-Nie, jest dobrze, tylko... Nadal czuję się tu troszkę nieswojo, ale to z czasem przejdzie. Z resztą zdziwiły mnie troszkę Wasze zwyczaje, w poprzednich stadach jadłeś, co sam sobie złapałeś.-Wyjaśniłem.
-U Nas panuje system, z resztą niezawodny od pokoleń...-Wtrącił Azazel.
-Wiem, rozumiem.-Powiedziałem by nie wszczynać jakiejś niepotrzebnej kłótni.
-To podział obowiązków daje nam wrażenie wspólnoty, każdy ma tu tak samo ważne miejsce i jest nieodłączną częścią stada.-Dodała Melisa.
-Faktycznie, ma to sens.-Chciałem to jakoś wszystko zakończyć, bo ten temat takiej "polityki" jest według mnie średniawy.
Po posiłku siedzieliśmy tam jeszcze chwilę, na posiłek w międzyczasie też doszło kilka wilków, więc zaczęliśmy pogawędkę w większym gronie. Nie zauważyłem nawet, że robi się ciemno.
-Ja chyba już powoli wracam do jaskini.-Obwieściła samica po czym wstała.
-Jak chcesz, to Cię odprowadzę, mieszkam jedynie ze trzy jaskinie dalej.-Powiedziałem, ale dopiero po kilku minutach zrozumiałem, jak to dziwnie zabrzmiało, jakbym chciał..
(Melisa?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz