Przemieniłem się w kruka. Uznałem, że to dobry moment. Miałem nadzieję, że Annayia będzie na tyle rozgarnięta, że również poderwie się do lotu.
Machając energicznie skrzydłami, co chwila spoglądałem do tyłu, aby sprawdzić co z pościgiem. Psy niezmordowanie pędziły za waderą, warcząc wściekle i obnażając kły. Ich sierść na grzbietach była mocno zjeżona.
- Annayia! - wykrakałem, starając się dobrze to wypowiedzieć po wilczemu, żeby to zrozumiała. - Annayia!
Wilczyca spojrzała w górę zmordowanym wzrokiem.W jej pomarańczowych oczach widać było zmęczenie.
- Kobieto, leć! - krakałem swoim kruczym dziobem. - Przecież masz miejsce!
Była to prawda. Z metra na metr las rozrzedzał się coraz bardziej. Teraz nawet wilk z tak wielkimi skrzydłami, jakie ma Annayia, mógł spokojnie poderwać się do lotu.
Annayia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz