Przechodziłem ścieżką pełną dzikich róż i innych kwiatów. Czasami wydaje
mi się, że w lesie co jakiś czas przechodzi bardzo znana mi wadera. No
cóż... to ten upał. Po drodze łyknąłem kilka kropel wody. Gorąc i tak
dokucza! Pech. Droga mijała powoli ... i tak cały dzień. Zza krzaków
można było usłyszeć szelest. Oczywiście ja od razu skoczyłem na
"ktosia", który mnie śledzi. Zobaczyłem brzydkiego wilka z wystającymi
żebrami. Przyjżałem mu się dokładnie i zacząłem się śmiać. Wilk wystawił
potężne kły i stanął jak do walki. Od razu skończyłem nabijanie się i
stanąłem normalnie. Uśmiechnąłem się podchodząc do basiora.
- Hej mam na imię Treg i nie chcę walczyć. - oznajmiłem patrząc na samca i groźną minę.
<Azazelu, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz