piątek, 4 lipca 2014

od Shinai ,,Koszmar"

Wstałam wcześnie, zjadłam śniadanie, napiłam się ze źródła... Dzień jak każdy inny. Nie byłam szczęśliwa. Od paru dni bolało mnie moje jedyne skrzydło. Czarniało..
- Tego się najbardziej obawiałam - mruknęłam do siebie. Zza krzaków, za mną wyszedł wilk.
- Opowiedz swoją historię - powiedział. Znałam go. Był to mój stary przyjaciel, uczyłam go kiedyś zielarstwa. Nikomu by nie opowiedział tej historii, nie jest wilkiem plotkującym. Poza tym miałam wrażenie, że muszę mu to opowiedzieć.
- Urodziłam się jako anioł w górach północnych w Anorei w Linere. Teraz już nie ma takiego kraju, ani tego miasta. Od razu po urodzeniu potrafiłam stać i mówić. Byłam w pełni sprawna, jednak inna niż wszyscy. Jedyna bez skrzydeł. Cierpiałam przez to, bardzo. Nikt nie chciał się ze mną bawić, rozmawiać. Nawet ojciec i siostra mnie nie kochali. Tylko ona, moja matka, uważała mnie za swoje dziecko. Gdy miałam rok - umarła. Wtedy moje moce się przebudziły. Stałam się czystym aniołem. To coś, czego pragnie każda dusza.
Wybrałam się na spacer o zachodzie słońca. Ojciec mi pozwalał, nie dbał o mnie. Sama musiałam znajdować pożywienie. Ruszyłam w stronę gór. Zgubiłam się już po paru minutach. Zaczął padać deszcz.. Przemoczona i wystraszona, szłam wąską ścieżką przed siebie. Nagle zobaczyłam jaskinię. Wbiegłam do środka, znalazłam tam ognisko. Nie myślałam, że ktoś tu był, jest i będzie, choć wydało mi się to podejrzane. Zasnęłam. W nocy, obudziły mnie jęki i krzyki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę przed demonem.

Zapewne wiesz, kto to... Tak, Licorn. Trzymał głowę jakiegoś demona, z którym zapewne wygrał w bójce. Gdy zobaczył, że się obudziłam, złapał za rękę kobietę, która pojawiła się znikąd. Ugryzł ją w szyję w kilku miejscach, potem wyrwał jej serce, dosłownie. Krew tak trysła, że dosięgła i mnie. Nosiłam na sobie brzemię, gdyż krew demona na ciele anioła powoduje grzech tak wielki, że nic go nie zmyje. Byłam upadła. Teraz wiem, że planował to od moich narodzin. W jednej chwili stałam się demonem, jak on. Miałam czarne włosy i skrzydła. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Zachichotał, przedstawił się i nachylił , by się posilić krwią. W tym momencie zemdlałam.
Gdy się ocknęłam, byłam w domu. Cała jednak w krwi swojej i jego. Gdy wyszłam z chaty, zobaczyłam, że przed domem jest cała wataha. Wszyscy byli przerażeni i źli. Jeden z nich zapytał ojca, czy ja to jego córka. On odparł, że nie. Gdy tylko mnie zauważyli, wystraszyli się jeszcze bardziej. Podobno w moich oczach był "demon". Poza tym byłam cała w krwi. Krzyknęli, że nie chcą być skażeni, więc mnie wygnali. Gdy tylko uroniłam łzę, przyleciała paczka Licorna i zabrała mnie.
Dwadzieścia lat mieszkałam u ojca Licorna, aż jego tata umarł.
Nie czułam się samotna. Wiedziałam, że Licorn na mnie patrzy. Wtedy uważałam go za przyjaciela. Gdy spałam, zostałam złapana przez naukowców. Przeprowadzili na mnie wiele strasznych eksperymentów. Byłam tam dziesięć lat, ale pozwól, że pobytu tam nie opiszę... Ale powiem, że pewnego dnia, dostałam wodę koloru białego jak śnieg. Byłam spragniona, więc wypiłam. W mgnieniu oka miałam już wielkie, piękne skrzydła. Podbiegli i brutalnie mi jedno odcięli. Wtem, wpadł jakiś " Czarny uskrzydlony" i wymordował ich. Posłał go mój "przyjaciel". Nie zmieniało to faktu, że miałam jedno skrzydło. Nauczyłam się jednak latać tylko z nim. Następne dwieście lat uczyłam się zielarstwa i alchemii, wiem praktycznie wszystko. Potem dowiedziałam się prawdy o Licornie i jego zamiarach, odsunęłam się od nich i, jakimś cudem, dołączyłam tutaj. Szkoda, że Licorn jest zły. Nadal go lubię, jednak nie mam nerwów do przebywania z nim. Dawnego przyjaciela nie da się znienawidzić, a przynajmniej nie, jak kiedyś byłeś aniołem. Poza tym, podobno coś planuje... - opowiedziałam mu wszystko. Zaraz... Przecież mój przyjaciel, ten, którego uczyła zielarstwa dawno nie żyje, a trafił do nieba! To nie mógł być on! Wystraszyłam się i zrobiłam dwa kroku do tyłu.
- O... Wiesz, wszystko to... Pamiętam. - zachichotał - Ale dzięki za nową informację, maleńka - znów stał się sobą, czyli demonem, postacią ludzko podobną. Nie mogę znieść, że jestem taka sama. Odbiegłam. Byłam wściekła. Dlaczego nie mogę go znienawidzić?! Wpadłam przypadkiem na kogoś. Łzy mi ciekły, chciałam jedynie się schować, jak kiedyś. Zignorowałam wilka i uciekłam nad drzewo. Miałam gdzieś, że mnie woła i krzyczy. Chciałam tylko zasnąć. Chciałam aby skończył się ten... Koszmar

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz