- Co ty mówisz?! Wcale nie! - odparłem głośno. Miało to zabrzmieć szczerze, a wyszło całkiem sztucznie. Chętnie strzeliłbym się w twarz. - Przestań płakać, Melisa.
Wadera posłusznie spróbowała zatrzymać łzy, ale nie bardzo jej się to udawało. Nie wiedziałem, co mam robić. W końcu usiadłem obok niej i przytuliłem ją.
- Nie płacz. To nie twoja wina - mówiłem. Melisa w końcu uspokoiła się. Wytarła łzy, a na jej pysku zagościł słaby uśmiech.
- Gdybym był kimś innym, niż jestem, pewnie potrafiłbym cię lepiej pocieszyć - mruknąłem. - Ale niestety, jestem jaki jestem i nie potrafię szczerze rozweselać...
- To nic - odparła. - Dziękuję, że mnie uratowałeś.
<Melisa? Żal mam do siebie, że chyba się nie staram... ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz