Idąc przez las mijałam wiele wilków... większość rozmawiała, śmiała się bądź żartowała... złudne szczęście ogarniało całą watahę. Parsknęłam i przyśpieszyłam. Szczęście; takie proste a jednak tak wiele wymaga... Gdy byłam szczęśliwa inaczej patrzyłam na świat. Patrzyłam bowiem tak jak oni patrzą; widzą wszystko w kolorach tęczy, znajdują radość w wykonywaniu błahych czynności, nie widzą prawdy. Nie widzą jak blisko nam do końca. Nie wiedzą, że są inni którzy cierpią na co dzień z powodów dawnych ran, które się nie goją... Warknęłam cicho, a w oczach miałam łzy. Chciałabym żyć normalnie, ale niestety nikt mi w tym nie pomoże. Nagle BAM! Wpadłam na jakiegoś wilka. Pachniał obco - jak zresztą każdy inny wilk.
- Przepraszam śliczna. - odezwał się. Otrzepałam się i spojrzałam na niego. Przynajmniej wszystkie łzy zostały w ziemi... hah, teraz miałam mokre policzki... wielka mi pociecha! Zanim jednak basior na mnie spojrzał zapytał:
- Piękna, jak ci na imię?
Jaka znów piękna? - pomyślałam. Wilk spojrzał na mnie i zobaczył mokre pasy na policzkach,
- Saa... Saori. - bąknęłam
< Cosmo? Wybacz, że tak krótko, ale mało weny a ja chciałam popisać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz