrzymała jak ja. Moje przypuszczenie potwierdziło się, gdy zobaczyłem krew na jej łapach.
- Melisa! - krzyknąłem.
- Co? - zapytała.
- Usiądź - rozkazałem. Samica wykonała rozkaz. Złapałem jej łapy i obejrzałem je.- Czego nie mówiłaś, że krwawisz?! Myślisz, że ja wszystko zauważę? Czy może specjalnie nie powiedziałaś? Ych...! - warknąłem.
Melisa była mocno przestraszona. Nie, nie chciałem, żeby to tak wyszło.
- Melisa... Wybacz. Trochę się zestresowałem tym wszystkim. Nie chciałem krzyczeć. Po prostu...czemu mi nie powiedziałaś, że już nie możesz iść?
"Czy ja się o nią martwię? Martwię się o wszystkie wilki... Bo to w końcu wilki z mojej watahy..."
<Melisa?>
Szliśmy długo. Nawet bardzo. A ja, głupi, nie pomyślałem, że ona może nie być tak wytrzymała jak ja. Moje przypuszczenie potwierdziło się, gdy zobaczyłem krew na jej łapach.
- Melisa! - krzyknąłem.
- Co? - zapytała.
- Usiądź - rozkazałem. Samica wykonała rozkaz. Złapałem jej łapy i obejrzałem je.- Czego nie mówiłaś, że krwawisz?! Myślisz, że ja wszystko zauważę? Czy może specjalnie nie powiedziałaś? Ych...! - warknąłem.
Melisa była mocno przestraszona. Nie, nie chciałem, żeby to tak wyszło.
- Melisa... Wybacz. Trochę się zestresowałem tym wszystkim. Nie chciałem krzyczeć. Po prostu...czemu mi nie powiedziałaś, że już nie możesz iść?
"Czy ja się o nią martwię? Martwię się o wszystkie wilki... Bo to w końcu wilki z mojej watahy..."
<Melisa?>
Od Azazela c.d. Kleo
Wadera mocno mnie zirytowała. Nie za mocno złapałem ją za ucho i powiedziałem cicho, ale zjadliwie:
- Pani raczy się nie denerwować, bo złość piękności szkodzi. Pragnę pani przypomnieć, że TUTAJ to ja i moja siostra jesteśmy przywódcami, a to miejsce to niestety nie jest Egipt. Więc niech się pani tak nie spina, tylko będzie grzeczna i nie będzie sprawiała kłopotów innym wilkom. Zrozumiano?
Wilczyca spojrzała na mnie z wyrzutem i oburzeniem, po czym odwróciła głowę. Może postąpiłem trochę za ostro, ale nie mogłem się wysilić na subtelniejsze wybrnięcie z sytuacji.
- Nie obrażaj się - powiedziałem. - Jeśli byłem zbyt nie miły, to wybacz - uśmiechnąłem się dziko.
<Kleo? Nie męczysz mnie>
- Pani raczy się nie denerwować, bo złość piękności szkodzi. Pragnę pani przypomnieć, że TUTAJ to ja i moja siostra jesteśmy przywódcami, a to miejsce to niestety nie jest Egipt. Więc niech się pani tak nie spina, tylko będzie grzeczna i nie będzie sprawiała kłopotów innym wilkom. Zrozumiano?
Wilczyca spojrzała na mnie z wyrzutem i oburzeniem, po czym odwróciła głowę. Może postąpiłem trochę za ostro, ale nie mogłem się wysilić na subtelniejsze wybrnięcie z sytuacji.
- Nie obrażaj się - powiedziałem. - Jeśli byłem zbyt nie miły, to wybacz - uśmiechnąłem się dziko.
<Kleo? Nie męczysz mnie>
Od Annayi
Get Your Gunn
Ciszę lasu przerwało przerażające szczekanie, wydobywające się z tuzina psich gardeł. Usłyszałam, jak sarny zrywają się do ucieczki i jak ptaki odlatują na wyższe gałęzie drzew. Niewiele myśląc również zerwałam się do ucieczki. Uważając, by moje skrzydła nie zahaczyły o drzewa, biegłam przez las, byle jak najbardziej oddalić się od psów.
Biegłam i biegłam, jednak i tak wkrótce zobaczyłam za sobą dwanaście podłych wyżłów, mających chęć zapolować na wilka.
Nie, nie są to psy na rozkazach Ludzi. To nieobliczalna sfora, zdziczałych, agresywnych psów, których ulubionym zajęciem jest zabijanie i terroryzowanie. Pędzą za mną. Jeśli szybko czego nie wymyślę, zabiją mnie.
Spróbowałam rozprostować skrzydła. Od razu uderzyłam się o pień drzewa. Zabolało... Nie uda mi się tu wzbić w powietrze. Muszę wymyślić coś innego. Biegłam więc dalej, szukając jakiegokolwiek ratunku. Przecież jakiś musi się znaleźć!
Zwiększyłam nieco dystans między mną, a sforą, jednak nie zamierzałam zwalniać. Nagle zauważyłam wejście do jakiejś groty. Może psy tam nie wejdą. Nie uda mi się dobiec do polany, żeby wzbić się w powietrze. A skrzydła w wejściu do dziury nie będą mi przeszkadzać. Umiem je umiejętnie złożyć.
Szybko podbiegłam do mojej "ostatniej deski ratunku". Wepchnęłam tam głowę, po czym cała tam wlazłam. Udało mi się to bez żadnych przeszkód. Znalazłam się w wielkiej jaskini. Tyle, że teraz pogrążyłam się w całkowitej ciemności.
Mimo to ruszyłam przed siebie, bo psy odkryły moją kryjówkę. Te ścierwa tak łatwo nie odpuszczają...
Uważając na nogi, biegłam przez jakiś zalany wodą korytarz. Plusk wody odbijał się echem od skał i zagłuszał mój przyśpieszony oddech. Jakimś cudem udawało mi się wyczuć, kiedy miałam przed sobą jakąś przeszkodę. Zaoszczędziło to mojego czasu i bólu. Po jakimś czasie oswoiłam się z mrokiem.
Niestety nadal miałam jeden problem. Psy dostały się do jaskini za mną i biegły za moim tropem. Trzeba je jakoś zgubić.
Biegnąc w głąb jaskini, nagle poczułam obok siebie silny podmuch powietrza. Spojrzałam w bok. Nie wiem, co miałoby to dać, przecież nic nie widziałam w ciemności. Ale tam był przeciąg. I może wyjście. Jednak ten korytarz był o wiele węższy, niż ten główny. Mimo to zagłębiłam się w niego.
Tu zmuszona byłam iść wolniej. Nagle zobaczyłam na drodze przed sobą nikłe światło. Podbiegłam do niego. Światełko okazało się być niedopalonym ogniskiem. Otworzyłam oczy ze zdumienia. Szczęście mi dzisiaj sprzyja.
Dopiero teraz zauważyłam, że w tym korytarzu nie ma wody. Za to może znaleźć się jakiś suchy patyk...Zaczęłam po omacku szukać czegoś, co mogłoby robić za pochodnię. Kolejny fart. Znalazłam. Półmetrowy, spróchniały patyk, bardzo łatwopalny. Złapałam jeden jego koniec w pysk (tak jak psy łapią swoje kości), a drugi przyłożyłam do niedogaszonego ogniska. Szybko się zapalił.
Teraz miałam światło i mogłam iść dalej. Ruszyłam więc przez jaskinię, szukając wyjścia. Nagle włos zjeżył mi się na karku. Za mną słychać było wściekłe psie wycie. Odkryły mnie.
Ruszyłam biegiem.
Nie miałam czasu podziwiać w jak piękne wzory układają się skalne nacieki, bo w tej chwili bałam się o swoje życie. Pędziłam przed siebie najszybciej jak tylko mogłam, nie obijając się o ściany.
Nagle grunt pod moimi przednimi łapami zniknął. Spadłam w dół i zaczęłam zjeżdżać po niemal pionowej, śliskiej ścianie. Szybko rozprostowałam skrzydła i zaczęłam nimi machać. Dzięki temu udało mi się wyhamować i wzlecieć w górę. Na szczęście nie wypuściłam pochodni.
Znalazłam się w kolejnej grocie. Była ogromna. I głęboka. Gdybym nie rozprostowała skrzydeł, spadłabym na samo dno i zabiłabym się na na ostrych kamieniach, wyrzeźbionych przez wodę. Spojrzałam w górę. Zobaczyłam tam dziurę, przez którą tu wpadłam. Czekały tam warczące psy. Nagle jeden pośliznął się i spadł w dół. Wolę nie wiedzieć, co stało się z nim, gdy spadł na dno. Usłyszałam jedynie krótki, żałosny pisk. Zacisnęłam powieki, usiłując, żeby nie wyobrażać sobie tego, co się z nim stało.
Wzleciałam wyżej. Psy nadal mnie obserwowały, ale było ich jakby mniej. W skale znalazłam niedużą szparę, z której nadal wiał wiatr. Wyjście. Wcisnęłam się w nią i - czołgając się - ruszyłam w stronę domniemanego wylotu.
Tu przejście było niemal niemożliwe. Była to jedynie wąska, pozioma szpara, raz większa, raz mniejsza. Pełznąc na brzuchu, wbijałam pazury w faliste, płaskie skały, ponieważ momentami były mocno pochyłe. Psy nie będą mnie już gonić. Nie tutaj.
Myślałam, że trwało to wieki, ale w końcu przeszłam ten wąski odcinek i te wszystkie pochyłości i weszłam do "normalnego" korytarza. Był on okrągły, jak rura kanalizacyjna, ale na szczęście z podłoża wystawały kamienie, których można by się złapać lub odepchnąć. Tunel prowadził lekko w górę. Ruszyłam nim, choć skrzydła mocno przeszkadzały mi w przeciskaniu się przez niego. Mimo wszystko w końcu ujrzałam światło.
C.D.N.
Ciszę lasu przerwało przerażające szczekanie, wydobywające się z tuzina psich gardeł. Usłyszałam, jak sarny zrywają się do ucieczki i jak ptaki odlatują na wyższe gałęzie drzew. Niewiele myśląc również zerwałam się do ucieczki. Uważając, by moje skrzydła nie zahaczyły o drzewa, biegłam przez las, byle jak najbardziej oddalić się od psów.
Biegłam i biegłam, jednak i tak wkrótce zobaczyłam za sobą dwanaście podłych wyżłów, mających chęć zapolować na wilka.
Nie, nie są to psy na rozkazach Ludzi. To nieobliczalna sfora, zdziczałych, agresywnych psów, których ulubionym zajęciem jest zabijanie i terroryzowanie. Pędzą za mną. Jeśli szybko czego nie wymyślę, zabiją mnie.
Spróbowałam rozprostować skrzydła. Od razu uderzyłam się o pień drzewa. Zabolało... Nie uda mi się tu wzbić w powietrze. Muszę wymyślić coś innego. Biegłam więc dalej, szukając jakiegokolwiek ratunku. Przecież jakiś musi się znaleźć!
Zwiększyłam nieco dystans między mną, a sforą, jednak nie zamierzałam zwalniać. Nagle zauważyłam wejście do jakiejś groty. Może psy tam nie wejdą. Nie uda mi się dobiec do polany, żeby wzbić się w powietrze. A skrzydła w wejściu do dziury nie będą mi przeszkadzać. Umiem je umiejętnie złożyć.
Szybko podbiegłam do mojej "ostatniej deski ratunku". Wepchnęłam tam głowę, po czym cała tam wlazłam. Udało mi się to bez żadnych przeszkód. Znalazłam się w wielkiej jaskini. Tyle, że teraz pogrążyłam się w całkowitej ciemności.
Mimo to ruszyłam przed siebie, bo psy odkryły moją kryjówkę. Te ścierwa tak łatwo nie odpuszczają...
Uważając na nogi, biegłam przez jakiś zalany wodą korytarz. Plusk wody odbijał się echem od skał i zagłuszał mój przyśpieszony oddech. Jakimś cudem udawało mi się wyczuć, kiedy miałam przed sobą jakąś przeszkodę. Zaoszczędziło to mojego czasu i bólu. Po jakimś czasie oswoiłam się z mrokiem.
Niestety nadal miałam jeden problem. Psy dostały się do jaskini za mną i biegły za moim tropem. Trzeba je jakoś zgubić.
Biegnąc w głąb jaskini, nagle poczułam obok siebie silny podmuch powietrza. Spojrzałam w bok. Nie wiem, co miałoby to dać, przecież nic nie widziałam w ciemności. Ale tam był przeciąg. I może wyjście. Jednak ten korytarz był o wiele węższy, niż ten główny. Mimo to zagłębiłam się w niego.
Tu zmuszona byłam iść wolniej. Nagle zobaczyłam na drodze przed sobą nikłe światło. Podbiegłam do niego. Światełko okazało się być niedopalonym ogniskiem. Otworzyłam oczy ze zdumienia. Szczęście mi dzisiaj sprzyja.
Dopiero teraz zauważyłam, że w tym korytarzu nie ma wody. Za to może znaleźć się jakiś suchy patyk...Zaczęłam po omacku szukać czegoś, co mogłoby robić za pochodnię. Kolejny fart. Znalazłam. Półmetrowy, spróchniały patyk, bardzo łatwopalny. Złapałam jeden jego koniec w pysk (tak jak psy łapią swoje kości), a drugi przyłożyłam do niedogaszonego ogniska. Szybko się zapalił.
Teraz miałam światło i mogłam iść dalej. Ruszyłam więc przez jaskinię, szukając wyjścia. Nagle włos zjeżył mi się na karku. Za mną słychać było wściekłe psie wycie. Odkryły mnie.
Ruszyłam biegiem.
Nie miałam czasu podziwiać w jak piękne wzory układają się skalne nacieki, bo w tej chwili bałam się o swoje życie. Pędziłam przed siebie najszybciej jak tylko mogłam, nie obijając się o ściany.
Nagle grunt pod moimi przednimi łapami zniknął. Spadłam w dół i zaczęłam zjeżdżać po niemal pionowej, śliskiej ścianie. Szybko rozprostowałam skrzydła i zaczęłam nimi machać. Dzięki temu udało mi się wyhamować i wzlecieć w górę. Na szczęście nie wypuściłam pochodni.
Znalazłam się w kolejnej grocie. Była ogromna. I głęboka. Gdybym nie rozprostowała skrzydeł, spadłabym na samo dno i zabiłabym się na na ostrych kamieniach, wyrzeźbionych przez wodę. Spojrzałam w górę. Zobaczyłam tam dziurę, przez którą tu wpadłam. Czekały tam warczące psy. Nagle jeden pośliznął się i spadł w dół. Wolę nie wiedzieć, co stało się z nim, gdy spadł na dno. Usłyszałam jedynie krótki, żałosny pisk. Zacisnęłam powieki, usiłując, żeby nie wyobrażać sobie tego, co się z nim stało.
Wzleciałam wyżej. Psy nadal mnie obserwowały, ale było ich jakby mniej. W skale znalazłam niedużą szparę, z której nadal wiał wiatr. Wyjście. Wcisnęłam się w nią i - czołgając się - ruszyłam w stronę domniemanego wylotu.
Tu przejście było niemal niemożliwe. Była to jedynie wąska, pozioma szpara, raz większa, raz mniejsza. Pełznąc na brzuchu, wbijałam pazury w faliste, płaskie skały, ponieważ momentami były mocno pochyłe. Psy nie będą mnie już gonić. Nie tutaj.
Myślałam, że trwało to wieki, ale w końcu przeszłam ten wąski odcinek i te wszystkie pochyłości i weszłam do "normalnego" korytarza. Był on okrągły, jak rura kanalizacyjna, ale na szczęście z podłoża wystawały kamienie, których można by się złapać lub odepchnąć. Tunel prowadził lekko w górę. Ruszyłam nim, choć skrzydła mocno przeszkadzały mi w przeciskaniu się przez niego. Mimo wszystko w końcu ujrzałam światło.
C.D.N.
Od Melisy c.d. Azazela
Poszliśmy przed siebie w ciszy. Azazel rozglądał się po okolicy.
Patrzyłam cały czas w ziemię. W pewnym momencie basior stanął i
powiedział:
- Jesteśmy na Białej Polanie.
Popatrzyłam na niego po czym odpowiedziałam:
- Daleko od naszej watahy?
- Kawał drogi przed nami...
- Czyli daleko.... - powiedziałam wstając.
Poszliśmy dalej. Niestety w pewnym momencie pokaleczyłam łapy. Miałam je w krwi, lecz nie patrzyłam na to.
Azazel?
- Jesteśmy na Białej Polanie.
Popatrzyłam na niego po czym odpowiedziałam:
- Daleko od naszej watahy?
- Kawał drogi przed nami...
- Czyli daleko.... - powiedziałam wstając.
Poszliśmy dalej. Niestety w pewnym momencie pokaleczyłam łapy. Miałam je w krwi, lecz nie patrzyłam na to.
Azazel?
Od Kleo c.d od Azazela
Szliśmy przez jakiś czas. Azazel, co chwilę mówił: ,,to jest tamto, to jest siamto" itp. Ja nie odpowiadałam. Basior wyraźnie tym zdziwiony, zapytał:
- Czemu nic nie mówisz?
- Nie mam w zwyczaju mówić, kiedy nie mam nic do powiedzenia.
- Ohoho! Księżniczka się znalazła...
- Wyobraź sobie, że tak. Następczyni Egipskiego tronu dokładnie! - zakrzyknęłam tryumfalnie - A tak w ogóle, to już sobie poradzę SAMA. وداعا، يا سيدي العزيز*. Chyba Azazel nie zrozumiał, ale po chwili złapał mnie za ucho i powiedział:
* - Po Arabsku ( tak, w Egipcie mówi się po Arabsku): Do widzenia, drogi panie.
( Azazel? sorry że tak cię męczę, ale kto ma niby dokończyć?)
- Czemu nic nie mówisz?
- Nie mam w zwyczaju mówić, kiedy nie mam nic do powiedzenia.
- Ohoho! Księżniczka się znalazła...
- Wyobraź sobie, że tak. Następczyni Egipskiego tronu dokładnie! - zakrzyknęłam tryumfalnie - A tak w ogóle, to już sobie poradzę SAMA. وداعا، يا سيدي العزيز*. Chyba Azazel nie zrozumiał, ale po chwili złapał mnie za ucho i powiedział:
* - Po Arabsku ( tak, w Egipcie mówi się po Arabsku): Do widzenia, drogi panie.
( Azazel? sorry że tak cię męczę, ale kto ma niby dokończyć?)
Od Azazela c.d. Melisy
- Nie ma za co - odparłem. - To mój obowiązek.
Melisa nie odpowiedziała. Zapadła niezręczna cisza. Położyłem płasko uszy, zastanawiając się co powiedzieć. W końcu 'wymóżdżyłem':
- Wracajmy lepiej. Nie wiem, gdzie jesteśmy, a trzeba znaleźć drogę do watahy.
<Melisa? Wybacz, że krótko>
Melisa nie odpowiedziała. Zapadła niezręczna cisza. Położyłem płasko uszy, zastanawiając się co powiedzieć. W końcu 'wymóżdżyłem':
- Wracajmy lepiej. Nie wiem, gdzie jesteśmy, a trzeba znaleźć drogę do watahy.
<Melisa? Wybacz, że krótko>
wtorek, 24 czerwca 2014
Nowa wilczyca - Annayia!
Imię: Annayia (czyt. Anaja)
Płeć: Wadera
Płeć: Wadera
Wiek: 2,5 lat
Ranga: Omega
Stanowisko: Żołnierz
Ranga: Omega
Stanowisko: Żołnierz
Cechy charakteru: Jest zwykłym wilkiem. Nie wyróżnia się specjalnie. Jest realistką, zawsze trzeźwo myślącą, nie dającą się porwać fantazji. Często jest szczera aż do bólu. Tłumaczy to nienawiścią do kłamstwa. Na nic się nie uskarża, a już na pewno nie przy kimś. Stara się nie zaciągać sobie długów u kogoś, bo z tym zwykle są później kłopoty. Nie stara się zaprzyjaźnić na siłę.
Moc: Oprócz latania, potrafi używać telepatii. Ponadto zna się na rozmaitych miksturach.
Druga połówka: Jeszcze nikt nie wpadł jej w oko.
Druga połówka: Jeszcze nikt nie wpadł jej w oko.
Rodzina: Brak danych...
Historia: Krótka i nieciekawa. Urodziła się w Klanie Skrzydlatych Wilków, jednak nie chciała tam spędzić całego życia. Odeszła więc i postanowiła ułożyć sobie życie w WB.
Autor postaci: Indiana Jones*
Nowy wilk - Marilyn!
Imię: Marilyn
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Ranga: Omega
Stanowisko: Żołnierz
Cechy charakteru: Można łatwo opisać go jednym, prostym słowem: inny. Myśli inaczej, niż inni, wszystko stara się robić inaczej, byle tylko nie być takim samym, jak reszta. Nie stara się zawierać przyjaźni, ani związków, choć co do tego drugiego nie jest to do końca pewne. Jest inteligentny i bystry. Czasem zaczepny, innym razem arogancki. Jednak jest to tylko jego "okładka". Nikt, kto żyje, nie wie, co kryje się w środku.
Moc: Czytanie w myślach, niewidzialność, transmutacja w kruka.
Druga połówka: Nie miałby nic przeciwko tymczasowemu związkowi. Ale czy ktoś by na niego spojrzał?
Rodzina: Matka; od dłuższego czasu nie utrzymuje z nią kontaktu, ojciec; chce o nim zapomnieć.
Historia: Urodził się jako zwykły wilk. Matka nadała mu bardzo mylące imię, na cześć jej siostry, zmarłej samicy alfa w ich watasze. Niczym się nie wyróżniał... oprócz białej sierści na całym pysku i czerwonej grzywy. Jednak z wiekiem odkrył, że różni się od znanych mu wilków. Wykazywał szczególne zdolności, których nie znały inne wilki. Potrafił odczytywać cudze myśli i stać się w połowie niewidzialnym. Wilki uznały go za odmieńca. Nie chciały z nim rozmawiać, bo bały się, że odczyta ich ukryte myśli. Jego ojciec, który również nie pałał do niego sympatią, dodatkowo karcił go za każdym razem, gdy spróbował użyć mocy. W końcu Marilyn postanowił, że odejdzie raz na zawsze. Jedyną osobą, z którą się pożegnał, była jego matka. Łączyły ich niełatwe relacje, jednak wiedział, że ona zawsze go kochała i będzie kochać, niezależnie co się stanie. Skylar - bo tak nazywała się jego mama - nie zatrzymywała go, jednak płakała, gdy odchodził, pod osłoną nocy. Żyjąc samotnie, Marilyn nauczył się całkiem znikać. Ponadto okiełznał moc transmutacji w inne zwierzę. Szczególnie upodobał sobie zmianę w kruka. Po roku wędrowania po świecie odkrył watahę wilków, które również znały się na magii i miały swoje własne, oryginalne moce. Watahę Wolfish Brothers.
Autor postaci: GOSIA11
Płeć: Basior
Wiek: 3 lata
Ranga: Omega
Stanowisko: Żołnierz
Cechy charakteru: Można łatwo opisać go jednym, prostym słowem: inny. Myśli inaczej, niż inni, wszystko stara się robić inaczej, byle tylko nie być takim samym, jak reszta. Nie stara się zawierać przyjaźni, ani związków, choć co do tego drugiego nie jest to do końca pewne. Jest inteligentny i bystry. Czasem zaczepny, innym razem arogancki. Jednak jest to tylko jego "okładka". Nikt, kto żyje, nie wie, co kryje się w środku.
Moc: Czytanie w myślach, niewidzialność, transmutacja w kruka.
Druga połówka: Nie miałby nic przeciwko tymczasowemu związkowi. Ale czy ktoś by na niego spojrzał?
Rodzina: Matka; od dłuższego czasu nie utrzymuje z nią kontaktu, ojciec; chce o nim zapomnieć.
Historia: Urodził się jako zwykły wilk. Matka nadała mu bardzo mylące imię, na cześć jej siostry, zmarłej samicy alfa w ich watasze. Niczym się nie wyróżniał... oprócz białej sierści na całym pysku i czerwonej grzywy. Jednak z wiekiem odkrył, że różni się od znanych mu wilków. Wykazywał szczególne zdolności, których nie znały inne wilki. Potrafił odczytywać cudze myśli i stać się w połowie niewidzialnym. Wilki uznały go za odmieńca. Nie chciały z nim rozmawiać, bo bały się, że odczyta ich ukryte myśli. Jego ojciec, który również nie pałał do niego sympatią, dodatkowo karcił go za każdym razem, gdy spróbował użyć mocy. W końcu Marilyn postanowił, że odejdzie raz na zawsze. Jedyną osobą, z którą się pożegnał, była jego matka. Łączyły ich niełatwe relacje, jednak wiedział, że ona zawsze go kochała i będzie kochać, niezależnie co się stanie. Skylar - bo tak nazywała się jego mama - nie zatrzymywała go, jednak płakała, gdy odchodził, pod osłoną nocy. Żyjąc samotnie, Marilyn nauczył się całkiem znikać. Ponadto okiełznał moc transmutacji w inne zwierzę. Szczególnie upodobał sobie zmianę w kruka. Po roku wędrowania po świecie odkrył watahę wilków, które również znały się na magii i miały swoje własne, oryginalne moce. Watahę Wolfish Brothers.
Autor postaci: GOSIA11
Od Melisy c.d. Azazela
Obudziłam się po kilku minutach leżenia na polanie. Zobaczyłam Azazela
idącego do mnie. Popatrzyłam na basiora. Wstałam powoli i przytuliłam
się do Azazela.
- Przepraszam... - powiedziałam odsuwając się od samca po czym dodałam : - Dziękuję.
Popatrzyłam na basiora i usiadłam.Ściągnęłam kwiat i opuściłam głowę, pomyślałam " Może nie powinnam go przytulać...".
Azazel? ( przepraszam, że krótko brak czasu.)
- Przepraszam... - powiedziałam odsuwając się od samca po czym dodałam : - Dziękuję.
Popatrzyłam na basiora i usiadłam.Ściągnęłam kwiat i opuściłam głowę, pomyślałam " Może nie powinnam go przytulać...".
Azazel? ( przepraszam, że krótko brak czasu.)
Od Azazela c.d. Melisy
Kreda tworzy jakieś dziwne historie, których ja nie ogarniam i przez to nie mogę się skupić!!! foch...
Mój węch jest wybitny. Dlatego szybko znalazłem waderę. I obcą watahę. To co robili, wyglądało jak jakaś ceremonia. Nie wnikam... Schowałem się w krzakach i obserwowałem całe zajście. Wilki stały nad przepaścią, Melisa miała za uchem jakiś kwiatek, wszyscy jakoś dziwnie się zachowywali. I... chcieli ją zrzucić z przepaści? Tak. I zrobili to...
Rzuciłem się za nią. Po drodze skupiłem się na przywołaniu jakiegoś ducha, który mógłby pomóc mi ją uratować. Ciężko jest przywoływać duchy w dzień, bo nie lubią one wtedy się pokazywać, ale jednak jest nadzieja. Wskoczyłem w przepaść za nią. Ale poświęcenie. Godne alfy.
Od razu poczułem przy sobie obecność ducha. To zwierzę. Posługujące się magią. Rozkazałem mu, żeby nas obojgu przeniósł za pomocą magii w bezpieczne miejsce.
Po chwili oczekiwania (dzięki niebiosom, że ta przepaść była głęboka) poczułem, że teleportuję się gdzieś. Sekundę potem znalazłem się na jakiejś polanie. Melisa leżała kilka metrów dalej.
Melisa?
Mój węch jest wybitny. Dlatego szybko znalazłem waderę. I obcą watahę. To co robili, wyglądało jak jakaś ceremonia. Nie wnikam... Schowałem się w krzakach i obserwowałem całe zajście. Wilki stały nad przepaścią, Melisa miała za uchem jakiś kwiatek, wszyscy jakoś dziwnie się zachowywali. I... chcieli ją zrzucić z przepaści? Tak. I zrobili to...
Rzuciłem się za nią. Po drodze skupiłem się na przywołaniu jakiegoś ducha, który mógłby pomóc mi ją uratować. Ciężko jest przywoływać duchy w dzień, bo nie lubią one wtedy się pokazywać, ale jednak jest nadzieja. Wskoczyłem w przepaść za nią. Ale poświęcenie. Godne alfy.
Od razu poczułem przy sobie obecność ducha. To zwierzę. Posługujące się magią. Rozkazałem mu, żeby nas obojgu przeniósł za pomocą magii w bezpieczne miejsce.
Po chwili oczekiwania (dzięki niebiosom, że ta przepaść była głęboka) poczułem, że teleportuję się gdzieś. Sekundę potem znalazłem się na jakiejś polanie. Melisa leżała kilka metrów dalej.
Melisa?
Od Azazela c.d. Saori
Wskoczyłem do wody, za waderą. Dlaczego to właśnie ja muszę wszystkich ratować? Złapałem ją zębami za kark i wyciągnąłem, nie dbając zbytnio o delikatność. Położyłem ją na brzegu i sprawdziłem puls. Żyje. Trząchnąłem ją łapą, aby ją ocucić. Otworzyła oczy i niezgrabnie podniosła się.
- Ech... Dzięki za pomoc - powiedziała niemrawo, po czym zatoczyła się na własnych łapach. - Saori jestem.
Przytaknąłem cicho.
- Nic ci nie jest? - zapytałem.
- Już... już chyba nie... Chociaż trochę boli mnie głowa... - mruknęła, po czym zemdlała.
Zaniosłem ją do watahy, a konkretniej do White, żeby pomogła mi się nią zająć.
(Saori?)
- Ech... Dzięki za pomoc - powiedziała niemrawo, po czym zatoczyła się na własnych łapach. - Saori jestem.
Przytaknąłem cicho.
- Nic ci nie jest? - zapytałem.
- Już... już chyba nie... Chociaż trochę boli mnie głowa... - mruknęła, po czym zemdlała.
Zaniosłem ją do watahy, a konkretniej do White, żeby pomogła mi się nią zająć.
(Saori?)
Od Azazela c.d. Kleo
- Więc słucham - mruknąłem, przewracając oczami. - O co chodzi?
- Eee... Bo Latica powiedziała, żebym do ciebie przyszła i żebyś mnie zapoznał z watahą.
- Przedstawisz mi się?
- Em... Kleo jestem - uśmiechnęła się.
Teatralnie uniosłem brwi (przyp. aut.: nie wiem, czy wilki mają brwi... chyba nie, ale trudno...) i uśmiechnąłem się do niej. Nie był to miły uśmiech. Bardziej taki zaczepny.
- No to chodźmy. Oprowadzę cię po terenach...
(Kleo?)
Kreda mnie wku*wia i nie mogłam dłużej napisać.
- Eee... Bo Latica powiedziała, żebym do ciebie przyszła i żebyś mnie zapoznał z watahą.
- Przedstawisz mi się?
- Em... Kleo jestem - uśmiechnęła się.
Teatralnie uniosłem brwi (przyp. aut.: nie wiem, czy wilki mają brwi... chyba nie, ale trudno...) i uśmiechnąłem się do niej. Nie był to miły uśmiech. Bardziej taki zaczepny.
- No to chodźmy. Oprowadzę cię po terenach...
(Kleo?)
Kreda mnie wku*wia i nie mogłam dłużej napisać.
od Latiki c.d od Axela
Czasem wkurzało mnie że Axel czyta mi w myślach nie mogłam nic spokojnie przy nim pomyśleć. Ale nikt nie jest idealny. Uśmiechnęłam się do niego szczerze i polizałam go w policzek. Nie wiedziałam czy dalej czyta mi w myślach ale sobie pomyślałam:
-Chyba bym chciała...
Axel chyba już mi nie czytał w myślach bo nie miał żadnej reakcji.
Axel? [brak warunków do pisania (DESTROYER!!! -.-)]
-Chyba bym chciała...
Axel chyba już mi nie czytał w myślach bo nie miał żadnej reakcji.
Axel? [brak warunków do pisania (DESTROYER!!! -.-)]
od Latiki c.d od Melisy
Azazel podszedł pod szeleszczący krzak. Rozchylił gałązki i okazało się ze to tylko mały lisek.
-Co to? - spytała Melisa.
-Mały pchlarz. - odpowiedział.
-A gdzie jego mama? - zapytała troskliwie Melisa.
Wiedziałam że Melisa przejmuję się przyrodą ale czy wiedział o tym Azazel?
-Nie ma. - powiedział mój brat.
Melisa podbiegła pod krzaczek gdzie siedział lisek.
-Jaki malutki. - powiedziała.
Melisa?
-Co to? - spytała Melisa.
-Mały pchlarz. - odpowiedział.
-A gdzie jego mama? - zapytała troskliwie Melisa.
Wiedziałam że Melisa przejmuję się przyrodą ale czy wiedział o tym Azazel?
-Nie ma. - powiedział mój brat.
Melisa podbiegła pod krzaczek gdzie siedział lisek.
-Jaki malutki. - powiedziała.
Melisa?
od Axela c.d od Latiki
Latica pocałowała mnie. Wyraźnie była szczęśliwa, ja zresztą również. Kochałem ją nad życie, byłem w 100% przekonany, że będzie tak zawsze.
- Kocham Cię. - szepnąłem jej do ucha.
- Wiem. - uśmiechnęła się szeroko.
Usłyszałem w jej myślach, to, że zastanawiała się, czy by się zgodziła, gdybym zapytał ją o partnerstwo... Jednak odpowiedzi nie udało mi się wychwycisz.
- Zastanawiasz się? - spytałem.
- Wynocha z moich myśli! - udała zdenerowowaną, po czym uśmeichnęła się. Odwzajemniłem uśmiech.
Latica? XD Brak weny ;-;
- Kocham Cię. - szepnąłem jej do ucha.
- Wiem. - uśmiechnęła się szeroko.
Usłyszałem w jej myślach, to, że zastanawiała się, czy by się zgodziła, gdybym zapytał ją o partnerstwo... Jednak odpowiedzi nie udało mi się wychwycisz.
- Zastanawiasz się? - spytałem.
- Wynocha z moich myśli! - udała zdenerowowaną, po czym uśmeichnęła się. Odwzajemniłem uśmiech.
Latica? XD Brak weny ;-;
Od Melisy do Latiki.
- No to co dziewczyny, ogrzewamy się? - zapytał z uśmiem.
- Pewnie, że tak! -powiedziłyśmy ze śmiechem i podeszłyśmy do Azazela.
Usiadłam koło ogniska i poczułam napływ ciepła. Koło mnie siedział Azazel Czułam jakby się do mnie zbliżał W pewnym momencie usłyszeliśmy szelest.
-Kto to? - zapytałam Azazela.
On wstał i zaczął iść w kierunku dźwięku.
Latika?
- Pewnie, że tak! -powiedziłyśmy ze śmiechem i podeszłyśmy do Azazela.
Usiadłam koło ogniska i poczułam napływ ciepła. Koło mnie siedział Azazel Czułam jakby się do mnie zbliżał W pewnym momencie usłyszeliśmy szelest.
-Kto to? - zapytałam Azazela.
On wstał i zaczął iść w kierunku dźwięku.
Latika?
poniedziałek, 23 czerwca 2014
od Latiki c.d od Dawn
Dalej miałam mieszane uczucia co do Kate. Ale przytaknęłam Dawn . Dawn musiało naprawdę nieźle zależeć na siostrze skoro broni jej po tym co jej zrobiła. Jak można trujący bluszcz dać siostrez na pobutkę? Rozumiem rodzeństwo to nie gwarantowane bezpieczeństwo, ale bez przesady. Wiem jak można się nie lubić z rodzeństwem ( przecież mam Azazyla ) ale nie poznałam jeszcze takiego wilka.
Następnego ranka znów się spotkałyśmy z Dawn i Kate.
Postanowiłam dzisiaj jej już tak nie obserwować przecież wiedziałam już o niej dużo. Może nawet za dużo.
Kate, Dawn?
Następnego ranka znów się spotkałyśmy z Dawn i Kate.
Postanowiłam dzisiaj jej już tak nie obserwować przecież wiedziałam już o niej dużo. Może nawet za dużo.
Kate, Dawn?
od Latiki c.d od Melisy
Gdy Azazel odszedł szepnęłam do Melisy:
-Tobie też się wydaje że Azazel dziś inaczej się zachowuje.
-Może trochę.
-Trochę? Może? On się zmienił ogromnie! Co się stało?! Mam wrażenie że to nie mój brat!
-Wilki się zmieniają.
Powiedziała Melisa i znów zaczęła dygotać, przyszedł Azazyl z drewnem.
Melisa?
od Cosmo c.d od Ariisaki
Chciałem się do niej zbliżyć i ją pocałować a ona powiedziała:
-Nie licz na to. - i uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem uśmiech i powiedziałem:
-Ja na to nie liczę po prostu wiem że nie możesz mi się oprzeć, tak samo jak ja tobię nie karz mi dłużej czekać. - po tym jak to powiedziałem liznąłem ją w policzek po czym namiętnie pocałowałem.
Przeżyłem w życiu mnóstwo przyjemnych, niegrzecznych, nieprzerwanych pocałunków ale ten był najlepszy. Ariisaka naprawdę umie całować. Delikatnie położyliśmy się na trawie nie przerywając namiętnego pocałunku.
Ariisaka *o* ( robi się gorąco)
-Nie licz na to. - i uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem uśmiech i powiedziałem:
-Ja na to nie liczę po prostu wiem że nie możesz mi się oprzeć, tak samo jak ja tobię nie karz mi dłużej czekać. - po tym jak to powiedziałem liznąłem ją w policzek po czym namiętnie pocałowałem.
Przeżyłem w życiu mnóstwo przyjemnych, niegrzecznych, nieprzerwanych pocałunków ale ten był najlepszy. Ariisaka naprawdę umie całować. Delikatnie położyliśmy się na trawie nie przerywając namiętnego pocałunku.
Ariisaka *o* ( robi się gorąco)
od Dawn c.d od Latiki
- Zauważyłam ja Ciebie traktuje. - zaczęłam. - Jest wyjątkowo nie miła. Nie mówię, że czasem jest milsza, ale zwykle chce zrobić dobre pierwsze wrażenie. Ciebie potraktowała wręcz jak mnie. - Latica kiwnęła głową mówiąc w ten sposób "wiem", ale po chwili rzuciła mi bardzo wymowne, pytające spojrzenie. - Tak. Traktuje mnie okropnie. Gdy Ciebie poznałyśmy, w tym dniu. Obudziła mnie kładąc mi na pysku trujący bluszcz.
Jednak wiem czemu jest taka. - kontynuowałam. - Ja chciałam, żeby miała tak na imię, a ona nie znosi tego imienia. Na dodatek obwinia mnie o to, że jej aura nie pozwala jej na rozmowę ze zwierzętami innymi niż ptaki. - Czemu się jej nie postawisz? - zapytała Latica. - Jesteś starsza... - Tak, ale boję się, że się obrazi i odejdzie. Ona nie wytrzyma długo sama... - prawie płakałam. - Proszę Cię. Cokolwiek, kiedykolwiek zrobi proszę, nie wyrzucaj jej wtedy, ani nie rób nic podobnego. Latica? |
od Darka c.d od Shinai
- Ja miałem cię o to spytać - odparłem.
Nie chciała nic mówić. Patrzała na mnie wystraszona. I tak złamała już wiele swoich zasad. - To powiedz przez myśli - nakazałem. Wadera zebrała się "do kupy" i przełknęła ślinę. Zaczęła układać myśli i jednak powiedziała mi na głos. - Ktoś chce mi zrobić krzywdę. Mi i tobie... - trzęsła się jak galareta. < Shinai? Brak weny...> |
Od Melisy c.d. Latiki
Weszliśmy do wody. W pewnym momencie Azazel ochlapał mnie wodą i zaczął się śmiać. Także się zaśmiałam i oddałam basiorowi. Odwróciłam się do Latiki. Ochlapałam ją tak, że wywróciła się . Lecz gdy się podniosła, skoczyła na mnie i Azazela. Gdy wstaliśmy byliśmy cali mokrzy. Wyszliśmy z wody i usiedliśmy na pniu drzewa. Prztuliłyśmy się z Latiką, ponieważ było zimno.
- Azazelu, przyniesiesz drzewo na opał? - zapytała Latika.
- Już idę. - odpowiedział biegnąc do lasu.
Latika ?
Przeprosiny
Przy całym stadzie chciała bym strasznie przeprosić Shinai. Nie potrzebnie wpisałam ją na listę. Bardzo za to przepraszam. A z kolei Outcast, Saori i Kuzynka Noche' go usprawiedliwiam również przepraszam że wpisałam ich na listę ale nie znałam sytuacji :)
Latika
Stroyer wrócił!
Hej wam.
Od razu napiszę kilka zdań o...
O wszystkim.
No więc, jak wiecie od ostatniego poniedziałku do środy byłam na wycieczce szkolnej.
A w nocy ze środy na czwartek pojechałam na wyjazd rodzinny.
Więc nie miałam ani chwili na spojrzenie na bloga i Howrse.
Ale to w sumie nic nie zmieniło na blogu, bo tylko jedna osoba napisała do mnie opowiadanie.
A opowiadania od was oczywiście dokończę.
W jak najszybszym czasie.
A, i popędzam osoby niepiszące do wzięcia się do roboty!
Bo obijanie się grozi wyrzuceniem z watahy.
Na koniec życzę wszystkim czerwonych pasków na świadectwie, jeśli jeszcze nie mieliście zakończenia roku, ciepłych wakacji, ale nie za ciepłych, bo umrzecie (z gorąca) i żebyście mieli udany odpoczynek od budy.
Buziaki.
Od razu napiszę kilka zdań o...
O wszystkim.
No więc, jak wiecie od ostatniego poniedziałku do środy byłam na wycieczce szkolnej.
A w nocy ze środy na czwartek pojechałam na wyjazd rodzinny.
Więc nie miałam ani chwili na spojrzenie na bloga i Howrse.
Ale to w sumie nic nie zmieniło na blogu, bo tylko jedna osoba napisała do mnie opowiadanie.
A opowiadania od was oczywiście dokończę.
W jak najszybszym czasie.
A, i popędzam osoby niepiszące do wzięcia się do roboty!
Bo obijanie się grozi wyrzuceniem z watahy.
Na koniec życzę wszystkim czerwonych pasków na świadectwie, jeśli jeszcze nie mieliście zakończenia roku, ciepłych wakacji, ale nie za ciepłych, bo umrzecie (z gorąca) i żebyście mieli udany odpoczynek od budy.
Buziaki.
niedziela, 22 czerwca 2014
Od Ariisaki c.d. Cosma
Ta romantyczna chwila... Przysunęłam się do niego jeszcze bardziej.
- Pięknie tu. – Powiedziałam cicho.
Popatrzyłam mu prosto w oczy, a on patrzył prosto w oczy mi. To chyba była chwila na pocałunek, ale tego nie zrobiłam.
- Ej, nie licz na to. – Powiedziałam z uśmiechem jak zaczął się zbliżać, ale zaraz i tak zaczęliśmy się całować.
Cosmo? *o*
- Pięknie tu. – Powiedziałam cicho.
Popatrzyłam mu prosto w oczy, a on patrzył prosto w oczy mi. To chyba była chwila na pocałunek, ale tego nie zrobiłam.
- Ej, nie licz na to. – Powiedziałam z uśmiechem jak zaczął się zbliżać, ale zaraz i tak zaczęliśmy się całować.
Cosmo? *o*
Prośba i groźba
Bardzo proszę wilki : Beatrice, Will, White, Lerka, Noche, Outcast, Ruth, Persefona, Demonic
o napisanie opowiadań do dnia 4 lipca 2014 roku albo będę zmuszona z przykrością wyrzucić ze stada parę wilków.
P.s Jeśli ktoś niesłusznie trafił na tę listę proszę się upomnieć do mnie z góry przepraszam.
o napisanie opowiadań do dnia 4 lipca 2014 roku albo będę zmuszona z przykrością wyrzucić ze stada parę wilków.
P.s Jeśli ktoś niesłusznie trafił na tę listę proszę się upomnieć do mnie z góry przepraszam.
Latika
od Latiki c.d od Melisy
Zdziwiło mnie tak nieobojętne zachowanie Azazyla ale również ucieszyło. Melisie zależało na Azazelu a on dzisiaj nie zachowywał się jak męczennik średniowieczny. Po drodze mijaliśmy ptaki ku mojemu ździwieniu Azazel nie narzekał na ,,krzyki " tylko podziwiał ,,śpiew".
Doszliśmy nad jezioro.
-To co idziemy pomoczyć łapy? - zapytał Azazel.
To pytanie było zadane w taki miły sposób że aż miałam podejrzenia. Co się stało Azazylowi?
-Chodźmy. - powiedziała Melisa z uśmiechem.
Melisa?
Doszliśmy nad jezioro.
-To co idziemy pomoczyć łapy? - zapytał Azazel.
To pytanie było zadane w taki miły sposób że aż miałam podejrzenia. Co się stało Azazylowi?
-Chodźmy. - powiedziała Melisa z uśmiechem.
Melisa?
od Cosmo c.d od Szanante
Samica po prostu odeszła zniknęła. Zacząłem się bardzo dużo zastanawiać. Wstałem z ziemi otrzepałem futro i przez chwilę jeszcze patrzyłam na poruszjące się trawy w oddali. Byłem pewny że to już skończona znajomość. Jednak ta samica nie dla mnie. Szedłem drogą już nie za Szanante tylko w swoim wybranym kierunku. Postanowiłem nawrócić pójść za tereny stada gdzie są tak liczne jaszczurki i wilcze jagody. Przez całą drogę myślałem o Szanante jak to tajemnicza istota? Dlaczego jest taka a nie inna? Mimo wszystkich rozmyśleń postanowiłem dać sobie z nią spokój. Wmawiałem sobie że jest wiele ładniejszych które można zaczarować. Droga dłużyła mi się szczególnie przez te rozmyślania ale w końcu dotarłem. Schwytałem jaszczurkę i zatopiłem w niej kły. Gdy tak spokojnie przeżuwałem z krzaków wyłoniła się Szanante.
-Co tutaj robisz? - zapytałem spokojnie.
-To co i ty przyszłam coś zjeść. - odpowiedziała.
Później jedliśmy w milczeniu.
Szanante?
Szanante zostaje deltą!
Dzięki swej 100% aktywności długich, częstych i ciekawych opowiadaniach Szanante zyskała rangę delta!
Najszczersze gratulacje! Teraz proszę tylko o przysłanie nowego stanowiska.
Od Melisy
Popatrzyłam na karego konia stojącego w środku lasu. Wyglądał na zagubionego. Jeszcze przez chwilę stałam nieruchomo. W pewnym momencie usłyszałam lekki trzask, który nie wystraszył konia.
- Witaj, jeśli myślisz o polowaniu....
Okazało się, że był to Azazel. Położyłam mu moją łapę na jego pyszczek i dokończyłam:
-.... to się mylisz, nie można ci polować. Tak wiem. Z uśmiechem popatrzyłam na basiora.
- Przyglądam sie mu tylko. Wygląda na zgubionego. Odprowadzę go. - powiedziałam cicho.
- No dobrze. - powiedział odchodząc.
Już chciałam podejść do konia, gdy usłyszałam szelest...
< dokończy ktoś?>
- Witaj, jeśli myślisz o polowaniu....
Okazało się, że był to Azazel. Położyłam mu moją łapę na jego pyszczek i dokończyłam:
-.... to się mylisz, nie można ci polować. Tak wiem. Z uśmiechem popatrzyłam na basiora.
- Przyglądam sie mu tylko. Wygląda na zgubionego. Odprowadzę go. - powiedziałam cicho.
- No dobrze. - powiedział odchodząc.
Już chciałam podejść do konia, gdy usłyszałam szelest...
< dokończy ktoś?>
Od Melisy
- No chodź! - powiedziała sarna wyprzedzając mnie.
Od razu przyśpieszyłam. Popatrzyłam na chwilę w niebo... trzask!
- Ałł - powiedziałam leżąc obok innego zwierzęcia. Gdy zauważyłam , że to wadera z naszej watahy, od razu wstałam i pomogłam jej wstać.
- Przepraszam ... nic ci nie jest? - zaptałam patrząc na samice, lecz ta tylko się uśmiechnęła i powiedziała:
- Nic mi nie jest. Ty to Melisa, tak? Ja jestem Dawn.
Popatrzyłam na nią i powiedziałam:
- Tak jestem Melisa.
Dawn?
Od razu przyśpieszyłam. Popatrzyłam na chwilę w niebo... trzask!
- Ałł - powiedziałam leżąc obok innego zwierzęcia. Gdy zauważyłam , że to wadera z naszej watahy, od razu wstałam i pomogłam jej wstać.
- Przepraszam ... nic ci nie jest? - zaptałam patrząc na samice, lecz ta tylko się uśmiechnęła i powiedziała:
- Nic mi nie jest. Ty to Melisa, tak? Ja jestem Dawn.
Popatrzyłam na nią i powiedziałam:
- Tak jestem Melisa.
Dawn?
Od Melisy
- Poczekaj! - powiedziałam biegnąc za samcem.
Wtedy odwrócił się głową do mnie patrząc na mnie.
- Nie chciałam żeby tak wyszło. - dopowiedziałam, po czym dodałam. - Zacznijmy od nowa....
Basior popatrzył na mnie zdziwiony. Podszedł do mnie i powiedział :
- Zgoda.
Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
- Jestem Melisa.
- Ja Ruth. - odpowiedział patrząc w ziemię.
- Ja jestem tutaj. - powiedziałam śmiejąc się.
Gdy wilk podniósł głowę, także się zaśmiał i ponow nie powiedział, tylko już patrząc na mnie:
- Mam na imię Ruth.
Ruth?
Wtedy odwrócił się głową do mnie patrząc na mnie.
- Nie chciałam żeby tak wyszło. - dopowiedziałam, po czym dodałam. - Zacznijmy od nowa....
Basior popatrzył na mnie zdziwiony. Podszedł do mnie i powiedział :
- Zgoda.
Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
- Jestem Melisa.
- Ja Ruth. - odpowiedział patrząc w ziemię.
- Ja jestem tutaj. - powiedziałam śmiejąc się.
Gdy wilk podniósł głowę, także się zaśmiał i ponow nie powiedział, tylko już patrząc na mnie:
- Mam na imię Ruth.
Ruth?
Od Szantante CD Historii Cosmo
Wiedziałam o czym myśli basior.
Myślał, że jestem kolejną niegroźną waderką, która przeżywa swoją ,,straszną" przeszłość i udaje niegrzeczną wilczyczkę.
-Ech... -Westchnęłam i rzuciłam czujnym wzrokiem na czarnego basiora.
Samiec uśmiechnął się. Zbyłam to milczeniem.
-Dlaczego taka jesteś ? -Zapytał samiec.
-Jaka ? -Odwarknęłam z niechęcią.
-Taka inna. Nigdy się nie uśmiechasz, nie chcesz kontaktu z innymi, nie chcesz rozmawiać.
Odwróciłam głowę i wbiłam zabójczy wzrok w basiora.
-Tak ? Jesteś strasznie spostrzegawczy. -Wycedziłam przez zęby.
Samiec czekał na odpowiedź na zadane pytanie. Nie miałam ochoty mu o niczym mówić. Gdybym spotkała go wcześniej jego życie mogło się skończyć wtedy gdy zaczęła się nasza rozmowa.
Oddzieliłam długim, białym pazurem mięso Jaszczurki od łuskowatej skóry.
Nie odzywałam się lecz samiec napierał milczeniem.
W końcu coś we mnie pękło. Wysunęłam długie pazury i obnażyłam kły. Moje źrenice się rozszerzyły i przybrały czarną jak pióra kruka barwę.
Powoli podeszłam do basiora. Jedną łapą przygwoździłam go do ziemi. Złość przejęła nade mną władzę. Nie miałam już odwrotu.
-Jaka jestem ? -Wywarczałam przez zaciśnięte kły. -Myślisz, że kocham to moje już nic nie warte życie. Myślisz, że Ty przeżyłeś dużo ? Nie sądzę ! -Prawie już krzyczałam napierając coraz silniej na basiora.Teraz jednym kłapnięciem szczęk mogłabym zakończyć inne życie. - Myślisz, że jest tak łatwo, że to teatrzyk, który ma trwać po to bym osiągnęła jakiś wyimaginowany cel. Myślisz, że gram, że jestem kolejną głupiutką waderką ? -Samiec już nie mógł wyswobodzić się z moich łap.
Zapanował cisza. Tylko dwa oddechy przerywały milczenie.
Schowałam pazury i jednym skokiem zniknęłam w wysokich trawach. Nie odwróciłam się. Zakończyłam to jak wszystko -odejściem bez odwrócenia się, bez pożegnania. Nie potrafiłam się już zmienić.
< Cosmo ? Zechcesz dokończyć ?>
Myślał, że jestem kolejną niegroźną waderką, która przeżywa swoją ,,straszną" przeszłość i udaje niegrzeczną wilczyczkę.
-Ech... -Westchnęłam i rzuciłam czujnym wzrokiem na czarnego basiora.
Samiec uśmiechnął się. Zbyłam to milczeniem.
-Dlaczego taka jesteś ? -Zapytał samiec.
-Jaka ? -Odwarknęłam z niechęcią.
-Taka inna. Nigdy się nie uśmiechasz, nie chcesz kontaktu z innymi, nie chcesz rozmawiać.
Odwróciłam głowę i wbiłam zabójczy wzrok w basiora.
-Tak ? Jesteś strasznie spostrzegawczy. -Wycedziłam przez zęby.
Samiec czekał na odpowiedź na zadane pytanie. Nie miałam ochoty mu o niczym mówić. Gdybym spotkała go wcześniej jego życie mogło się skończyć wtedy gdy zaczęła się nasza rozmowa.
Oddzieliłam długim, białym pazurem mięso Jaszczurki od łuskowatej skóry.
Nie odzywałam się lecz samiec napierał milczeniem.
W końcu coś we mnie pękło. Wysunęłam długie pazury i obnażyłam kły. Moje źrenice się rozszerzyły i przybrały czarną jak pióra kruka barwę.
Powoli podeszłam do basiora. Jedną łapą przygwoździłam go do ziemi. Złość przejęła nade mną władzę. Nie miałam już odwrotu.
-Jaka jestem ? -Wywarczałam przez zaciśnięte kły. -Myślisz, że kocham to moje już nic nie warte życie. Myślisz, że Ty przeżyłeś dużo ? Nie sądzę ! -Prawie już krzyczałam napierając coraz silniej na basiora.Teraz jednym kłapnięciem szczęk mogłabym zakończyć inne życie. - Myślisz, że jest tak łatwo, że to teatrzyk, który ma trwać po to bym osiągnęła jakiś wyimaginowany cel. Myślisz, że gram, że jestem kolejną głupiutką waderką ? -Samiec już nie mógł wyswobodzić się z moich łap.
Zapanował cisza. Tylko dwa oddechy przerywały milczenie.
Schowałam pazury i jednym skokiem zniknęłam w wysokich trawach. Nie odwróciłam się. Zakończyłam to jak wszystko -odejściem bez odwrócenia się, bez pożegnania. Nie potrafiłam się już zmienić.
< Cosmo ? Zechcesz dokończyć ?>
Od Melisy c.d. Latiki
Popatrzyłam z uśmiechem na samca, potem na Latikę.
- Witaj Meliso, Latiko. - odpowiedział powoli wstając z lekkim uśmiechem Azazel. Patrzyliśmy się wszyscy na chwilę we wszystkie strony po czym Latika powiedziała: -Może pójdziemy wszyscy nad jeziorko? Ochłodzimy się w ten słoneczny dzień. - Dobry pomysł. - odpowiedział Azazel. Poszłyśmy za nim. Z uśmiechem popatrzyłam na Latikę. Latika? | |
sobota, 21 czerwca 2014
od Latiki c.d od Axela
Chociarz samce często mówią mi komplementy te od Axela są szczególnie na miejscu, są miłe i trafiają do mojego serca. Jestem szczęśl;iwa siedząc koło niego, czuję sie potrzebna, bezpieczna i spełniona. Nie mogłam dłużej wytrzymać. Pocałowałam go w blasku księżyca. Czas zwolnił a ja byłam najszczęśliwszą wilczycą na świecie.
Axel? (znowu brak weny )
Axel? (znowu brak weny )
od Latiki c.d od Melisy
- Nie stresuj się. Nie masz czym. - powiedziałam.
Melisa dalej miała nie pewny wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się do niej i złapałam za łapę mówiąc:
-Będzie dobrze.
Podbiegliśmy do Azazyla.
-Cześć braciszku. - powiedziałam.
Ale wzrok Azazyla był wzrucony na Melisie.
-Cześć Azazyl. - powiedziała cicho Melisa.
Melisa?
Melisa dalej miała nie pewny wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się do niej i złapałam za łapę mówiąc:
-Będzie dobrze.
Podbiegliśmy do Azazyla.
-Cześć braciszku. - powiedziałam.
Ale wzrok Azazyla był wzrucony na Melisie.
-Cześć Azazyl. - powiedziała cicho Melisa.
Melisa?
od Cosma c.d od Szanante
Uśmiechnąłem się w stronę samicy i pochłonąłem mały konsek.Samica jest bardzo pewna siebię ale wedłuk mnie z Azazylem nie miała by szans. Jednak nie powiedziałem jej tego w twarz.
Wiedziałem że jest głodna a znałem takie jedno miejsce gdzie jaszczórek to jak komarów a wilczych jagód ile trawy na łące.Powiedziałem:
-Chcesz to znam miejsce gdzie jest dużo jedzenia, tylko że to jest za granicami stada.
Szanante?
Wiedziałem że jest głodna a znałem takie jedno miejsce gdzie jaszczórek to jak komarów a wilczych jagód ile trawy na łące.Powiedziałem:
-Chcesz to znam miejsce gdzie jest dużo jedzenia, tylko że to jest za granicami stada.
Szanante?
od Axela c.d od Latiki
Szliśmy obok siebie przez las, tak blisko, że czułem bicie jej serca.
Byłem szczęśliwy, że mogłem spędzać czas z Laticą. Nie chciałem stracić
ani sekundy tego czasu.
Zauważyłem małe jezioro. Obok niego był niewielki wodospad.
- Usiądziemy tu? - spytałem.
- Okej. - kiwnęła głową.
Zatrzymaliśmy się przy jeziorku. Było już późno, księżyc wisiał nad nami, oświetlając Laticę, która wyglądała jak królowa.Jej brązowa sierść lśniła, a zielone oczy patrzyły na mnie pytająco.
- Czemu chciałeś zatrzymać się akurat tu? - zapytała.
- Nie wiem, po prostu tu ładnie. - stwierdziłem. - Ale Ty jesteś ładniejsza.
Latica? Wybacz, że słabe, nie mam weny xd
Zauważyłem małe jezioro. Obok niego był niewielki wodospad.
- Usiądziemy tu? - spytałem.
- Okej. - kiwnęła głową.
Zatrzymaliśmy się przy jeziorku. Było już późno, księżyc wisiał nad nami, oświetlając Laticę, która wyglądała jak królowa.Jej brązowa sierść lśniła, a zielone oczy patrzyły na mnie pytająco.
- Czemu chciałeś zatrzymać się akurat tu? - zapytała.
- Nie wiem, po prostu tu ładnie. - stwierdziłem. - Ale Ty jesteś ładniejsza.
Latica? Wybacz, że słabe, nie mam weny xd
od Melisy c.d od Azazela
"Trudno wydostać się z tego miejsca..." - pomyślałam patrząc na każdego wilka.
Wszyscy zapracowani a ja stoję jak kołek i rozmyślam plan ucieczki.
- Witaj. - powiedziała wadera z uśmiechem na twarzy po czym dodała : to ty masz po prowadzić wielką ceremonie.
Popatrzyłam na nią z zaskoczoną miną.
- Dzisiaj odbędzie się ceremonia, którą poprowadzi wilk z innej watahy. Jesteś nim ty. Chodź, muszę cię wystroić.
Po kilku godzinach miałam wpięty koło ucha piękny kwiat. Kazali mi potym stanąć na wielkim czerwonym kole. Miałam mówić o mojej watasze. Lecz ja nie miałam zamiaru. Wtedy zauważyłam Azazela. Gdy tak na niego patrzyłam, wilki z kłami podeszły do mnie i pchnęły mnie do przepaści.
Azazel?
Wszyscy zapracowani a ja stoję jak kołek i rozmyślam plan ucieczki.
- Witaj. - powiedziała wadera z uśmiechem na twarzy po czym dodała : to ty masz po prowadzić wielką ceremonie.
Popatrzyłam na nią z zaskoczoną miną.
- Dzisiaj odbędzie się ceremonia, którą poprowadzi wilk z innej watahy. Jesteś nim ty. Chodź, muszę cię wystroić.
Po kilku godzinach miałam wpięty koło ucha piękny kwiat. Kazali mi potym stanąć na wielkim czerwonym kole. Miałam mówić o mojej watasze. Lecz ja nie miałam zamiaru. Wtedy zauważyłam Azazela. Gdy tak na niego patrzyłam, wilki z kłami podeszły do mnie i pchnęły mnie do przepaści.
Azazel?
od Melisy c.d. Latiki
|
od Szanante c.d od Cosma
-Ehh... -Powiedziałam głośno ze zrezygnowaniem i wstałam gwałtownie płosząc łanie i jelenie.
Wystarczył jeden skok i miałabym kolacje. Już od tylu dni nie jadłam.
Nigdy nikt nie mógł zabronić mi polować, ale jeżeli są takie zasady. Dopasuje się. Nie bałam się nikogo ale perspektywa cierpienia innych przeze mnie z niejasnego powodu mi się nie uśmiechała. Zawsze jednak mogłam obronić Latikę, Azazel nie był dla mnie groźnym przeciwnikiem.
Ze złością kłapnęłam zębami przed Cosmo. Kątem oka zobaczyłam niewielki ruch w trawach niedaleko nas.
Jednym ruchem łapy przygniotłam do ziemi zieloną jaszczórkę. Małe stworzenie wydało z siebie ostatnie tchnienie i opadło bezwładnie na pylistą ziemię.
-A tyle mi wolno upolować ? -Zaśmiałam się z przekąsem i rzuciłam basiorowi niewielki kawałek mięsa.
<Cosmo ?>
Wystarczył jeden skok i miałabym kolacje. Już od tylu dni nie jadłam.
Nigdy nikt nie mógł zabronić mi polować, ale jeżeli są takie zasady. Dopasuje się. Nie bałam się nikogo ale perspektywa cierpienia innych przeze mnie z niejasnego powodu mi się nie uśmiechała. Zawsze jednak mogłam obronić Latikę, Azazel nie był dla mnie groźnym przeciwnikiem.
Ze złością kłapnęłam zębami przed Cosmo. Kątem oka zobaczyłam niewielki ruch w trawach niedaleko nas.
Jednym ruchem łapy przygniotłam do ziemi zieloną jaszczórkę. Małe stworzenie wydało z siebie ostatnie tchnienie i opadło bezwładnie na pylistą ziemię.
-A tyle mi wolno upolować ? -Zaśmiałam się z przekąsem i rzuciłam basiorowi niewielki kawałek mięsa.
<Cosmo ?>
piątek, 20 czerwca 2014
od Cosma c.d od Szanante
Byłem ździwiony zachowaniem samicy. Ale w końcu je zrozumiałem gdy zobaczyłem łań, Szanante zaczęła się do niej zbliżać. Dogoniłem ją i powiedziałem zdenerwowany szeptem:
-Tobie nie można polować!
Samica jakby nie usłyszała nie przerwanie skradała się do łani.
Podszedłem bliżej i tym razem już nie szeptem powiedziałem:
-Nie można polować omegom i gammom! Nawet nie wiesz jak się wkurzy Azazel! Nie słyszałaś jak Latika kiedyś oberwałaza to że pozwoliła omedze polować?!
Szanante?
-Tobie nie można polować!
Samica jakby nie usłyszała nie przerwanie skradała się do łani.
Podszedłem bliżej i tym razem już nie szeptem powiedziałem:
-Nie można polować omegom i gammom! Nawet nie wiesz jak się wkurzy Azazel! Nie słyszałaś jak Latika kiedyś oberwałaza to że pozwoliła omedze polować?!
Szanante?
od Latiki c.d od Melisy
Już wiedziałam co się kroi. Melisa się zabujała. Tylko dlaczego w Azazylu?! Nie żeby to było źle bo Azazylowi przyda się partnerka ale co ona w nim takiego widzi?!
Mimo wszystko ucieszyłam się .
Z uśmiechem powiedziałam:
-Warto mieć marzenia. A z resztą według mniemasz u niego szanse.
-Naprawdę?
-No ba! Bez urazy ale Azazyl nie jest zbytniej urody ( przynajmniej dla mnie ja wole takich z skrzydłami grzywką i wielkimi bicepsami ) więc nie ustawia się do niego długa lista zalotniczek. Masz spore szanse.
Melisa zaczęła się zastanawiać. PO dalszej krótkiej rozmowie zaproponowałam byśmy się spotkały z Azazylem.
Melisa?
Mimo wszystko ucieszyłam się .
Z uśmiechem powiedziałam:
-Warto mieć marzenia. A z resztą według mniemasz u niego szanse.
-Naprawdę?
-No ba! Bez urazy ale Azazyl nie jest zbytniej urody ( przynajmniej dla mnie ja wole takich z skrzydłami grzywką i wielkimi bicepsami ) więc nie ustawia się do niego długa lista zalotniczek. Masz spore szanse.
Melisa zaczęła się zastanawiać. PO dalszej krótkiej rozmowie zaproponowałam byśmy się spotkały z Azazylem.
Melisa?
Od Szantante CD Historii Cosmo
-Heee... dalej tu jesteś ? -Zapytałam z westchnieniem.
Spojrzałam umęczonym wzrokiem na basiora. Samiec uśmiechnął się. Zignorowałam go.
Przylgnęłam do podłoża i nastwiłam uszy.
-Cisza ! -Warknęłam uciszając basiora i ściągając go na ziemie.
Ze zdziwieniem wlepił we mnie zdezorientowany wzrok.
Powoli zaczęłam się skradać. Z traw wyłoniła się wysoka sylwetka łani. Podeszliśmy bliżej.
< Cosmo ?>
Spojrzałam umęczonym wzrokiem na basiora. Samiec uśmiechnął się. Zignorowałam go.
Przylgnęłam do podłoża i nastwiłam uszy.
-Cisza ! -Warknęłam uciszając basiora i ściągając go na ziemie.
Ze zdziwieniem wlepił we mnie zdezorientowany wzrok.
Powoli zaczęłam się skradać. Z traw wyłoniła się wysoka sylwetka łani. Podeszliśmy bliżej.
< Cosmo ?>
Od Melisy c.d. Latiki.
Popatrzyłam na samice z lekkim uśmiechem po czym powedziałam:
-Siedziałam z Azazelem nad jeziorkiem. Oglądaliśmy zachód słońca... on patrzył i odpowiadał mi na pytania z uśmiechem na twarzy. Byłam taka radosna siedząc koło niego. Wiem, że warto mieć takie sny... on nigdy mnie niezauważy. A z resztą, nie przejmuj się mną...
Latika ? (przepraszam , że tak krótko. Brak weny )
-Siedziałam z Azazelem nad jeziorkiem. Oglądaliśmy zachód słońca... on patrzył i odpowiadał mi na pytania z uśmiechem na twarzy. Byłam taka radosna siedząc koło niego. Wiem, że warto mieć takie sny... on nigdy mnie niezauważy. A z resztą, nie przejmuj się mną...
Latika ? (przepraszam , że tak krótko. Brak weny )
od Kleo c.d od Latiki
- Dokładnie księżniczką. Córką Faraona.
- Serio? Wow, fajnie masz! - Latica podekscytowała się moim pochodzeniem. - Wiesz, wcale nie! Ja miałam być następczynią tronu! Rozumiesz?! - I? - Oj, chyba nic nie wiesz o władzy... No cóż, koniec tematu bo się jeszcze pokłócimy. - Masz rację, ale w resztę spraw watahy wtajemniczy cię Azazel, ok? - Kt... - Urwałam, bo Latici już nie było. Teraz, musiałam znaleźć tego Azazela. Poszłam więc tam, gdzie mieszka wataha, i zawołałam: - Azazelu? Gdzie jesteś?! - Kto mnie wołał? - Ym.... Ja! ( Azazelu dokończ) |
czwartek, 19 czerwca 2014
od Cosma c.d od Szanante
Pobiegłem za samicą. Chyba nawiązałem kontakt. Doszliśmy do pięknej polanki gdzie skakały sarenki. Szanante powiedziała:
Szanante?
Szanante?
od Latiki c.d od Axela
Przez głowę przeszło mi mnóstwo rzeczy np. pocałujemy się w blasku księżyca ale tego nie powiedziałam.
-Nie wiem. - powiedziałam. - Może chodź na spacer?
Gdy to powiedziałam odeszłam głaszcząc go ogonem pod brodą i powoli odchodząc w las .
Axel ? ( sory mało czasu)
-Nie wiem. - powiedziałam. - Może chodź na spacer?
Gdy to powiedziałam odeszłam głaszcząc go ogonem pod brodą i powoli odchodząc w las .
Axel ? ( sory mało czasu)
od Latiki c.d od Kleo
- Dlaczego jesteś ubarana tak ... po egipsku ? - zapytałam.
Samica spuściłagłowę chyba nie chciała o tym mówić ale z jej ust usłyszałam słowa:
-Jestem z daleka....
-To znaczy?
-Z Egiptu.
-Byłaś przywódcą? - domyśliłam się po drogim ubraniu.
Kleo ? ( sory że tak krótko strasznie mało czasu)
od Latiki c.d od Dawn
Prawdzie mówiąc domyśliłam się ale byłam bardzo ciekawa co Dawn powie mi otej tajemniczej małej. Postawiłam uszy i uważnie wychwytywałam słowa mówione przez Dawn. Mówiła jak matka o swoim dziecku. Zadziwiało mnie to. Mówiła:\
Dawn?
Dawn?
od Cosma c.d od Arissaki
Wyprowadziłem samicę poza tereny. Weszlismy na wysokie wzgórze i oglądaliśmy piękne kolorowe krajobrazy. Widzieliśmy nawet ludzką osadę z oddali i pięknie kwitnące różowe drzewa.
Słońce zaczęło zachodzić. Ptaki śpiewały. A Arissaka siedząc oparła delikatnie głowę o mnie. Delikatnie dotknąłem nosem jej nos.
Arissaka?
Słońce zaczęło zachodzić. Ptaki śpiewały. A Arissaka siedząc oparła delikatnie głowę o mnie. Delikatnie dotknąłem nosem jej nos.
Arissaka?
od Axela c.d od Laticki
Zacząłem się śmiać. Gdy usłyszałam pytanie Latiki, odpowiedziałem:
- Jak widać tak. - zaśmiałem się.
Zastanawiałem się, czy kiedy zapytałbym się ją o parterstwo, to czy by się zgodziła. Może dla niej to za wcześnie?
Latica uśmiechnęła się do mnie. Kiedy wstałem, zapytałem:
- Co teraz robimy?
Latica?
- Jak widać tak. - zaśmiałem się.
Zastanawiałem się, czy kiedy zapytałbym się ją o parterstwo, to czy by się zgodziła. Może dla niej to za wcześnie?
Latica uśmiechnęła się do mnie. Kiedy wstałem, zapytałem:
- Co teraz robimy?
Latica?
Od Szantante CD Historii Cosmo
Cosmo usiadł zmieszany i wyraźnie było widać po jego minie, że coś mu sie nie udało. Czyżby to nieudana zaczepka ?
-Heh... -Westchnełam z drwiną. Może warto się z kimś poznać. Po prostu poznać. Nie wiedziałam co zrbić. Przecież mogłam zwyczajnie odejść i zostawic go tu żałośnie siedzącego i wpatrującego się w pustkę.To było tak jasne, że mogłam to zrobić, na pewno nie zabroniłoby mi tego sumienie ani moralność. Tak. Na pewno tak bym zrobiła ale jako dawna Szantante. Nie zamieżałam się oczywisie bardzo zmieniać ani ulegać małym, denerwującym terrorom tego czarnego wilczka. Dobrze wiedziałam jaki jest jego cel i szczeze mnie to nie obchodziło. Jednak jeżeli sie nawinął spróbuję nim pogadać. W końcu czasem trzeba otworzyć pysk nawet do najmniej spodziewanego rozmówcy. -Hem, A więc Cosmo tak ? -Powiedziałam ze zrezygnowaniem jakby pocieszając naiwne dziecko. -Tak a Ty zdradzisz mi swoje imię piekna ? -Basior zaczynał dalej. Tak bardzo nie wiedział, że już przejrzałam go na wylot i wiedząc, że jego pochlebstwa nie zadziałałyby na mnie w najmniejszym stopniu. -Na razie niech to zostanie tajemnicą. Nie musisz wszystkiego wiedzieć, nie musisz mieć wszystkiego na tależu, musisz nauczyć się cierpliwości piękny. -Rzekłam szczeąc kły w złośliwym uśmiechu. Przesunęłam moim długim ogonem tuż przed jego oczami odeszłam od miejsca, w którym siedział Cosmo. < Cosmo ?> | |
od Kleo
Może i mi nie uwierzycie, ale jestem egipską księżniczką i następczynią tronu. Urodziłam się w pałacu. Opiekowała się mną służba, żadko widywałam rodziców, ale jeśli już to w sobotę lub niedzielę. Te dni były też najlepsze, bo byłam do Tutenhamona i Nefer ( moich rodziców) bardzo przywiązana. Całe dzieciństwo musiałam chodzić na nudne przyjęcia, to też byłam świetnie wyhowana. Miałam też rodzeństwo: starszego brata Gregoria i 3 młodsze siostry: Kaję, Elizę i Monę. Uwielbiałam się z nimi bawić! Ale rok temu, mój kochany starszy brat, wyruszył na wojnę. J, ku mojej wielkiej rozpaczy nie wrócił. Jeszcze przez kilka miesięcy, wierzyłem że on wróci, że żyje. Ale mama, wybiła mi to z głowy. Nie chciała, żebym w to wierzyła, mimo że wiedziała jak kochałam brata... Tym też sposobem stałam się następczynią tronu, czego wcale nie chciałam! Postanowiłam w 1 chwili: uciekam z domu. Nawet nie zrzuciłam z siebie szat księżniczki, tylko wskoczyłam na konia ze stajni ojca i pojechałam. Galopowałam jednak zbyt długo... Mój wierzchowiec padł ze zmęczenia i pragnienia. Dalej musiałam iść na własnych łapach. Nie było mi to zbyt w smak, ale przecież zdecydowałam się uciec... Szłam powoli i byłam wyczerpana. Polować było mi bardzo trudno, bo nigdy się tego nie uczyłam jadłam resztki i owoce. Pewnego dnia zpotkałam pewnego wilka. Okazało się, że to ona, i że ma na imię Latica. Zaproponowała mi dołączenie do watahy. Zgodziłam się. Potem Latica powiedziała:
< Latica dokończysz?> | |
od Shinai c.d od Darka
Po tym, jak basior poszedł usadowiłam się pomiędzy białymi poduszkami i zasnęłam. Mój sen nie był za ciekawy. Wcale nie był snem. Była to kolejna uczuciowa rozmowa, jednak...
- Uważaj Shinai. Oni coś szykują. Wszyscy, którzy Cię kochają ucierpią. Ty też. Strzeż się. - powiedziała to Shiro, był to duch dobroci, nie można było się go bać. Zawsze była prawdomówna. W końcu... To była moja przyszywana siostra.
- Co szykują? Kto? - spytałam zaniepokojona.
- Nie mogę powiedzieć kto, obiecałam. Oni... Szykują zemstę. Chcą Cię... zniszczyć, byś stała się duchem lub demonem. Szczegółów nie mogę powiedzieć. Musisz jednak coś zauważyć. Ucierpi Dark. Idź do niego, musisz go ostrzec. - rzekł duch i zniknął. Wstałam i pobiegłam do Darka. Stanęłam przed jego jaskinią cała zdyszana. Właśnie wyszedł. Wydusiłam z siebie:
- Musisz uważać. Za tydzień coś się zdarzy. Nie możesz wtedy wychodzić. Ukryj się, najlepiej w jaskini. Zabarykaduj ją, zapalaj świece przeciw złym duchom. Broń Boże nie wychodź, błagam!
Miałam zawroty głowy. Nie zemdlałam, lecz odwróciłam się i sobie poszłam, mrucząc tylko:
- Wybacz, że Cię w to wciągnęłam. Naprawdę, przepraszam. - odeszłam w ciemne gęstwiny. To wszystko moja wina. Przynajmniej wiem, jak to naprawić. Po powrocie do domku sporządziłam parę mikstur z ziół. Założyłam na szyję osiemnaście suszonych ziół. Na ogon dziesięć, a na łapy po cztery. Nie pachniało ostro czy niepięknie, był to piękny, delikatny zapach. Dla każdego ducha i demona, jest to zapach nie do wytrzymania. Nagle przybiegł Dark. Był zmęczony, dyszał.
- Co się stało? - zaczęłam cicho, w duszy byłam przerażona.
< Dark?>
- Uważaj Shinai. Oni coś szykują. Wszyscy, którzy Cię kochają ucierpią. Ty też. Strzeż się. - powiedziała to Shiro, był to duch dobroci, nie można było się go bać. Zawsze była prawdomówna. W końcu... To była moja przyszywana siostra.
- Co szykują? Kto? - spytałam zaniepokojona.
- Nie mogę powiedzieć kto, obiecałam. Oni... Szykują zemstę. Chcą Cię... zniszczyć, byś stała się duchem lub demonem. Szczegółów nie mogę powiedzieć. Musisz jednak coś zauważyć. Ucierpi Dark. Idź do niego, musisz go ostrzec. - rzekł duch i zniknął. Wstałam i pobiegłam do Darka. Stanęłam przed jego jaskinią cała zdyszana. Właśnie wyszedł. Wydusiłam z siebie:
- Musisz uważać. Za tydzień coś się zdarzy. Nie możesz wtedy wychodzić. Ukryj się, najlepiej w jaskini. Zabarykaduj ją, zapalaj świece przeciw złym duchom. Broń Boże nie wychodź, błagam!
Miałam zawroty głowy. Nie zemdlałam, lecz odwróciłam się i sobie poszłam, mrucząc tylko:
- Wybacz, że Cię w to wciągnęłam. Naprawdę, przepraszam. - odeszłam w ciemne gęstwiny. To wszystko moja wina. Przynajmniej wiem, jak to naprawić. Po powrocie do domku sporządziłam parę mikstur z ziół. Założyłam na szyję osiemnaście suszonych ziół. Na ogon dziesięć, a na łapy po cztery. Nie pachniało ostro czy niepięknie, był to piękny, delikatny zapach. Dla każdego ducha i demona, jest to zapach nie do wytrzymania. Nagle przybiegł Dark. Był zmęczony, dyszał.
- Co się stało? - zaczęłam cicho, w duszy byłam przerażona.
< Dark?>
od Dawn c.d od Laticki
- Nie poznałyśmy jeszcze wszystkich. - powiedziałam. - I tak powinniśmy iść.
Nie chciałam urazić brata Latici. Po prostu odeszłyśmy. Latica szła przodem i wypatrywała członków watahy. Spotkaliśmy nad jeziorkiem jedną waderę i basiora. Jeszcze kawałek od nich podała nam imiona. Saori i Noche De Medio - rodzeństwo. Nie rozmawialiśmy długo. Jeszcze do nich wrócimy. Potem dwa samce Cosmo i Ruth, oraz samicę White. Robili wyścigi w powietrzu. Ruth nie miał skrzydeł, ale mimo wszystko latał. Nawet do nas nie zlecieli. Idąc dalej spotkaliśmy jeszcze inne wilki i tak o zachodzie słońca znaliśmy całą watahę. Z jednym wyjątkiem. Latica mówiła coś o Demonicu, którego niestety nigdzie nie mogła znaleźć. Już w nocy Latica odprowadziła nas do nory. Kate od razu wspięła się na gałąź i zasnęła. - Latica, możemy pogadać? - zapytałam gdy Kate spała. Wilczyca skinęła głową. Odeszłyśmy parę metrów. - O co chodzi? - zapytała miłym i delikatnym tonem. - O Kate. - ogrzekłam. < Latica?> |
sobota, 14 czerwca 2014
CHAMSKI SPAM INDIANY
Może mnie Kreda nie zabije, jak się tu zareklamuję.
Moje opowiadanie:
http://anguish-in-my-eyes.blogspot.com/
Luknijcie. Jakoś zareklamować się muszę.
Moje opowiadanie:
http://anguish-in-my-eyes.blogspot.com/
Luknijcie. Jakoś zareklamować się muszę.
Od Ariisaki c.d. Cosma
- Możesz. – Powiedziałam.
Poszliśmy. Nie wiedziałam gdzie chce mnie zabrać, ale nie bałam się. Wydawał się fajny, choć znamy się krótko.
Cosmo?
Poszliśmy. Nie wiedziałam gdzie chce mnie zabrać, ale nie bałam się. Wydawał się fajny, choć znamy się krótko.
Cosmo?
piątek, 13 czerwca 2014
Ważne!!!
Kreda już napisała, ale ja też chcę ogłosić, tylko, że po swojemu. Kredy i Indiana Jones* nie będzie w dniach 16-18 czerwca. Nie będą mogły wklejać opowiadań. Mają nadzieję, że zrozumiecie.
Napisałabym coś jeszcze, ale to by było zbyt... niemoralne i Kreda by się obraziła :3
Napisałabym coś jeszcze, ale to by było zbyt... niemoralne i Kreda by się obraziła :3
~Stroyer
Wiadomość
Wszystkim ogłaszam że prowadzących bloga nie będzie od dnia 16 - 18 czerwca. Ale opo można wysyłać po prostu wstawi się je 19 czerwca.
Latika
od Latiki c.d od Kate
Wiedziałam że dziewczyny się boja, to normalne każdy kto pierwszy raz go spotkał miał prawie szklane oczy.
-Cześć. - powiedział płytko i krótko Azazel.
Tego to jak zwykle nic nie interesowało. Cóż taki typ. Pomyślałam że może Kate za bardzo się go przestraszyła choć nie dawała znaków oprócz tego ze się nie odzywała a oczy miała wpatrzone w basiora.
Specjalnie weszłam jej w ,, obiektyw " i powiedziałam że jeśli chce to możemy pójść ( jeśli się boi ).
Powiedziałam to specjalnie głośno. Azazyl był zawsze dla mnie wredny więc żeby zrobiło mu się przykro.
Kate, Dawn jaki c.d ?
-Cześć. - powiedział płytko i krótko Azazel.
Tego to jak zwykle nic nie interesowało. Cóż taki typ. Pomyślałam że może Kate za bardzo się go przestraszyła choć nie dawała znaków oprócz tego ze się nie odzywała a oczy miała wpatrzone w basiora.
Specjalnie weszłam jej w ,, obiektyw " i powiedziałam że jeśli chce to możemy pójść ( jeśli się boi ).
Powiedziałam to specjalnie głośno. Azazyl był zawsze dla mnie wredny więc żeby zrobiło mu się przykro.
Kate, Dawn jaki c.d ?
od Kate c.d od Laticki
Wielki wilk. Basior wyglądał strasznie. Jego aura wskazywała na zło, ale nie było to "zło", a zło. Takie, które może zagrażać nam, innym wilkom. Był wręcz materialnym demonem. Jednak biła od niego lekka fala dobroci, którą ma gdzieś głęboko w sercu.
- Poznajcie mojego brata Azazela. - powiedziała przytulając wręcz posąg wilka. Widziałam po Dawn, że się strasznie boi. - W-witaj Azazelu. - wydusiła. - Nazywam się Dawn, a to moja siostra Kate. < Latica? Brak (ale taki best brak) wenci> | |
od Kate c.d od Laticki
Wielki wilk. Basior wyglądał strasznie. Jego aura wskazywała na zło, ale nie było to "zło", a zło. Takie, które może zagrażać nam, innym wilkom. Był wręcz materialnym demonem. Jednak biła od niego lekka fala dobroci, którą ma gdzieś głęboko w sercu.
- Poznajcie mojego brata Azazela. - powiedziała przytulając wręcz posąg wilka. Widziałam po Dawn, że się strasznie boi. - W-witaj Azazelu. - wydusiła. - Nazywam się Dawn, a to moja siostra Kate. < Latica? Brak (ale taki best brak) wenci> | |
od Darka c.d od Shinai
Powąchałem wywar i spróbowałem trochę. Było pyszne. Od razu powiedziałem to Shinai. Uśmiechnęła się. Spojrzałem na niebo. Nadchodziła już noc. Podziękowałem i pożegnałem. Pora już iść.
Odbiegłem parę metrów. Spojrzałem w stronę wilczycy. Sam nie wiem czemu, ale naszła mnie głupia myśl. Szybko się odwróciłem i pobiegłem do chatki. Mocą uniosłem łapę Shinai i ucałowałem. Wilczyca się zarumieniła. Nic jednak nie mówiła. Odszedłem, teraz na dobre.
Moja nora nie była daleko. Ja i ona byliśmy wręcz sąsiadami. Wejście było małe i wąskie. Prawie się w nim nie mieściłem. Za to w środku była przestrzeń godna siedmio szczeniakowej rodziny. Mieszkałem tu z ptakiem. Nie jest to byle ptak. Feniksa o różowych piórach. Kiedyś złamała skrzydło w locie i dziwnym przypadkiem wpadła do mojej nory.
- Gdzieś był cały dzień? - zapytała mnie.
- Spotkałem jedną taką z watahy... - odparłem.
- Ładna chociaż?
- Piękna jak... Zaraz! Denesis!
- Już nic nie mówię.
Poszedłem do kąta. Ułożyłem się tam wygodnie i zasnąłem.
~~~
Śniła mi się łąka pełnia kwiatów. Skakałem po niej radośnie, aż zobaczyłem Shinai. Otaczały ją motyle i pasikoniki. Zaczarowana łąka zamieniła się nagle w suchą szarą pustynię. Shinai osaczyły dwa wielkie demony.
Owijały ją swoją mgłą, więziły... Stałem jak wryty gdy nagle...
~~~
- Wstawaj śpiochu! Już raneczek! - powiedziała Denesis dziobiąc mnie w oko.
Zerwałem się na równe łapy. Ugryzłem ją w skrzydło.
- Nie dziob mnie! - krzyknąłem.
- Nie gryź mnie! - odkrzyknęła sarkastycznie.
Miałem jej dosyć wyszedłem z nory i ku mojemu zdziwieniu stała tam Shinai.
< Shinai?>
Odbiegłem parę metrów. Spojrzałem w stronę wilczycy. Sam nie wiem czemu, ale naszła mnie głupia myśl. Szybko się odwróciłem i pobiegłem do chatki. Mocą uniosłem łapę Shinai i ucałowałem. Wilczyca się zarumieniła. Nic jednak nie mówiła. Odszedłem, teraz na dobre.
Moja nora nie była daleko. Ja i ona byliśmy wręcz sąsiadami. Wejście było małe i wąskie. Prawie się w nim nie mieściłem. Za to w środku była przestrzeń godna siedmio szczeniakowej rodziny. Mieszkałem tu z ptakiem. Nie jest to byle ptak. Feniksa o różowych piórach. Kiedyś złamała skrzydło w locie i dziwnym przypadkiem wpadła do mojej nory.
- Gdzieś był cały dzień? - zapytała mnie.
- Spotkałem jedną taką z watahy... - odparłem.
- Ładna chociaż?
- Piękna jak... Zaraz! Denesis!
- Już nic nie mówię.
Poszedłem do kąta. Ułożyłem się tam wygodnie i zasnąłem.
~~~
Śniła mi się łąka pełnia kwiatów. Skakałem po niej radośnie, aż zobaczyłem Shinai. Otaczały ją motyle i pasikoniki. Zaczarowana łąka zamieniła się nagle w suchą szarą pustynię. Shinai osaczyły dwa wielkie demony.
Owijały ją swoją mgłą, więziły... Stałem jak wryty gdy nagle...
~~~
- Wstawaj śpiochu! Już raneczek! - powiedziała Denesis dziobiąc mnie w oko.
Zerwałem się na równe łapy. Ugryzłem ją w skrzydło.
- Nie dziob mnie! - krzyknąłem.
- Nie gryź mnie! - odkrzyknęła sarkastycznie.
Miałem jej dosyć wyszedłem z nory i ku mojemu zdziwieniu stała tam Shinai.
< Shinai?>
czwartek, 12 czerwca 2014
od Latiki c.d od Dawn
Umiem czytać z min wiedziałam że nasza uczta nie jest w smak Dawn.
Po jedzeniu poszliśmy z Kate i Dawn poznać inne wilki. Podczas drogi przyglądałam się uważnie Kate. Kate to widziała i wyraźnie jej to nie pasowało. W końcu wybuchła i krzyknęła do mnie:
-I na co się tak gapisz?!
nie wiedziałam co powiedzieć to że ją śledzę wzrokiem naprawdę mogło wyglądać dziwnie... Zmieniłam kierunek wzroku. Dawn choć zszokowana nie odezwała się. Po drodze spotkaliśmy Azazela.
Dawn, Kate? ( sorry że krótko brak czasu)
Po jedzeniu poszliśmy z Kate i Dawn poznać inne wilki. Podczas drogi przyglądałam się uważnie Kate. Kate to widziała i wyraźnie jej to nie pasowało. W końcu wybuchła i krzyknęła do mnie:
-I na co się tak gapisz?!
nie wiedziałam co powiedzieć to że ją śledzę wzrokiem naprawdę mogło wyglądać dziwnie... Zmieniłam kierunek wzroku. Dawn choć zszokowana nie odezwała się. Po drodze spotkaliśmy Azazela.
Dawn, Kate? ( sorry że krótko brak czasu)
od Cosma c.d od Saori
Szczęka mi opadła. DOSŁOWNIE! Cóż za kobieta. Ja bałem się Delagado a ona....
Poszedłem za nią. Nie odzywałem się. Moja pewność siebie znikła.... Widziałem że Saori się uśmiechała bo wiedziała że jestem pod wrażeniem. Nie wydusiłem z siebie ani jednego słowa dopóki nie wróciliśmy na teren stada.
Dla mojego nieszczęścia Latkia widziała jak wracamy z nie swojej ziemi. Podeszła do nas i zaczęła się na mnie wydzierać choć była młodsza. Pomyślałem że złagodzę sprawdę jak zawsze ..... podrywem.
-A wiesz Latika taka piękna samica jak ty nie powinna się o mnie martwić.
Latika zamknęła pysk i patrzyła na mnie.
-No wiesz nie chce byś się o mnie martwiła piękna dam sobię radę. - powiedziałem.
Latika zmarszczyła brwi i znów krzyknęła:
-Mnie na to nie nabierzesz tylko naiwniaki się na to nabierają! Sama jestem taka jak ty więc znam wszystkie twoje sztuczki! Trochę żal mi tylko tej którą wykorzystujesz.
Mówiąc to odeszła.
Saori patrzyła na mnie szklanym wzrokiem.
Jak ja mogłem być taki głupi?! Dlaczego poderwałem Latikę przy Saori?!!! Kretyn ze mnie!!!!!
Saori ?
Poszedłem za nią. Nie odzywałem się. Moja pewność siebie znikła.... Widziałem że Saori się uśmiechała bo wiedziała że jestem pod wrażeniem. Nie wydusiłem z siebie ani jednego słowa dopóki nie wróciliśmy na teren stada.
Dla mojego nieszczęścia Latkia widziała jak wracamy z nie swojej ziemi. Podeszła do nas i zaczęła się na mnie wydzierać choć była młodsza. Pomyślałem że złagodzę sprawdę jak zawsze ..... podrywem.
-A wiesz Latika taka piękna samica jak ty nie powinna się o mnie martwić.
Latika zamknęła pysk i patrzyła na mnie.
-No wiesz nie chce byś się o mnie martwiła piękna dam sobię radę. - powiedziałem.
Latika zmarszczyła brwi i znów krzyknęła:
-Mnie na to nie nabierzesz tylko naiwniaki się na to nabierają! Sama jestem taka jak ty więc znam wszystkie twoje sztuczki! Trochę żal mi tylko tej którą wykorzystujesz.
Mówiąc to odeszła.
Saori patrzyła na mnie szklanym wzrokiem.
Jak ja mogłem być taki głupi?! Dlaczego poderwałem Latikę przy Saori?!!! Kretyn ze mnie!!!!!
Saori ?
od Dawn c.d od Laticki
Zauważyłam, że Latica patrzy od dłuższej chwili na moją siostrę. Wiem, że wczoraj zachowała się okropnie, a później wręcz milusio i delikatnie. Takie zachowanie w ogóle nie pasuje do Kate. Latica pewnie ją teraz próbuje rozgryźć jak jabłko, lub sarnią kość, bo ona to raczej drapieżnik...
Skupiłam się jednak na otaczających mnie wilkach. Will był otoczony spokojem, ale jednak widziałam w nim "zło'. Nie chodziło o to, że sądzę, że jest zły, tylko jego aura nie jest jednolita jak u większości wilków. Ma czarne plamy. Czarny oznacza kłopoty...
Ariisaka była zupełnie inna. Ją też otaczało zło, ale to był jego zupełnie inny rodzaj. Miała dwie części. Jedna właśnie była wcielonym złem. Druga to miła wilczyca siedząca teraz przede mną.
Axel był jak otwarta księga. Nawet się uważnie nie przyglądałam, a już znałam go lepiej niż on siebie. Czwórka rodzeństwa, trudne dzieciństwo, długa samotność, nawet złamał czyjeś serce. Wyraźnie lubił Laticę. Jak na mój gust jest dla niej za stary, ale miłość to prawdziwa zagadka. Ja tam bym się nie zakochała. Same z tego problemy. Tyle już wilków spotkałam... Nie ma na świecie Tego Jedynego. Dochodzę jednak do wniosku, że to nie konieczne prawdziwa miłość. No przecież! Wystarczyło przeczytać następny rozdział, pomyślałam żartobliwie. Axel spojrzał na mnie się uśmiechnął. No tak! Czyta moje myśli! Jednak uznałam, że koniec czytania Axela - na razie.
Ostatnim wilkiem była Shinai. Miała niesamowity wygląd. Białą jak gronostaj zimą sierść, oraz różowe oko i szare oko. Jednak nie miałam poznawać jej wyglądu tylko charakter. Jej aura była wręcz niewidoczna. Wskazuje to na tajemniczość i sekretność. Jej aura nie pozwalała jej mówić. To ciekawe! Dawno nie spotkałam takiego wilka. jednak jej aura nie zawsze taka była. Udało mi się odczytać, że rodzina ją porzuciła, na oczach wszystkich, niedługo porwał ja demon, zabiła go, potem złapali ją Dwunożni, podarowali jej skrzydła, ale jedno odcięli i nigdy nie odrosło, uczyła się na zielarkę, trafiła do watahy, ale zielarką jej być nie pozwolono. Takie życie Shinai.
W porównaniu z nimi to ja miałam dobrze życie. Jedyna rzecz jaka jest gorsza to wkurzająca młodsza siostra, której nie mogę się pozbyć. Oni nie wiedzą jak to jest być jedynaczką, a potem dostać siostrzyczkę, ot tak! Axel miał tylko rówieśników - jeden miot w rodzinie. U reszty nic prawie nie wyczytałam.
- Może coś zjemy? Umieram z głodu. - powiedział Axel, ale mina mu zrzedła (choć nadal kącikiem pyszczka się uśmiechał.. Zapewne usłyszał spanikowane myśli Kate. Z resztą ja też się martwię. Zabiją kolejne bezbronne zwierzątko.
- Nie martw się. - powiedziałam do niego. - My nie jemy po prostu mięsa. Tylko rośliny.
- Wiedziałam! - ucieszyła się Latica. - Jesteście wegetariankami.
- Tak jesteśmy. - odparłam. - To nic złego brzydzić się zabijać naszych trawożernych braci.
Po tej wypowiedzi na długo będę w ich oczach dziwaczką.
- Spokojnie polujcie. - powiedziałam uśmiechając się. - Tylko nie pozwólcie się męczyć ofierze.
Wilki odeszły zostawiając mnie i siostrę same. Wiedziałam, że skoro jesteśmy same Kate znów zacznie się nade mną znęcać. Po prostu pobiegłam do lasu poszukać jakichś owoców.
Znalazłam dzikie poziomki. Były słodziuśkie. Kate tez przypadły do gustu. Siedziałyśmy i jadłyśmy tak małe owoce, aż uznałyśmy, że pora wracać. Na polanie jeszcze ich nie było. Pewnie objadają się tym co złapali.
- Latica! - krzyknęłam, a w odpowiedzi usłyszałam jej wycie. Pobiegłyśmy tam z siostrą. Wilki opychały się jeleniem. Słabo mi się zrobiło, ale nadal zachowywałam zimną krew. Tylko Shinai i Ariiaska jadły wolniej.
Latica?
Skupiłam się jednak na otaczających mnie wilkach. Will był otoczony spokojem, ale jednak widziałam w nim "zło'. Nie chodziło o to, że sądzę, że jest zły, tylko jego aura nie jest jednolita jak u większości wilków. Ma czarne plamy. Czarny oznacza kłopoty...
Ariisaka była zupełnie inna. Ją też otaczało zło, ale to był jego zupełnie inny rodzaj. Miała dwie części. Jedna właśnie była wcielonym złem. Druga to miła wilczyca siedząca teraz przede mną.
Axel był jak otwarta księga. Nawet się uważnie nie przyglądałam, a już znałam go lepiej niż on siebie. Czwórka rodzeństwa, trudne dzieciństwo, długa samotność, nawet złamał czyjeś serce. Wyraźnie lubił Laticę. Jak na mój gust jest dla niej za stary, ale miłość to prawdziwa zagadka. Ja tam bym się nie zakochała. Same z tego problemy. Tyle już wilków spotkałam... Nie ma na świecie Tego Jedynego. Dochodzę jednak do wniosku, że to nie konieczne prawdziwa miłość. No przecież! Wystarczyło przeczytać następny rozdział, pomyślałam żartobliwie. Axel spojrzał na mnie się uśmiechnął. No tak! Czyta moje myśli! Jednak uznałam, że koniec czytania Axela - na razie.
Ostatnim wilkiem była Shinai. Miała niesamowity wygląd. Białą jak gronostaj zimą sierść, oraz różowe oko i szare oko. Jednak nie miałam poznawać jej wyglądu tylko charakter. Jej aura była wręcz niewidoczna. Wskazuje to na tajemniczość i sekretność. Jej aura nie pozwalała jej mówić. To ciekawe! Dawno nie spotkałam takiego wilka. jednak jej aura nie zawsze taka była. Udało mi się odczytać, że rodzina ją porzuciła, na oczach wszystkich, niedługo porwał ja demon, zabiła go, potem złapali ją Dwunożni, podarowali jej skrzydła, ale jedno odcięli i nigdy nie odrosło, uczyła się na zielarkę, trafiła do watahy, ale zielarką jej być nie pozwolono. Takie życie Shinai.
W porównaniu z nimi to ja miałam dobrze życie. Jedyna rzecz jaka jest gorsza to wkurzająca młodsza siostra, której nie mogę się pozbyć. Oni nie wiedzą jak to jest być jedynaczką, a potem dostać siostrzyczkę, ot tak! Axel miał tylko rówieśników - jeden miot w rodzinie. U reszty nic prawie nie wyczytałam.
- Może coś zjemy? Umieram z głodu. - powiedział Axel, ale mina mu zrzedła (choć nadal kącikiem pyszczka się uśmiechał.. Zapewne usłyszał spanikowane myśli Kate. Z resztą ja też się martwię. Zabiją kolejne bezbronne zwierzątko.
- Nie martw się. - powiedziałam do niego. - My nie jemy po prostu mięsa. Tylko rośliny.
- Wiedziałam! - ucieszyła się Latica. - Jesteście wegetariankami.
- Tak jesteśmy. - odparłam. - To nic złego brzydzić się zabijać naszych trawożernych braci.
Po tej wypowiedzi na długo będę w ich oczach dziwaczką.
- Spokojnie polujcie. - powiedziałam uśmiechając się. - Tylko nie pozwólcie się męczyć ofierze.
Wilki odeszły zostawiając mnie i siostrę same. Wiedziałam, że skoro jesteśmy same Kate znów zacznie się nade mną znęcać. Po prostu pobiegłam do lasu poszukać jakichś owoców.
Znalazłam dzikie poziomki. Były słodziuśkie. Kate tez przypadły do gustu. Siedziałyśmy i jadłyśmy tak małe owoce, aż uznałyśmy, że pora wracać. Na polanie jeszcze ich nie było. Pewnie objadają się tym co złapali.
- Latica! - krzyknęłam, a w odpowiedzi usłyszałam jej wycie. Pobiegłyśmy tam z siostrą. Wilki opychały się jeleniem. Słabo mi się zrobiło, ale nadal zachowywałam zimną krew. Tylko Shinai i Ariiaska jadły wolniej.
Latica?
od Shinai c.d od Darka
Zablokowałam czar. Nie lubię, gdy ktoś czyta moje myśli, są one tylko moje. Zaczęłam myśleć, czy powiedzieć, że idę porozmawiać z duchami. Miałam na to nieprzepartą ochotę. One zresztą też. Wreszcie jednak odezwałam się:
- Idę...porozmawiać - rzekłam, odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Wzbiłam się w powietrze, mrucząc tylko pod nosem: - Nie przychodź tu więcej. Poleciałam dość daleko. Przystanęłam nad wielkim jeziorem, od którego odbijały się korony drzew, otaczające mnie. Dokładnie na samym środku, na wodzie, pojawił się i usiadł nie duch, ale demon. - Co ty tu robisz Licorn? Miałam rozmawiać z duchem, Shiro, a nie z Tobą. - powiedziałam. To był taki sposób mowy, że nie otwierałam ust, nie myślałam, lecz mówiłam uczuciami. - Już mnie nie lubisz? Szkoda. Poza tym, dlaczego nie rozmawiasz z wilkami? - Odczep się. - warknęłam. Nie mogłam zakończyć rozmowy, ponieważ to ja chciałam pomówić. Gdyby tylko było odwrotnie... - Wiesz co? - wstał - Powinnaś mieć za przyjaciela kogoś jeszcze, a nie tylko mnie. Tak w ogóle to kim dla Ciebie jestem? - Nie chce mi się z Tobą gadać. Dam Ci odpowiedź kiedy indziej. - mruknęłam i chciałam sobie pójść. Jednak nie mogłam. - Oh... Nie pamiętasz, to ja decyduje, kiedy skończy się rozmowa. - zachichotał. Na szczęście przybiegł Dark. Licorn nie mógł pokazać się wilkowi innemu niż ja, więc odszedł. - D-dziękuję. - nieśmiało lecz głośno powiedziałam do samca i pobiegłam do mojej chatki. Dziwnie się czuję rozmawiając. Basior pobiegł za mną. - Po co uciekasz? A mi tak wesoło było - zaśmiał się gdy dotarłam do domu. Dałam mu wodę zmieszaną z ziołem, nadającym smak owoca "Mangostanu". - D-dobre? - spytałam cicho. < Dark? Brak pomysłu i weny ;-/ > | |
od Saori c.d od Cosma
Warknęłam cicho. Cosmo zrobił niepewny krok do przodu. Delgado szarpnął mnie mocniej, jednak ja stawiłam opór.
- Nie tak prędko KOCHANIE - nałożyłam nacisk na hasło "Kochanie" i wyrwałam się z jego łap.
- Dokąd to? - ryknął napinając mięśnie. Cosmo krzyknął coś, żebym nawet nie próbowała. Za późno. Za dużo razy pozwoliłam po sobie jeździć. Za dużo razy, dałam się wykorzystać. To się nie powtórzy. Obnażyłam kły i rzuciłam się na Delgada. Rozwarł szczęki i zacisnął je na mojej łapie, po czym rzucił w stronę Cosma. W powietrzu wykonałam pełen obrót i wylądowałam na łapach. Rozpędziłam się i biegłam niczym byk na torreadora. "Torreador" zrobił unik, tak jak tego oczekiwałam. Sunąc po ziemi zahaczyłam zębami o jego łapy i pełnym precyzji szarpnięciem - zwaliłam go z łap. Basior sięgnął zębami do mojego gardła
- Nic z tego, kotku. - zaśmiałam się gorzko. Łapą przycisnęłam jego szyję do ziemi. W jego błękitnych oczach pojawił się strach. Wskoczyłam na samca i przysiadłam mu na piersi. Oddychał ciężko. Nie z powodu mojego ciężaru, acz z powodu lęku. Nachyliłam się mu do ucha i krzyknęłam najgłośniej jak umiałam
- Nigdy. Więcej. Nie. Waż. Się. Mnie. Tknąć! - Przeskoczyłam nad basiorem i uniosłam ogon. Rzuciłam mu pełne pogardy spojrzenie i minęłam Cosma i łbem dałam mu znak, żeby szedł
< Cosmo? to się dzieje, jak się wkurzy Sao XD >
- Nie tak prędko KOCHANIE - nałożyłam nacisk na hasło "Kochanie" i wyrwałam się z jego łap.
- Dokąd to? - ryknął napinając mięśnie. Cosmo krzyknął coś, żebym nawet nie próbowała. Za późno. Za dużo razy pozwoliłam po sobie jeździć. Za dużo razy, dałam się wykorzystać. To się nie powtórzy. Obnażyłam kły i rzuciłam się na Delgada. Rozwarł szczęki i zacisnął je na mojej łapie, po czym rzucił w stronę Cosma. W powietrzu wykonałam pełen obrót i wylądowałam na łapach. Rozpędziłam się i biegłam niczym byk na torreadora. "Torreador" zrobił unik, tak jak tego oczekiwałam. Sunąc po ziemi zahaczyłam zębami o jego łapy i pełnym precyzji szarpnięciem - zwaliłam go z łap. Basior sięgnął zębami do mojego gardła
- Nic z tego, kotku. - zaśmiałam się gorzko. Łapą przycisnęłam jego szyję do ziemi. W jego błękitnych oczach pojawił się strach. Wskoczyłam na samca i przysiadłam mu na piersi. Oddychał ciężko. Nie z powodu mojego ciężaru, acz z powodu lęku. Nachyliłam się mu do ucha i krzyknęłam najgłośniej jak umiałam
- Nigdy. Więcej. Nie. Waż. Się. Mnie. Tknąć! - Przeskoczyłam nad basiorem i uniosłam ogon. Rzuciłam mu pełne pogardy spojrzenie i minęłam Cosma i łbem dałam mu znak, żeby szedł
< Cosmo? to się dzieje, jak się wkurzy Sao XD >
środa, 11 czerwca 2014
Smutek...
Jak tak patrzę, to tylko jedna osoba wkleiła banner, nikt więcej :/ Ja wiem, że jeszcze HTMLu nie podałam, ale... no nic... :C Jutro podam HTML. Każdy wie, jak go używać? Bo jak, nie to ja mogę objaśnić. Ale chyba jutro.
No, to hej.
Nie napisałam "Stroyer pisze..."... o.O
No, to hej.
Nie napisałam "Stroyer pisze..."... o.O
od Cosma c.d od Ariisaki
Wzbudziło to we mnie obawe. le w końcu to laska a ja właśnie na takie poluje więc powiedziałem:
- Teraz jak wiem o tobię więc wydajesz się jeszcze ładniejsza.
Arissaka była szczęśliwa. JA TEŻ.
-Pokazać ci jedno miejsce poza granicami ? - zapytałem.
Arissaka ( brak weny sooorkiiiiiii ) ?
- Teraz jak wiem o tobię więc wydajesz się jeszcze ładniejsza.
Arissaka była szczęśliwa. JA TEŻ.
-Pokazać ci jedno miejsce poza granicami ? - zapytałem.
Arissaka ( brak weny sooorkiiiiiii ) ?
od Cosma c.d od Saori
Powiedziałem:
- Hej Saori teraz ja ci coś pokażę. - powiedziałem.
Samica była zmieszana ale poszła za mną. Po krótkim czasie znaleźliśmy się na granicy stada już chciałem ją przekroczyć gdy Saori krzyknęła:
-Przecież nie można!
-Ze mną można wszystko mała, chdź za mną i sienie bój. - powiedziałem i się uśmiechnąłem.
Saori nie pewnie dreptała za mną. Przedarliśmy się przez krzaczory i las aż w końcu dotarliśmy do pięknej laguny skąpanej wodospadem. Kropelki wody zmieszane ze słońcem dawały małą tęczę. Tutaj skakały złote rybki i ptaki śpiewały.
Saori powiedziała:
-Jak tu pięknie!
Przybliżyłem się do niej i usiedliśmy koło siebie. Przez około 10 minut patrzyliśmy na zjawisko.
Nagle słońce lekko się schowało, ryby pouciekały na dno a ptaki odleciały. Bez słońca nie było już tęczy. Usłyszeliśmy kroki i zza krzaków wyłonił się umięśniony wilk z bandą.
- Siema Cosmo ! - powiedział.
- Siema Delgado! - odpowiedziałem.
Był to mój stary kolega nieco chamski ale kolega.
Jego wzrok nagle popad na Saori.
-Jaką lalunie tu przyprowadziłeś stary, niezła. Hej mała. - powiedział i niebezpiecznie się do niej przybliżył.
Znałem go jak jakaś wpadnie mu w oko to albo pocałunek albo śmierć a bałem się go bo był o wiele silniejszy odemnie.
Saori była nieco przestraszona.
-To co pożyczysz mi ją ? - zapytał Delgado zwracając się do mnie.
Wiem co znaczy słowo ,,pożyczysz" czyli wykorzystam ją i porzucę by znaleźć inną.
Nie wiedziałem co powiedzieć nigdy nikt go nie pokonał.
-A wiesz co my już musimy iść. - powiedziałem.
-Poczekaj chwilkę ziom. - powiedziałmi po czym bardziej przybliżył się do Saori i powiedział do niej:
- To co mała idziesz ze mną, prawda? Cospo jest czarujący ale ze mną nie ma szans więc lepiej od razu ze mną pójdź i się nie patyczkuj - powiedział i złapał ją za łapę ( nawet dosyć mocno).
Saori ?
- Hej Saori teraz ja ci coś pokażę. - powiedziałem.
Samica była zmieszana ale poszła za mną. Po krótkim czasie znaleźliśmy się na granicy stada już chciałem ją przekroczyć gdy Saori krzyknęła:
-Przecież nie można!
-Ze mną można wszystko mała, chdź za mną i sienie bój. - powiedziałem i się uśmiechnąłem.
Saori nie pewnie dreptała za mną. Przedarliśmy się przez krzaczory i las aż w końcu dotarliśmy do pięknej laguny skąpanej wodospadem. Kropelki wody zmieszane ze słońcem dawały małą tęczę. Tutaj skakały złote rybki i ptaki śpiewały.
Saori powiedziała:
-Jak tu pięknie!
Przybliżyłem się do niej i usiedliśmy koło siebie. Przez około 10 minut patrzyliśmy na zjawisko.
Nagle słońce lekko się schowało, ryby pouciekały na dno a ptaki odleciały. Bez słońca nie było już tęczy. Usłyszeliśmy kroki i zza krzaków wyłonił się umięśniony wilk z bandą.
- Siema Cosmo ! - powiedział.
- Siema Delgado! - odpowiedziałem.
Był to mój stary kolega nieco chamski ale kolega.
Jego wzrok nagle popad na Saori.
-Jaką lalunie tu przyprowadziłeś stary, niezła. Hej mała. - powiedział i niebezpiecznie się do niej przybliżył.
Znałem go jak jakaś wpadnie mu w oko to albo pocałunek albo śmierć a bałem się go bo był o wiele silniejszy odemnie.
Saori była nieco przestraszona.
-To co pożyczysz mi ją ? - zapytał Delgado zwracając się do mnie.
Wiem co znaczy słowo ,,pożyczysz" czyli wykorzystam ją i porzucę by znaleźć inną.
Nie wiedziałem co powiedzieć nigdy nikt go nie pokonał.
-A wiesz co my już musimy iść. - powiedziałem.
-Poczekaj chwilkę ziom. - powiedziałmi po czym bardziej przybliżył się do Saori i powiedział do niej:
- To co mała idziesz ze mną, prawda? Cospo jest czarujący ale ze mną nie ma szans więc lepiej od razu ze mną pójdź i się nie patyczkuj - powiedział i złapał ją za łapę ( nawet dosyć mocno).
Saori ?
Od Azazela c.d. Latiki "Nasza historia" (w końcu!)
Nie obchodziło mnie zbytnio z kim zadaje się Latica, ale rodzice kazali mi jej szukać, więc niestety, ale musiałem za nią iść... A ci goście od razu mi się nie spodobali, więc ich "grzecznie" wyprosiłem. Jednak trafiła kosa na kamień i los chciał, żebyśmy się zgubili.
Więc na początek zrobiłem siostrze wielką awanturę, za to, że łazi nie wiadomo gdzie i nawet nie wie, jak wrócić do domu. Tak na serio to nie wiem, czyja to wina. Ale dlaczego niby mam od razu zakładać, że moja?
Ruszyliśmy więc w losowo wybranym kierunku. Jednak była to zupełnie inna droga, niż ta, którą przyszedłem. Więc gubiliśmy się jeszcze bardziej...
Latica?
od Laticki c.d od Kate
Nie jestem głupia wiedziałam że pod koniec Kate udawała miłą by mnie zwieść. A z resztą po co mam oceniać wilki?
Rano dziewczyny doszły trochę spóźnione ale domyśliłam się dlaczego. Jedna z nich miała zapach lisa więc pewnie targowała się z tymi pchlarzami o norę lub by zamieszkać razem z nimi. Zapach lisa nie był dokuczliwy wręcz przeciwnie ja lubiłam ten zapach.
-Witajcie. - powiedziłam.
Gdy dziewczyny usiadły i odpowiedziały powiedziałam.
-To jest Will, Shinai i Arissaka.O i jeszcze Axel.
Dziewczyny się przywitały i zapoznały. Cały czas skupiałam wzrok na Kate była dla mnie prawdziwą zagadką.
Kate, Dawn ?
Rano dziewczyny doszły trochę spóźnione ale domyśliłam się dlaczego. Jedna z nich miała zapach lisa więc pewnie targowała się z tymi pchlarzami o norę lub by zamieszkać razem z nimi. Zapach lisa nie był dokuczliwy wręcz przeciwnie ja lubiłam ten zapach.
-Witajcie. - powiedziłam.
Gdy dziewczyny usiadły i odpowiedziały powiedziałam.
-To jest Will, Shinai i Arissaka.O i jeszcze Axel.
Dziewczyny się przywitały i zapoznały. Cały czas skupiałam wzrok na Kate była dla mnie prawdziwą zagadką.
Kate, Dawn ?
Od Azazela c.d. Melisy
*Wtedy, tam, trochę wcześniej...*
Kiedy wyrwałem się z zamyślenia, Melisy już nie było. Rozejrzałem się dookoła, jednak jej nie dostrzegłem.
Pewnie poszła już do siebie, pomyślałem i również ruszyłem w stronę watahy. Jednak kiedy dotarłem na miejsce, podeszła do mnie Latica i zapytała, czy nie widziałem Melisy.
- To ona nie jest w watasze? - zdziwiłem się.
- Nie, właśnie nie. Myślałam, że jest z tobą - odparła moja siostra. Wytrzeszczyłem na nią ślepia.
- Zostań i miej oko na wilki, a ja ją poszukam.
- Weź kogoś z watahy, niech idzie z tobą - zaproponowała, a raczej nakazała wadera.
Niechętnie przytaknąłem.
Zabrałem ze sobą Willa i ruszyliśmy szukać zaginionej. Trochę trwało, zanim znaleźliśmy jej trop. Potem zostało nam już tylko pójście za nim, aż do Melisy.
Melisa, teraz ty :)
Ps. Przepraszam, że tak krótko, ale chwilowo nie mam weny... ;_;
Kiedy wyrwałem się z zamyślenia, Melisy już nie było. Rozejrzałem się dookoła, jednak jej nie dostrzegłem.
Pewnie poszła już do siebie, pomyślałem i również ruszyłem w stronę watahy. Jednak kiedy dotarłem na miejsce, podeszła do mnie Latica i zapytała, czy nie widziałem Melisy.
- To ona nie jest w watasze? - zdziwiłem się.
- Nie, właśnie nie. Myślałam, że jest z tobą - odparła moja siostra. Wytrzeszczyłem na nią ślepia.
- Zostań i miej oko na wilki, a ja ją poszukam.
- Weź kogoś z watahy, niech idzie z tobą - zaproponowała, a raczej nakazała wadera.
Niechętnie przytaknąłem.
Zabrałem ze sobą Willa i ruszyliśmy szukać zaginionej. Trochę trwało, zanim znaleźliśmy jej trop. Potem zostało nam już tylko pójście za nim, aż do Melisy.
Melisa, teraz ty :)
Ps. Przepraszam, że tak krótko, ale chwilowo nie mam weny... ;_;
Od Ariisaki c.d. Cosma
- No dobrze, dobrze! Tylko obiecaj, że nie uciekniesz. – Zrobiłam chwilę
przerwy. – Moją mocą jest... Wysysanie krwi! Jestem wampirem!
Wydarłam się, ulżyło mi, kiedy już wszystko opowiedziałam. Miałam ogromną nadzieję, że Cosmo się nie boi, był jedynym, który w życiu mnie rozumiał.
Cosmo? Uciekniesz? xd
Wydarłam się, ulżyło mi, kiedy już wszystko opowiedziałam. Miałam ogromną nadzieję, że Cosmo się nie boi, był jedynym, który w życiu mnie rozumiał.
Cosmo? Uciekniesz? xd
od Saori c.d od Cosma
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Zobaczysz. Poczekajmy pięć minut. - czekaliśmy więc w milczeniu, dokładnie o 13:05, zaczęło się to, co było tak piękne.... całe stada delfinów o różnych kolorach wyskakiwały z wody, obracały się i z czułością stykały nosami. Niekiedy po dwie pary cięły powietrze tworząc serce z delfinich ciał. Wirowały, kręciły się i śpiewały swą delfinią pieśń. Widać było, że Cosmo' wi, podoba się ten widok; uśmiechał się co jakiś czas, zapatrzony w jedną parę, która najbardziej się popisywała. Niestety, po godzinie, woda znów stała się spokojna, albowiem delfiny, już po tańcach, odpłynęły w stronę słońca... Polubiłam Cosma, ale gdzieś w głębi (bardzo, bardzo głębokiej czarno-czerwonej głębi) czułam, że zachowanie basiora, wcale nie jest wyjątkowe. Był taki dla każdej. Ale to była głębia. To jeszcze do mnie nie docierało... dalekie myśli. Pozostawały dalekie.
- Hej, Saori...? - odezwał się Cosmo wyrywając mnie z transu.
< Cosmo? >
- Zobaczysz. Poczekajmy pięć minut. - czekaliśmy więc w milczeniu, dokładnie o 13:05, zaczęło się to, co było tak piękne.... całe stada delfinów o różnych kolorach wyskakiwały z wody, obracały się i z czułością stykały nosami. Niekiedy po dwie pary cięły powietrze tworząc serce z delfinich ciał. Wirowały, kręciły się i śpiewały swą delfinią pieśń. Widać było, że Cosmo' wi, podoba się ten widok; uśmiechał się co jakiś czas, zapatrzony w jedną parę, która najbardziej się popisywała. Niestety, po godzinie, woda znów stała się spokojna, albowiem delfiny, już po tańcach, odpłynęły w stronę słońca... Polubiłam Cosma, ale gdzieś w głębi (bardzo, bardzo głębokiej czarno-czerwonej głębi) czułam, że zachowanie basiora, wcale nie jest wyjątkowe. Był taki dla każdej. Ale to była głębia. To jeszcze do mnie nie docierało... dalekie myśli. Pozostawały dalekie.
- Hej, Saori...? - odezwał się Cosmo wyrywając mnie z transu.
< Cosmo? >
od Kate c.d od Latiki
- Oczywiście! - powiedziała entuzjastycznie moja siostra. Wcale mi się to nie podoba, że decyduje za mnie. Jednak Dawn spojrzała na mnie tak wymownie, że zrozumiałam. Zamiast wędrować zamieszkamy tu i w dodatku będziemy pod ochroną stada.
Latica już mi się nie podobała. Zadarłam pyszczek gdy na mnie popatrzała. Jej aura była wręcz nie do odczytania, choć była jaskraworóżowa. Wskazywało to na zabawową osobowość. Dawn penie już wie o niej wszystko. Jest dobra w te klocki. Jeszcze raz spojrzałam na Laticę. Nie sądzę bym mogła ją oczarować, a potem zwieść. To by nawet nie miało sensu. Bo po co miałabym próbować zapanować nad nią? Postanowiłam być dla niej miła, ale Dawn nadal będę dręczyć. - Dostaniemy norę? - zapytałam spokojnym głosikiem, którym potrafiłam rozczulić każdego. Dla efektu trzy razy szybciutko mrugnęłam. - Jak sobie znajdziecie lub wykopiecie to tak. - powiedziała, a ja już dałam siostrze do zrozumienia, że to ona będzie kopać, jeśli nie znajdzie dla nas nory. - To może zobaczymy się rano? - zapytała nerwowo Dawn Laticę. - To do widzenia! - odpowiedziała i zniknęła w lesie. Spojrzałam z góry na Dawn. Jesteśmy tego samego wzrostu, a ona już niewiele urośnie. Będę większa i dosłownie będę patrzeć na nią z góry. Teraz to tylko rodzaj spojrzenia, bardzo wymownego. Moja siostra od razu pobiegła szukać najbliższego żyjątka by tylko je spytać gdzie może znaleźć norę. Ja tymczasem znudzona spaniem na zimnej ziemi odszukałam niską gałąź, gdzieś na dwóch metrach i tam, wisząc na tylnych łapach zasnęłam. Rano przyszła Dawn i opowiedziała w jakiej to pięknej norze dziś spała. Zabrała mnie do niej. Strasznie czuć było tam lisa. Po chwili jeden wyszedł z naszej nory. - Podoba się? - zapytała siostra. - Mamy mieszkać z lisami?! - to było nie do przyjęcia. - Ty se śpij z nimi w norze, a ja pośpię na drzewie. - Jak chcesz. Ale już musimy iść spotkać się z Laticą. I poszłyśmy tak jak mówiły nam zwierzęta. Aż doszłyśmy na piękną polanę gdzie wśród kilku innych wilków czekała Latica. < Latica?> |
Od Darka C.D. Shinai
- Miła jesteś. - powiedziałem z ironią w głosie. - Jeśli tego sobie życzysz przestanę grzebać w twojej głowie, ale wiec, że to co myślisz w tym momencie jest dla mnie słyszalne. Znam myśli każdego stworzenia na tym świecie, i nawet gdybym chciał to nie mogę przestać ich słuchać.
Shinai wróciła się i spojrzała na mnie z góry. Jednak w jej wzroku było coś jeszcze... Nie wiem jakim cudem, ale nie myślała. Chyba, że zablokowała jakoś mój czar... < Shinai? Sorry, że krótko :/> | |
wtorek, 10 czerwca 2014
~Stroyer pisze...
Pewnie kilka osób już zauważyło, że do watahy została dodana nowa zakładka. A jak nie, to ja o tym oficjalnie informuję. Są tam bannery stworzone przez graczy brienne i Violet15, specjalnie dla naszej watahy!
Dałam im kod HTML i postaram się też dodać go napisanego literkami, żebyście mogli go skopiować. Póki co wybierzcie taki, który się wam najbardziej podoba i wklejajcie na prezentacje, żeby dać nam rozgłos!
Dałam im kod HTML i postaram się też dodać go napisanego literkami, żebyście mogli go skopiować. Póki co wybierzcie taki, który się wam najbardziej podoba i wklejajcie na prezentacje, żeby dać nam rozgłos!
~Stroyer
od Cosma c.d od Saori
- Nie znam. A może mi pokażesz jakieś ładne, romantyczne tereny? Chociaż najładniejsze zjawisko to mam chyba przed sobą. - powiedziałem i puściłem oczko.
Samica się zgodziła i zawstydziła po tym co powiedziałem ale raczej była z tego zadowolona. Poszliśmy nad wodę. Było to zwyczajne morze.
-Co w tym morzu niezwykłego? - zapytałem. - I dlaczego akurat mieliśmy tu przyjś punktualnie o 13.00 ?
Saori?
Samica się zgodziła i zawstydziła po tym co powiedziałem ale raczej była z tego zadowolona. Poszliśmy nad wodę. Było to zwyczajne morze.
-Co w tym morzu niezwykłego? - zapytałem. - I dlaczego akurat mieliśmy tu przyjś punktualnie o 13.00 ?
Saori?
od Cosma c.d od Ariisaki
Nie wierzyłem że ta moc jest aż taka zła więc nalegałem by mi powiedziała czarując ją śnieżno białym uśmiechem i dokuczliwym spojrzenie. Ariisaka w końcu się przełamała i powiedziała:
Ariiska? ( przepraszam strasznie, strasznie, strasznie mało weny)
Ariiska? ( przepraszam strasznie, strasznie, strasznie mało weny)
od Latiki c.d od Dawn
Samice wydawały się miłe a jedno z nich to było jeszcze dziecko. Nie czułam więc że trzeba ich pogonić wręcz przeciwnie zaprosić do stada na chwilę, na dzień, na miesiąc albo nawet na zawsze. Ale ta ostatnia opcja najbardziej wchodziła w grę.
Gdy samice mi się przedstawiły podeszłam do Kate zapytałam:
-Głodna? -ale zapytałam ją jakbym była ze 100 letnią dziewczyną a ona rocznym bachorem.
Widziałam że się zdenerwowała i powiedziała:
-A ty to niby nie dziecko?!
Trochę odjęło mi mowę. Niby nie potrzebnie to powiedziałam ale nie sądziłam że ma na tyle odwagi mi pyskować.
Nie byłam na nią zła tłumaczyłam sobie ze to tylko dziecko, chociaż on nie była by zadowolona z moich przemyśleń.
-Chcecie dołączyć do watahy? - zapytałam zmieniając temat.
Dawn, Kate ?
Gdy samice mi się przedstawiły podeszłam do Kate zapytałam:
-Głodna? -ale zapytałam ją jakbym była ze 100 letnią dziewczyną a ona rocznym bachorem.
Widziałam że się zdenerwowała i powiedziała:
-A ty to niby nie dziecko?!
Trochę odjęło mi mowę. Niby nie potrzebnie to powiedziałam ale nie sądziłam że ma na tyle odwagi mi pyskować.
Nie byłam na nią zła tłumaczyłam sobie ze to tylko dziecko, chociaż on nie była by zadowolona z moich przemyśleń.
-Chcecie dołączyć do watahy? - zapytałam zmieniając temat.
Dawn, Kate ?
Drodzy członkowie!
Mam dwie sprawy do przekazania:
Po pierwsze bardzo przepraszam że przez 2 dni nie wklejałam opo. nie miałam czasu. Obiecuję że będę się starać by ta sytuacja się nie powtórzyła ;)
A po drugie mamy ponad 100 postów! Brawo! Myślę że z tej okazji pomyślę o konkursie w którym będzie do wygrania dużo WS!
Po pierwsze bardzo przepraszam że przez 2 dni nie wklejałam opo. nie miałam czasu. Obiecuję że będę się starać by ta sytuacja się nie powtórzyła ;)
A po drugie mamy ponad 100 postów! Brawo! Myślę że z tej okazji pomyślę o konkursie w którym będzie do wygrania dużo WS!
Latika
od Shinai c.d od Darka
Nie byłam zadowolona. Właśnie, basior którego dopiero co poznałam, czytał moje myśli. To, o czym myślę, jest moje, i tylko moje!
- Po... po co? - szepnęłam cichutko. - Dlaczego mam Ci to mówić?
Powiedziałam bardzo dużo. Więcej, niż w przeciągu tych sześciu miesięcy. W głowie powiedziałam:
"- Tak, mam dwieście trzydzieści trzy lata. Wyglądam młodo, ponieważ jestem jeszcze dzieckiem. Gdyby liczyć moje lata z Twoimi, byłabym o półtora roku młodsza. Raczej tego nie zrozumiesz, przestań dociekać"
- Dlaczego mam przestać? Świetnie się bawię - zaśmiał się.
Pomyślałam:
"- A ja nie. Po co tutaj przyszedłeś? Dlaczego nie zostałeś tam, w swej grocie? Marnujesz mój czas. Odejdź, jeśli łaska. Wolę być sama, niż w towarzystwie wilków. "
Spojrzałam na niego nie ufnie. Nienawidzę rozmów. Wstałam jednak i ruszyłam po schodach na górę. Tam, spojrzałam mu prosto w oczy. Nic nie myślałam, nic nie mówiłam. Staliśmy tak w milczeniu, po czym samiec nazywany "Dark", znów zaczął się droczyć.
- A dlaczego latasz, skoro masz jedno skrzydło? Co się stało z drugim? A powiedz, masz pchły? - na jego pysku zagościł triumfalny uśmiech.
- Drugie zostało odcięte. I nie, nie mam pcheł. A teraz idź już, muszę iść pozbierać zioła na kadzidło do snu. Nie zbliżaj się do mnie więcej. - powiedziałam zdecydowanie, odwróciłam się i odeszłam w głąb lasu.
< Dark? >
od Melisy
"Ach, jaki piękny dzień." - pomyślałam wstając. Wyszłam z mojego domku i z miłą miną patrzyłam na nadchodzący nowy dzień. Było bardzo wcześnie, więc cisza panowała w całej watasze. Pomyślałam, że pójdę na wzgórze. Jest tam stromo, ale dawałam sobie radę. Gdy dotarłam zobaczyłam z daleka wielkiego osobnika w postaci ogromnego wilka. Trochę się przestraszyłam, ponieważ z daleka mogłam już mu się przyjrzeć. Pomyślałam, że zbadam kto to jest. Gdy wróciłam z górki panował już mały ruch. Poszłam do domu wziąć najważniejsze rzeczy i ruszyłam w podróż. O mały włos nikt mi się nie przyglądał gdzie idę, po co mi tyle rzeczy.
- No dobrze, teraz mogę ruszać. - powiedziałam do siebie z trochę przerażoną miną, ale może w końcu będę odważniejsza i Azazel na mnie w końcu popatrzy...
Więc ruszyłam w długą podróż. Po drodze były liczne źródełka , mogłam się zatrzymać i umoczyć pyszczek, ponieważ ten dzień jest upalny. W końcu dotarłam do lasu gdzie był lekki wiaterek i cień. Ptaki śpiewały a ja mogła słuchać wszystkie odgłosy przyrody. Zatrzymałam się na kilka minut by przywrócić dawne domy małych zwierzątek i poszłam dalej. Niestety dobre się skończyło, musiałam przejść przez duży kawał drogi bez wody i jedzenia. Udało mi się i byłam bardzo z siebie szczęśliwa. Po kilkunastu godzinach dotarłam do tajemniczego miejsca. Ku mojemu zdziwieniu nikogo nie zastałam. W pewnym momencie usłyszałam głos za plecami:
- Czyżby to nie Melisa z innej watahy?
Odwróciłam się by zobaczyć kto to jest. Był to inny wilk niż ja i moi przyjaciele z watahy. Nie wiedziałam skąd z na moje imię więc zapytałam oto. Usłyszałam taką odpowiedź:
- Wiesz, jesteś bardzo mądrą waderą, ale dużo rzeczy jeszcze nie wiesz.
Nie rozumiałam tego więc jeszcze raz zadałam mu to samo pytanie,a on odpowiedział taką samą odpowiedzią. Chciałam na niego napaść, byłam wściekła, że nie znam go a on mnie dobrze.
- Chodź muszę ci coś pokazać. - powiedział w pewnym momencie patrząc na moją groźną minę.
Poszłam za nim oglądając się czy nikt za nami nie idzie. Byłam bardzo zdziwiona gdy zauważyłam za nami grupę wilków. Gdy dotarliśmy do wielkiej jaskini, tajemniczy wilk powiedział:
- Tutaj się urodziłaś. - powiedział pokazując miejsce przed grotą.
Popatrzyłam tam, lecz w pewnej chwili odwróciłam się i przypomniałam sobie co powiedział kiedyś mój ojciec...
- Twój ojciec zmarł 1 rok po twoim wygnaniu... toczyła się u nas wojna. Za to twoja matka uciekła i znalazła cię, a gdy ukończyła już twoje szkolenie, mogła spokojnie już odejść z tego świata. - powiedział patrząc na mnie.
Gdy tak słuchałam przypominałam sobie każdą sekundę z moich pierwszych kroków. Moja matka była piękną waderą...
- Twój ojciec wyrzucił cię z watahy, bo miałaś znamię... dalej je masz? - zapytał patrząc na mój ogon.
Wtedy ja odwróciłam się do niego i powiedziałam:
- Ja ciebie wogóle nie znam! Skąd znasz mnie, moją rodzinę i moją historię? - powiedziałam ze łzą w oku myśląc o tym wszystkim.
- Skarbie, jestem twoim bratem. - powiedział z uśmiechem wilk.
Gdy usłyszałam słowo brat, od razu zaczęłam się cofać patrząc na niego z wielkimi oczami.
- To nieprawda..! - powiedziałam patrząc ze strachem na wszystkie strony.
- Tak, fajnie by było, ale cóż, nie moja wina... - powiedział przybliżając się do mnie.
Uciekłam na początek jaskini i popatrzyłam na niego tylko przez chwilę po czym uciekłam w tłum innych wilków. W pewnym momencie zobaczyła znaną mi waderę podbiegł do niej. Ona także mnie poznała. Dała mi inne ubrania oraz przemalowała. Nikt nie wiedział, że pochodzę z innej watahy. Poszłyśmy do jej domu i zaczęłyśmy opowiadać o swoich przygodach. Poznałam tam bardzo dużo dużo innych wilków. Ze smutkiem opuszczałam rodzinne miejsce. Niestety musiałam pójść i szukać dalej wielkiego niewiadomego olbrzyma...
( Dokończę później )
- No dobrze, teraz mogę ruszać. - powiedziałam do siebie z trochę przerażoną miną, ale może w końcu będę odważniejsza i Azazel na mnie w końcu popatrzy...
Więc ruszyłam w długą podróż. Po drodze były liczne źródełka , mogłam się zatrzymać i umoczyć pyszczek, ponieważ ten dzień jest upalny. W końcu dotarłam do lasu gdzie był lekki wiaterek i cień. Ptaki śpiewały a ja mogła słuchać wszystkie odgłosy przyrody. Zatrzymałam się na kilka minut by przywrócić dawne domy małych zwierzątek i poszłam dalej. Niestety dobre się skończyło, musiałam przejść przez duży kawał drogi bez wody i jedzenia. Udało mi się i byłam bardzo z siebie szczęśliwa. Po kilkunastu godzinach dotarłam do tajemniczego miejsca. Ku mojemu zdziwieniu nikogo nie zastałam. W pewnym momencie usłyszałam głos za plecami:
- Czyżby to nie Melisa z innej watahy?
Odwróciłam się by zobaczyć kto to jest. Był to inny wilk niż ja i moi przyjaciele z watahy. Nie wiedziałam skąd z na moje imię więc zapytałam oto. Usłyszałam taką odpowiedź:
- Wiesz, jesteś bardzo mądrą waderą, ale dużo rzeczy jeszcze nie wiesz.
Nie rozumiałam tego więc jeszcze raz zadałam mu to samo pytanie,a on odpowiedział taką samą odpowiedzią. Chciałam na niego napaść, byłam wściekła, że nie znam go a on mnie dobrze.
- Chodź muszę ci coś pokazać. - powiedział w pewnym momencie patrząc na moją groźną minę.
Poszłam za nim oglądając się czy nikt za nami nie idzie. Byłam bardzo zdziwiona gdy zauważyłam za nami grupę wilków. Gdy dotarliśmy do wielkiej jaskini, tajemniczy wilk powiedział:
- Tutaj się urodziłaś. - powiedział pokazując miejsce przed grotą.
Popatrzyłam tam, lecz w pewnej chwili odwróciłam się i przypomniałam sobie co powiedział kiedyś mój ojciec...
- Twój ojciec zmarł 1 rok po twoim wygnaniu... toczyła się u nas wojna. Za to twoja matka uciekła i znalazła cię, a gdy ukończyła już twoje szkolenie, mogła spokojnie już odejść z tego świata. - powiedział patrząc na mnie.
Gdy tak słuchałam przypominałam sobie każdą sekundę z moich pierwszych kroków. Moja matka była piękną waderą...
- Twój ojciec wyrzucił cię z watahy, bo miałaś znamię... dalej je masz? - zapytał patrząc na mój ogon.
Wtedy ja odwróciłam się do niego i powiedziałam:
- Ja ciebie wogóle nie znam! Skąd znasz mnie, moją rodzinę i moją historię? - powiedziałam ze łzą w oku myśląc o tym wszystkim.
- Skarbie, jestem twoim bratem. - powiedział z uśmiechem wilk.
Gdy usłyszałam słowo brat, od razu zaczęłam się cofać patrząc na niego z wielkimi oczami.
- To nieprawda..! - powiedziałam patrząc ze strachem na wszystkie strony.
- Tak, fajnie by było, ale cóż, nie moja wina... - powiedział przybliżając się do mnie.
Uciekłam na początek jaskini i popatrzyłam na niego tylko przez chwilę po czym uciekłam w tłum innych wilków. W pewnym momencie zobaczyła znaną mi waderę podbiegł do niej. Ona także mnie poznała. Dała mi inne ubrania oraz przemalowała. Nikt nie wiedział, że pochodzę z innej watahy. Poszłyśmy do jej domu i zaczęłyśmy opowiadać o swoich przygodach. Poznałam tam bardzo dużo dużo innych wilków. Ze smutkiem opuszczałam rodzinne miejsce. Niestety musiałam pójść i szukać dalej wielkiego niewiadomego olbrzyma...
( Dokończę później )
Subskrybuj:
Posty (Atom)