Uśmiechnąłem się. Ani jednym słowem mnie nie spłoszył.
- No dobrze.... ym sorki, że tak gadałem. Oprowadzisz mnie po okolicy?
Azazel miał w sobie jeszcze trochę złości.
- No cóż. Idź za mną. - rzekł.
Kilka minut i czuję się jak w domu.
- Ładnie tu. - powiedziałem.
< Azazel? Brak weny.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz