czwartek, 3 lipca 2014

Od Azazela c.d. Xen'a

Wybrałem się na samotne polowanie, aby w spokoju zatopić w czymś kły. W czymś mięsistym, krwistym, żywym... Jednak moje marzenie już po chwili zostało zniszczone w zarodku. Do mojego nosa, zamiast cudownego zapachu zająca, dostała się wilcza woń. Nie przypominam jej sobie. Więc to pewnie ktoś obcy. Nie było to dla mnie dużą niespodzianką. Ostatnio dużo wilków zapuszcza się na tereny naszej sfory.
Czasami żałuję, że jestem alfą. Wszystko jest zawsze na mojej głowie. Latica przecież nie będzie latać i pilnować terenów, bo woli uganiać się za basiorami. Więc sam muszę się zająć zorientowaniem się, kto nowy się tu zapuścił.
Ruszyłem przez las, stawiając bezszelestne kroki, podążając za zapachem obcego. Chwilę potem miałem przed sobą owego wilka. Stał odwrócony do mnie tyłem. Być może nie usłyszał, jak podbiegłem.
- Kim jesteś?! - warknąłem.
Wilk odwrócił się w moją stronę, po czym pośpiesznie odparł:
- Xen. Przepraszam, jeśli zakłóciłem spokój. - Dodał i w geście podporządkowania się, schylił głowę.
Przyjrzałem mu się dokładnie. Bardzo zwracał na siebie uwagę poprzez białą sierść, błyszczące złote oczy i oryginalny różowy nos. Byłem od niego nieco wyższy. Ale tak na oko to byliśmy w podobnym wieku.
- Azazel - również się przedstawiłem. - Co tu robisz? - zadałem mu kolejne, proste pytanie, tym razem już spokojniejszym tonem. - Nie należysz do mojej watahy, więc mam prawo, a nawet obowiązek cię stąd wyprosić. - Zabrzmiało to ewidentnie jako groźba, aniżeli jako informacja. Czekałem na reakcję Xen'a.
<Xen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz