Otworzyłam
oczy. Widziałam Azazela i White stojących obok mnie. Bardzo mnie bolała
szyja, lecz pomimo tego chciałam wstać. Leżałam na dużym głazie.
- Jeszcze nie wstawaj. - powiedziała White. - A kiedy będę mogła? - zapytałam patrząc na ich dwoje. - Dzisiaj przeleżysz tu cały dzień, jutro moglibyśmy cię już puścić. Ale teraz masz odpoczywać... twoja szyja nie wygląda za dobrze. - odpowiedziała White i odeszła po lekarstwo. - Azazel, jesteś poraniony na łapach... co się stało? - powiedziałam ze smutkiem patrząc na jego okaleczone łapy. Lecz zanim Azazel odpowiedział przyszła White z ziołami. - Proszę, zjedz to i popij tą wodą. - powiedziałam wskazując na tackę z jedzeniem i piciem. Gdy zrobiłam o co prosiła White, zapanowała cisza. Ja patrzyłam się cały czas na Azazela. Nie pamiętam co się wcześniej stało. Może to wszystko przeze mnie? Dlaczego ja tu leżę? Nie wiedziałam co powiedzieć.... Azazel siedział cicho, White tak samo. Nie mogłam dłużej czekać. - Azazel co się wcześniej stało? - zapytałam patrząc mu prosto w oczy. Azazel? |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz