- Eh... - westchnąłem. - Prawdaż.
- Coś się stało? - spytała Melisa.
- Nic się nie stało - odparłem obojętnym, lekko drwiącym głosem.
- A o czym tak myślisz?
Dociekliwość wadery zaczęła być dokuczliwa. Ale w sumie... co złego miałaby zrobić? Odsunąłem się od niej na kilka kroków, zamiatając ogonem po ziemi i usiadłem na korzeniach pobliskiego drzewa.
- Myślę o watasze, która żyje w okolicach naszej. Może być niebezpieczna.
Melisa miała zatroskaną minę. Szybko dodałem:
- Ale to nic szczególnie ważnego. Nie jest chyba liczniejsza od nas.
(Melisa?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz