Od razu wiedziałam, o co mu chodzi. Zanim skończył mówić. Niewiele myśląc, rzuciłam się do wyjścia z lasu. Dając wielkie susy na na moich długich nogach, szybko zobaczyłam światło niekrytego nieba. Chciałam przyśpieszyć, ale szybciej biec nie mogłam.
Usłyszałam i prawie poczułam chapnięcie psiego pyska tuż przy moim ogonie. Instynktownie poderwałam się do lotu. Odbiłam się łapami od ziemi i rozłożyłam skrzydła.
Przeliczyłam się. Drzewa nadal były osadzone zbyt gęsto. Obiłam się tylko o nie i spadłam na ziemię. Całe moje ciało przeszył okropny ból. Od skrzydeł po nos. Zamknęłam oczy.
Usłyszałam psie sapanie tuż nad sobą. Teraz już mnie mają. Rozluźniłam mięśnie. Nie dam rady już walczyć. Niech mnie sobie zjedzą. Niech nakarmią szczenięta.
<Marilyn? Dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz