Śnił mi się Azazel…? Pośpiesznie przetarłam łapą ślepia, chcąc wyzbyć
się tej niedorzecznej myśli i cóż, wrócić do rzeczywistości. Spokojnym,
nieco nasyconym dumą krokiem wyszłam ze swojej jaskini. Przeddzień
żywiłam się strachem, dziś zaczynałam powoli odczuwać brak żołądka.
Istotnie, po tak sowitym odpoczynku nie doskwierał mi głód. Sączył
nieprzyjemny deszcz, sprawiając, że po kilku minutach spędzonych na
dworze ze zlepioną od wody sierścią, wyglądałam jak straszydło, w niczym
nie przypominając wilka. Położywszy lekko uszy, skierowałam się w
stronę gór, gdzie szczyty odpychały gnijącą zielenią i topniejącym już
śniegiem. Pięłam się wzdłuż krętej ścieżki, w miarę możliwości starając
się nie potykać o wystające z ziemi korzenie. Nagle jakaś znana mi
sylwetka zarysowała się na horyzoncie. Po chwili z deszczowej mżawki
wyłonił się Azazel. Stanęłam bez ruchu, licząc, że zrezygnuje ze
spotkania. Podszedł jednak, a na jego pysku malował się tajemniczy
uśmiech, za którym z pewnością coś się kryło. Zmrużyłam podejrzliwie
oczy.
- Co tu robisz tak wcześnie? – odezwał się pierwszy. Uniósł lekko brwi, przyglądając mi się z rozbawieniem.
Podświadomie czekałam na to pytanie. Wpatrywałam się w niego z wyraźnym
zniecierpliwieniem, wydymając nieco dolną wargę. Wyglądało to dość
komicznie, choć nie na tyle, aby mogło go w jakimś stopniu rozśmieszyć.
Zrobiłam krok w jego kierunku, zaczerpując głębokiego oddechu.
- Spaceruję – odpowiedziałam chłodno. Cóż, po świecie nie chodzą
szczęśliwe i puchate jednorożce, czasem można się natknąć na coś
takiego, jak ja. Nie chciałam wspominać basiorowi o śnie, choć on
mierzył mnie wzrokiem, jakby wszystko czytał z moich oczu. Chrząknęłam. –
A pan Azazel, co tu porabia? – W moim głosie dało się wyczuć nutkę
kpiny. Irytowało mnie to jego przeszywające spojrzenie.
- To samo co pani Beatrice.
Przewróciłam oczami, wzdychając.
- Pan Azazel zamierza się teraz nade mną pastwić czy już sobie pójdzie i
da mi święty spokój? – Niebywale stoicko spokojny ton mojego głosu,
zdziwił mnie samą.
{Azazel?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz