Spojrzałam na niego pytająco. Dziwnie to zabrzmiało.
- Robisz mi łaskę? - warknęłam.
- Co?
- Łaskę mi robisz? - powtórzyłam.
- Nie. Nie robię ci łaski.
- A tak to właśnie brzmi, wiesz? Nie cierpię, jak ktoś mi robi łaskę, szczególnie wtedy, kiedy jej nie potrzebuję! I nie lubię odpowiedzi typu "jak chcesz".
Basior wyglądał na trochę zbitego z tropu.
- Dziękuję, ale nie skorzystam z twojej "nie-łaski" - powiedziałam. Odwróciłam się i odeszłam.
Po drodze do wilków zdałam sobie sprawę, że zachowałam się trochę zbyt szczeniacko. Strzeliłam obrzydliwego focha. Nienawidzę, jak ktoś strzela fochy bez powodu, a sama to robię.
Postanowiłam to naprawić. Odwróciłam głowę w stronę Marilyn'a, ale jego już nie było. Stanęłam przygaszona na środku polany i nie wiedziałam, co zrobić.
Marilyn?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz