Cosmo westchnął i powłuczył się za mną.
-No wiesz, nie bądź niecierpliwy. -powiedziałam i mrugnęłam złośliwie do samca.
Basior nie odpowiedział. Zaczęłam węszyć i ruszyłam przez wysokie trawy. Uśmiechnęłam się, przed nami widniała nadjedzona tusza kozła. Jego niewielkie różki, dopiero wyżnynały się ze zmizerniałej głowy a kopyta pokryte były błotem i liśćmi z ostatniego biegu. Wciagnęłam powietrze do płuc. Wyczułam woń nieznajomego wilka.
-Ktoś musiał to zostawić albo po to wróci. Pośpieszmy się. -powiedziałam i złapałam zwierzę by móc pociągnąc padlinę.
Cosmo odchrząknął i podszedł do padliny.
-No to gdzie go ciągniemy ? -zapytał.
Spojrzałam na basiora i powiedziałam:
-Na razie może pod potok, potem sama dociągnę go do spiżarni. -Uśmiechnęłam się i postawiłam łapę na padlinie.
Basior zkinął głową i popatrzył na mnie.
Droga nad potok zajęłam nam chwile i nie była za ciekawa. Usiadłam nad strumykiem, zchyliłam łeb i napiłam się wody.
Cosmo odwrócił głowę w moją stronę i powiedział:
< Cosmo ? Dokończysz ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz