niedziela, 13 lipca 2014

Od Marilyn'a c.d. Annayi

Kiwnąłem głową i zacząłem korkować w dół. Przyłożyłem skrzydła do swojego ptasiego ciała i zacząłem szybko tracić wysokość. Wiatr dudnił mi w uszach. Nie wiedziałem, co stało się z wilczycą, czy również zaczęła lądować, czy została w górze.
Zacząłem nabierać prędkości. Musiałem w pewnym momencie wyhamować, bo spadnę.
Na szczęście w odpowiednim momencie rozłożyłem skrzydła. Gdy byłem jakieś pięć metrów nad ziemią, zmieniłem się z powrotem w wilka. Transmutowałem się przez trzy metry i w końcu spadłem na ziemię z wysokości dwóch metrów.
Wilki podniosły głowy, żeby sprawdzić, co tak gruchnęło o ziemię. Gdy zobaczyły, że to ja i że nic mi nie jest, powróciły do swojego leniuchowania.
- Marilyn, nic ci nie jest? - zapytała Latica, która była między nimi. Jako jedyna zainteresowała się, czy coś mi się stało.
- Nic, pani alfo - odparłem. - Wszystko w porządku. - Odwróciłem się i potruchtałem na lekko obolałych łapach na mniejszą polanę, gdzie nie było wilków. Pewnie dla tego, że była schowana w zimnym cieniu. Rozłożyłem się na chłodniej trawie i odetchnąłem głęboko.

Annayia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz